Jakoś mnie ten film nie ujął. Do samej fabuły nic nie mam, ale wydawała mi się być bez smaku, a do bohaterów mam raczej stosunek obojętny.
Film zdecydowanie nie sprawdził się jako musical. Chociaż piosenki z pozoru wydawały się pasować, to jednak uważam, że "Wszyscy mówią: kocham cię" lepiej sprawdziłoby się w tradycyjnej formie.
I jeszcze jedno. Wiem, że Allen w każdy filmie kreuje jedną i tę samą postać, ale myślę, że w przypadku "Wszyscy mówią: kocham cię" popełnił lekki autoplagiat. Wątek pomiędzy postacią odgrywaną przez reżysera a Steffi i jej mężem wydawał mi się zbyt podobny do tego z filmu "Zagraj to jeszcze raz, Sam".
Wyszłam z kina po obejrzeniu 30 minut. To był jedyny film, który w ten sposób na mnie zadziałał.
Zgadzam się z powyższymi komentarzami. Z ledwością dotarłam do końca, często przewijałam film. Nie polecam, po prostu.
jakas kompletna bzdura. film jest zabawny, swietnie zagrany i stanowi swojego rodzaju "tribute" dla filmow muzycznych z lat 50-tych.
Jak lubię Allena i zwykle jestem mało krytyczna w stosunku do jego filmów, to ten mi sie nie podobał. Strasznie się ciągnął i drażnił mnie w trakcie oglądania. Wstawki ze śpiewającymi aktorami też trochę mnie denerwowały. Zecydowanie nie przypadł mi do gustu.
Popieram, w połowie filmu zaczęłam się zajmować czymś zupełnie innym co połowicznie odwracało moją uwagę od średniego filmu... Przeważnie nie trawię musicali, choć są takie, które bardzo mi się podobają, niestety ten trafił do koszyka, w którym są wszystkie denne musicale. Ten film po prostu na musical się nie nadawał. Koniec, kropka...
Wydaje mi się że jest to przede wszystkim film dla amerykańskiej widowni. Może się mylę ale u nas poprostu musicale nigdy się nie przyjeły. I co prawda film Allena może nie jest musicalem w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale tak jak to napisał Ibrah "jest swojego rodzaju tributem". Ja sam nie jestem fanem tego rodzaju kina, aczkolwiek uśmiałem się pare razy podczas oglądania. Jak ktoś jest w nastroju na coś lekkiego i wesołego to w sumie polecam.
to podaj mi tytuł filmu w którym zadzwoniła do niego dziewczyna on do niej przyjechał w nocy i okazało się że miał pozbyć się pająka z łazienki
No cóż. Nie bawię się w dziecinady, jeśli ciebie to cieszy to twój problem. O ile pamiętam to w regulaminie nie pisało nic o tłumaczeniu się przed kimkolwiek.
oczywiście ale deklarowałeś się że oglądałeś wszystkie a teraz wielki problem sprawia ci podanie jednego tytułu więc wyszło na moje
Wyszło na twoje? A co to za stwierdzenia? Z podstawówki? Nie muszę komukolwiek udowadniać, czy widziałam wszystkie filmy, a już szczególnie osobie reprezentującej taki podwórkowy styl. Nie chcesz to nie wierz, nie zależy mi na tym. Poza tym, odpowiedź na twoje pytanie każdy głupi potrafi odszukać w internecie, więc to i tak niczego nie zmienia i nie sprawdza. I chyba na tym należy skończyć bezsensowną dyskusję.
"najgorszy a pewnie nawet połowy nie widziałeś "- a kogo te słowa? Moje? Nie rozumiem też czemu cały czas zwracasz się do mnie jak do chłopaka.
Nudzisz. Moje opinie nie mają tu nic do rzeczy. To że po obejrzeniu (domyślam się) już wszystkich Allena, uważasz, że nakręcił gorsze, to proszę bardzo. Ja nikomu mojego zdania nie narzucam. Twoje "interpretacje" też mnie nie obchodzą. Odpowiadam tylko za to co napisałam, a z dosyć prostego w zrozumieniu stwierdzenia "Najgorszy film Allena" powinno się wywnioskować tylko to, że wg mnie jest to najgorszy film tego reżysera. I tyle.
Najgorszy to znaczy najgorszy, najsłabszy, najgłupszy, beznadziejny, żenujący, dno... itp. itd. Przymiotników można znaleźć całą masę, choć i tak będą wyrażać to samo znaczenie, które ty o dziwo nie rozumiesz. Zgadzam się z opinią tej dziewczyny (że jest to najgorszy film Woody Allena), ale jest to moje subiektywne zdanie. Może ci się ono nie podobać, możesz ten film po swojemu bronić, ale wyśmiewanie się z kogoś (z czyjejś odmiennej opinii) nie jest żadnym argumentem i pokazuje tylko twoją ignorancję.
Dla twojej wiedzy od razu dodam, że nie widziałem jeszcze wszystkich jego filmów i to co napisałem może ci się wydać nic nie warte, choć z drugiej strony obejrzałem ich już całkiem sporo, więc uważam, że chyba jednak przyznam sobie prawo do pisania tego typu wypowiedzi. Dodam jeszcze, że mój stosunek do twórczości W.A. jest ambiwalentny, na pewno bardzo mieszany i nie tak fanatyczny, żeby go ubóstwiać i móc swobodnie zabawiać się w konkurs wiedzy ze znajomości każdego szczegółu z jego filmów. Oczywiście uważam, że W. A. jest ciekawym twórcą, który na pewno zasługuje na nieco większą uwagę, niż większość filmowców, choćby dlatego, że zrobił sporo niezłych filmów, w tym kilka naprawdę dobrych. Ale uważam również, że zdarzyło mu się zrobić sporo słabych filmów, jak i też kilka gniotów, ot choćby ten wspomniany: "Wszyscy mówią kocham cię". Co kto lubi...
Jeśli masz jeszcze wątpliwości co do INTERPRETACJI tego postu, to podpowiem – nie wszystkim podoba się ten film :/
Allen trochę tego nakręcił i można się walnąć co gdzie było (zwłaszcza, że wątki się powtarzają), ale mogłeś się bardziej postarać, bo to jego najbardziej znany film ;)