Recenzja filmu

Zjawa (2015)
Alejandro González Iñárritu
Leonardo DiCaprio
Tom Hardy

Nierówna walka z (bez)względnym losem

"Zjawa" to niewątpliwy faworyt w wyścigu po Oscary, jednakże czy produkcja utalentowanego Meksykanina rzeczywiście jest tak dobra, jak rysują ją amerykańskie media? A może to jedynie
Naekrany polskich kin wchodzi jedna znajgorętszych premier zeszłego roku. "Zjawa" toniewątpliwy faworyt wwyścigu poOscary, jednakże czy produkcja utalentowanego Meksykanina rzeczywiście jest tak dobra, jak rysują ją amerykańskie media? Amoże tojedynie pseudointelektualny bełkot onaturze ludzkiej, pozbawiony głębi ijakiejkolwiek wartości? Otym przekonacie się polekturze poniższego tekstu!


Przedstawiona przez Alejandro Gonzáleza Iñárritu opowieść została oparta napowieści spod pióra Michaela Punke’a pt. "The Revenant: ANovel of Revenge", poświęconej prawdziwej historii Hugh Glassa. Jednakże film wżadnym wypadku nie jest wierną kroniką wydarzeń, którejcelem byłoby ukazanie udokumentowanych faktów. Nic ztych rzeczy. Powieść stanowi jedynie inspirację dla twórcy; odpowiada zaszkielet poprowadzonej przez niego fabuły, tak więc widzowie powinni spodziewać się sporych odstępstw odliterackiego pierwowzoru, łącznie zezmienionym zakończeniem utworu. Dzięki temu film jest zaskakujący iabsorbujący aż dosamych napisów końcowych, pomimo pozornie znanej większości kinomanom historii amerykańskiego trapera.


"Zjawa" rozpoczyna się odprawdziwego trzęsienia ziemi. Iñárritu postępuje według hitchcockowskiego schematu iod pierwszych minut przykuwa uwagę widzów, apotem stara się jedynie konsekwentnie prowadzić swój film, przez cały czas utrzymując napięcie. Niestety niekiedy zdarzają mu się niepotrzebne przestoje, przez co obraz nachwilę traci tempo, leczunosząca się atmosfera ciągłego niepokoju iobawy owłasne życie znawiązką rekompensuje ten jakże mało istotny detal, naktóry można bez trudu przymknąć oko. Wracając dofabuły… Obserwowana przez kinomanów historia rozgrywa się nakilku równoległych płaszczyznach. Towielowątkowa opowieść oprzetrwaniu, doktórej przemycono problemrasizmu, odkupienia, zemsty, anawet ksenofobii. Reżyser nie boi się odpowiednio ustosunkować się dopodjętych przez niego tematów, co widać naprzykładzie historii Hugh Glassa iJohna Fitzgeralda, atakże pojawiających się wtle produkcji Indian. Podsumowując, zakurtyną pozorów, którą stanowi motyw przetrwania izemsty, zostały sprytnie ukryte kwestie moralne ietyczne, atakże całkiem ciekawa wymowa obrazu traktująca onieobliczalności inieprzewidywalności każdego człowieka, niezależnie odjego koloru skóry iświatopoglądu.


Film zachwyca również podwzględem oprawy audiowizualnej. Napierwszy rzut oka widać naprawdę wspaniałe, lecz przy tym niezwykle ascetyczne zdjęcia mglistych inieprzeniknionych lasów, które przyczyniają się dobudowy okrutnie ponurego klimatu dzieła. Rzeczywistość przedstawiona przez twórców tobrudny, niebezpieczny iniepozostawiający złudzeń świat, wktórym przetrwają tylko najsilniejsi, amoralność czy ważne dla społeczeństwa wartości są tylko kolejną słabością mogącą doprowadzić doniechybnej śmierci. Dekadencka atmosfera filmu momentalnie udziela się widzom ijednoznacznie daje dozrozumienia, zjaką opowieścią będziemy mieć doczynienia.


Kolejnym elementem niewątpliwie przyciągającym uwagę jest spektakularna reżyseria orazmontaż – poprotu trzeba wspomnieć oniesamowicie płynnych przejściach pomiędzy kolejnymi kadrami. Napoparcie moichsłów wystarczy przywołać rozgrywający się niemal nasamym początku obrazu pogrom amerykańskich traperów orazmyśliwych przez rdzenną ludność Południowej Dakoty. Alejandro González Iñárritu zwprawą godną największych legend kinematografii ukazuje zogromnym rozmachem dziejącą się naekranie, krwawą potyczkę. Reżyser ma dokładnie zaplanowaną każdą sekundę starcia, wzwiązku zczym bez problemu panuje nadbitewnym chaosem naprzemian przedstawiając rozgrywające się wydarzenia zperspektyw różnych osób. Ponadto należy dodać, żetwórca nie stroni odbrutalności, powiem nawet więcej, jego obraz jest nadwyraz naturalistyczny – zapomnijcie ougrzecznieniach, półśrodkach czy jakiejkolwiek symbolice, tomocna produkcjadedykowana ludziom osilnych nerwach. Film jest więc wysoce brutalny, krwawy iniewymownie szokujący. Świadczą otym chociażby kadry przedstawiające zniszczony obóz amerykańskich pracowników – wystarczy jedno spojrzenie ijuż wiemy, iż rozegrała się tutaj prawdziwa tragedia. Zmasakrowane zwłoki, pozbawione głowy lub kończyn oraznaszpikowane tuzinem strzał wpołączeniu zniemal czerwoną wodą rzeki zabarwioną ludzką krwią spływającą doniej gęstymi strumieniami robią przerażające wrażenie potęgując obraz okrucieństwa orazbezwzględności zamieszkujących Południową Dakotę Indian.


Jednakże wizytówką filmu jest mistrzowskie wręcz aktorstwo. Nasrebrnym ekranie błyszczy rewelacyjny Tom Hardy, któryjest absolutnie bezkonkurencyjny. Reszta obsady chowa się wjego cieniu, łącznie zniezwykle utalentowanym Leonardo DiCaprio. Mimo iż wspomniany aktor włożył wrolę Hugh Glassa całe swoje serce orazwzbił się nawyżyny własnych umiejętności, toprzegrywa zbrylującym Hardym, któryjako rasowy badass – John Fitzgerald – poprostu kradnie reszcie obsady obserwowane przez widzów show. Jego charakter jest niezwykle intrygujący, amagnetyzująca osobowość, pewnego rodzaju ekranowy urok (szaleniec zobłędem woczach) mani i przyciąga uwagę kinomanów. Zkolei postać DiCaprio wzbudza przeważnie szczere współczucie orazniewątpliwy podziw. Warto tutaj pochwalić filmowca zajego niebywały warsztat aktorski. DiCaprio poprzez gestykulację, aprzede wszystkim mimikę jest wstanie przekazać multum najprzeróżniejszych emocji iuczuć. Widząc go przykutego doprowizorycznych noszy, podczas pewnej sceny możemy zauważyć, jak najego obolałej twarzy maluje się najpierw bezsilność, potem rozpacz, anastępnie gniew, któryostatecznie przechodzi wniepohamowaną furię ichęć odwetu. Jest poprostu fenomenalny.


W "Zjawie" obserwujemy pojedynek powyższych panów; wyraźne zderzenie skrajnie różnych charakterów owykluczających się światopoglądach. Tosilni iwyraziści bohaterowie – złożone orazskomplikowane postacie obogatej przeszłości iogromnym bagażu doświadczeń – zbudowani nadrodze doboru unikalnych cech, którzydostają wystarczająco wiele czasu ekranowego, aby zdobyć serca widzów. Jednakże każdy zaktorów sympatię kinomanów pozyskuje naswój własny sposób. Zatem gdyjeden znich gra niezwykle emocjonalnie (zupełnie nie dopoznania Tom Hardy; takiego aktorskiego oblicza tego pana jeszcze nie mieliście okazji zobaczyć) – jego postać jest gwałtowna inieobliczalna – drugi zumiarem dozuje uczucia, zachowując często kamienną twarz (mocno stonowany Leonardo DiCaprio). Jak możecie więc wywnioskować zpowyższych słów, obaj panowie prowadzą omawiany film istanowią jeden znajmocniejszych filarów nowego dzieła Alejandro Gonzáleza Iñárritu.


"Zjawa" tobezsprzecznie udane, poruszające widowisko, które sprosta wymaganiom nawet najbardziej srogich ikrytycznych kinomanów. Nie powinna zatem dziwić spora liczba jak najbardziej zasłużonych nominacji doOscarów, aszczególnie wdwóch kategoriach: "najlepsza produkcja" oraz "najlepszy reżyser". Te bowiem zdużym prawdopodobieństwem zamienią się naZłote Statuetki, ponieważ nieważne, jak mocno będzie tokrzywdzące dla konkurencji, Alejandro González Iñárritu już drugi rok zrzędu zmiażdżył swoich rywali, dobitnie dając dozrozumienia, żepoprzedni sukces nie był jedynie szczęśliwym losem naloterii. Polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zemsta jest jednym z najczęstszych motywów w literaturze i w filmie. Od horrorów przez dramaty aż po... czytaj więcej
Oryginalny tytuł najnowszego filmu twórcy m.in. "Birdmana", "Babel" czy "Amores Perros" "The Revenant"... czytaj więcej
Zaledwie trochę ponad rok od udanego "Birdmana" reżyser Alejandro González Iñárritu pokazał światu swój... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones