Wszyscy tak zachwycają się DiCaprio, a jak dla mnie zagrał co najwyżej poprawnie. Jakoś nie przekonują mnie wystudiowane grymasy bólu na twarzy przez połowę filmu. Wg mnie aktor, który "ukradł" cały ten film to Tom Hardy. Od pierwszej minuty pojawienia się Fitzgeralda na ekranie życzysz tej postaci co najmniej jakiegoś okrutnego gwałtu zbiorowego. I to jest właśnie aktorstwo przez duże A. Sam film bardzo dobry - świetne zdjęcia i genialne sceny: z niedźwiedziem, z bizonami i z koniem. Interesujący motyw zemsty, dwie i pół godziny minęło mi jak z bicza strzelił. Czy na Oscara? To się okaże, ale poprzedni film tego reżysera - "Birdman" - to była jakaś totalna porażka.
A ja uważam, że mocno niedoceniony został Domhnall Gleeson, jako Kapitan Andrew Henry. Mnie się bardzo podobała ta postać, którą zagrał.
Ja tam uważam że oboje zrobili robotę w tym filmie. A sam film jako całość genialny
"wystudiowane grymasy bólu".. Innych min i grymasów nie mógł robić , bo miał do odegrania rolę faceta pochlastanego na kawałki niedźwiedzimi pazurami. To dość skutecznie ogranicza ilość min i grymasów :)