Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. Widoki owszem piękne i tylko chyba to w tym filmie jest godne uwagi. Jedyne dwie sceny, które wzbudziły u mnie zainteresowanie to oczywiście walka z grizzly oraz scena spadania wraz z koniem w przepaść. Na tym kończy się mój zachwyt. Sam tytuł nie ma nic wspólnego z akcją. Że zjawa to jego żona i od tego ten tytuł? Gł. bohater jest momentami lepszy od Terminatora, Supermena i Chucka Norrisa razem wziętych.