Odeszli najwięksi z żyjących jeszcze przedwczoraj mistrzów kina. Nie ma wątpliwości. Ale ich śmierć mnie nie smuci, zmarli w naturalny sposób, dawno ukończywszy swoją filmową karierę, zamnąwszy wspaniałe rozdziały w historii kina. To piękny zbieg okoliczności, najwięksi odchodzą w parze.
Swoją drogą ciekaw jestem czy Antonioni przed swoją śmiercią dowiedział się o śmierci Bergmana.