Jak dla mnie zbytnio ubarwiono rzeczywistość w filmie. Owszem, żyjemy w zaaferowanym kraju, ale bez przesady - w filmie na każdym kroku są wałki i przekręty, w ciągu trzech dni w radiu słychać o kilku aferach. Nie ma żadnej sceny normalnego wręczenia mandatu, za każdym razem podczas interwencji jest próba przekupstwa policjanta. Ba, nawet dzieci na boisku sprzedają mecz. Istna przesada i tyle.
Podobnie z ludźmi w filmie. Z policjantów chyba tylko Madecka nikogo nie bzykała w burdelu, ale z kolei bzykała faceta który ma żonę i dzieci (jeszcze nie było wiadomo, że żona Króla też go zdradza). Owszem, są ludzie jak Petrycki, którzy wszystko obracają wokół seksu, są rasiści jak Banaś. Ale w tym filmie prawie każdy policjant to sekso- i alkoholik. Z autobusu na ok. 45 osób trzeźwy wychodzi tylko Król, Madecka i Gołąb. Reszta wstawiona "w trzy dupy".
Wszystko w tym filmie przesadnie obraca się wokół seksu, alkoholu i przekrętów, jakby tylko z tego składało się życie wszystkich. Jest źle, ale nie aż tak jak w filmie.
Zauważyłem też ciekawostkę. Trzeci burdel pod który podjeżdża Petrycki z Królem i Trybusem to zakład pogrzebowy na ulicy Floriańskiej w Warszawie, praktycznie poza charakterystycznym światłem w drzwiach nic go nie wyróżnia, nawet tablicy w filmie nie zdjęli. :)