PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=726089}

Nienasyceni

A Bigger Splash
6,4 19 239
ocen
6,4 10 1 19239
6,6 29
ocen krytyków
Nienasyceni
powrót do forum filmu Nienasyceni

Kino konesera

ocenił(a) film na 9

Nie wszystkim ten film przypadnie do gustu. Ja jestem nim zachwycony . Film do końca nie przewidywalny wspaniałą gra aktorska ze sprytnie napisanym scenariuszem okraszona cudownymi widokami i świetnymi zdjęciami i super ścieżką dźwiękową.
Tilda Swinton rewelacyjna piękna i kusząca jak zwykle !

tocomnieinteresuje

Przeglądając fotografie rodzinne Nicka Cave'a, przeważnie dostrzegam tę melancholię, posępność, jak i pełne powagi spojrzenie artysty; choć zdaje się, jak gdyby myślami był zupełnie w innym miejscu, niż tam wsród mediów, zainteresowanych jego osobą. Przyznaję, iż nie znam twórczości Nicka Cave'a - tym samym, dziwnie się czuję, rozmawiając o nim. Tyle tylko, iż przeczytałam parę odnośników do jego twórczości, jak i życia osobistego. I tak jak wspomniałeś o inspiracji, to ja mogę mniej więcej przytoczyć słowa artysty, który przyznał, że jeszcze nic nigdy tak nie zatrzymało jego twórczości, jak jego osobista tragedia. Podkreślając, iż sztukę tworzy się z wyobraźni. Najbliżsi natomiast z nim współpracujący, jak i przyjaciele rodziny, podkreślają jego zawsze taki, wewnętrzny spokój. Stateczność. Tak widoczną również na zdjęciach. Nieustannie myślę o tej tragedii. Te przemyślenia sa potrzebne. Tak jak i film, o którym wspomniałeś. Z wewnętrznej potrzeby artysty.

ocenił(a) film na 5
elase

W końcu mnie nie było. W efekcie trochę na bocznym planie zostawiłem filmy i nic nie oglądałem. Może dziś się uda. Cave jest bardzo wizualny. Mnie zbytnio nigdy nie interesował mocno wizerunek artystów i też niespecjalnie śledziłem "prezencję" na scenie. Też te gatunki muzyczne, które lubię niekoniecznie pociągały za sobą jakąś większą stylizację, ale czasem tak się zdarza. Wtedy lubię jakąś spójność przekazu. Cave jawił się zawsze tak mrocznie i ponuro. Nie znam szczegółowo jego biografii, ale ostatnio widoczne było to, że w codzienności jest u niego bardzo dobrze i gdzieś tylko wizerunkowo zostało to z "dawnego" Cavea. I w sumie dobrze, bo rodzaj posępności był również odczuwalny piosenkach i taki też styl leżał i artyście i odbiorcy. On też w tekstach w sumie słabo się odkrywał, najczęściej to były historie bardziej kreatywne, wymyślone i opowiadane tylko. Na nowej płycie jest chyba najbliżej swoim prywatnym przeżyciom. Z jednej strony jest coś dziwnego w słuchaniu tych - mimo wszystko - piosenek, a z drugiej przyznaję, że są dla mnie muzycznie ciekawsze, niż z ostatniej, czy przedostatniej jego płyty, a zwykle na bieżąco go słuchałem. Jest w tym odczuwalna "blokada", słabszy wokal, ale w całości urzeka i fascynuje. Jest też bardzo potrzebne i artyście i może przy okazji niektórym słuchaczom.

Z dawnych lat, ale też taki numer, który był bliższy artyście, niż stylizacji moim zdaniem https://www.youtube.com/watch?v=LnHoqHscTKE

ocenił(a) film na 5
tocomnieinteresuje

... i Jolie wniosła o rozwód;)

ocenił(a) film na 5
tocomnieinteresuje

Udało mi się obejrzeć nowe filmy Allena i Almodovara. Tak z mieszanymi uczuciami, chociaż na minusie jest Hiszpan, bo Allen - jak pisałem - od kilku filmów (conajmniej;) jest u mnie na równi pochyłej - stąd i oczekiwania mniejsze. Dobrze całości zrobiły zdjęcia. Muzyka pewnie też, ale nie przepadam za takim jazzem, więc nie jestem zupełnie nawet w minimalnym procencie obiektywny;) Jak zwykle historyjka wydała mi się nieco licha. W sumie nie jest to nic poruszającego, ale może bawić, tylko... jakoś nie bawiła. Pozostały więc te niuanse związane z osadzeniem w starym Hollywood i kilku niezłych aktorów. Niestety ponownie na pierwszym planie jest Eisenberg. Tak się (nie)ciekawie złożyło, że dwa dni wcześniej obejrzałem wreszcie "Głośniej od bomb", nowy film tego drugiego, mniej znanego (ale fajnego;)) Triera. Jest to jego najsłabszy tytuł, bo trochę przekombinowany, ale ostatecznie nie był zły. Aktor jednak ma dla mnie drażniącą, ekspresję i nie jest w stanie jej się pozbyć. U Triera jednak walczył, a tu uznał, że idealnie pasuje do nieco allenowskiego, brawurowego bohatera. Allen tak działa na aktorów (ale też tak konstruuje postacie na pewno), że przybierają nieco karykaturalną sylwetkę reżysera. Stewart też wydawała mi się nieco oderwana od całości i znów jej postać była dla mnie zbyt płaska (jednak ciekawsza w pierwszej połowie). Nadrabiała jednak wyglądem. Nie uważam aktorki za piękną, ale tu tak wyglądała;) Blake podobnie, ale o niej nie można powiedzieć nic, bo Allen nie wyposażył ją chyba w żadną tożsamość;) Carrell zmienia swoje emploi i kolejny raz wypada dobrze, ale niestety wtórnie do znanych już ról po "transformacji".

Almodovar mnie zawiódł chyba też wtórnością do najciekawszych swoich filmów. Gdzieś ostatnio bardziej różnorodnie działał, trochę powracając do nieco kiczowatej estetyki z dawnych lat, a trochę kręcąc na serio. Tutaj zarówno fabuła, jak i warstwa wizualne wydają się bardzo bezpiecznym rozwiązaniem. Chyba ostatnim jego filmem, który naprawdę polubiłem było "Porozmawiaj z nią". Od tego czasu nie mam w sumie wiele do zarzucenia komponowaniu scen przez Hiszpana, a i ogląda się to bardzo dobrze, tylko same opowieści nie pozostają na dłużej w głowie. Tutaj niby jest pod spodem coś poruszającego, ale osobiście nigdy reżyser nie dociera do czegoś mocniejszego, a postacie znów bardziej wyglądają, niż coś sobą wnoszą. Finał znów wypada pospiesznie i staje się bardziej rozwiązaniem zagadki, niż faktycznym dramatem.

tocomnieinteresuje

Dobrze, że się udało w końcu obejrzeć :) Dla mnie, w jednym, jak i drugim obrazie, historyjka wydała się nieco licha. Taki poślizg po temacie - gdzieś te ważne wybory życiowe, zostały potraktowane lekko, bez większego żalu. Dobrze o tyle, iż rzeczywiście, można z pewną lekkością czerpać z filmu to, co najlepsze. Szczerze, film Allena, w zasadzie w ogóle mi nie przypadł do gustu. Duży za to plus, bardzo duży, za kolejną celną uwagę twórcy, odnośnie tego, kim jest człowiek i jakie są jego pragnienia. I przede wszystkim, jak ten człowiek ewoluuje na przestrzeni lat, i jak zmieniają się jego zapatrywania na przyszłość; często w zależności od sytuacji życiowej, w której aktualnie się znajduje - choć często bywa i tak, iż tych zmian życiowych, dokonuje pod wpływem jedynie impulsu. Nasz stan emocjonalny, kondycję człowieka, Allen znakomicie bierze pod lupę. I pomimo lekkości, humoru, można przecież dostrzec prawdziwy dylemat; a to, jaką decyzję podejmiemy w danej chwili, przesądzi być może o całym naszym życiu. Lubię u Allena ten dylemat wagonika, który próbuje zaserwować, jak gdyby za każdym razem, starał się ubarwić jeszcze dobitniej paletę życiowych rozterek i dylematów, dając do zrozumienia, iż ten nasz słuszny wybór, może być tylko jedną z wielu opcji, równie dobrych, i równie słusznych.

PS Piszę jak gdyby na raty, gdyż z czasem u mnie jest nieco nie bardzo :-)

ocenił(a) film na 5
elase

Jest akurat moment ładniejszej jesieni,ale mam za dużo pracy na coś więcej, niż wyjrzenie za okno...

Chyba na "papierze" ta historia wydaje się nawet lepsza, niż jest w rzeczywistości. Tzn. gdzieś oczywiście jest to widoczne, ale Allen też nie miał tutaj w sumie nic ciekawego do przekazania, ponad takie oczywistości, które znamy. Szczególnie zawodzi rozwinięcie postaci, które właściwie nie ewoluują, bo te dylematy, które ich spotykają właściwie nie miały dla mnie rozwinięcia, żadnej dramaturgii. To wciąż taki poziom banału. Allen czasami bawi się takimi historyjkami, ale wtedy też zwykle na tym pułapie poprzestaje (jak motyw magików, który co jakiś czas się u niego przewijał). Tutaj możliwe, że chciał więcej, ale wg mnie nie udało się, a film - poza stylizacją - nie bawił mnie za bardzo.

Nie bawiły mnie też dwa filmy, które ostatnio udało mi się po poślizgu obejrzeć. Z założenia są jednak trudniejsze w odbiorze. Jednak nakręcone tak, że trudno nie mieć przyjemności z seansu. "Chronic" jest nieco słabszy, ale i tak polecam. Patrząc na to, ile filmów powstaje, to nadal dotykanie tematyki choroby i śmierci nie jest popularne. Gdzieś też pozostaje tabu. Reżyser ustawia kamerę nieruchomo i w sposób bardzo ascetyczny podpatruje pracę bohatera, który jest pielęgniarzem, chociaż wygląda mi to na rodzaj takiego prywatnego hospicjum. Nie będę za wiele zdradzał i niestety film nie w każdym względzie poruszył, bo potencjał czułem większy, ale to i tak jeden z ciekawszych tytułów, jakie widziałem w tym średnim dla mnie roku. Na pewno drugi obraz "Z daleka" jest na razie na czele listy, jakbym taką prowadził;) Od pierwszych scen jest w nim coś magnetyzującego. Może to coś, co wynika z egzotycznego pochodzenia filmu lub jest świeżością debiutanta;) Ja lubię debiuty właśnie za takie zaskoczenia - gdy oczekiwań wielkich nie ma. Walor formalny filmu pasuje to nieco enigmatycznej fabuły. Minusem filmu jest, że ta fabuła zbyt wygodnie sobie osiada, ale nadal nie jest źle, bo reżyser przewrotnie rozkłada akcenty i wciąż utrzymuje wysoki poziom artystyczny, co nie pozwala się oderwać.

tocomnieinteresuje

... i niestety żal i szkoda, że nie dorównali sobie w tej opiece nad dziećmi. Jolie, zawsze sprawiała wrażenie osoby bardzo niezależnej, trzymającej się swoich wytycznych do końca. B. Pitt natomiast, tak prostolinijny, jak mi się zawsze zdawało, pragnął z pewnością, by jego rodzina była jak każda inna; bez jakichś udziwnień, tych medialnych celebracji. Smutne.

ocenił(a) film na 5
elase

Wizualnie do siebie pasowali, ale jednak.... patrząc na Jolie - to chyba ona tutaj była taką osobowością mniej kompromisową.

tocomnieinteresuje

Właśnie. Znamienne jest to słynne video, którego nie potrafię w tej chwili odnaleźć, kiedy to Jolie triumfalnie kroczy przez całą scenę, nie zatrzymując się ani na chwilę, by pozwolić się sfotografować fotoreporterom - ku zdziwieniu B. Pitta, który w geście rozpostartych rąk, jak gdyby przeprasza zgromadzonych :-)

ocenił(a) film na 5
elase

Wszedłem na fw i mi wyskoczyło, że napisałaś, ale również widzę, że w tv na tvp kultura będzie dziś film "Wypełnić pustkę", który polecam. Bardzo ciekawa konstrukcja, treść dająca pole do refleksji w wyważonej, wciągającej formie.

Jolie może budzić respekt przez to, że zrobiła co właściwie chciała. Wzbudziła szacunek i posłuch osób spoza branży i nie jest sprowadzana do roli celebrytki, która bawi się w politykę. Przez to jednak w jakimś stopniu pojawia się to odcięcie od pewnych, wydaje się, że dla aktorów naturalnych zachowań, bo jednak cały ten marketing to jest element pracy. Jest to też mimo wszystko nadal jej główny środek zarobku. Możliwe, że mąż nie czuł się w takim układzie komfortowo, ale był bardziej kompromisowy. W efekcie nawet to nie wystarczyło.

tocomnieinteresuje

Dzięki za info. Naprawdę chętnie bym obejrzała. Sam tytuł filmu, wzbudza już moją ciekawość. Film ten jest też, zdaje się, dość dobrze oceniony. Niestety w TV nie byłabym w stanie go obejrzeć, a jedynie w necie. Spróbuję :)
Wracając jeszcze do Allena. Myślę, że Eisenberg, jest jednym z tych aktorów, z którymi twórca wiąże współpracę na nieco dłużej. Liczę zatem, iż ubarwi może nieco postać Blake Lively, w innym już filmie, np. w głównej już tym razem roli :-) W każdym razie, życzyłabym sobie :) W 'Śmietance towarzyskiej', to prawda, zupełnie nie rozwinął jej postaci.

Ja z kolei, miałam w końcu sposobność, by obejrzeć film 'Ostatnia rodzina'. Jestem pod dużym wrażeniem.

ocenił(a) film na 5
elase

Jak pracuję, to czasem włączę tv. Nie oglądam w sumie za często filmów tam, bo już przyzwyczaiłem się do oglądania bez lektora i głos powtarzający kwestie mnie denerwuje. Chociaż w przypadku języka innego, niż angielski jest lepiej, bo nie dubluje mi się przekaz;) Niestety nie znam żadnego innego, a zawsze chciałem francuski. Sporo kina nie jest dostępnego w Polsce, a TVP Kultura, czy alekino ma takie tytuły, które są właściwie dostępny jedynie tam, za co sobie cenię te kanału. Chociaż wspomniany film widziałem już wcześniej, bo był w normalnej dystrybucji. Także warto.

Aktorzy Allena czasem grają, jak gra Allen i to naśladownictwo jest z jednej strony urocze, a z drugiej irytujące;) Nadal nie jestem olśniony Blake, więc czekam na jej lepszą rolę. Eisenberg ma gorzej, bo jestem aktualnie do niego zrażony i dwa razy pomyślę, zanim sięgnę po kolejny tytułu. Emma Stone wcześniej była kilka razy u Allena, więc na pewno z jednej strony i tu, pokazuje, że reżyser przywiązuje się do aktorów, ale znów podkreśla to fakt, że pracuje taśmowo. Emma się wszystkim podoba i niestety nie będę oryginalny, że mi również, ale... jest taką sobie aktorką, a u Nowojorczyka wypadła trochę tak bezpłciowo niestety.

Wybieram się na film "OR". Mam też książkę, którą miałem przeczytać i się kurzy. Może na święta się uda, ale film chyba obejrzę teraz, póki leci w kinie. Kiedyś trochę interesowałem się malarstwem, chociaż nie do końca malarz mnie przekonywał. Lubię jednak, jak ktoś ma swój styl i pasję;) Dziennikarz - syn znany był mi z radia i z tłumaczeń Pythonów, którzy mnie od pierwszej styczności bawili.

tocomnieinteresuje

Ostatnio, produkcja, którą obejrzałam w TV - w zasadzie całkiem niedawno, i właściwie bardziej niechcący, niż celowo - był to film 'Pod słońcem Toskanii'. Lubię kino obyczajowe, gdyż pozytywnie mnie nastraja. To był naprawdę przyjemny film :)

Jeżeli jestem w kinie, a bywam często - choć to w zasadzie pojęcie względne - to z reguły są to filmy angielskojęzyczne, choć często i nie; hmm, a nawet bardzo często. Na dkf-ie, jest sporo filmów z całego niemalże świata, stąd tekst jest niejako niezbędny. Choć, jeżeli chodzi o angielskojęzyczne produkcje, ja nie odczuwam w zasadzie nigdy potrzeby, by pominąć tekst. Mogę się do tego zastosować, po obejrzeniu filmu po raz drugi, trzeci z kolei.
Język francuski jest przepiękny. Dawniej, zachwycałam się w zasadzie wszystkim, co francuskie. Zresztą, telewizja polska, raczyła widzów dokumentami o Francji, czy słynnym już z dawnych lat programem, quizem w zasadzie, z wiedzy o Francji - Bon Voyage, o ile dobrze pamiętam. Oglądałam ten program, a przynajmniej starałam się, regularnie. Pobudzał naprawdę moją wyobraźnię :)

Emma Stone, posiada interesujący typ urody, bardziej zadziorny, niż grzeczny, stąd może wzbudzać zainteresowanie. Nie znam jej zbyt dobrze, ale zdaje się być aktorką gdzieś przemykającą... Widziałam może z dwie, trzy produkcje z jej udziałem. Miedzy innymi u Allena właśnie, i w Birdman.

Ja np., nie przepadam za zbyt mrocznym malarstwem, pozbawionym nadziei, gdzieś w pewnym sensie dojmującym. Jednak z malarstwem Zdzisława Beksińskiego jest jak gdyby inaczej. Wzbudza mój zachwyt i zainteresowanie. Technika i precyzja, z jaką twórca tworzył, zachwyca mnie. Interesujące malarstwo.
To jak z Destroying Angels, który wcześniej nadesłałeś. Jest w tym utworze jednak, coś ciepłego i ujmującego :)

ocenił(a) film na 5
elase

Nie widziałem filmu, ale lubię Toskanię. Nie mam w sumie za wiele do opowiadania na temat podróży, poza tym, że zawsze żałowałem, że miałem wielu wyjazdów. Mogę to niby nadal zmienić, ale też trochę tzw. życie mnie zbyt absorbuje. Toskanię chociaż widziałem i jest urocza, zarówno w warstwie tej pejzażowo-naturalnej, jak i miasta i miasteczka, gdzieś rozrzucone wille. Wszystko to jest pełne takiego ciepła i specyficznego nastroju. Nie dziwię się, że malarstwo tak znakomicie się u Włochów rozwijało, gdyż jest w tym coś, że słońce inaczej tam świeci, a barwy są przepiękne. Gdzieś zawieszone pomiędzy wiosennym, a jesiennymi. Może przez to i Beksiński wydaje się bardziej ciepły, bo stosuje paletę jednak ciepłą, mimo ponurej jej tematyki. Tematyka może w jakimś stopniu jest ograniczona, ale przez to właśnie spójna i mocna w wyrazie. Uważam, że jego wrażliwość również gdzieś wnikała pomiędzy obrazy, stąd nie są one do końca tak mechaniczne. Od pewnego czasu też z rezerwą podchodzę do kiczu, czy pretensjonalności, czy grafomanii, bo sztuka i jej odbiór wciąż się zmienia i czas mija. Perspektywa i dystans pozwala chyba nieco rozsądniej na nią patrzeć. I moje zachwyty się zmieniają i jakoś tak empatycznie na to wszystko teraz patrzę. Myślę, że sam miałbym trudność w wyrażaniu siebie w malarstwie, bo na to potrzeba odwagi i tej odwagi np. Beksińskiemu zazdroszczę, bo jego twórczość jest autorska. W młodości bardzo mi się podobało wszystko, co mroczne. Giger np. robił na mnie wrażenie, lubiłem nurt surrealizmu. Giger choćby był bardzo dokłądny i precyzyjny w tym, co robił i to na pewno budziło szacunek. Na podobnej zasadzie, co najwięksi przedstawiciele klasycznego malarstwa. Dla mnie na pewno niesamowity był na tej zasadzie choćby Rembrandt, czy Vermeer. W ich przypadku jednak tematyka nie działała. Giger tematycznie to bardziej sztuka "niska", ale osobiście mi to na moim etapie życia wystarczała do zachwytu;)

Właśnie trochę tak mam, że trudno mi bez fajnej gry, bez ciekawych postaci, całej tej prezencji zachwycić się kimś, nawet, jak jest tak "ładny", jak Stone. Także czekam na jej dalszy rozwój;)

Francja teraz trochę wizerunkowo upadła, więc trochę moja ochota na jej zwiedzanie również spadła. Natomiast nie oglądałem, nie miałem styczności z tym programem. Właściwie nie jestem w stanie stwierdzić, skąd się pojawiło moje zainteresowanie tym krajem, ale fakt, że w pewnym momencie pisarze, twórcy robili rzeczy, które mi po prostu bardziej odpowiadały i to było mocno osadzone w ich kulturze. Mają też niezłe jedzenie;)

tocomnieinteresuje

Ja z kolei, od wyjazdów już się nieco odzwyczaiłam. Toskanii nie znam, a zawsze we Włoszech bywałam jedynie przejazdem; poza Rimini, gdzie dawniej spędziłam tam letni czas, i był to jedyny mój dłuższy tam pobyt.
Giger, w interesujący spośób ożywia przedstawioną w swoich dziełach formę, poprzez erotyzm właśnie. W ogóle, odnośnie malarstwa, ja przede wszystkim uwielbiam to precyzyjne, skrupulatne, fotograficzne wręcz; stąd lubię np. 'Kąpiącą się' Ingres'a :-)

ocenił(a) film na 5
elase

Ja mało podróżowałem, jako dziecko. Rodzice chyba nie byli fanami wyjazdów. Okazjonalnie czasem gdzieś blisko w okresie wakacyjnym. Tak jestem trochę rozerwany pomiędzy naturalny pejzaż, a fajną miejskość. Włochy trochę to ze sobą mieszają, więc je lubię. A i jedzenie mi odpowiada. Pasuje do całości. Na ekranie też we włoskich filmach często się rozmawia przy stole. Właściwie całe filmy mogą się przy nim odbywać;) Nawet poprzedni film autora "Bigger splash" o którym wspominałem ma właśnie duży ukłon w stronę jedzenia;)

Obejrzałem w tej przerwie niewiele, ale akurat był wśród nich "Captain fantastic", który ma nieco infantylny tytuł, ale kryje w sobie takie pozytywne, nieco naiwne, ale urocze kino familijne. Sympatyczny, częściej zabawny, ale momentami smutny film. Zrealizowany z polotem i fajnie zagrany. Mam nadzieję, że pojawi się w szerszym obiegu w kinach.

tocomnieinteresuje

Moi rodzice, jak gdyby odrobinkę, nie mogli usiedzieć na miejscu :) Ale też i bez przesady, nie podróżowałam też nie wiadomo gdzie. Rodzice, z reguły wybierali miejsca podobne, jak nie te same po prostu, nie oddalając się nadto z kraju. Podróże po świecie ( choć zaznaczam, że żaden ze mnie globtroter), zaczęły się nieco póżniej, w końcówce już właściwie szkoły podstawowej, od harcerstwa począwszy...

Coś w tym jest :-) Lubię naturę, jak i ten miejski klimat, o którym wspomniałeś. I podoba mi w filmie właśnie to, że można mieć ten fajny wybór, i w zależności od chwili, potrzeby, oderwać się od jednego czy drugiego miejsca, choć na chwilę. A przyrządzanie tej rybki w filme...
Aż mnie naszła ochota, pamiętam, by jej spróbować; jak i tej pysznej, świeżutkiej ricotty - o ile poprawnie tę nazwę pamiętam :-)
Obejrzałam niedawno, jak gdyby niechcący, Maggie's Plan. I muszę powiedzieć, że film mnie naprawdę pozytywnie zaskoczył. A przede wszystkim scenariusz - choć wydawać się mogło, iż będzie to coś, co już wielokrotnie w filmach było zwyczajnie omawiane. A jednak filmowe rozterki, miały w sobie coś ujmującego, a sposób rozwikłania zaistniałej, niejednej sytuacji, był czymś nowym, absolutnie nieprzewidywalnym. No i muszę to przyznać. Julianne Moore mnie urzekła w tym filmie zdecydowanie. Świetna rola. Greta Gerwig urocza natomiast jak zwykle, ze swoim sposobem bycia; w pełnej gotowości, by ratować i wspierać, tych wszystkich wokół :-) Dobry film. Czego zwiastun w zasadzie nie oddaje.
Obejrzałam również 'Rozstanie'. Fajnie, gdyż właśnie w kinie. Też mi się film podobał. Bardzo dobre kino, przedstawiajace trudne wybory, oraz realia życia. Końcówka filmu, wprost genialna.

ocenił(a) film na 5
elase

Moi w sumie nic nie robili. Właściwie nie wiem skąd moje zainteresowanie sztuką, filmem, książkami, chęć zwiedzania, bo to rzeczy nieobecne w moim domu rodzinnym;)

Trochę jednak jest u mnie średnio finansowo, więc nie mam za bardzo motywacji na takie może bardziej "harcerskie" podróże z plecakiem, stąd właśnie nie ruszam się za wiele teraz;) Niestety też jestem nieco przygnieciony obowiązkami.

W najbliższych dniach spróbuję obejrzeć kilka odcinków nowego sezonu serialu "Black mirror". To sezon w wersji wielu odcinków, ale poprzednie dwa to właściwie kilka małych filmów. Takie opowiastki z pogranicza fantastyki, dotyczące społeczeństwa. Całkiem błyskotliwe i przyjemne, a także - każdy odcinek to zamknięta całość. Takie serie bardziej do mnie przemawiają;) Nowa rzecz jest bardziej komercyjna, bo pod marką Netflix. Pewnie trochę ucierpi niestety mocny, nieco depresyjny klimat poprzednich.

Ja lubię kino, gdzie chodzą i rozmawiają, więc w sumie nawet czekałem na film z Maggie. Tak. Może już wspominałem, ale Greta ze swoim charakterem nadaje specyfiki autorskiej postaciom. Także możną ją polubić, lub się tylko irytować. Tutaj ładnie siadła w konwencji i dialogi bardzo jej pasują - Mimo, że to inny reżyser, czuć echa jej kina we współpracy z Baumbachem. Podobnie czuć Linklatera, jak patrzy się na Hawkea. Jednak - zgoda - Moore kradnie całe show. Przerysowana momentami wręcz przesadnie,ale bez dwóch zdań fajnie zagrania postać:) Scenariusz przewrotny, bo niby banał, ale i tak rozegrany niestandardowo. To przełamanie historii w połowie podnosi ocenę wg mnie. Jest w tym coś prawdziwego, naturalnego, bezkompromisowego. To mnie ujęło.

Kino Farhadiego, to moje objawienie od obejrzenia "Co wiesz o Elly" i wychodzi na to, że najlepiej oceniany przez mnie nowy twórca. Każdy film na dobrym poziomie z przebłyskiem przy wspomnianym "Rozstaniu". To dla mnie kompletny, wręcz idealnie zakomponowany film. Naprawdę byłem pod wrażeniem, którego do tej pory nie znalazłem;)

tocomnieinteresuje

Myślę, iż może być to kwestią wrażliwości, z którą to człowiek zwyczajnie przychodzi na świat, a po drodze może też poznać tych wiele innych możliwości, poza domem rodzinnym, by zgłębić wiedzę, w interesujących go kwestiach?;)
A co do kwestii finansowej właśnie. Jasną jest sprawą, iż podróże pochłaniają mnóstwo pieniędzy. Ale i podróżować w tej chwili nie jest łatwo; by poczuć ten komfort, człowiek powinien mieć minimalne chociaż poczucie bezpieczeństwa, bez oglądania się wiecznie na zagrożenia, zewsząd.

Z ostatnio obejrzanych produkcji, dobrze mi się oglądało 'Służącą'. Sama opowieść, wyszukana, ale i egzotyka scenerii, postaci, wprawiła mnie w dość kojący nastrój. Przyjemny seans, z atrakcyjnością wizualną, zdecydowanie :-)
'Rozstanie', ujęło mnie w fazie końcowej. Sama postać młodej dziewczyny, i próba zastanowienia się, co też może odczuwać tak naprawdę w głębi serca, po tych wszystkich przykładach, okazywanego jej rodzicielstwa. Natomiast, 'Co wiesz o Elly' mam, rzecz jasna, do obejrzenia;) Jakżeby inaczej. Ciąg dalszy tych wszystkich moich zaległości, z pewnością jeszcze nastąpi ;-)

ocenił(a) film na 5
elase

Technologizacja naszych czasów ma sporo dobrego, bo niby ułatwia życie, ale też zmusza po trosze do korzystania i dawania się wykorzystywać. Kiedyś łatwiej było np. mieć urlop i odciąć się do życia, niż teraz. Także podróżowało się z mapą, a nie gps. Teoretycznie z tego ostatniego można świadomie zrezygnować, ale także już podskórnie ten gps u nas siedzi. Oglądam powoli nowe odcinki wspomnianego "Black mirror", którego scenariusze dotyczą takich futurystycznych wizji. Warto obejrzeć. Ja lubię podszyte czarnym humorem tematy.

Widziałem już "Służącą". Lubię filmy azjatyckie, więc znam Parka od dawna. Podobnie, jak np. Trier pewnie technicznie jest teraz na wyższym poziomie, ale tez trochę szkoda, bo pewnie nie nakręci już czegoś w tzw. "starym" stylu. Jego pierwsze filmy lubię bardziej, choć doceniam całą tą estetyczną baśń, która tym razem zrobił, mimo, że nic z niej nie wynika;)

ocenił(a) film na 5
elase

I zmarł Cohen. Nigdy może wielkim fanem nie byłem, ale to taki artysta, który automatycznie kojarzy mi się z szacunkiem i ma te momenty, które elektryzują słuchacza. Paradoksalnie oglądałem ostatnio film o godzeniu się ze śmiercią, gdzie cudownie był wykorzystany właśnie on. Pięknie się też "pożegnał" ostatnim, ciekawym albumem. Podobnie, jak przy sluchaniu EPki Bowiego, miałem od razu wrażenie, że to ma wymiar ostateczności.

https://www.youtube.com/watch?v=zPxwCf6JX0g

tocomnieinteresuje

Tak. Artysta, o naprawdę wyjątkowym głosie. Choć nigdy też, wielką fanką nie byłam. Natomiast, zawsze gdzieś myślałam, że Leonard Cohen, jest artystą przepełnionym takim nastrojem, hmm pełnym powagi. Najbardziej określające tego artystę słowa, kryją się wg mnie, pod wyrażeniem nostalgia.
Ten utwór, idealnie wg mnie, właśnie to wyrażenie odzwierciedla. Jak i słowa - piękne:) Ponadto, podobają mi się te przepiękne czarno-białe zdjęcia. Dziękuję za ten utwór. Pomimo melancholii, przyjemny i kojący:)

tocomnieinteresuje

co do "rozmów przy stole": czy wiesz może (czy pamiętasz), o czym rozmawiali 'przy stole' nad rybą usmażoną przez Harrego w towarzystwie dwóch zaproszonych kobiet (chyba matka + córka) - a szczególnie: co mówiły, jaki temat poruszyły te właśnie dwie zaproszone kobiety (?)

tocomnieinteresuje

Ten liryczny utwór jest bardzo ładny. Słowa pięknie współgrają, z tym niskim brzmieniem wokalu Cave'a. Przepiękna kompozycja. Wsłuchałam się, odtwarzając wiele razy, i w ten dzień, nie mogłam słuchać jakiegokolwiek innego utworu. Chciałam pozostać w tym lirycznym nastroju. Dzięki.

Pogoda, pięknie jeszcze umila czas. Zdaje się, iż również w tym nadmorskim klimacie, było przyjemnie.

ocenił(a) film na 5
elase

Miałem jeden dzień na oddech i wykorzystałem go na posprzątanie jednego pokoju i obejrzeniu, a raczej przemęczeniu jednego filmu. Właściwie byłem na tyle zmęczony, że chciałem coś rozrywkowego, ale kolejny raz okazuje się, że takie kino mnie nie bawi, bo już jestem przesycony komiksem. Coraz rzadziej już sięgam po ten "gatunek" i za każdym razem jest coraz gorzej. Możliwe, że stare filmy były słabe, ale były ciekawostką. Teraz jest moda na kolejne ekranizacje i wyciąga się coraz mniej interesujących bohaterów. Aktualnie upchnięto ich w coś, co nazwano "Suicide squad". Mamy tam postać, która gdzieś się już przewinęła wcześniej, czyli Deathstroke, którego gra Will Smith oraz Jokera w nowej odsłonie Jareda Leto i innych, którzy autentycznie są tymi innymi, słabo eksponowanymi postaciami, granymi przez mało istotnych i nie pozostających w pamięci aktorów oraz cudowną Margot Robbie, które postanowiła przejąć ten tytuł dla siebie. Było to dosyć łatwe, bo znane wcześniej postacie zostały źle napisane i średnio zagrane. Jokera - jak można było już gdzieś doczytać - nie było za wiele, a Deathstroke był pozbawiony wyrazu. O ile pierwsze pół godziny, gdzie wprowadzane były te wszystkie postacie jeszcze oglądało się jako tako, im dalej tym bardziej mi się zamykały oczy. Ani scenariusza, ani sensu (kuriozalny pomysł, aby złoczyńcy ratowali świat), ani nawet efektownych scen. Kilka drętwych dialogów, troch pirotechniki i koniec. Od dwóch dni więc wróciłem do pracy i tak jest to bardziej emocjonujące, niż sam film. Ocenę zaważam nie wiem w sumie czemu, bo powinna być 3, może przez ta Robbie, bo jest fajna. Nie lubię biuściastych blondynek, ale aktorka jest sympatyczną osobą i wkłada w swe role dużo energii, co widać i tutaj.

tocomnieinteresuje

Hehe w zasadzie, dla wspomnianej przez Ciebie aktorki, chętnie bym ten fim obejrzała. Margot Robbie. Nigdy jakoś tak specjalnie się nie interesowałam jej osobą, ani też jej aktorstwem. Choć widzę jej wysoką notę tutaj, i nie mogę się aż nadziwić. Znam ją w zasadzie jedynie z The Wolf of Wall Street. Podobno znakomita była w tej roli - Harley Quinn:)
Ja akurat lubię biuściaste blondynki: Bridget Jones, Magda M. - jakiś taki wyjątkowy rys postaci, zapadł mi w pamięć. Buzia mi się do nich śmieje :-)

ocenił(a) film na 5
elase

Dziś przeżywam nieco katorgę z pracą, ale siedzę non stop przy laptopie;/

Obejrzałem gdzieś w nocy z dwa dni ? temu w tv "Na skraju jutra", który mi się nawet podobał, jako lekkie kino na odmóżdżenie;) jednak mimo wysokiej oceny 6, to druga połowa była dla mnie tak nudna z tym ostrzeliwaniem się, że chyba takie kino już w ogóle mnie nie jest w stanie ucieszyć, stąd może też zbyt ostre i wypaczone mam już spojrzenie;) Jednak film to bardziej przypadek, bo niespecjalnie bym się nim interesował;)

Trudno mi tak jednoznacznie odradzać, bo aktorka wypada w filmie bardzo dobrze, więc z jej powodu może i warto. Jakbym jednak mógł cofnąć czas nie obejrzałbym tego filmu. Mam takie natręctwo, aby "kończyć" wszystkie filmy, które oglądam, więc zwykle je męczę, ale tutaj było to takie na granicy wytrzymałości.Mam nadzieję, że Robbie jednak będzie grała w ciekawszym repertuarze i nie zaszufladkuje się w epickich widowiskach. "Wilk" to z jej strony znakomity występ i zapada w pamięć, nawet wraz z równie dobrymi występami aktorów podnosi ten wg mnie trochę bylejaki film na wyższy poziom;) "Z jak Zachariasz" to trochę takie kino z niespełnionym potencjałem, ale znów jej występ był bardzo dobry, inny też wizerunkowo. Widzę ja w typie Theron, czyli ładnej kobiety, niekoniecznie grającej ładne kobiety;)

tocomnieinteresuje

'Na skraju jutra'. Podoba mi się sam tutuł:) Choć nie wiem czy spróbuję. Ostrzeliwanie, też już mnie w zasadzie nieco nuży - no chyba że byłby to np. John Wick;)
Mam właściwie podobne natręctwo, i seans obejrzę już do samego końca, nawet jeżeli w film specjalnie nie trafię; jak właśnie ostatnio, miałam okazję obejrzeć 'Firmową gwiazdkę';) Co najwyżej mogę usnąć, choć jak najbardziej niechcący, gdyż nawet kiepski film mnie intryguje. W sensie, że najbardziej ciekawi mnie już wtedy, jedynie zakończenie - a zatem wyczekuję :-)
Charlize Theron, ogólnie, jako osoba, bardzo się podoba. Mnie, muszę przyznać, oczarowała w przezabawnym filmie, z takim dość wyszukanym poczuciem humoru... momentami, a chwilowo i typowym, już nieco przewidywalnym; ale ogólnie ujmując, seans był bardzo przyjemny. Charlize Theron świetnie, uroczo się tam prezentowała, i oczywiście aktorsko była naprawdę fajna. Intrygująca rola sympatycznej dziewczyny, takiej naprawdę fajnej kowbojki:) A Million Ways to Die in the West.

ocenił(a) film na 5
elase

Powinienem obniżyć notę, bo film już zdecydowanie wypadł mi z głowy;) Wyznacznik "zapamiętania" czasem jednak działa w przypadku słabych filmów bardziej, niż niezłych, ale przeciętnych;) Trudno mi oceniać obiektywnie kino akcji, bo zwyczajnie mnie nudzi. Wczoraj trafiłem na taką włoską komedię, bardzo toporną, ale nie da się wyrzucić wad tego typu kina, które jest po prostu takie, a nie inne. Musi być w pewnym stopniu ułomne, aby pozostawało lekką rozrywką, a nie kinem moralnego niepokoju:) Inna sprawa, że trudno porównać je np. z filmami Dardenne, gdzie dylematy bohaterów są realne, a bohaterowie nie są chodzącymi kartkami papieru;)

Widziałem dwa dobre horrory/ thrillery, które mają swoje wady, wynikające też trochę z reguł gatunku, gdzie zwykle klimat i aura spychają na dalszy plan treść. "February" i "Oczy matki". Jednak w obu przypadkach twórcom zależało na podjęciu próby wyposażenia opowieści w to "coś więcej", w obu przypadkach było to pytanie o pochodzenie zła.

Niestety nie skusiłem się na film z Theron o którym wspominasz. Zniechęcił mnie reżyser. McFarlane to zdecydowanie rodzaj humoru, który mnie męczy. Nie wkręciłem się w jego klasyczną produkcję "Futuramę", ani w "Robot chicken", a film "Ted" obejrzałem pchany ciekawością. Nie jest tak, że nie jest może i zabawne, ale jest to tak zabawnie infantylne, że traktuję jednorazowo. Może kiedyś jego westernowi dam szansę, jak natknę się w tv;) O dziwno, a propos kina akcji i Theron - nie byłem jakoś mocno zachwycony "Mad Maxem". Wizualnie to było bardzo fajne, ale fabularnie tak nudne, że ledwo dotrwałem do finału. Pół filmu oceniłbym lepiej;)

tocomnieinteresuje

Zgadzam się, jeżeli chodzi o Mad Max: Fury Road. Ja zdecydowanie zawyżyłam notę. Fabularnie rzeczywiście zabrakło tutaj tego czegoś; choćby zejścia fabuły na nieco inne tory, niż droga. Choć rozumiem, że taki był zamysł - tematycznie bardzo poważny, i z bardzo smutną, bym powiedziała, Furiosą; jak i ten niezmienny krajobraz i otoczenie... Hmm, ogólnie, gdybym pomyślała o ponownym obejrzeniu, to zdecydowanie w zamyśle film wydawałby mi się nieco nużący.

Jeżeli chodzi o włoskie kino, obojętnie co by to nie było, jestem zawsze chętna, by obejrzeć. Rzeczywiście, nie ma co się doszukiwać tutaj zachwytów na miarę Oscara, lecz jak najbardziej ciepłego klimatu, jak i nastroju. Ogólnie, chwili przyjemności po prostu.

ocenił(a) film na 5
elase

Mam ciężki okres na koniec roku.... Właściwie w ramach próby oderwania obejrzałem jedną rzecz, którą wczoraj skończyłem oglądać - w sumie wychodzi to a propos włoskiego - nowy serial Sorrentino o fikcyjnym papieżu. Twórca megalomańsko podszedł do sprawy i serwuje nam pakiet swych stałych chwytów, które mogą już nużyć, ale... cóż, dałem się nabrać tym razem, bo ogląda się to świetnie. Trochę jak teledysk. W sferze treści bardzo dużo się dzieje gdzieś między słowami, bo akcji znów wybitnej serial nie posiada. Jest jednak intrygujący i podobnie, jak papież pozostałych bohaterów, tak Sorrentino widzów wodzi za nos, wprowadza tajemnicę i nie pozwala oderwać się od historii. Za dużo jednak o tym lepiej nie pisać, ani o filmie nie czytać przed seansem;)

tocomnieinteresuje

Próba oderwania się choć na chwilę od nieco cięższych spraw, to zdecydowanie konieczność. Należy naładować się tą inną, pozytywną energią, płynącą z przyjemności oglądania rzeczy przyjemnych:-) Jak najbardziej. Co i służy potem podejmowanym ponownie obowiązkom.
Serialowa nie bardzo jestem, niestety. Każdy mój dzień jest nieco inny, i nie jest mi łatwo się poddać czemuś regularnie na dłużej, a jedynie wyrwać gdzieś w miasto na chwilę, w salę kinową; co szczerze, nieustannie jeszcze uwielbiam. Kuszące jednak, tematycznie, i z tym wodzeniem widza za nos. Interesujące haha. Obejrzałabym.
Ja w tej chwili jestem w oczekiwaniu na 'Lament'. Za chwileczkę już wejdzie w repertuar kin, studyjnych zapewne. La La Land jest dość mocno promowany. Jestem również chętna, by obejrzeć. Zdaje się, iż z fajną aktorką, jak dobrze pamiętam:-)

ocenił(a) film na 5
elase

Sorrentino zrobił coś intrygującego, co faktycznie jest przyjemne, chociaż miejscami bywa odpychające. Wiem, że sukces artystyczny i komercyjny już skusił produkcję do kontynuacji, ale wolałbym jej uniknąć. Mam nadzieję, że nie rozciągną tego do kilku sezonów, bo również nie lubię takich sytuacji. Seriale mają tą wadę, że po prostu kontynuowane są, póki widzowie oglądają. Wolę zamknięte formy i ten, mimo odcinkowego charakteru taką miał. Normalnie bym również nie oglądał, ale nazwisko reżysera i aktora kusiły już od pierwszych newsów. Law chyba za bardzo ostatnio poświęcił się tzw. życiu;) a aktorem bywał momentami świetnym i liczę, że serial będzie początkiem dobrej passy. Sorrentino trochę mnie zawiódł ostatnim filmem, więc zmiana w mniejszą formę mu posłużyła. Całość ogląda się szybko, choćby po 2-3 odcinki wypadają 4 wieczory;) Ze względu na twórców jestem ciekaw jeszcze jednego serialu "OA". "Lament" późno do nas dociera, na świecie jest już dostępny na dvd. "La" chyba faktycznie ma coraz większe szanse na nagrody, na Oscara, ale nie wiem, czy mi się spodoba. Nie jestem fanem "Whiplash", ani tego gatunku. Stone - chyba już kiedyś pisałem - jest piękna i urocza, bardzo mi się podoba, ale jest taką sobie aktorką. Gosling miał momenty przebłysku, ale trochę tak gra zbyt płasko. Może jednak się zaskoczę, bo obejrzę na pewno. Gdzieś też czarnym koniem nagród jest "Manchaster by the sea", czy "Moonlight", które zapowiadają się dobrze, chociaż tematycznie to na pewno nic nowego, nic, co by zaskoczyło. "La" tutaj wydaje się czymś bardziej świeżym. Taki efekt miał "Slumdog" kilka lat temu. Kino może nie najwyższych lotów, ale ujęło wszystkich bezpretensjonalnością i atrakcyjnością obrazu. Trudno odmówić estetyce Boyla tej przyjemności kina;)

tocomnieinteresuje

Whiplash odpuściłam, sama nie wiem dlaczego - może miał i silną konkurencję, jeżeli chodzi o wybór seansu, i nie dałam mu już wtedy szansy. Ale też i zwiastun mnie nie zaciekawił na tyle... Choć z uwagi na tematykę, może i się skuszę... kiedyś hehe. Jestem bardzo niepoprawna, jeśli o to chodzi. Piszę, że cokolwiek obejrzę, a niewiele czasem z tego wychodzi. Cóż, bywa i tak. Ale chcieć, to już coś;)
O Stone nie powiem za wiele. Mam swoje ulubienice, zarówno w typie urody, jak i poza nią. Ale ocenię rolę w La la Land, może nawet jeszcze dziś.
Póki co, jeszcze nie bardzo się interesowałam, gdzie i kiedy mogłabym obejrzeć filmy, o których wspomniałeś. Obsesyjnie też nie śledzę tak nowości, zazwyczaj dowiaduję się o nich gdzieś po drodze... A więc pewnie i przyjdzie odpowiedni czas. Slumdog został mi odradzony, w dobrej wierze, przez osobę, która mnie zdecydowanie dobrze zna, w sensie - "To nie jest film dla ciebie"lol. Nie lubię traumy na ekranie, niezbyt dobrze się z tym potem czuję, i nieco krwawy, ciężki obraz, przysparza mi niestety ciężkich myśli. Choć film jest pewnie wart obejrzenia. Nawet, szczerze mówiąc, nie czytałam nic, a nic na temat, więc sorry... kieruję się opinią osoby, która film widziała, i uznała, iż ja, niekoniecznie muszę go obejrzeć:-)

ocenił(a) film na 5
elase

Czasem tak bywa, że film schodzi w kin, a jak nie oglądasz często w domu - marne ma szanse już być obejrzanym. Ja nawet niespecjalnie czekałem na ten "Whiplash", ale każdy nagradzany tytuł z Sundance gdzieśtam notuję. Kariera i sukces tego filmu jednak mnie zaskoczył, ale fakt - ogląda się to przyjemnie. Jest jednak wg mnie zbyt toporne. Mimo wszystko jest to niewątpliwie atrakcyjne wizualnie. Łączy to film z dziełem Boyla, które może nie jest warte tych nagród, ale jest przyjemne. Temat wydaje się ciężki, ale podany jest w lekkiej, poprawiającej samopoczucie formule. To jednak produkt masowy, więc wielu się spodoba na pewnym poziomie, ale też niekoniecznie Tobie, by zapadł w pamięć. Mi się to akurat obejrzeć w kinie, co teraz zdarza się rzadko, oglądam właśnie głównie w domu niestety.

tocomnieinteresuje

Staram się jednak nie przegapić, jeżeli mam cokolwiek w planach, i w miarę możliwości właśnie obejrzeć w kinie. John Wick 2, był więc moim obecnym celem;) Kontynuacja ma również swoje plusy. Niewątpliwie jest dużo mocniejsza w odbiorze, jeżeli chodzi o sceny walki; tak, by nie być jedynie powtórką, lecz może i jeszcze czymś więcej - choć momentami, jak gdyby, już nieco w przesycie. Jest w każdym razie akcja. Ogólnie jednak, zachwyt już nieco mniejszy. Można odnieść wrażenie, iż jedynka była nieco bardziej klimatyczna, w tym swoim specyficznym stylu. Gangsterski dowcip jednak pozostał - wręcz przybrał na sile; choć sam klimat, mocno teledyskowy, ze świetnym wcześniej soundtrackiem, w dwójce już nieco przybladł:-)

ocenił(a) film na 5
elase

Może nadrobię tego Wicka pierwszego, bo na etapie w którym teraz jestem może taka strzelanka mi nie zaszkodzi:) Do nadrobienia wciąż mam ten "Raid" też, ale ostatecznie skończyłem wczoraj z "Toni Edermannem" i chyba takie kino raczej przygnębiające działa na mnie bardziej kojąco. Lubię surrelistyczne wtręty w kinie, chociaż to takie stąpanie po cienkim lodzie i rzadko się udaje. Tym fajniej, że w filmie Maren wyszło. Pani reżyser musi mieć nosa do takich ciekawych i dziwnych obserwacji w swoim środowisku;)

tocomnieinteresuje

Toni Erdmann mi umknął niestety. A może jeszcze nie... sprawdzę w repertuarze. Uziemiona byłam przez te ostatnie dni, nie orientuję się zbytnio, co się tam teraz na mieście dzieje;-)

Hehe. Ja chcę usłyszeć lepiej, że nadrobiłeś w końcu La La La...

ocenił(a) film na 5
elase

Moim zdaniem film mógł zaistnieć w kinie zaraz po Cannes, albo jak dostawał nagrody filmowe we Wrocławiu. Potem szum opadł i przepadł. Niestety jest to rodzaj kina, które nie trafia do wszystkich, jednocześnie zawierając taką tematykę, która do wszystkich trafić mogła:) Reżyser jednak skutecznie unika szarżowania elementami komediowymi, więc nie są to np. "Nietykalni", gdzie poważny temat podany jest w takiej chwytliwej formie. Niestety podobny los spotka bardzo uroczy mały film "Captain fantastic", a przy odpowiedniej promocji wg mnie zyskałby wielu fanów.

Właśnie nie i teraz mi trudniej będzie go obejrzeć, więc nie wiem, kiedy to się stanie;/

tocomnieinteresuje

Ha. Captain Fantastic. Z jutrem mnie dopadnie:p Po zwiastunie hmm, jestem nieco skołowana, nie jestem do końca pewna nastroju - choć i nie oczekuję wyjaśnień hehe. Się obejrzy:-)
Ja jestem, jak gdyby, na świeżo po dokumencie 'Komunia'; i od tematyki rodzinnej, tak troszeczkę bym się nieco raczej oderwała. Zwłaszcza, że Manchester by the Sea, gdzieś jeszcze pozostał w pamięci. Toni... póki co, zapodział się w tym moim repertuarze. Może powróci... Kina studyjne są o tyle przychylne, iż można mieć tę nadzieję.

Trudno. Co zrobić;/ A zatem powodzenia. Skoro tak sprawy gonią, wpadnę tutaj tylko czasem z nowością. Może z początku właśnie, z Captain Fantastic:-) Miłego.

ocenił(a) film na 5
elase

O. To tak na szybko. Wczoraj do snu obejrzałem bardzo ładny, na początku zbyt oczywisty (bo za "modny"), ale potem nawet unikalny w klimacie film. "Girl asleep". Były w nim gdzieś takie fascynacje do kina fantasy, ale wczesnego Burtona bardziej, trochę Del Toro ze współczesnych. Szkoda, że reżyser niekoniecznie miała coś znaczącego do powiedzenia, ale ładne to było bardzo. Jak i kapitan jest ładnym kinem. Może zbyt gładkim, aby pozostawał w pamięci, ale morałów ma kilka i choć niektóre zbyt idealistyczne i naiwne, to lubię ten film. I tak. Jest to kino rodzinne, które powinno lecieć w niedzielę w tv;)

tocomnieinteresuje

A ja lubię wszystko co lekkie, i troszku czasem nierozsądne;-) Chwalę się więc i ja. 'Wszystko albo nic'. Ładnie wczoraj było również i u mnie. Uśmiałam się. Choć częściej tylko uśmiechałam. I kto by pomyślał, że taki nieprzewidywalny troszeczkę ten film, i nawet zgrabny w dialogu, by nie znużyć. No i oczywiście, pierwszoplanowe panie. Przeurocze. Także, przyjemność dla oka, i nie tylko. Też mógłby film lecieć w niedzielne TV. Hmm. No może poza jedną tylko scenką:p

ocenił(a) film na 5
elase

O widzisz. Oglądałem "Wszystko albo nic", ale nie powiedziałbym, że był taki super lekki;) Tak serio, to nasza produkcja przywłaszczyła sobie tytuł od Mikea Leigh:)

tocomnieinteresuje

Ależ oczywiście. Zorientowałeś się przecież, że to nie ten, tamten, dramat; którego nie oglądałam, i póki co, nie zamierzam. No way!:/

ocenił(a) film na 5
elase

Mike Leigh jest świetny i wbrew wszystkiemu nie bywa tak dołujący;) Może kiedyś trafię w niedzielę w tv na tą naszą komedię;) jednak Ci przystojniacy tam grający nie napawają optymizmem:)

tocomnieinteresuje

Haha. Słabiutko dla tych przystojniaków są tutaj rozpisane role. Jeżeli mogłabym tak skromnie uznać:p Niestety. Przemykają gdzieś... Panie są tutaj mocno do przodu, i w zasadzie bawią najlepiej:)

ocenił(a) film na 1
elase

Marny plagiat kultowego filmu "Basen" z Alainem Delonem i Romy Schneider z 1969. Nie wnosi nic nowego, nie umywa się do oryginału...

cyganka_4

Cóż. Wypowiem się, gdy obejrzę. Wtedy pogadamy...

Choćby dla Alaina oraz dla Romy, zdecydowanie warto byłoby obejrzeć.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones