Przyłączam się do zdania kolegi. Absolutnie nie polecam osobom nie interesującym się tematyką motorsportu. Sam film jest bardzo oszczędny w formie i treści - skromne, mało wyrafinowane dialogi, marginalna rola muzyki i gry aktorskiej, fabuła ograniczona do minimum aby można było zaliczyć tę produkcję do fabuły a nie dokumentu.

Ale taki właśnie był zamysł i tak ten film ma wyglądać. Tu nie chodzi o akcję w jej hollywodzkim rozumieniu, efekty specjalne czy też klimat. Do "Le Mans" zasiada się z zupełnie innymi oczekiwaniami niż do "tradycyjnych" obrazów z tamtych czasów.

Jeśli chodzi o realizm, zdjęcia i całokształt wykonania to jest istne arcydzieło, zwłaszcza zważywszy na rok produkcji. Jedyna wada tego filmu to wąski krąg odbiorców do jakich jest kierowany. Pierwsze skrzypce grają tutaj ryk silników i długie ujęcia z przebiegu wyścigu a nie miłosne perypetie bohaterów czy jakieś głębokie moralne przesłanie. Dlatego to co dla jednych będzie niezmiernie nudną i dłużącą się sceną, u innych spowoduje szybsze bicie serca.

Mimo tych "niby" mankamentów dla mnie to arcydzieło.

PS. Moja ulubiona scena to przygotowania do startu, z dźwiękiem bijącego serca w tle :)