PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10738}

Pillow Book

The Pillow Book
7,2 5 646
ocen
7,2 10 1 5646
6,8 6
ocen krytyków
Pillow Book
powrót do forum filmu Pillow Book

Ja sie może powstrzymam od achów i ochów. Nigdy nie pojmowałam i już chyba nigdy nie pojmę kultury dalekiego wschodu. Dla niektórych może to piękne, ale dla mnie to za przeproszeniem głupie takie pierniczenie się z każdą czynnością, celebrowanie smarowania kromki chleba masłem, podnoszenie najprostszej nawet czynności do rangi obrzędu. Ja jestem prosta kobita i jem chleb ze smalcem - simplicity, jak mawiał Hannibal Lecter za niejakim Markiem (Aureliuszem, żeby nie było wątpliwości, bo jak kiedyś powiedziałam koledze z akademika, że powiedział tak Marek Aureliusz, zostałam przezeń zapytana, na jakim wydziale studiuje ten Marek). Więc prawde mówiąc śmieszą mnie bardziej porównania penisa do ślimaka morskiego, albo nazywanie wszystkiego co fioletowe pięknym.
Ale wróćmy do fabuły. W sumie oglądając nie byłam jakoś uprzedzona, w zasadzie film był mi obojętny (pomijając, że końcówkę przewinęłam, bo mnie znudziła). Ale kiedy przyszło opowiedzieć fabułę koleżance, jakoś tak mi się ryczało śmiechem samo z siebie. No bo tak: film generalnie jest o tym, że pani pisze na panach (wcześniej o tym nie wie i to panowie piszą na niej), ale tylko jasnoskórych. Co rusz widzimy nagich Azjatów z malutkimi przyrodzeniami, aż tu nagle pojawia się Ewan, który prezentuje, jakby tego nie nazwał, rozmiar europejski. Jest troszkę jak w filmach Almodovara, bo Pani kocha Pana, a Pana kocha Wydawca, więc w sumie każdy z każdym i wszędzie. Seks jest głównym motorem tego filmu i o ile sceny erotyczne między Ewanem a Nagiko są zjadliwe, to już te między panami nie bardzo. Na dodatek biednego Ewana oskalpowali, wygarbowali i wydali jak następny tom Harry'ego Pottera (scena nieco niesmaczna z tym oczyszczaniem skóry). I tak dalej, i tak dalej... Od połowy filmu, czyli gdzies tak od momentu śmierci denata, film zaczął mi zakrawać na jakąs groteskę (Ewan pisze jakies liczby na szybach, łyka tabletki niczym lekoman - mnóstwo sztucznego mistycyzmu, tragizmu i ogólnie nie wiadomo o co chodzi). Słowem, ten film to nic tylko seks seks seks i kult pisania - coś jak elementarz i podręcznik wychowania seksualnego w jednym.
Ja wiem, ze zaraz się na mnie gromy posypią. Ale, naprawdę, życie jest za krótkie, żeby marnować je na głupoty.

ocenił(a) film na 9
Patysio

Gromy się nie posypią :), bo kino serwowane przez Greenaway'a jest jednak zbyt wyrafinowane, żeby zdobyć sobie powszechne uznanie i rzeszę oddanych fanów, nie wspominając już o tym, że nie każdy musi lubić azjatycką kuchnię. Jesteś jednak zbyt surowa i dla siebie i dla reżysera - kultura dalekiego wschodu jest odmienna, ale dla jej zrozumienia nie są chyba potrzebne jakieś wyjątkowo wnikliwe studia, a Greenaway nakręcił film w dużej mierze ponadkulturowy, skupił się głównie na ludziach i ich przeżyciach, a nie wyłącznie na ceremoniałach. Zresztą sprowadzenie tego film do porównywania długości fallusów uważam za przesadę i zbyt daleko posunięte uproszczenie. Naprawdę sądzisz, że reżyserowi chodziło wyłącznie o ukazanie seksualności? To jest przecież historia dojrzewania kobiety, która wyzwalając się z ciasnego gorsetu konwenansów i ściśle wyznaczonych reguł, przechodzi do świata całkowicie tych reguł pozbawionego i nie znajduje szczęścia w tej pozornej wolności. Sztuka (tutaj kaligrafia) staje się dla Nagiko sposobem wyrażenia siebie, ale też wyrazem jej skrajnego egoizmu. W pewnym momencie staje się ona brutalniejsza i bardziej zachłanna od mężczyzn, którzy wcześniej przyozdabiali literami jej ciało, a którymi w gruncie rzeczy gardziła. Zaczyna postrzegać mężczyzn jedynie jako ramy i płótno obrazu, jako stronice książki, zresztą już wcześniej traktuje ludzi przedmiotowo, trochę tak, jak doktor Harford z filmu "Oczy szeroko zamknięte" i tak jak w filmie Kubricka kończy się to dość dramatycznie. W filmie pobrzmiewają zresztą freudowsko-jungowskie nuty, które kończą film mocnym akcentem - aby zrozumieć postępowanie Nagiko trzeba cofnąć się do jej traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa. Podoba mi się sposób, w jaki Geenaway opowiedział tę historię - oniryczny klimat, zabawa formą, dzielenie ekranu, aby opowiedzieć historię równolegle, albo skupić uwagę widza na istotnym szczególe; nakładanie się filmowych zdjęć i pisanych przez Nagiko słów; te eksperymenty formalne dały wg mnie lepszy efekt niż chociażby w "Requiem dla snu" i miały swe uzasadnienie w fabule mówiącej przecież o artystce. I na koniec - "Dla niektórych może to piękne, ale dla mnie to za przeproszeniem głupie takie pierniczenie się z każdą czynnością, celebrowanie smarowania kromki chleba masłem, podnoszenie najprostszej nawet czynności do rangi obrzędu. (...) Więc prawde mówiąc śmieszą mnie bardziej porównania penisa do ślimaka morskiego, albo nazywanie wszystkiego co fioletowe pięknym." hmm... Ja odebrałam to właśnie jako subiektywizację postrzegania piękna, to co jest piękne dla autorki pamiętnika, wcale nie musi być takie dla jego czytelniczki lub czytelnika; w dodatku wraz z upływem lat zmienia się kontekst, już nie możemy przeżyć tego samego co autorka pamiętnika mieszkająca na dworze azjatyckiego (chińskiego?) władcy, możemy sobie tylko wyobrazić, jak wygląda kimono z fioletowego jedwabiu, jakie jest w dotyku, jak pachnie :)) Kolor fioletowy może się równie dobrze kojarzyć z fiołkami jak z gumową kaczuszką - kwestia wrażliwości?

Gerda

Widzisz, bo ja prosta kobieta jestem. Uwielbiam proste filmy, gdzie rzecz o nieziemsko choćby skomplikowanych ukazana jest w najprostszy z możliwych sposób. Bo nie jest sztuką zrobienie filmu tak zagmatwanego, żeby można było go zrozumieć tylko ze słownikiem i po studiach kulturoznawczych. Sztuka jest przekazać treść tak, aby nawet niewykształcony człowiek coś z tego wyniósł.
Dla mnie 'Pillow book' jest tymczasem przegadana, taki przerost formy nad treścią. A poza tym nie trawię, gdy ludzie w tak beznadziejny sposób komplikują sobie życie. Jakoś nigdy nie wpadają na najprostsze rozwiązania.

ocenił(a) film na 9
Patysio

"Bo nie jest sztuką zrobienie filmu tak zagmatwanego, żeby można było go zrozumieć tylko ze słownikiem i po studiach kulturoznawczych." Ja pod kategorię "słownika i studiów kulturoznawczych" zdecydowanie nie podpadam, a mimo to film zrozumiałam bez większych problemów :) Dla porównania polecam chociażby "Instytut Benjamenta", również w kwestii przerostu formy nad treścią, a właściwie braku tej ostatniej (Witkacy pewnie byłby zachwycony).
"Sztuka jest przekazać treść tak, aby nawet niewykształcony człowiek coś z tego wyniósł." Moim zdaniem wykształcenie w tym przypadku nie ma nic do rzecz; obstaje przy tym, że to kwestia wrażliwości i indywidualnych upodobań. Poza tym myślę, że reżyserowi udało się zachować właściwe proporcje, jeśli weźmiemy pod uwagę, że opowiada on o artystce, sztuce, procesie twórczym (może współczesnemu Europejczykowi trudno uznać kaligrafię za sztukę, co w filmie ukazuje poniekąd sam Jerome, którego pismo zachwytów Nagiko nie wzbudziło).
"A poza tym nie trawię, gdy ludzie w tak beznadziejny sposób komplikują sobie życie. Jakoś nigdy nie wpadają na najprostsze rozwiązania." Nikt chyba nie chce komplikować sobie życia, ale czasem im bardziej się staramy, tym bardziej się nam wszystko w życiu zapętla, tak jak w życiu ekscentrycznej Nagiko.

Patysio

pamietam, jak Polanski wspomniał o Dziewiątej pieczeci Begmana (wrażenia po premierze).... Film ten duzo osób, choć nie rozumiało, doceniło i, tak jak Polański, postarało się zrozumieć więcje przy kolejncyh ogladnięciach uważając dzieło za wybitne, niekoniecznie takie, które łatwo zrozumieć czy tez w ogóle jest to w pełni mozliwe.
Cierpliwości.
Nie oszukujmy się, że jesteśmy równi rezyserowi, zrozumiemy wsyzsktie symbole, aluzje do róznych dzieł. Film jest wtedy dobry, jak zmusza do refleksji, a nie rozumie się go minute po tym, jak skonczyły się napisy. Zawsze warto próbować (zrozumieć). To cżłowieka może rozwijać. Taki trening dla umysłu, żeby czymś się różnić od zwierząt....

ocenił(a) film na 8
Patysio

Patysio co z twoim samoudoskonalaniem się? Czy też uważasz że to masturbacja? :P
a proste rzeczy, szybko się nudzą...

ocenił(a) film na 3
Marian_12

Dla mnie film beznadziejny...:/ Co z tego, że ładnie zrobiony skoro fabuła nieciekawa...(baba z obesesją i przewijający się przez cały film goli faceci).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones