PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=726089}

Nienasyceni

A Bigger Splash
6,4 19 207
ocen
6,4 10 1 19207
6,6 29
ocen krytyków
Nienasyceni
powrót do forum filmu Nienasyceni

Kino konesera

ocenił(a) film na 9

Nie wszystkim ten film przypadnie do gustu. Ja jestem nim zachwycony . Film do końca nie przewidywalny wspaniałą gra aktorska ze sprytnie napisanym scenariuszem okraszona cudownymi widokami i świetnymi zdjęciami i super ścieżką dźwiękową.
Tilda Swinton rewelacyjna piękna i kusząca jak zwykle !

hawk1972

Dla mnie to retro. Czyli zawarte w filmie 'perełki' z kina minionych lat. Sposób filmowania. Stylistyka, odnośnie wnętrz, jak i samej Marianne Lane. Jej garderoba, makijaż. Ścieżka dzwiękowa dopełnia całości. Ja jestem filmem również zachwycona.

ocenił(a) film na 5
elase

Ja dla odmiany jestem kompletnie rozczarowany. Trudno nie zgodzić się z atrakcyjnością audio-wizualną, ale po prostu opowieść zupełnie mnie nie przekonuje. Poprzedni film reżyser wyżej oceniam, chociaż również w rozwiązaniach fabularnych nie do końca mnie przekonywał.

tocomnieinteresuje

Opowieść przekonuje mnie o tyle, iż pokazuje istotę miłości. A także przyjaźni. Atrakcyjność audio-wizualna jest tutaj miłym dodatkiem; podnosi wartość filmu.

ocenił(a) film na 5
elase

Mam w tym momencie mieszane uczucia, ale może czas będzie działał na korzyść filmu. Rok temu podobnie miałem z "Młodością", a lubię poprzednie filmy tych twórców. Zabrakło mi czegoś autentycznego i głębszego w tych opowieściach, ponad tą miłą estetykę i ciekawą konstrukcją. Postacie wydały się mimo wszystko mało skomplikowane i ich relacje również papierowe (Fiennes był spoko, ale wg mnie grał tak mocno ekspresyjnie, mając właśnie mało zniuansowaną rolę, gdy dla kontrastu Schoenaerts również zamknął się w sobie;) ). Takie odniosłem wrażenie. Spodziewałem się podczas seansu podobnego finału, ale uważam, że reżyser tutaj przeciągnął zakończenie, nie mając na nie dobrego pomysłu.

tocomnieinteresuje

Brakuje mi niestety porównania, gdyż nie znam poprzednich filmów tych twórców. Tak mocno ekspresyjnie, gdyż tak silna była chęć pozyskania uczuć kobiety na nowo, w akcie desperacji; gdyż doskonale sobie zdawał sprawę z tego, jak marne są szanse... Wypadło więc to dość groteskowo. Uważam zatem, iż było to zamierzeniem twórców. Pomijając fakt, iż rzeczywiście Harry był duszą towarzystwa, w przeciwieństwie do Paula, zdystansowanego słuchacza-obserwatora. Co do zakończenia, mam mieszane uczucia. Myślę, iż było z pewnością dla wielu, ogromnym zaskoczeniem.

ocenił(a) film na 5
elase

S P O I L E R



Powracający motyw basenu, jako świadka wydarzeń zwracał uwagę, więc podskórnie czułem, że zaistnieje bardziej w scenariuszu. Bardziej już mnie zmęczyło to, co było potem. Po takiej kulminacji spodziewałem się ciekawszej wolty, szczególnie, że pojawił się motyw w typie "Zbrodni i kary", a do tego wprowadzono postać (jak się okazało bardziej kuriozalną) śladczego. Co do aktorów, to wszystkich lubię (poza Dakotą, którą znam chyba, jak większość z jej mało ambitnej roli) i uważam, że trochę tak okopali się w schemacie swojej roli (przy całej sympatii również do prezencji Swinton) poza wspomnianą Dakotą, która jakoś nie weszła wg mnie w rolę kusicielki i była zawieszona w niezdecydowaniu.

tocomnieinteresuje

SPOILER.
Choć sugeruję, by nie czytać przed obejrzeniem.



Basen jako świadek wydarzeń, w rzeczy samej, zwracał uwagę. Co do kulminacji... Tak. Wedle prawideł, przychodzi nam na myśl taki, nie inny zwrot akcji. Twórcy zaskakują, z każdym dalszym ujęciem. Natomiast Dakota, w swej znanej, mało ambitnej roli, zwróciła już moją uwagę. Dostrzegłam potencjał. Jako Penelope natomiast (myślę, iż swoją obecnością, miała tutaj zdecydowanie wprowadzić zamęt; natomiast rola zdeterminowanej kusicielki była tutaj ledwie dostrzegalna - również sadzę, iż zgodnie z zamierzeniami twórców ), była niemalże idealna. Kontrast kreacji, ze wspomnianą już wcześniejszą rolą, naprawdę mnie zachwycił. Zrozumienie postaci Pen, przez Dakotę, jest tutaj dla mnie wzorcowe.

ocenił(a) film na 5
elase

SPOILER



Ja mam nietypowy gust, więc może i dlatego Dakota niespecjalnie mnie ujmuje. Ma też dosyć konwencjonalną urodę, co może być wadą i zaletą, ale też prawdę mówiąc podobnych aktorek jest wiele. W swojej bardziej znanej roli była poprawna, ale nie miała tego błysku. Może to był problem dosyć takiej mało refleksyjnej roli, a może nie widzę w niej tego czegoś;) Tam kulała całą realizacja filmu. Włoch pewnie lepiej sprawdziłby się też w scenach erotycznych, bo ma fajną ku temu wrażliwość. Swinton grała w "Jestem miłością" i chemia między reżyserem, a nią jest już bardziej wyczuwalna, chociaż nadal twierdzę, że bardziej w tym - nowszym - filmie była, niż grała. Ze Swinton w tamtym filmie wydobył o wiele mocniejsze "efekty". Jak gdzieś trafisz, to warto obejrzeć.

tocomnieinteresuje

Chętnie obejrzę 'Jestem miłoscią'.

Cóż. Dakota moim zdaniem ma w sobie coś wyjątkowego. Może ten piękny uśmiech; usta... można odnieść wrażenie, iż są w kształcie serca :) Wg mnie ma bardzo interesującą urodę. Subtelna.

ocenił(a) film na 5
elase

Na pewno warto, nawet, jak nie przypadnie Ci do gustu bardziej,niż ten.

Jakoś mocno nie skreślam Dakoty. Nie patrzyłem na nią w ten sposób i bardziej mi się jednak wydawała "konwencjonalna" w urodzie. Może z czasem mnie zaskoczy. Wygląda na to, że zagra i tak u tego reżysera ponownie w powtórce "Suspirii". Również wolałbym, jak aktorka, która mi się wizualnie podoba jeszcze grała do tego dobrze. Kiedyś rokowałem lepiej np. Rachel McAdams, która wydaje mi się ładna i trochę są ku temu szanse;)

tocomnieinteresuje

Właśnie. Rachel McAdams jest ładna, D. Johnson natomiast, intrygująca. To troszeczkę, jak gdyby mówić o urodzie M. Monroe oraz A. Hepburn.

Suspiria. Ciekawe. Nie oglądałam niestety. Również chętnie obejrzę.

ocenił(a) film na 5
elase

Dla mnie aktorka bywa intrygująca też poprzez swoje role. Nie każdy ma to coś w urodzie, jak np. Swinton która jest zupełnie nietuzinkowa i obiektywnie biorąc jest chłopięca, może nawet brzydka, ale także bywa pociągająca, a w niektórych filmach prezentuje się kobieco i estetycznie;)

Nie jestem jakimś fanem kina Argento, więc akurat nie widziałem również tego konkretnego tytułu. Może nadrobię w międzyczasie.

tocomnieinteresuje

Ja zatem polecam Trainwreck, z ciekawą rolą T. Swinton. Bardzo charakterystyczna, trzecioplanowa rola.

Natomiast, odnośnie postaci Marianne Lane. Tutaj, T. Swinton zdecydowanie zachwyca w duecie z M. Schoenaerts. Myślę, iż piękni byli dla siebie nawzajem, właśnie poprzez swoją wzajemną relację. Kwintesencja miłości. Połączenie dusz. I to jest naprawdę piękne.

ocenił(a) film na 5
elase

Właściwie nie oglądam tego typu kina, ale akurat widziałem (chociaż nie za wysoko oceniłem;)) ten film i w pierwszej scenie nawet nie poznałem aktorki:)

Schoenaertsa też lubię i uważam, że stać go na więcej, powoli rozbudowuje swoją filmografię i najlepsze jeszcze przed nim moim zdaniem. Jest w typie Fassbendera i Hardyego.

tocomnieinteresuje

Ja oceniłam w zasadzie wysoko. Myślę, iż ponownie za piękne ujęcie istoty miłości; choć z początku, wydawać by się mogło, iż film ten będzie, zdecydowanie lżejszy w swej tematyce - zachwycił mnie głębią przemyśleń, jak i wyszukanym poczuciem humoru. Poza tym, świetna naprawdę rola Brie Larson.

Tak. T. Swinton jest tutaj nie do poznania :)

ocenił(a) film na 5
elase

Punkt wyjścia był w sumie ciekawy i oryginalny koncept dot. odwrócenia światopoglądów, ale uważam z jednej strony, że scenarzyści jednak przestraszyli się go i ulegli pokusie sprowadzenia historii do banału komedii romantycznej (miejscami były szanse na coś ciekawszego), a z drugiej nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to jednak wytwór zupełnie i jedynie komercyjny w standardach amerykańskiego kina. Niby nic w tym złego, ale szansa była na coś bardziej wyrazistego.

W ogóle nie czepiam się tutaj ról. Każdy wypadł nieźle. Larson również mi się podobała (wcześniej zauważyłem ją w "Short term 12"). Znów nie trafia do mnie urodą, ale jest bardzo ok aktorką, jak na razie. Pewnie tylko mi szkoda jej dla kina komiksowego, bo ma zagrać jakąś superbohaterkę. Po zaangażowaniu Vikander (która akurat obłędnie mi się podoba;)) do "Tom Ridera" już jednak i tak jestem wystaczająco smutny.

tocomnieinteresuje

Cóż, jest to zdecydowanie komedia. Romantyczna - tym lepiej. Wysublimowane poczucie humoru, odrobinkę głębszych przemyśleń. W zasadzie, taki troszeczkę melanż. Jest miło :)

Współcześnie, nie potrafię przywołać aktorki, obłędnie zachwycającej mnie swoją urodą. Niegdyś natomiast, wzroku nie mogłam oderwać od Sophie Marceau. Urodą zachwycała mnie mnie też bez wątpienia, Mathilda May. W zasadzie, nigdy nie mogłam się zdecydować, która z nich jest ładniejsza :)

W każdym razie, miło było rozeznać się we współczesnych upodobaniach, odnośnie kobiecej urody :)

ocenił(a) film na 5
elase

Ja mam zwykle dużo pracy i chociaż wolę kino bardziej wymagające mój umysł czasem potrzebuje czegoś, co mnie zauroczy i zabawi. Nie jestem jednak fanem takiej nijakości w kinie, stąd ciężko mi natrafić na rozrywkowy film, który naprawdę mi się będzie podobał, a współczesny humor jest z reguły mało wyrafinowany. Potem więc narzekam;)

W "Trainwreck" grał np. Bill Hader i teraz przypomniał mi się tytuł z pogranicza obyczaju "Skeleton twins" i idąc tym łańcuszkiem, partneruje mu Kristen Wiig z którą widziałem w minionym roku takie właśnie nawet wpadające w pamięć bardziej lekkie filmy, ale z jakimś podłożem mniej płytkim. Nie są to komedie, ale kino przy którym można się uśmiechnąć. "Hateship, loveship"", " Welcome to me", "The Diary of a Teenage Girl". "Nasty baby" było słabsze, ale jej rola ok. Ma w sobie jakąś taką dobrą energię w filmach.

Marceau również mi się zawsze podobała za swoją powabność i urok. May słabo kojarzę, ale lubię francuskie aktorki, a i miejscami ich kino, które ma w sobie sporo bezpośredniości i autentyzmu w przedstawianiu relacji wszelakich konfiguracji;)

tocomnieinteresuje

Im więcej pracy, tym więcej potrzebnej tej lekkiej odskoczni.
A zatem sądzę, iż po obejrzeniu 'Ekscentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy', nie byłoby żadnego narzekania ;)

Bill Hader, był naprawdę przezabawny w Trainwreck. Ujęła mnie jego postać. Prostolinijny. Zdecydowany. Nie znam niestety jego wcześniejszych ról, jak i aktorki, która mu partneruje, K. Wiig. Sporo do nadrobienia :)

M. May, przemknęła w zasadzie niezauważona. Ujrzałam ją po raz pierwszy w miniserialu włoskim... lata temu - Se un giorno busserai alla mia porta. W roli głównej, partnerowała tam aktorom, takim jak: Virna Lisi, Jean-Pierre Cassel. Następnie przez lata, miałam okazję oglądać już tylko jej role drugoplanowe lub w zasadzie tylko epizodyczne, jak np. całkiem niedawno w filmie 'Niewierni'.
Owszem. Kino francuskie gości ostatnio w pozycjach lekkich, jak np. Lolo :) Pozostaje jednak w pamięci wiele pozycji, niegdyś głównie telewizyjnych, które sprawiły, iż do kina francuskiego, ma się po prostu sentyment. I zawsze też z chęcią się do niego zagląda, z pytaniem w tle - Cóz tym razem nowego :) Wg mnie zatem, duży plus za pomysłowość. Oryginalność w tematyce. To niepowtarzalne pozycje, które zapadły w pamięć; jak wszystkie te urocze, przezabawne komedie, na przestrzeni dekad :)

ocenił(a) film na 5
elase

Tylko jakoś wielkiej satysfakcji z takiego filmu potem nie mam, a większą ochotę, by obejrzeć coś "sensownego";) Właśnie trochę obraziłem się z polskim kinem i ostatnio rzadko daję mu szansę. Stąd nie widziałem i nie planowałem obejrzenia wspomnianego przez Ciebie tytułu. Ostatnie "polskie" (chociaż może anty;)), jakie widziałem to był "Rewers" i "Ida",ale fanem ich nie jestem, jako całości. Zdjęcia i muzyka za to świetne. Jakoś tak lubię "Wesele" Smarzowskiego, ale nie widziałem jego wszystkich filmów, chociaż to takie raczej "równy" twórca.

Wiig ma w sobie taką fajną energię i czuć, że wkłada w rolę dużo siebie. Nie zawsze to jednak trafia do widza, stąd opinie o niej mogą być różne. Lubię też ją za wybory filmów. Ma na koncie jakieś dyrdrymały, ale harmonizuje je graniem w niezależnych produkcjach. Sam tak staram się działać. Z przykrością robiąc rzeczy, aby żyć i gdzieś utykać je przyjemniejszymi, ale ona ma plus, nade mną, że przeważają to ciekawsze:)

I nie widziałem tego francuskiego filmu "Niewierni". Trochę tak krzywdząco, bo oceniłem go przez pryzmat plakatu;) Ja lubię w sumie nie lubię humoru, który jest wulgarny, ale Francuzi mają w nim taką własną szufladkę, która mi odpowiada akurat. Chociaż "Lolo" widziałem i tutaj nie bawił mnie zupełnie. Delpy również jest bardzo sobą na ekranie i ma z wiekiem taki postępujący neurotyzm:> ale nadal ją lubię. Jest fajna na ekranie;) Swoje dorzucala u Linklatera choćby i to do mnie trafiało. Było szczere i takie banalnie życiowe;) W "Lolo" jakoś czułem się "obok" historii, która sama w sobie była mocno naiwna. We francuskim kinie lubię też taką nutę sentymentalizmu/ romantyzmu. Tak z marszu pewnie ciężko mi wskazać jakieś ulubione rzeczy, bo pewnie coś pominę, ale choćby w kinie Ozonea, Honore, Chereau, Audiarda...

tocomnieinteresuje

Coś 'sensownego', zdecydowanie można obejrzeć na dkfowych pokazach filmowych. Odnośnie polskiego kina, dostrzegam jak najbardziej pozytywny kierunek. Natomiast, z uwagi na tematykę, nie obejrzę wszystkiego. 'Ekscentrycy...', to w zasadzie film muzyczny, czym twórcy absolutnie zaskakują widza - mnie z pewnością, gdyż nie mam w zwyczaju oglądać trailerów; idę z reguły, można powiedzieć, 'na kino w ciemno' :) Cóż mogę powiedzieć. Film lekki i przyjemny w odbiorze. Z odpowiednią dawką humoru wyrafinowanego lub i momentami mniej... ;) 'Rewers' oraz 'Ida', to filmy, które się ceni. Bardzo dobre filmy. Lecz trudno, z uwagi na tematykę, zaliczyć je do ulubionych. Filmy W. Smarzowskiego natomiast bardzo sobie cenię, za profesjonalizm twórców, aktorów. Choć 'Wesela' nie miałam jeszcze okazji obejrzeć - myślę, iż troszeczkę uciekam od tematyki... skomplikowanych, czasem zbyt dramatycznych losów bohaterów. Także, nie wiem czy kiedykolwiek obejrzę 'Różę'. Widziałam jedynie film 'Pod Mocnym Aniołem' oraz 'Dom zły'.

