Ekstrema do potęgi n-tej. Miejscami treść, owszem, wątpliwa, ale to, co oglądamy, warte jest wielkiego uznania. No i, trzeba wziążć pod uwagę kakt, iż mamy do czynienia z debiutem filmowym von Triera, więc trzeaba wybaczyć mu to i owo... A niektóre dialogi, wręcz weszly na stałe do mojego codziennego słownika :-) Kolejne ogniwo "Europejskiej trylogii" von Triera, "Epidemia" zdaje się być dzielem bardziej przemyślanym i dojrzalszym (nie wspominając już o ostatnim ogniwie- "Europie"), lecz jednak "Element zbrodni" idealnie uwidacznia filmowe fascynacje Duńczyka, które zawarl w późniejszych, glośniejszych swych dziełach.