15 pierwszych minut filmu i 15 min koncowych to rzeczywisty czas trwania filmy a reszta to wedrowki Leosia i zachwyt nad przyroda jak z programu National Geographic...konkretna wina filmu nie jest gra aktorow ktorzy starali sie jak mogli lecz beznadziejny scenariusz :/ Przerost formy nad trescia to odpowiedni frazes adekwatny do oceny filmu...
Zgadza się, niedźwiedzia dopracowali genialnie, wyszedł realistyczniej niż miśki z dokumentów Timothy Treadwella ;) Niestety nie można tego powiedzieć o stadzie bizonów - poruszały się trochę kukiełkowo, i to jest chyba jedyna rzecz do której mogę się przyczepić od strony technicznej.
Na 100% zabili żywego konia i w scenie kiedy spadł ze skały też. Tak przynajmiej napisał reżyser na twitterze.
Pozdrawiam :D
Początek całkiem niezły (do niedźwiedzia), później już tylko gorzej... Bear Grylls w roli głównej, fajne widoki, trochę zwierzątek i to wszystko aż do samego końca. Film przewidywalny do bólu, mało ambitny. Nie zwykłem przerywać filmu w połowie, więc zmusiłem się żeby obejrzeć go do końca... Miałem nadzieję na miły wieczór przy fajnym filmie, niestety się zawiodłem.
Ja na Twoim miejscu jak szukasz wrażeń obejrzałbym coś mniej przewidywalnego i bardziej ambitnego np. Park Jurajski :D
Nie jesteś i nie będziesz na moim miejscu ;) Park Jurajski? Dobry klasyk ;) A ja mogę polecić Ci Szkołę Przetrwania Bear Grylls, krótsze odcinki, mniej zbędnych scen i kto wie..? Możliwe, że czegoś się nawet nauczysz, ciekawe i przydatne rzeczy pokazuje :D
Fakty... Obiad ugotowałem i kuchnie posprzątałem :D Ohh... Ty chciałeś zabłysnąć... Polecam dobry, niemalże lustrzany serwis w języku angielskim w takim wypadku. http://www.imdb.com/
Tak jak by się zastanowić bardziej to Bear Grylls musiał się nauczyć tych technik przetrwania, które pokazuje, raczej ich nie wymyślił, to na pewno ktoś przed nim je sprawdzał, po drugie to nie pierwszy film, że ktoś chowa się w zwłokach, ale przez Szkołę Przerwania ludzie myślą, że tak. Po drugie kiedyś czytałem jak to Shyamalan zniszczył kino bo ludzie teraz pragną tylko super suspensu a jak brak to film słaby jest. Mi jakoś nigdy nie przeszkadzała wiedza jak film się skończy, można wtedy zwracać uwagę na inne szczegóły. Na przykład początek filmu i podobieństwo do Birdmana, gdzie scena walki pozornie jest zrobiona tylko z kilku ujęć a nie milionów jak w filmach akcji, piękne przejścia z jednego bohatera na drugiego, chociaż takich ujęć było więcej ale to raczej znak rozpoznawczy Lubezkiego.
Ciekawa burza rozpętała się wokół filmu. Z jednej strony mamy rozgrzanych do czerwoności entuzjastów, którzy wrzeszczą "Jeśli nie podobał ci się ten film, to jesteś debilem" oraz "Jak nie dacie oskara Lubezkiemu to umrzyjcie", a z drugiej strony mamy wypowiedzi typu "film nudny i przewidywalny", oraz "Leo jest tu jak Bear Grylls i McGyver w jednym".
I jestem gdzieś pośrodku. Obraz ładny, choć za dużo tu obiektywu szerokokątnego i jazd na wózku oraz Steadicamie. To sprawiło, że film wygląda sztucznie - jak teledysk czy gra komputerowa. Lubezki spaprał. Nie jestem jego entuzjastą.
Sama historia bardzo surowa i ludzka. Brak tu właściwie wątków pobocznych - co czyni ten film "nudnym". Pozornie. Brak heroicznych czynów, pompatycznych przemówień. jak dla mnie super.
Słowo o technikach przetrwania, kiedy Leo wygrzebywał się z tych trudnych sytuacji. Interesuje się survivalem od dawna i nie widziałem tu nic niezgodnego z prawdą - choć scena chowania się w koniu, może nieobeznanych szokować.
.Mógłbym jeszcze dużo pisać o tym filmie, ale po prostu powiem, że warto go mieć w swojej płytotece. Tylko ten LUbezki - spaprał robotę. Kamera jadąca na szynach w scenie nad strumieniem? Co to miało być? Facet ewidentnie nie miał pomysłu na sfilmowanie tego filmu. Nie rozumiem zachwytu tym gościem.
Interesujesz sie survivalem powiadasz? Czyli plywanie w rzece w takich futrach ktore po nasiaknieciu woda pewnie ważą z jakies extra 50kg to normalka? Chlopina nie mialby szans na przezycie nocy na golym niebie po takiej kompieli...
Wiesz, wszystko zależy, jak futro było obrabiane. Jeśli z zachowaniem naturalnej struktury włosia, to nie powinno nasiąkać. Zwróć uwagę, że niedźwiedź po wyjściu z wody niemal od razu jest suchy. Wody nabiera tylko górna warstwa sierści, która szybko wysycha. Gdyby namakała cała sierść grizzly nie mógłby łowić w rzece, bo szybko by się wyziębiał. Zatem odpowiednia obróbka jego skóry powinna da wodoodporne okrycie.
Dobrym przykładem jest tu też niedźwiedź polarny, który potrafi przepłynąć w lodowatej wodzie aż 100 km i chroni go sierść o specyficznej strukturze.
Ale ja tam nie jestem ekspertem.
Czy ja wiem, czy ciekawa? To wielka premiera - z tym każdy się zgodzi, a takim filmom zwykle towarzyszy "burza" i podział na fanów i anty-fanów oraz tych "pośrodku", którzy uważają się za głos rozsądku w tym wszystkim.
Może zamiast "interesowac się" poszedłbyś i spróbował ? Ciekaw jestem jak rozpalisz ognisko jak ten koleś w zamieci, w zimnie i wilgoci z miokrym świezo ściętym drewnem na hubkę i trochę wilgotnego "siana".
Nie do konca, tak po prawdzie: 30 pierwszych i 30 ostatnich minut filmu jest swietne, do tego nalezalo dodac 30 minut pomiedzy na pokazanie widokow i odebranie owcara za zdjecia i zrobione. Troche wydluzyli srodek i zlapalem sie na tym, ze w pewnym momencie filmu zaczalem zie zastanawiac, czy na obiad wole sobie zrobic frytki czy ryz ☺
Nic dodać, nic ująć, chociaż DiCaprio gra osłabiająco źle, moim zdaniem i pociąga ten film, stojący i tak na przepaści, w otchłań.
Naprawdę, szkoda mi ludzi którzy zobaczyli w Zjawie TYLKO film przyrodniczy. Są jeszcze tacy, którzy wypisują tu na forum że Leo cały czas charczał (hmmm, no ale dlaczego? przecież po głębokiej ranie szyi każdy by śpiewał) a reszta aktorów mówiła koszmarnie niewyraźnie (prości mężczyźni spędzający czas z bronią zawsze mieli piękny akcent i dobrą dykcję, prawda?). Najbardziej natomiast nie rozumiem jak można nie dostrzec że jest to film dla OKA. I tak, celem twórców było zrobienie uczty wizualnej z prostą i niewymagającą historią. Jasnymi, określonymi, nieskomplikowanymi postaciami. Widząc opis filmu i trailery nie spodziewałam się filmu a`la Tarantino ani historii jak w Seven. I nie rozczarowałam się.
Niemniej trochę szkoda, że tak wspaniałe wykonanie posłużyło do stworzenia czegoś tak... prostego. To bardzo dobry film, ale mnie mimo wszystko rozczarował. Co do charczenia i mówienia niewyraźnie, to takimi komentarzami nie ma co się przejmować. Poważnie, jak ktoś się tego czepia to znaczy, że nie ma się czego czepić. Przecież postać grana przez Hardy'ego była prostym chłopem, gdyby mówił pięknym językiem to dopiero byłoby beznadziejne.
Ok, rozumiem-ale też miałam lekki niedosyt po seansie. I tez pojawiło mi się pytanie czy jednak tej historii nie dało się jakoś zmienić, ubogacić i czy serio serio chodziło tylko o zemstę :) I szczerze mówiąc doszłam do wniosku że gdybyśmy mieli bardziej skomplikowany plot, bardziej złożone postacie to 1) na 90% film byłby jeszcze dłuższy 2) nie byłoby pewnej równowagi; wydaje mi się że wtedy widzowie mieliby aż nadmiar bodźców - mistrzowskie krajobrazy, brutalny realizm, ten namiar emocji, muzyka która wszystko "podbijała" + jeszcze zmuszanie widza do angażowania się głębiej w historię/postać. Nie wiem czy wtedy większość ludzi wytrzymałaby te 2,5 godziny w kinie mając takie "kombo" wrażeń... No i ta zemsta. Ja dostrzegłam w filmie nie tylko zemstę ;)
Nie do końca się zgadzam. Uważam, że można by nieco urozmaicić fabułę i dodać postaciom nieco charakteru kosztem kilku scen nazwijmy to "survivalowych". Nie oczekiwałbym oczywiście jakiejś niewiarygodnej fabuły, ale to co otrzymaliśmy jest moim zdaniem trochę za proste. Niemniej jednak ocenianie takiego filmu np. na 3 to zwykła ignorancja. To bardzo dobry film. Ja rozumiem, że coś tam mogło się komuś nie podobać, ale jak można nie docenić takich wspaniałych zdjęć, aktorstwa i innych elementów, które zostały przez Ciebie wymienione?
W filmie jest przede wszystkim masa niepotrzebnych, bzdurnych i absurdalnych scen jak chociażby tak szybkie dojście do zdrowia głównego bohatera. Gdyby film nie skupiał się na wyczynach Leo, jego ciągłych wizjach i ukazywaniu krajobrazów, na pewno byłby głębszy, ale nie taki był zamysł.
Dokładnie, nie taki był zamysł :) I nie chodzi o to aby doszukiwać się w Zjawie wyjątkowej głębi, bo takiej nie ma. Bo jest to film pod Oscary, głównie dla "oka" i efektów-tak go należy oceniać. Btw historia traktuje o głównym bohaterze, o jego życiu, emocjach związanych z poczuciem straty, zdradą, potem zemstą-przepraszam ale na czym innym miał się skupić reżyser jeśli nie na głównej postaci? :D Troszkę się uśmiałam
Film skupiał się na głównej postaci ale można było to pokazać lepiej. Film pod Oscary to raz ale nazywanie filmu arcydziełem bo DiCaprio "zjadł wątrobę" to jakieś wolne żarty. Zresztą, w innym poście już pisałem, że na odbiór postaci nie tylko wpływa to, kto ją odgrywa ale takie czynniki jak światło, reżyseria i SCENARIUSZ który jest najsłabszą stroną filmu.
Nie wiem kto nazywa ten film arcydziełem, na pewno nie ja :) Jak napisałam powyżej również mam niedosyt i zastrzeżenia po filmie, nie jest tak że bronię go rękami i nogami. Hmm a co do postaci... Sorry ale postać grana przez aktora to w 99% jego zasługa/praca. Było i jest wiele filmów do bani z genialnie zagranymi postaciami. Dodawanie do tego takiej ideologii jest śmieszne, już tym bardziej gdy mamy doświadczenia z aktorem przez duże a.
No, jeśli celem twórców było zrobienie filmu z prostą i niewymagającą historią, to wyszło im aż za dobrze :)
Siedem gwiazdek wskazuje w takim razie że aż tak bardzo Ci to nie przeszkadzało i chyba nie masz zażaleń bo oczekiwałeś arcydzieła ;) ;)
Siedem gwiazdek wskazuje w takim razie że aż tak bardzo Ci to nie przeszkadzało i chyba nie masz zażaleń bo oczekiwałeś arcydzieła ;) ;)
niestety ale ja nawet filmu przyrodniczego w tym nie zobaczyłem :) świetna scena walki z Niedźwiedziem, atakujące bizona wilki, upadek na koniu oraz role drugoplanowe. Większość tych nagród to kpina, najlepszy aktor czy dzwięk? pierwszy lepszy film na discovery ma lepszy dzwięk a oskara to Niedźwiedź powinien dostać. jak można tak obrazić survival i survivalowców
Rozczarowaniem bym tego nie nazwał...ale spodziewałem się, powiedzmy, czegoś więcej. Co więcej- sceny rodem z National Geographic są mocnym atutem filmu, podobnie jak gra aktorska i muzyka. Co wkurza lub pozostawia lekki niesmak? Nieśmiertelność głównego bohatera i słabo wykorzystany motyw chęci zemsty, która była hasłem przewodnim tego filmu. 8/10
8/10? Po takiej ocenie, to chyba raczej maks 6/10? Bo 12 Oskarów, bo Di Caprio? Przenieśmy ten film w Bieszczady w XIX wiek, dodajmy Ukraińców zamiast Indian, Austriaków zamiast Francuzów + Polacy + główny bohaterowie Polacy i kumple z jego bandy. I wtedy byłoby przypuszczam 4/10...
...to sobie włącz RAMBO 10, albo jakąś inną rąbankę dla debili !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jedyne co mnie urzekło to krajobrazy i zdjęcia.Reszta to rozwleczone,czasami absurdalne sceny.Leo na Oscara zasłużył,ale paradoksalnie nie za ten film...
wow, slevincalabria sili się na inteligentne wywody, wow. Jest taki mądry, wow... aż ocenił Deadpoola na 10 xD
Jeśli ktoś spodziewał się Szklanej Pułapki w lesie to rozumiem, że może czuć się rozczarowany. W takim razie pozostaje jedynie poczekać na wersję z Brucem Willisem ;]
Dla mnie ten film jest mocno przereklamowany. Kolejna opowieść o zemście. Zemście w brudzie, gnoju i bardzo ponurych klimatach. Nie cierpię takich filmów. Do tego potwornie długi. Za długi. Daję tylko 4. I tak chyba za dużo.
Dziwię się że tak mało osób dostrzegło nachalne podobieństwo "Zjawy" do "Jeremiaha Johnsona" z Robertem Redfordem w roli tytułowej. Zapewne to kwestia pokoleniowa bo film Sydneya Pollacka powstał w 1972 r. (swoją drogą - polecam). Reżyser "Zjawy" trochę odwrócił scenariusz, ale z grubsza jest tak samo - traperzy i Indianie, utrata rodziny, zemsta która traci sens. W filmie Inarritu widać również ślady innych filmów które oglądnął, ale w warstwie fabuły powstał z tego dość irracjonalny zlepek. Nie broni tego dobre aktorstwo, realizm scen. Naturalizm gryzie się z mistycyzmem i pustymi symbolami. Duże rozczarowanie
Scenariusz opowiadał o prawdziwej historii, która pojawiała się wielokrotnie w kulturze. Uznaj to za odświeżenie tematu.
Fakt, nie zwróciłem na to uwagi. Co ciekawe, doczytałem, że filmowa historia J. Johnsona też powstała na kanwie losu prawdziwej postaci. Wracając jednak do filmu Inarritu - szkoda że odszedł od pierwowzoru, podokładał symbole, wątki i postaci, no i przede wszystkim zemstę, której naprawdę nie było.