Odnośnie fajnej energii, działa tak na mnie właśnie Blake Lively. Choć znam ją w zasadzie, jedynie tylko z dwóch filmów (które też i arcydziełami nie są), zdołałam dostrzec w niej, tak zwane 'serce do roli'. Poza tym, ma w sobie urok, subtelność. Piękno wypływające z wnętrza.

Film 'Niewierni', to w zasadzie groteska. Określa mężczyznę względem kobiet, na zasadzie kontrastów. Jest i odrobinę miejsca na rodzinę, przeważa jednak stan poza nią, w którym to podboje męskie są tym wyznacznikiem szczęścia. Wydaje się proste, oklepane. Banalne po prostu. Ale jednak ubarwione, poprzez bardzo wyszukane - przez co zabawne - scenki z życia.
'Lolo' też mnie nie rozbawił... może poza jedną, jakże wymowną, scenką z smskami ;) A swobodna relacja rodzic-dziecko, czy choćby podsumowanie przez szanowne panie, statusu rodzicielstwa samego w sobie, lekko mnie jedynie rozbawiły ;) Naiwność sytuacji jednak, zdecydowanie razi i nie przekonuje.

ocenił(a) film na 5
elase

Muszę niestety przyznać, że kiedyś częściej chodziłem do kina i byłe na tego typu pokazach. Jednak po studiach już o to trudniej, a i zacząłem oglądać filmy, które mniej się w kinach pojawiają. Może się jeszcze uda to zmienić. Np. żałuję, że nie wybrałem się na Nowe Horyzonty, ale też mimo uwielbienia dla Wrocławia samego w sobie, wolałem bardziej kameralny Cieszyn dla tego wydarzenia;)

Ja niewiele oglądam nowszego kina polskiego, ale też mam spore zaległości w starszym. Nie przepadam w sumie za kinem historycznym, a też nasze kino mocno jest osadzone w historii. Nie jestem też fanem naszych komedii;) ale ogólnie przy humorze lubię bardziej kino do uśmiechania się, niż takie formalnie do śmiania się. Smarzowski jest ponury i poważny, pewnie wymaga pewnego nastroju, ale zamierzam obejrzeć jego pozostałe filmy. "Pod mocnym aniołem" jednak zaczynałem, ale jakoś nie wciągnęło mnie. Mimo przeczytania książki, która mi się podobała - jak byłem nastolatkiem to Pilcha czytałem na bieżąco.

Znowu Lively dla mnie nie istnieje w świadomości i nie dostrzegałem w niej nic dla mnie interesującego:) ale znam ją z wizyt na czerwonym dywanie i artykułów o tym, jak jest seksowna;) To uproszczenie znaczne, ale jakoś łączę sposób ubierania się i zachowywania z sympatią i "zauważeniem" postaci, stąd niekoniecznie zrobiła - jak dotąd - na mnie wrażenie. A aktorsko trudno ją oceniać. Widziałem - jak zerkam na fw - dwa starsze filmy z których jej nie pamiętam i "Savages", gdzie była już na pierwszym planie i wypadła raczej ok, ale to tez takie kino bez aktorstwa:> Sam film był dosyć chaotyczny z estetyką wideoklipu i traktował postacie bardzo papierowo;) Nie widziałem za to "Wieku Adeline" z którego chyba teraz jest najbardziej znana. Widzę, że gra u Allena, więc tutaj ją zobaczę, chociaż Allen ostatnio robi tak bzdurne rzeczy, że trochę już nie mam do niego siły. Nigdy jego fanem nie byłem, ale to takie właśnie luźne kino na wieczór, które okazjonalnie ma kilka zabawniejszych linijek. Imponujące jest to, że twórca nadal pozostaje takim tytanem pracy.

Dla konfrontacji z Lively mogę podać Jessicę Chastain, która mnie ujmuje ostatnio bardzo. Ma ciekawe, zróżnicowane role i jest bardzo naturalna. Mimo wyrazistej urody potrafi na ekranie wyglądać inaczej, co jest plusem. Podoba mi się też, jako kobieta.

ocenił(a) film na 5
tocomnieinteresuje

Wczoraj widziałem "Maryland" i tam lubię Kruger. Jest wg mnie piękną kobietą o subtelnych rysach i prezencji. Do tego na "dywanach" prezentuje się bardzo estetycznie i ciekawie. Niestety, jako aktorka jest trochę wciąż zbyt wycofana, ale może ma to związek z jej charakterem, że nie daje się ponieść emocjom, co jednak w przypadku zawodu jest ważne;) Niekiedy to w ogóle nie przeszkadza, gdy grała u Taranitno, czy królową z "Żegnaj królowo". Jej najlepszy aktorsko film to "Lily", jakbyś miała ochotę. "Maryland" jest intrygujące, bo banalny skrypt jest poprowadzony zupełnie inaczej, niż widz myśli. To niemal antykino akcji;) Powolne i trudne w odbiorze, mające w sobie coś otępiającego;)

Przypomniało mi się, że z francuskich lubię jeszcze bardzo Melanie Laurent z bardzo równą, fajną filmografią ( poza tą "Iluzją", która dla mnie jest jakąś pomyłką;)) i ogólną sympatią do jej osoby;)

tocomnieinteresuje

Maryland chętnie obejrzę. Choć może bardziej z uwagi na M. Schoenaerts :) Natomiast M. Laurent znam jedynie z filmu 'Wróg'. Nie zapamiętałam jej niestety. Natomiast film jest zdecydowanie wart obejrzenia; z uwagi na aktora, którego również lubię. To jest Jake Gyllenhaal. I tutaj również polecam film z jego udziałem, 'Wolny strzelec'. Ciekawa rola. Mogę powiedzieć, iż jego postać pod pewnym względem, może wzbudzić podobne uczucia, co postać Harry'ego, w filmie 'Nienasyceni' :)
Blake Lively jest dla mnie przede wszystkim szykowna... na tym czerwonym dywanie :) Seksowna może być - i stara się zdecydowanie - np. Salma Hayek :)
Zgadzam się. Jessica Chastain jest interesująca pod względem urody.

ocenił(a) film na 5
elase

Schoenaerts oczywiście jest, jak zwykle bardzo ok. Jednak gra na swoim poziomie i rolę podobną do wcześniejszych z "Głowy byka", czy "The drop".

"Wróg" mnie zainteresował również przez reżysera, ale chyba trochę dostał w nim zadyszki, bo wydał mi się nieco zbyt zrobiony na prędce, szczególnie sam scenariusz można było bardziej dopracować. Przyznam, że nie jest to też film z którego aktorką można zapamiętać, bo cały ciężar był na faktycznie na barkach Gyllenhaala. Nie jestem jakimś fanem "Wolnego strzelca", ale na pewno to taki solidny film z fajną koncepcją i rola aktora jest tutaj największym plusem, mimo, że faktycznie dla mnie na granicy manieryzmu:) Salma Hayek akurat występowała też w "Savages", gdzie grała taką ostrą "babę". Ostatnio widziałem ją w "Pantameronie", gdzie również wypadła nieźle. Jej uroda jest dosyć mocna, więc też postacie ma bardzo pod nią i oparte na tym seksapilu, ale chyba też takim tendencyjnym, bo powiedzmy sobie szczerze, że to kwestia klasycznych kobiecych kształtów;) Myślę, że rola we "Fridzie" była jej największym osiągnięciem i też osiągnięciem na miarę jej technicznych możliwości, akurat przy poddaniu tej urody pod charakter postaci mało atrakcyjnej;)

tocomnieinteresuje

I tutaj ponownie ta sama sytuacja. M. Schoenaerts znam tylko z 'Nienasyconych'. Mogę więc uznać jedynie tę rolę za naprawdę dobrą; mimo, iż nie tak wymagającą, jak postać Harry'ego czy Marianne Lane. Zresztą, cała plejada głównych postaci wypadła tutaj wzorowo. Ja byłam filmem naprawdę zachwycona :)

ocenił(a) film na 5
elase

To najlepsze przed Tobą, jeśli chodzi o tego aktora. Obijał się gdzieś po "kątach" drugich planów w latach 2000, ale od seansu "Głowy byka" mam o nim bardzo dobre zdanie i widziałem z nim jak liczę 10 tytułów. Jeśli nawet nie zawsze film był dobry, to aktorsko nie narzekałem. Może tylko wybiera zwykle nieco wycofane, emocjonalnie chłodne charaktery;) Najlepsze wg mnie jego filmy to właśnie "Głowa byka" i "Rust and bone".

tocomnieinteresuje

Ja mam niestety tak, iż zdecydowanie łatwiej jest mi obejrzeć film w kinie, niż w warunkach domowych. Ciężka sprawa więc i z tym nadrobieniem zaległości. Śledzę raczej bieżące pozycje oraz korzystam też często z propozycji dkfu, gdzie tam jedynie, staram się powrócić do nieco starszych już produkcji.

ocenił(a) film na 5
elase

Ja wychowałem się w erze vhs, więc wtedy oglądałem wszystko na bieżąco, co wychodziło, ale miałem taki gust mnie... wymagający;) A w kinie w małym mieście leciały raczej same "hity", więc wiele do wyboru nie było. Piractwo było błogosławieństwem. Potem na studiach już dostęp do kina studyjnego itp. był fajny. Przy czym nie jestem fanem telewizji i raczej mało w niej oglądam filmów, czasem na alekino i kulturze.

tocomnieinteresuje

Fajnie było wypożyczyć - czasem i niestety przetrzymać - 'hity' z osiedlowej wypożyczalni kaset vhs :) Człowiek zachwycał się filmami Luca Bessona; koleżanki uwielbiały Mickey Rourke ;) Fajne czasy :)

ocenił(a) film na 5
elase

Dokładnie. Miało to swój urok. Jak ktoś przetrzymywał długo film, sam wybierałem się go "odzyskać";) W podstawówce byłem na etapie wszelakiego kina kopanego, które właściwie istniało głównie na vhs;)

tocomnieinteresuje

Wyobrażam sobie :) Pierwsza moja myśl: 'Krwawy sport' i Jean-Claude Van Damme :-)

Dla mnie to Bruce Lee i jego klimatyczne filmy. A także przezabawny Jackie Chan.

ocenił(a) film na 5
elase

Ha. No tak. Wczesny Van Damme był bardzo klasycznym kinem popularnym.

Jako dziecka dorastałem przy "Mało latach Ninja";)

Co do Chana, to wolałem, jak poważnie się bili, bez akcentów humoru;)

tocomnieinteresuje

Ja pamiętam, że chłopcy to chcieli być jak Van Damme czy Bruce Lee.

Ninja. Jasne :) Każdy ma swoje wspomnienia. Moje oczywiście wynikają z lat, gdy obserwowałam męską część swojej rodziny. Fascynacja filmem 'Lwie serce' np., czy uwielbienie dla Bruce'a Lee. 'Wejście Smoka' w TV, to w zasadzie było rodzinne oglądanie :-)

ocenił(a) film na 5
elase

Z tego powodu "rozgrzeszam" fanów choćby Transformers. Mamy jednak bardziej zaawansowane technologicznie czasy i z sentymentem patrzę na stare, mimo wszystko prostsze kino. Potem fascynowałem się głównie kinem azjatyckim ogólnie.

tocomnieinteresuje

Ja z sentymentem patrzę na TV dawniej, z uwagi na dobre kino obyczajowe. Włoskie oraz francuskie. Zapadły mi w pamięć sceny z wielu filmów tego gatunku.

ocenił(a) film na 5
elase

Teraz kino jest z jednej strony bardziej wyuzdane, naszpikowane wizualiami, ale zarazem pozbawione siły opowieści. Są oczywiście wyjątki, bo i są fajni, ciekawi twórcy, ale generalnie to, co przedostaje się do tej głównej świadomości tak wygląda.

tocomnieinteresuje

Czasem ta wizualizacja nie przeszkadza. John Wick np. - film akcji - to przede wszystkim wizualna prezentacja dla efektu samego w sobie. Tutaj w zasadzie, ciężko byłoby doszukać się jakiejkolwiek symboliki. Jest to film wystylizowany dla czystej rozrywki; z gadżetami w tle, z dużą ilością broni palnej czy stylowych aut. Co ciekawe - dobrze się ogląda. To czysta przyjemność dla miłośników filmów akcji; tzw. film, dla dużych chłopców ;) Inna sprawa jest np. z filmem 'Zjednoczone stany miłości' czy np. 'Neon Demon'. To są filmy już - zwłaszcza ten drugi - naszpikowane symboliką; poprzez barwę, kształt, przestrzeń. Filmy, o których rozmyśla się już troszeczkę dłużej, gdyż poprzez efekty właśnie, przekazana jest jakaś głębsza myśl. Swoją drogą, nie odbiegając zbytnio od tematu, film 'Nienasyceni' też jest pewnego rodzaju opowieścią, w zasadzie nieprzegadaną, opartą bardziej na stylowej prezentacji. Film, w którym jest mnóstwo niedomówień w tle; gesty jedynie, mowa ciała, zdradzą nam intencje... Dla kontrastu polecam natomiast 'Zimowy sen', w którym to filmie zdecydowanie więcej się mówi, niż dzieje - film dla cierpliwych :)

Natomiast odnośnie efektów jeszcze...
Między innymi dlatego też zrezygnowałam z seansu 'Batman v Superman'. Świt sprawiedliwości'. To widowisko nie bardzo już do mnie przemawia. Choć 'Człowiek ze stali' był w zasadzie jeszcze w miarę OK. W sumie to nie przepadam za tego typu kinem/ komputerową ilustracją.
Natomiast troszeczkę żałuję, że nie obejrzałam Hardcore Henry. Novum :)

ocenił(a) film na 5
elase

Na pewno nie przeszkadza i to kwestia gustu. Tylko kiedyś była ta warstwa mniej zdominowana przez technologię. Jednak ja byłem młodszy i inaczej też patrzyłem na kino, czy gry komputerowe. Niektóre filmy nie grzeszyły inteligencją, ale oglądało się je dobrze. Teraz wiercę się na kinie akcji, bo zwyczajnie przestałem czuć sens i zabawę w takim kinie. Czasem jednak pcha mnie jeszcze ciekawość, albo zdrowie. Zwykle mam tak, że gdy choruję wybieram sobie na spędzenie dni takie lekkie kino i stąd widziałem np. "Igrzyska śmierci", czy różne adaptacje komiksów. Te nawet kiedyś lubiłem i oglądałem na bieżąco, ale już chyba odczułem zmęczenie materiału i sporo tytułów omijam. Ostatnio jednak jestem i - zadziwiająco;) - zdrowy i zrezygnowałem ze stałej pracy, więc siłą rzeczy ciężko mi zabrać zwolnienie;)

Także oglądam niewiele kina akcji i nie obejrzałem "Wicka", ale czytałem o nim. Przed nim w kolejce miałem np. chwalony "Raid", ale nie widziałem do tej pory. Z takich filmów nie pamiętam nawet żadnego tytułu, który wpisałby mi się ostatnio w pamięć. Wiem tylko, że oglądałem Miike i po przerwie wróciłem do jego jednego z ostatnich dostępnych tytułów "Yakuza Apocalypse". Nawet miał fajne momenty, choć nadal to nie takie wrażenie, jak jego bardziej zakręcone tytuły. Także "Henry" wydał mi się fajnym eksperymentem i chętnie to sprawdzę. Na nieco podobnej zasadzie ciekawostki widziałem "Victorię" i prowadzenie kamery tam zagrało, a nie byłem przekonany do końca. Tylko fabularnie nieco byłem rozczarowany.

Natomiast Refn niby ma tą symbolikę, ale to trochę taka naciągana historia wg mnie. Nie widziałem "ND", widziałem poprzednie i właściwie to trochę dla mnie podobna rzecz - bardziej dla oczu, niż do refleksji. Ceylan od "Snu" może być tu faktycznie w kontraście, bo specyfika jego kina jest bardzo powolna i surowa, ale z takim podskórnym "czymś", co jednak sprawia, że nie nudzę się podczas seansu. I w "Śnie" akurat sporo rozmawiają, podczas, gdy wcześniej jego bohaterowie raczej milczeli;)

tocomnieinteresuje

'Igrzyska śmierci' miałam okazję obejrzeć; lecz to w zasadzie, jest już kompletnie nie moja bajka. Natomiast Star Trek obejrzę zawsze bardzo chętnie - wizualnie jest dla mnie przyjemny.
Czasem jest i taki dzień i to 'lekkie' kino jest niezwykle wtedy potrzebne; dobrze wpływa, kojąco.
'Victorię' chętnie obejrzę. Natomiast T. Miikie w ogóle nie oglądam.
Odnośnie 'Zimowego snu'. Jak najbardziej trafne podsumowanie. Wzruszył mnie do głębi ten emocjonalny dramat.

ocenił(a) film na 5
elase

Jak akurat leżałem wtedy w domu kilka dni, to obejrzałem hurtem tą "sagę", ale bez ostatniej części. Maniera dzielenia filmów finałowych na pół pewnie ma zatrzymać w napięciu widza, ale przyznam, że poczułem ulgę, bo już się męczyłem tą historią. Wtedy nie było premiery ostatniej "połowy" i do tej pory jej nie widziałem. Właściwie mam bardzo średnie zdanie, co do niej. W tv kilka razy próbowałem i raz wreszcie obejrzałem w całości dwie części "Zmierzchu". "Igrzyska" były strawniejsze (odniesienia do popkultury, mediów itp), momentami ładne (kostiumy), ale ostatecznie bardzo proste i nudne dla mnie. "Zmierzch" wg mnie miał fatalną realizację, jakby telewizyjną. Nie wiem, ale dialogi i wszystko było totalnie drętwe i trudno mi obiektywnie to oceniać. Właśnie mimo prób ledwo to oglądałem, a byłem pchany ciekawością. Podobnie, jak przy np. "Greyu". Warto obejrzeć, aby mieć swoje zdanie. Ja nawet chętnie bym sięgnął po taki skandalizujący kawałek kina, ale od lat film sobie zupełnie nie radzi z erotyką na ekranie. W tych poważniejszych obrazach jest nieźle, ale są to raczej ponure historie, melodramaty nie idą (lub rzadko) w tą stronę, a estetyzowanie bywa banalne ("Love"). Na tym tle znów ten "Grey" był obyczajowo-romantycznym średnie zrealizowanym filmem. W pierwszej połowie jeszcze gdzieś w nawiasie trzymał tą historyjkę, ale potem już starał się być poważny i wyszło średnio. Także nawet kojąco jakoś się nie poczułem przy tych filmach:) Dałem szansę właśnie temu nowemu "Batmanowi", ale to nic ponad stylizację. Jeśli się złapiesz na nią (choć nadal to już nic nowego dzisiaj) to - chyba- seans jest przyjemny, ale fabularnie to bardzo naciągana opowieść i jest jej zaskakująco "mało" patrząc na 3 godziny filmu. Sam nie wiem do tej pory, co wypełniało ten czas;)

tocomnieinteresuje

'Zmierzch' pominęłam. 'Greya' natomiast obejrzałam. Być może, film ten odrobinę za wysoko oceniłam, na 5; za parę dosłownie przyjemnych momentów - doceniam w kinie, celne ujęcie istoty relacji, poza erotyką. Natomiast Love mnie zachwycił absolutnie; ma u mnie 9 w ocenie. Z uwagi na psychodeliczne momenty, jak i toksyczność relacji - wpływ przygnębiający - niestety nie potrafiłam ocenić filmu wyżej. Natomiast bezustannie, cenię sobie 9 1/2 tygodnia - zdaje się być tym niedoścignionym w tematyce...

ocenił(a) film na 5
elase

Do kina bym się na takie filmy nie wybierał, bo jednak szkoda mi czasu i pieniędzy. Czasem wyjątkiem są takie filmy, których technologia wymaga lepszego odbioru, jak np. "Avatar", który zupełnie mi nie podszedł i nawet, jeśli nie mogę odmówić uroku warstwie wizualnej (najlepsze sceny były bez fabuły, pokazujące florę i faunę), to naprawdę było to przeciętne w odbiorze, jako całość.

Film Noe również widziałem w kinie, bo uznałem, że efekt będzie lepszy. Nie wybrałem jednak tutaj seansu 3d, ale chyba za wiele tego efektu tam nie było? Traktowałem to, jak ciekawostkę znowu, ale czułem, że nie może się to udać i w sumie nadal twierdzę, że nie udało pod wieloma względami. Jeśli jednak pozostaniemy na płaszczyźnie przyjemności to film ma dużo plusów. Jest ślicznie oświetlony, twórcy panują nad kolorystyką, estetyzują mocno całość. Pierwsza scena masturbacji powinna być w sumie odpychająca, ale ma jakąś lekkość i bezpretensjonalność. Mankamenty się pojawiają wg mnie, gdy reżyser przestaje skupiać się tak na obrazie, a stara się wyposażyć tą w sumie naiwną historię o głębię. Właściwie w ostatnich 1/3 filmu już też bardzo przeciąga wątki, kosntruuje sceny zamykające, ale idzie dalej. I jego refleksje wydały mi się niejasne i naciągane. Atrakcyjna muzyka również wiecznie powraca do Satie i Frusciante, odbierające jej "siłę", bo ile razy można dochodzić do katharsis?;)

tocomnieinteresuje

Film 'Avatar' mam do obejrzenia. W zasadzie, wolałabym seans 3D, w systemie IMAX. Ale trudno. Natomiast, przyjemne odczucia miałam przy oglądaniu senasu 3D 'W ciemność. Star Trek' właśnie.
Love. Z pewnością 'lekkość i bezpretensjonalność'... Natomiast seans 3D jest tutaj moim zdaniem zbędny. Bajer dla ciekawskich, czyli w zasadzie dla mnie. Sprawdziłam :)
Odnośnie głębi... Pewien stan umysłu w cierpieniu z miłości, z potrzeby bliskości. Przy utracie istoty, z którą w pełnym porozumieniu w sferze intymnej, stworzyło się niechcący coś więcej?
Czasem powracam myślami do tego filmu. Zastanawiam się, co by było, gdyby...

PS W zasadzie jesteśmy na forum filmu 'Nienasyceni'. Zabawnie wyszło z tą promocją filmów... wszelkiej treści ;)

ocenił(a) film na 5
elase

Ja przy "A" załapałem się właśnie na ostatni, czy też jeden z ostatnich seansów, ale nie w IMAXIE. Nigdy nie byłem w tym kinie;) Nie komentowałem "Star Trek", bo znam pobieżnie tą serię. Podobnie, jak np. "GW" starałem się kiedyś obejrzeć, ale jakoś nie wkręciłem się. Oglądałem kiedyś więcej i przekrojowo, ale teraz właściwie rzadko sięgam po kino sf, bo te kosmiczne historie raczej nie interesowały mnie nigdy:>

"Love" ma swoje niewątpliwe plusy, ale jednak nie przekonało mnie. Nawet paradoksalnie przez to, że twórca (wyjątkowo) chciał zrobić coś ponad. Ja lubię historie dziwnych miłości (czy czasem zależności ogólnie) i odważniej by było, jakby w filmie powściągnął dialogi. One był częściowo wymyślone, częściowo improwizowane, bo aktorzy byli autentycznymi naturszczykami w takim "poważniejszym" kinie i pewnie z jednej strony było to plusem, bo nadawało tej surowości i naturalności, a le z drugiej - dialogi i warsztat były niestety średnie.

ocenił(a) film na 5
tocomnieinteresuje

Musiałem zmienić miejscówkę. Jeszcze naszła mnie refleksja odnośnie filmu Noe, że on zaczynał od bardziej bezkompromisowego kina, ale spotykał zarzuty o to, że jego kino jest puste. Nie wiem, czy miałaś okazję śledzić jego filmy na bieżąco. Kiedyś miał tez taką krótkometrażówkę w "Destricted", gdzie już był w pewnym stopniu pornograficzny. Tutaj chyba chciał jednak pornografię uszlachetnić i to podwójnie, estetyką obrazu i konwencją dramatu. Zbiegło się to z podobnym podejściem, ale bardziej surowym/szorstkim u Triera w "Nimfomance". Trier również chciał w wywiadach, których udzielał być bezkompromisowym i nie ubierać swojego filmu w coś, czym on nie jest, a jednak - wydaje mi się, że pracując nad oboma tytułomi twórcy jednak coraz bardziej próbowali stworzyć większą i bardziej znaczącą opowieść. Triera widziałem w kinie, ale mam wersję reżyserską, bez cenzury i sceny są mocniejsze i bardziej odpychające, suma sumarum nawet w tym są oderwane od estetyki kina erotycznego. Noe jest tu bardziej konwencjonalny. W obu przypadkach nie byłem jednak przekonany do wymowy filmów i uważam, że koniec został przeciągnięty.

tocomnieinteresuje

A ja, nie za często wtedy bywałam... więc i przegapiłam, między innymi właśnie 'Avatar'. Star Trek również znam pobieżnie. Wybieram tego typu film, gdy potrzebuję bardzo mocno, by nie myśleć o sprawach przyziemnych ;)

tocomnieinteresuje

Najważniejsze, by dotrzeć do celu na czas. Nie śledzę filmów Noe na bieżąco. Film Love i mnie zachwycił, i jednocześnie przygasił. Może przez te stany odurzenia, jak i w moim odczuciu, niepokojącą muzykę. Choć jak wspomniałam, oceniłam film wysoko, biorąc pod uwagę niewątpliwe plusy... Wystarczy przecież spojrzeć na pierwszą lepszą sceną... To artyzm. Piękno. Natomiast Always Returning z sentymentalnym wyznaniem, czyni z tej sceny po prostu idyllę. Piękno samo w sobie.
'Nimfomanki' niestety nie znam.

ocenił(a) film na 5
elase

Na kolejne części "A" się nie skuszę pewnie, ale czasem z ciekawości właśnie oglądam coś takiego. Niestety sporo filmów, które nie są komercyjne w kinach jest krótko, albo są na festiwalach, więc seans w kinie nie jest prosty. W przypadku hitów czas do namysłu i ilość seansów ułatwia zadanie. Oglądałem czasem ekranizacji tych komiksów, szczególnie jeszcze trwam przy "X men", ale niestety mimo tygodni na ekranie i wielu kin, nie dotarłem na ostatnią część, czego trochę żałuję, bo niespecjalnie chce mi się to w domu oglądać;) A góra tytułów rośnie i rośnie. Wiem, że umrę ze świadomością, że wszystkiego nie przeczytam i nie obejrzę. Żałuję, że nie jestem już nastolatkiem;) Np. Triera lubię w kinie, więc o ile uda się, a zwykle się udawało, to również wybieram się na jego premiery. Niestety ta "Nimfomanka" chyba była klapą na tyle, że dwójka krótko zaskakująco wręcz była w kinach i musiałem obejrzeć ją w domu. Widać otoczka skandalu dziś niespecjalnie pomaga, ale również przyznam, że sam film jakiś wybitny nie był, a także ten podział na dwie części był dziwny. Tak, jak wspomniałem w rezyserskiej wersji film jest dłuższy o drastyczne sceny, które też w sumie niewiele wnoszą ponad treść, a radykalizują przekaz. Trier kiedyś jednak robił na mnie dobre wrażenie, więc nadal go nie skreślam.

tocomnieinteresuje

Tak. Jest rzeczywiście różnica pod tym względem. Dlatego staram się zaglądać raczej często w repertuar kin - zwłaszcza tych studyjnych - i korzystać w miarę możliwości z propozycji, które mnie naprawdę zainteresują. Od ekranizacji komiksów odsunęłam się w zasadzie, choć nigdy też blisko tej tematyki nie byłam :) Deadpool natomiast, spodobał mi się, i kolejną część również chętnie obejrzę. Ryan Reynolds zwrócił moją uwagę - przyznam, iż wcześniej niespecjalnie oglądałam filmy z jego udziałem.
Ważne, żeby przybliżało nas do głównego celu. Nie każdy ma niestety szansę, dlatego ja doceniam swoją. Mam też świadomość swoich ogromnych zaległości, których nigdy nie nadrobię ;)

Triera znam w zasadzie z nieco starszych produkcji sprzed kilkunastu lat. 'Przełamując fale' był tym pierwszym filmem, który obejrzałam... lata temu. Niewiele więcej. Jedynie w późniejszym czasie 'Idioci', a także Dogville. Dobre filmy. Przejmujące. Zapadła mi w pamięć tendencja twórcy, by ukazać postać w tej niemocy fizycznej, jak i emocjonalnej, często w konfrontacji ze społecznym, jakże trudnym odbiorem.

Możliwe, iż zdecyduję się kiedyś na 'Nimfomankę'. Spróbuję.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones