Cowboy Bebop
powrót do forum 1 sezonu

Brak zrozumienia orginału

ocenił(a) serial na 3

Oryginalny Cowboy Bebop to jedno z najlepszych anime jakie widziałem.

W nowej wersji twórcy pokazali, że w ogóle nie rozumieją co stanowi o wyjątkowości tej serii. Widać to przede wszystkim w relacjach między bohaterami. Całkowicie zrezygnowano z tego głębokiego zrozumienia między Spikiem i Jetem, że dla każdego przeszłość była ciężka i dlatego o niej się nie rozmawia. Tylko ta przeszłość nie była zamknięta i się o bohaterów upominała. W wersji aktorskiej postacie po prostu się nie znają za dobrze i tyle. W anime Jet rozumie, że Spike przeszedł przez dużo, ale nie ważne co to było, akceptuje to i szanuje milczenie. W nowej wersji Jet po prostu tworzy w swojej głowie wizerunek Spika, a jak rzeczywistość okazuje się inna, to ma problem z jej akceptacją.
Relacja Spika i Faye również jest zmieniona. W oryginale Spiegiel może wydawać się arogancki wobec niej, jednak to tylko powierzchowna obserwacja. Za nią kryje się troska i zrozumienie, ale również szacunek i wynikający z niego brak użalania się nad nią. W wersji aktorskiej Spike jest bardziej szowinistą, który wątpi w jej umiejętności i musi się przekonywać co chwila o swoim błędzie.
A Julii i Viciusie nie ma co za dużo pisać. W originale byli tylko narzędziem dla prowadzenia historii Spika. Tutaj uczynili z nich pełnoprawny główny wątek, który wypada tragicznie. Brak tu oryginalności, logiki i podstawowych relacji przyczynowo-skutkowych (oraz dobrej gry aktorskiej).

Ogromnym problemem jest też muzyka. Niby jest ta sama, ale jest jakby rozmyta. Oryginalne odcinki były krótsze, więc aż ociekały w doznania słuchowe. W wersji aktorskiej muzyka zajmuje mniejszą część całości, więc nie wybrzmiewa z taką siłą. Szczytem absurdu jest scena z utworem Green Bird, która w nowej wersji jest o jakąś połowę krótsza ... Przecież to zakrawa o zbrodnie.
Można jeszcze dodać, że w animacji dużo lepiej muzyka była zgrana z obrazem, ale to dość oczywiste.

Największym zarzutem jest jednak brak szacunku do materiału źródłowego. Bo zmiany i uproszczenia można starać się wytłumaczyć lub zrzucić na zwykłe ludzkie niepowodzenia. Ale pomieszanie końcowych napisów to za dużo. Zwrot na końcu ostatniego odcinka anime ,,you're gonna carry that weight" uważam za jedno z najlepszych złamań czwartej ściany w historii anime. Twórca odważa się na gorzkie zakończenie serii po czym mówi do widowni, że muszą się z tym pogodzić. Podróż kończy się, a cały wachlarz emocji przez nią wywołany jest tym co autor chciał przekazać. Nie ma alternatywy, niedowiedzenia pozostaną niedopowiedziane, trzeba żyć z tym brzemieniem ...
A co robi wersja aktorska? Daje ten sam tekst w przedostatnim odcinku o przeszłości bohaterów. Odcinku, który sam w sobie był zbędny, ale przede wszystkim nie ma tego wydźwięku co zakończenie serii. Przez co cały przekaz znika, a refleksja jest żadna. Podobnie z całej refleksyjnej otoczki obdarto napis ,,see you space cowgirl".
Jedynym sensownym wyjaśnieniem pomieszania napisów wydaje mi się jawne żerowanie na nostalgii.

Gdyby nie wielkość materiału źródłowego, to serial byłby typowym średniakiem, takim na 6/10. Dla fanów anime natomiast ocena powinna być raczej 2/10 za obrazę uczuć religijnych. Niech więc będzie średnia 4/10.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

Współczesny korpo świat ugłupionego niewonliczego społeczeństwa potrzebuje antybiotyku czyli psychola jakim był Hitlus, inaczej hory nie wyzdrowieje...

ocenił(a) serial na 4
EJM

Mam podobne przemyślenia. W anime mimo bycia towarzyszami, którzy mają na względzie własne dobro, wszyscy byli indywidualistami i ich niezależność widać na każdym kroku. Jednak nowi twórcy postanowili zrobić z załogi pokraczną rodzinkę, której opiekunem zostaje Jet, kompensujący sobie tym to, że może być ojcem dla własnej córki. Ogromne zmiany fabularne, infantylizowanie przesłania i kalka z wydarzeń z oryginału. Skoro tekst źródłowy nie pasował, to czemu nie stworzono zupełnie innej przygody, tylko nieumiejętnie posiłkowano się pierwowzorem? Wiadomo dlaczego, ale to wciąż boli. Boli też to, co zrobili z Viciousem. Wcześniej był zimnym, cynicznym materialistą, który działa wyłącznie dla własnego zysku. A zrobili z niego mściwego, niezrównoważonego psychicznie świra, który zakosztował w torturach i przestał radzić sobie z panowaniem nad własnym gniewem. A Julia? Julii też odebrali charyzmę. Ale żeby nie powielać, wspomnę o czymś, co nie zostało poruszone. Bardzo żałuję wyrzucenia Eda z paczki. W anime postać idealnie kontrastowała z resztą załogi Bebopa. Ed dodawał/a energii i absurdalnego humoru, kiedy reszta zazwyczaj była spokojna, czasem wręcz zblazowana, ale przede wszystkim zrównoważona. Rozumiem trudności w przeniesieniu jej do serialu aktorskiego (widać to po ostatnim odcinku), ale całkowite pozbycie się jej z ekranu bezapelacyjnie jest złym posunięciem. Widać, że twórcy przygotowywali postać na drugi sezon. Na szczęście nie powstanie

ocenił(a) serial na 4
ProfesorInzynier

Nie może być ojcem*. Uciekło zaprzeczenie

EJM

Warto też wspomnieć o naprawdę słabej realizacji i reżyserii. Niby fajnie, że chcieliby oddać brud, zużycie, wyniszczenie z anime - w przypadku wnętrz statków to działa, natomiast otwartych przestrzeni? Widać od razu że wszystko zostało wybudowane w studiu i zajmowało niewiele przestrzeni. Albo kostiumy. Ómówmy się - kostiumy, fryzury czy charakteryzacja w większości anime jest na tyle dziwna, umowna i wpisana w konwencję animacji, że albo trzeba zainwestować naprawdę dużo środków w jak najlepszą jakość, albo przerobić to wszystko, urealistycznić, tak aby wyglądało to fajnie w wydaniu aktorskim (jak to kiedyś zrobił Christopher Nolan z Batmanem). A tak wszystko wygląda jak cosplay - niby dokładnie jak w anime, ale widać że to tania jakość tworzywa i peruki - nie wierzę w ogóle aby te postacie tak się przebierały na codzień w ramach tej wizji świata. Tym bardziej, że te kostiumy żywcem wzięte z anime kiepsko leżą na aktorach którzy w większości są... albo za starzy, albo za brzydcy względem pierwowzorów. Spike, czy Vicious w anime mieli 27 lat - byli przystojni, seksowni, smukli. Tutaj z kolei dostajemy dwóch niezbyt przystojnych panów w średnim wieku, którzy ubierają się dokładnie jak bohaterowie w anime - co wygląda dosyć żałośnie, jak oglądanie jakiś 2 podstarzałych nerdów z kryzysem wieku średniego którzy udają 20 latków. Niby John Cho wyrobił sobie ładną sylwetkę (co było mało dyskretnie pokazane w sekwencji treningu), ale w ogóle nie potrafi się dobrze ruszać w scenach akcji - jego ruchy są sztywne, niezgrabne, porusza się jak manekin, widać dużo cięć montażowych, kiepską choreografią podczas której nie czuć siły ciosów, energii, zmagania bohaterów - widać że to wszystko jest udawane, nie ma w tym żadnego napięcia, ani niczego widowiskowego. Spike w anime poruszaj się jak Bruce Lee (dosłownie, inspirowano się ruchami legendarnego aktora z filmów), widać było jak swobodnie się porusza, podskakuje, bez problemu wykonuje wysoki wykop.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones