PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=776316}

Król Lew

The Lion King
7,3 86 362
oceny
7,3 10 1 86362
5,0 27
ocen krytyków
Król Lew
powrót do forum filmu Król Lew

Mało kto pamięta Królika Bugsa dubbingowanego przez Pana Tyńca. Zmianę na Pana Rozmusa jakoś zaakceptowano. Sam "Król Lew" miał pierwotną wersję Kręgu życia, której tekst zmieniono całkowicie na 10-lecie filmu oraz dodano piosenkę Zazu o porannym raporcie. Film z ubiegłego roku "Krzysiu, gdzie jesteś?" miał nowy dubbing Prosiaczka, Tygrysa, Sowy, Kłapouchego oraz Królika. Ok, dwie ostatnie postaci dubbingowali Panowie Prochyra i Nawrocki, którzy odeszli z tego świata, ale pozostali aktorzy nadal żyją i mają się dobrze. Jakoś mnie to nie drażniło. Rozliczam film za co innego. Poza tym, Disneyowi głos Pana Tyńca nie pasował już pod koniec lat 90-tych, gdzie w serialu zastąpił go Pan Paszkowski. Jako dzieciak trochę nie mogłem się dopasować, zwłaszcza w trzeciej części, która nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego, ale w czasie seansu w dorosłym życiu, naprawdę jest to obojętne. Zwłaszcza, że za takie decyzje odpowiedzialni są wysoko postawieni ludzie od produkcji i naprawdę nasze marzenia i propozycje można sobie wsadzić. ;) Druga sprawa. To my mamy się dostosować do amerykańskich kryteriów, a nie oni do nas. Za granicą również mają ludzie sentyment do pierwotnych głosów. Nie pójść do kina, ponieważ nie ma danego aktora? Trochę dziecinne podejście. :) Jak wychodził Aladyn to było to samo. A film się przyjął i u nas i za granicą. Oceny mówią same za siebie. Jakoś nie widzę by Timon i spółka mieli ocenę mniejszą niż 7,0.

Film nie został zrobiony po to, by zastąpić oryginał! Został stworzony, by uczcić jego 25-lecie i okazać szacunek do tego dzieła. Osobiście uważam, że "Król Lew" jest bardzo dobry, ale moim zdaniem Disney zrobił lepsze tytuły jak choćby "Lis i pies" czy "Dzwonnik z Notre Dame". Obraz z Simbą jest może najbardziej znany i popularny, ale czy najlepszy? To już indywidualna sprawa. Jednak nigdy, by mi nie przyszło do głowy, aby film skreślać, bo nie ma odpowiednich ludzi przy mikrofonach, scenariusz jest inaczej napisany niż w oryginalnej wersji czy piosenki śpiewa inna obsada.

Film jest też z napisami, jeśli dubbing nie pasuje. Ja osobiście wolę nową ekipę dubbingu niż dodanie do scenariusza elementów LGBT XYZ czy feminizmu u lwic. Dziś mnie nic nie zdziwi. :)

Disney owszem ma oczekiwania finansowe po stworzeniu takich projektów, ale nie wierzę, że gdzieś za tym nie było pragnień odtworzenia legendarnego filmu i w jego postaci postawienie pomniku dla ludzi z byłych ekip, którzy pracowali nad animowanym oryginałem. "Księga dżungli", "Kopciuszek", "Aladyn" czy "Dumbo" - naprawdę chodzi tylko o mamonę? Dla mnie każdy z takich nowatorskich filmów poniekąd wyznacza nowe trendy animacji, rodzi coś nowego, odnawia wersję, w żaden sposób nie szkodząc prototypowi.

"Król Lew" nadal czeka na mnie w kinie, ale zwiastuny jak i fragmenty produkcji z polskim dubbingiem mnie nie zniechęciły, a wręcz zachęciły do zakochania się w nim na nowo. :) Wersja z 2019 jest bardziej stworzona dla pokolenia dorosłych już dziś ludzi. Rzekome wycięcie gagów i kultowych, zabawnych scen potwierdza, że trzeba dojrzeć do tego obrazu i go po latach inaczej przeżyć.

ocenił(a) film na 4
Kurzi32

Stawianie pomników, oddanie hołdu, bla bla bla... To taka ideowa paplanina, a i tak wszyscy wiemy co za tym się kryje. Nowy "Król Lew" może i nie szkodzi oryginałowi, ale nie wyznacza żadnych trendów. To cyniczny skok na kasę, więc nie teoretyzuj tylko obejrzyj i przekonaj się samemu, że negatywne opinie nie wzięły się znikąd.

Ceglas

Oczywiście po seansie napiszę w tym temacie czy moje oczekiwania się ziściły czy wręcz zostałem rozczarowany. Film jest dłuższy od animacji z 1994 roku o pół godziny. Myślę, że dwie godziny nie pójdą na marne. :) Skrytykowałem głównie podejście ludzi przed premierą, które opierało się w większości na zwiastunach i obsadzie polskiego dubbingu.

ocenił(a) film na 4
Kurzi32

Tak po prawdzie to niecałe pół godziny, ale na żadne atrakcje nie ma co liczyć. Są to głównie sceny, które nic nie wnosiły do filmu, a jedynie powodowały zbędne dłużyzny. Oglądałem wersję oryginalną, więc do dubbingu się nie odniosę.

ocenił(a) film na 8
Ceglas

Myślę, że negatywne opinie biorą się przede wszystkim z tęsknoty za poczuciem tych samych emocji, co w dzieciństwie. Ale to niemożliwe - już nie jesteście dziećmi i inny jest odbiór świata. Trochę więcej otwartości.

Agatonik

Racja, należy zdać sobie sprawę, że upływ czasu jednak jest widoczny. Każdy kto ze sentymentem wspomina tą kultową animację miał własną, idealną wizję tego filmu. Jednak nie mamy na to wpływu, na to jak przyjmiemy produkt - już tak. U mnie "Król Lew" minimalnie stracił w miarę upływu lat, ale wciąż się broni tym, co tyle odbiorców w nim pokochało. Większość negatywnych opinii (przedpremierowych) przypominało walkę z wiatrakami i egoistyczny krzyk niezadowolenia. Prawdopodobnie jutro wybiorę się na omawianą produkcję, jednak z dubbingiem.

ocenił(a) film na 4
Agatonik

A ja myślę, że negatywne opinie biorą się przede wszystkim z wtórności i braku jakiejkolwiek wizji na ten film. Gdybyśmy powycinali z niego elementy znane z oryginału to co wtedy by zostało? Nic.

ocenił(a) film na 3
Agatonik

Ten film dosłownie przeinacza cały sens historii oryginalnego Króla Lwa. Dlatego zbiera kiepskie recenzje. Twórcy byli tak bezczelni, że nie dość że powycinali większość znaczących momentów to jeszcze usunęli całkiem kilka ważnych w tym jedną najważniejszą w całym filmie (!) czyli scenę z Rafikim i Simbą, gdzie przekazywany jest widzowi cały morał historii. W życiu nie widziałem tak obrzydliwego wyłudzenia pieniędzy z widzów zakochanych w nostalgii. Wstyd Disney.

ocenił(a) film na 8
AlexGolian

Rozumiem, że tak to odczuwasz. Dla mnie nowa wersja jest kompletna, ale każdy odbiera inaczej.

Kurzi32

Tak jak uważam za animację lepszą od remake'u... Tak też nużą mnie te pojękiwania w stronę dubbingu. Ile można?

ocenił(a) film na 8
Kurzi32

Bardzo Cię zachęcam. Byłam z napisami. Film wzruszający i rewelacyjnie zrobiony.

Kurzi32

Przed chwilą wróciłem z seansu w 3D. Chyba coś jest ze mną nie tak, lub oglądałem inny film... :)

Dwie godziny to jednak zdecydowanie za długo na tak prostą i wszystkim w sumie znaną historię. W pewnym momencie czekałem już na finał dobra i zła. Ale pewnie efekty 3D zmęczyły moje oczy. :)

Przeczytałem kilka recenzji, obejrzałem vlogi i pojechałem na seans z nastawieniem, że mogę wyjść z sali rozczarowany oraz, że już nigdy animacja z lat 90-tych nie będzie dla mnie wyglądać tak samo. Jednakże również zastosowałem podejście, że to całkowicie osobne dzieło. Poza minimalnie powycinaną fabułą, wszystko jest przepięknie i bardzo starannie zrobione. Tym bardziej nie wiem skąd się biorą negatywne opinie, a przecież oryginał również wbił mnie w fotel. Jednak staram się zrozumieć, że nie wszyscy chcą odnowić wspomnienia i oczekiwali od Disneya... W sumie nie wiem czego.

Ta wersja jest dojrzalsza, bogatsza w rozwinięte wątki (np. trzymające w napięciu wymkniecie się Nali wśród śpiących hien i Skazy, pokazanie relacji Sarabi z bratem Mufasy czy dodanie wśród Timona i Pumby innych zwierząt) i znakomicie zrobione sceny z piosenkami. Gdzie inni się rozczarowali brakiem emocji u bohaterów, pójścia na łatwiznę, sztuczności i nienaturalności w zachowaniach, ja po obejrzeniu tej produkcji jestem pod wrażeniem, że tak bezszelestnie udało się zrealizować w dojrzały, innowacyjny sposób to arcydzieło kina.

O ile śmierć Mufasy w animacji z 1994 po prostu mnie już fizycznie nie wzrusza, to dziś łzy leciały po policzkach jedna za drugą. :) Genialnie stworzona scena w wąwozie. Muzyka również robi swoje, ona sama w zwiastunach już mnie wprowadziła w cudowny stan, a dziś było już tylko zwieńczenie jej mocy.

Ostatnia rzecz to polski dubbing. Bardzo dobrze, że pojawiła się nowa ekipa! Jak wspomniałem, od pierwszych sekund czuć, że film jest całkowicie inny, czuć upływ czasu, a nowe głosy tylko podtrzymują w myśleniu, że "coś się kończy, coś zaczyna". Kogokolwiek bym tu nie wymienił, to nie doprowadzał mnie do jakichkolwiek negatywnych emocji. Wolę każdą z tych ekip pamiętać z danym filmem.

Ostatecznie daję 9-tkę tak samo jak animacji. Przepiękny remake, fantastyczne efekty i wizualizm, a to wszystko wykonane pod ogromną presją widzów. Brawo! Ze wszystkich remaków Disney'a, "Król Lew" spodobał mi się najbardziej. O niebo lepszy i ciekawszy od "Kopciuszka", "Pięknej i Bestii" czy "Alicji w Krainie Czarów".

Po seansie nie zmieniam nic w powyższych wypowiedziach, napisanych przed zapoznaniem się z omawianym filmem. Polecam każdemu zmierzyć się z nowym Królem Lwem. Z pewnością do niego wrócę oraz zakupię na DVD. :)

ocenił(a) film na 4
Kurzi32

Ja też zastanawiam się czy oglądaliśmy ten sam film. Wytłumacz mi na czym polega ta dojrzałość, o której piszesz? Bo chyba nie na maskowaniu braku własnej wizji efektami komputerowymi? Z jednej strony twierdzisz, że film jest zbyt długi jak na tak prostą historię, a z drugiej strony akcentujesz rozwinięcie wątków. Tylko na ile są to istotne wątki i czy naprawdę zmieniają jakoś bardziej postrzeganie filmu? No a już scena z żukiem gnojowym i dodanie do Timona i Pumby innych zwierząt to typowe zapychacze.

Nie wiesz skąd negatywne opinie i czego oczekiwano od Disneya? Postaram się rozwiać twoje wątpliwości, choć nie mogę mówić za wszystkich. To tak pokrótce:

1) Mufasa. W oryginale to był majestatyczny i pełen szacunku do swoich podwładnych władca. Otwierający film krąg życia (już pomijam kopiowanie sceny po scenie) miał moment, w którym Zazu mu się kłania, a on po chwili zadumy oddaje mu szacunek również pokłonem. Tutaj mieliśmy zaledwie ujęcie na beznamiętnie patrzącego w oddal lwa. Nie wspominam już o żadnej jego reakcji, co po prostu wyglądało głupio. Scena "nauczki" po powrocie z cmentarzyska słoni była pełna nieopisanych emocji, w których złość za nieposłuszeństwo mieszała się z panicznym lękiem o bezpieczeństwo syna. Kapitalnie podkreślono więzi ojca z synem, natomiast tutaj podczas rozmowy, która jest oczywiście niemal identyczna, oglądamy ... ich plecy. Mufasa rozmawiając z Simbą patrzy gdzieś w dal jakby był nieobecny przez co ta kapitalna scena traci swój urok. Przypomnij sobie jak to wyglądało w oryginale. Dlaczego jego śmierć wywoływała tyle emocji? Pewnie dlatego, że w animacji jego postać miała swoją osobowość, był nie tylko sprawiedliwym i szanowanym władcą, ale przede wszystkim kumplem dla Simby. To była postać, która przez te pół godziny została umiejętnie przedstawiona, przez co nieobojętna dla widza. A tutaj co mamy?

2) Scena w wąwozie została totalnie skopana. Liczyłem, że chociaż to przy obecnych możliwościach technologicznych to będzie miazga. W oryginale zanim wbiegają antylopy, mamy chwilę solidnego budowania napięcia i wiemy że stanie się coś złego. Następuje świetny najazd na zaskoczonego Simbę, po czym rozlega się mistrzowskie "To die for". Utwór, który podkreśla dramatyzm i dynamikę całej sytuacji. Antylopy wydają się być niepohamowaną, niszczycielską siłą. Czuć tutaj autentyczną walkę o życie i paranoiczny wręcz lęk. W nowej wersji wszystko to dzieje się tak od razu. Pewnie wyszli z założenia, że nie ma co widza nastrajać, bo każdy już wie na czym polega zasadzka. Zresztą te antylopy biegną jakoś bezwładnie, a cała scena traci przysłowiowe jaja. W animacji mega poruszający jest moment, w którym Mufasa rozpaczliwie ratuje Simbę, będąc samemu taranowanym raz za razem. I te ujęcia, kiedy go odstawia, po czym zostaje uderzony przez stado albo kiedy dociera do niego, że zostaje zdradzony przez własnego brata. W nowej wersji to było po prostu mechaniczne i bezbarwne odtworzenie tych samych scen, ale nawet nie mogliśmy się skupić na jego reakcji, bo i nie było na czym. To była pustka. Może to głupio zabrzmi, ale moment w którym Mufasa zostaje zrzucony przez Skazę i widzę tego lwa spadającego z otwartym pyskiem mnie trochę rozbawił. I nie chcę być ironiczny, bo w życiu bym nie spodziewał się takiej reakcji po sobie na tej scenie. Na pewno nie te 25 lat temu. No a scena z martwym Mufasą i moment, w którym Simba pociąga go za ucho też została pominięta, a to był bardzo wymowny element w tym momencie.

3) Spotkanie Nali i Simby po raz pierwszy od dawna było takie... nijakie. Postać Rafikiego kompletnie bezbarwna i nie emanująca pozytywną energią. Moment pojawienia się Mufasy na niebie też nie rusza i nie chodzi mi o brak ukazania jego sylwetki jak w animacji. Sama reakcja Simby była zerowa. W animacji to kolejny pełen wzruszenia moment. Porównaj sposób, w którym Simba krzyczy "Zaczekaj! Nie opuszczaj mnie!" w oryginale, a potem w remake'u. Bez komentarza. Aha, co dziwne film kopiuje pieczołowicie oryginał, ale jednocześnie pomija jego istotną scenę, gdy Rafiki uderza kijem Simbę i mówi o przeszłości. Zapomnieli uwzględnić morał?

To są tylko takie przykłady, które mają przybliżyć pewne detale, rzutujące na ocenę, a które przez większość osób określane ogólnikowo są jako "brak magii". Oglądałem wersję oryginalną, więc nie wypowiem się na temat dubbingu. Nie wiem też o jakiej presji widzów mówisz. Zdaniem większości zrobili to na odwal i ja też tak to widzę. Żyjemy w takich czasach, że błyskotki z ekranu zdążyły już spowszednieć, choć rozumiem, że innych mogą zadowolić. Trochę się rozpisałem, ale konkluzja jest taka, że tam zabrakło po prostu emocji i serca. Nie wiem jak włodarze Disneya mogli przyklepać ten film w takim stanie, ale ewidentnie nie świadczy to o nich dobrze. Nie chce mi się też wierzyć, że nikt z ekipy pracującej nad filmem po zobaczeniu filmu nie doszedł do wniosku, że to po prostu w takiej formie nie działa.

Ceglas

Oglądałeś animowaną drugą i trzecią część trylogii Króla Lwa? Już jako ośmiolatek czułem zażenowanie i zawód tymi produkcjami. Oryginał z 1994 roku ma u mnie od lat zamkniętą furtkę. Nie jest w stanie żadna część odnosząca się do losów Simby, przebić to arcydzieło kina. Ale również jako smarkacz marzyłem, by kiedyś zobaczyć ten sam film ale z prawdziwymi zwierzętami. I omawiany obraz spełnił moje wieloletnie wizje. Pewnie dlatego z wyluzowaniem i z lekką obojętnością do niego podchodziłem po zwiastunach i zapowiedziach. Myślałem, że nic gorszego niż "Lwia straż", "Król Lew 3" oraz "Król Lew 2: Czas Simby" nie można zrobić. Zmiana dubbingu już była, beznadziejny scenariusz już był, brak osobowości u bohaterów również.

To jest właśnie to, przez co mijają się krytycy tego filmu, a obrońcy. Niektórzy przeżyli rozczarowanie tą historią po raz pierwszy w ciągu tych 25 lat, a inni mają już ich kilka. Ja osobiście nie chciałbym całkowicie innego podejścia do fabuły. Wierne odzwierciedlenie obrazu z animacją było moim zdaniem jedynym wyjściem, by tego nie popsuć, ale jak widać ciężko jest połączyć tą cechę razem z realizmem, chcąc nadać postaciom indywidualny do nich charakter doskonale widzom znany, a jednocześnie zachować powagę i smak. Stąd nie do końca pozytywny odbiór.

Film owszem jest za długi, jeśli się ma dziesiątki seansów z pierwotną wersją i wyraźnie widać, że biegnie on scena za sceną z klasykiem, a potem jest nagła zmiana poprzez dodanie nowych wątków. Czy wnoszą coś do fabuły czy nie, to już indywidualne podejście widza. Chodzi mi o to, że "Król Lew" mi się lekko przejadł i od kilku lat nie czułem w nim tego czegoś. Poszedłem z duchem czasu Disneya. Współczesne animacje jak: "Coco", "Zwierzogród" czy "W głowie się nie mieści" pobudziły nowe uczucia, oczekiwania, czego już starsze produkcje, które zna się na pamięć nie dają. Nic im nie ujmuję, po prostu potrzebuję od nich przerwy i zatęsknienia po jakimś czasie. Nowa wizja "Króla Lwa" odrodziła to co w nim pokochałem. Nic mnie znacząco nie irytowało (może utwór Beyonce podczas powrotu Simby na Lwią Skałę lub niektóre efekty w 3D od których mi głowa pękała po "Can you feel the love tonight"). Upływ czasu, wcześniejsze zawody produkcjami Disneya uodporniły mnie na nową, disneyowską ucztę.

Rozumiem Twój niedosyt, bo nie da się zaprzeczyć, że opisana scena nie toczyła się tak jak oczekiwano. Może zbudowano ten film dla osób, które mają oryginał za sobą. Jak król może pouczyć swojego syna bez kontaktu wzrokowego i surowości? :) I mnie się nie podobało to posunięcie. Nie nazwę tego brakiem emocji, ale raczej za małego kontaktu relacji ojca z synem na ekranie. Jeśli oglądałeś film "Bambi" to z pewnością widziałeś, że ojciec tytułowego jelonka miał dumę, mądrość i w sumie nie pokazywał uczuć w kierunku małego następcy tronu, choć z pewnością bardzo go miłował. Swoją drogą, czekam na jego remake. :)

Cóż, za to przed sceną w wąwozie mamy o wiele lepszą moim zdaniem interpretację utworu "Przyjdzie czas". Czuć w niej (co również odczuwalne jest na cmentarzysku), że hieny w grupie są potężne i dążą do sukcesu zespołowo, a nie indywidualnie. Skaza czuje przed nimi strach i respekt, bo jest stary i słaby. Walczy jednocześnie ze swoim egoizmem, a z drugiej strony ze swoją bezradnością. To oczywiste, że Skaza próbuje sprowokować sytuację, by zamordować Mufasę i jednocześnie Simbę. Hieny są gotowe zrobić to co od nich wymaga, w zamian za możliwość bycia ciągle sytym. Dodam, że podobało mi się, że czarny charakter skazał lwice jako ostatnie do spożywania pokarmu, stawiając w pierwszej kolejności hieny. W animacji są one bez swojego zdania i w sumie nie wiadomo czemu są przy Skazie, który nic im nie daje. Do sceny z gnu nie mam żadnych zastrzeżeń. W końcu po latach poleciały mi łzy na śmierci Mufasy. :) O potędze tej sceny niech świadczy to, że sala zamarła, głęboko oddychając, doskonale wiedząc co się za kilka minut wydarzy.

A w animacji spotkanie Nali i Simby było w coś bogate? W tedy czułem niedosyt, tutaj podobnie. Po tak długiej przerwie przyjaciele inaczej chyba reagują. Zwłaszcza, że Nala żyła w świadomości, że Simba nie żyje. Wyszło jak wyszło. W obu sytuacjach ich nagłe "przejście do rzeczy" tłumaczę pragnieniem bliskości z przeciwną płcią. ;)

I to właśnie ta dojrzałość. Wątpię w to, że dziecko zrozumie czemu Simba i Nala tak szybko się w sobie zakochali, skoro jako maluchy stanowczo od siebie stronili i trzymali dystans. Jako dorosłe ssaki pragną bliskości i instynktownie przedłużenia gatunku. Absurd i wymyślanie? Na równi z czepianiem się jakiegoś robala kulającego kupkę gnoju z futerkiem czy jak czytałem w niektórych wypowiedziach, myszy na samym początku czy śpiewających zwierząt biegających z głównymi lwami. Tu również pojawia się nowy wątek w którym Skaza jak się okazuje przegrał z Mufasą o względy Sarabi był bardzo przydatny i odpowiedni do tonu produkcji, która z pewnością jest stworzona dla starszaków i dorosłych. Nie muszę chyba pisać co mam na myśli odnośnie pragnień Skazy.

Hmmm, a moim zdaniem Simba tak samo jak w animacji, momentalnie poczuł swoją wartość i zrozumiał, że jest następcą tronu. Tak samo w finale ze stryjem w ciągu sekundy ją traci i nie wierzy w siebie. A co do sceny z Rafikim... W 1994 roku Simba został wyśmiany przez Timona i Pumnę przez wiarę w zmarłych władców w niebie i ich chęci pomocy w problemach, stąd jego żal i zagubienie. Tutaj mowa o kręgu życia, i Simba po wyśmianiu w sumie ma to gdzieś i idzie się przejść. Można było wydłużyć wątek z Rafikim i pokazać wewnętrzną walkę lwa ze sobą, ale twórcy zgrabnie i intuicyjnie poszli na łatwiznę. W sumie zachowano tajemniczość i introwertyczność pawiana przez, co krótka ale ostateczna scena przy sadzawce jest wystarczająca.

Presja widzów. Producenci biorą się za remake najpotężniejszego, swojego dzieła i jednej z najlepszych animacji w historii kina. Marka broni się tytułem sprzed 25 lat, natomiast nowy produkt albo się przyjmie, albo nie. Można zarobić, ale również i sporo stracić. Disney się tyle razy wykoleił w kontynuacjach czy w remakach, że tych przypadków jest więcej, niż filmów które naprawdę są dobre i bronią się nawet po upływie kilku dekad. Może stąd moje usprawiedliwianie tego filmu. O żadnym sentymencie nie ma mowy, bo jak wspomniałem nic nie próbuję stawiać na równi z pierwowzorem. Ale można też zrobić coś przyzwoicie i na poziomie. Moim zdaniem ta produkcja, choć idąca swoją ścieżką, dała radę się obronić czego potwierdzeniem jest średnia na FW czy na IMDb. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź i szanuję poświęcony czas. :)

ocenił(a) film na 4
Kurzi32

Oglądałem obie kontynuacje i oczywiście były one zbędne. "Czas Simby" mimo wszystko mi się podobał i przynajmniej jakiś koncept ten film na siebie miał, a trójkę po raz pierwszy zobaczyłem w zeszłym roku i niewiele z niej już pamiętam. Tego filmu zresztą nie można było traktować na poważnie, bo on sam sobie robił jaja z części pierwszej. O "Lwiej straży" się nie wypowiem, trochę za stary już jestem, żeby się za to w ogóle zabierać. Z tego co widziałem jest to adresowane raczej do młodszego grona widzów.

Wiele osób ocenia na zasadzie, że "to kopia oryginału, ale hej! Przecież to "Król Lew", więc musi być 10/10". Stąd też wysoka skala z ocen użytkowników, ale w serwisach agregujących recenzje już tak kolorowo to nie wygląda. Co do tych nowych scen to nie zgodzę się, że "Czy wnoszą coś do fabuły czy nie, to już indywidualne podejście widza.". Tutaj rozmawiamy o faktach, a większość tych scen wygląda jakby miała na celu jedynie wydłużyć czas filmu, bo w sumie jak zliczyć wszystko to tam nawet nie ma tych 30 minut więcej względem oryginału. Poszerzenie relacji Sarabi ze Skazą było ciekawym pomysłem, ale też nie popycha historii w inne rejony. Wszystko zmierza jak po sznurku do oczywistego finału. Pozostaje tylko odliczanie, czego jeszcze nie było i pojawia się po prostu znużenie. Wiemy co zaraz będzie i niczym nie będziemy zaskoczeni.

"Bambi" to zupełnie inny film i inna epoka. Takie porównania są bez sensu. Rozmawiamy tutaj o bezmyślnym kopiowaniu, a co za tym idzie, jak sam przyznałeś widzę, nieumiejętności oddania emocji, jakie powinny towarzyszyć bohaterom. Zrozum, że siła oryginału w dużej mierze opiera się właśnie na graniu na emocjach. Jeżeli bohaterowie są z nich wyprani, to taka odtwórczość na niewiele się zda, bo w tej konwencji to po prostu nie zadziała. Mam wrażenie, że ogrom ludzi wyszła z kina zachwycona nową oprawą wizualną i nie zwracała uwagi na nic innego, a zapewniam Cię, że jak już film wyjdzie z kin i sięgniesz po niego znowu, to różnica między obiema wersjami w takich subtelnościach jest kolosalna na niekorzyść remake'u rzecz jasna. Akurat nowe "Be prepared", szeroko hejtowane w sieci, też mi podeszło i uważam, że się dobrze wpisuje w przyjętą konwencję, choć nie powiedziałbym, że jest lepsze od oryginału. Tam jednak mogli bardziej poszarżować. W ogóle Ejiofor podołał zadaniu a sam Skaza, początkowo wyśmiewany za wygląd, pozostawił u mnie pozytywne wrażenia pod względem całościowej kreacji. Plusik też za Timona i Pumbę, którzy wypadają zaskakująco dobrze.

Scena w wąwozie jak najbardziej może ciągle poruszać, ale pod względem aranżacji i napięcia pozostaje w tyle za oryginałem. Tym bardziej to rozczarowuje, bo liczyłem, że chociaż na tym polu pokażą klasę i widowiskowość. Oczywiście to moje zdanie, ale podparłem je argumentami, więc nie będę się powtarzał. W internecie widziałem już gdzieś nawet memy obśmiewające poszczególne sceny całej sekwencji. A z bezpośrednią sceną upadku to już w ogóle się nie popisali, mówiąc delikatnie. W animacji spotkanie Nali i Simby było przede wszystkim bogatsze w emocje i jak sobie porównasz na spokojnie, to "przejście do rzeczy" następuje trochę później w animacji, mimo że ta jest dużo krótsza.

To nie jest odpowiedź na moje pytanie, bo w czym to jest niby dojrzalsze od oryginalnej wersji? Tutaj i tam nastąpiło "pragnienie bliskości z przeciwną płcią", a w połączeniu z brakiem mimiki zwierząt wychodzi na to, że w nowej wersji wyszło to sztucznie i mało przekonująco. Wątek z żukiem gnojowym czy myszą sam w sobie nie jest dla mnie punktem zaczepienia, jeśli chodzi o takie ogólne czepialstwo. Po prostu sceny te wiele osób uwypukliło odnosząc się do nich, że tak mało twórcy dodali od siebie. Gdyby z czymś autorskim wyskoczyli, to nie byłoby napomknięcia o żadnym żuku, który to jak rozumiem był elementem humorystycznym.

Ja nie napisałem przecież, że Simba nie poczuł nagle swojej wartości, po prostu reakcja na pojawienie się ojca i cała ta przemowa nie miała takiego powera. O ile pamiętam tam w ogóle nie było tekstu "Zapomniałeś mnie" tylko od razu kazał mu wrócić na Lwią Skałę. Ja myślę, że jego żal i zagubienie nie wynikały z faktu wyśmiania go przez Timona i Pumbę, tylko poczucia, że nie postępuje właściwie uciekając od przeszłości i musi się z nią zmierzyć. Na pewno nie miał tego gdzieś, radzę jeszcze raz obejrzeć tę scenę. Właśnie ten morał został całkowicie pominięty w nowej wersji.

Akurat "Król Lew" był murowanym sukcesem i jak widać nawet kiepskie recenzje nie przeszkodziły mu w zdominowaniu box office'u, ale trzeba poczekać jakie będą spadki i ile zgarnie całościowo. To tylko świadczy o sile marki. Gdyby odbiór był lepszy, prawdopodobnie byłoby jeszcze lepsze otwarcie. No ja też dziękuję za kulturalną wymianę zdań, bo tutaj coraz trudniej o to, ale bez urazy, momentami czytać niektórych zdań z ironicznym uśmiechem się nie da. Napisz mi w jaki sposób ta produkcja "idzie swoją ścieżką"? Przecież ustaliliśmy, że to zwykła powtórka znanej już wszystkim historii i nawet dodane sceny nie zmieniają wydźwięku całości. Tutaj nie ma żadnej wizji, reinterpretacji. Jest chłodna kalkulacja i włączona kserokopiarka. Proszę, nie pisz mi takich rzeczy.

ocenił(a) film na 1
Kurzi32

film nudny nic sie niedzieje

ocenił(a) film na 8
Kurzi32

A ja rozumiem irytację. Młody Stuhr jest wkładany wszędzie choć nie ma głosu i jest beznadziejnym aktorem. Tu nie chodzi o to, że nie ma Tyńca, tylko o to, że zastąpiono go tak fatalnym głosem. Ktoś wytłumaczy czym się kierowano? Nazwiskiem po genialnym ojcu? Bieganiem po galach i krytykowaniem pisu?

yty444

Rozumiem Cię w 100% ale młody też bardzo dobrze potrafi grać, chociaż też go nie znoszę. Jest jak irytujący gnom i sprzedajny bubek, który nie szanuje ludzi. Mam nadzieję, że z jandą wyemigrują stąd jak najdalej, najlepiej na satelita xd

yty444

Cóż, polityczna działalność młodego Stuhra jakoś mnie nie interesuje, ale jego głos był już słyszalny w "Nowych Szatach Króla", "Zaplątanych" czy w "Kurczaku małym", więc u Disneya jakiś profil zbudował. Timona mógł dubbingować w sumie każdy aktor, który kojarzy się z komediami. Piela jako Pumba o wiele bardziej mi pasował, a co do surykatki, nie mam zdania. :) Za to ojciec Macieja kompletnie nie pasował do Rafikiego - ten głos jest akurat niezmienny, niezależnie kogo Pan Jerzy dubbinguje i zawsze będzie powiewał Osłem ze "Shreka" lub Mushu z "Mulan".

Kurzi32

Mnie akurat w nowym dubbingu razi niestety brak pana Tyńca, a pchanie obydwu panów Stuhrów, za tym młodszym nie przepadam, ale to szczegół, to już przesada. Ale jak nowy głos Timona i brak jego ruchów i mimiki przez nową animację da się przeżyć to najbardziej przeszkadzała mi nowa polska wersja Miłoś rośnie wokół nas . Śpiewali jakby robili to po raz pierwszy w życiu, już mogli do śpiewu wziąć profesjonalistów, za nieco inne głosy nikt by się nie obraził, chociaż ludzie wszystkiego się czepiają. Naprawdę jak do disneya piosenki w polskiej wersji są mega dopracowane, tak tu naprawdę się nie postarali i zrobili to na odpierdziel

Galaktyka

Stuhrowie mają wyrobione głosy w kultowych animacjach więc cóż, wsadzanie ich w jedną produkcję, również zawiewa mi jakimś układem, ale cóż. Nie mam na to wpływu. O tak. :) "Miłość rośnie wokół nas" to najsłabsza, unowocześniona piosenka (wg mnie gorszy jest tylko utwór Beyonce). Wykonana moim zdaniem jednak z takim przesadnym popisywaniem się umiejętnościami wokalnymi. Nie mogłem się w nią wczuć i na nowo ją pokochać. Asłuchalna wersja. :)

ocenił(a) film na 6
Kurzi32

Nie warto.
Film animowany ROZDZIERAŁ SERCE, film cyfrowy ogląda się z zainteresowaniem, ale bez większyzch emocji - to spora różnica, wynikająca z kilku powódów, ale jeden jest ewidentny - film cyfrowy jest bardziej zawoalowany.
Trudno w to uwierzyć, ale bajka była bardziej dosadna przez to, że była przejrzysta, jednoznaczna. Śmierć Mufasy (i tego następstwa) zostały ukazane wprost), tymczasem tu wszystko spowija mgła niedopowiedzenia (do tego stopnia, że dzieci na sali dopytywały, co się właściwie stało?). Podobnież finałowa scena pojedynku Simby ze Skazą - jest tak niejasna, tak nieczytelna, że gdy Skaza spadał w przepaść, dzieci dopytywały, któ wygrał?!
Film cyfrowy pogrywa z emocjami dzieci, bawi się z nimi w ciuciubabkę nie nazywając rzeczy po imieniu. Traktuje dzieci jak dzieci. O katharsis nie może być mowy. Co więc pozostaje? Obojętność, obojętność wypełniana popcornem.
Bolesne doświadczenie.
A to przecież seans miał nim być. Miał być katartycznym doświadczeniem żywcem wyjętym z tragedii greckiej i film animowany tym właśnie był: opowieścią o śmierci, traumie i przepracowaniu, a następnie przezwyciężeniu jej bez zaprzeczania jej.
Śmierć pozostawała w pamięci, naznaczała na całe życie. Nie wolno jej było wymazać, zanegować pomimo usilnych prób (hakuna matata). Śmierć jest taką samą wartością jak życie. Bez tej pierwszej nie docenialibyśmy tej drugiej. Dlatego w oryginale, w spotkaniu ojca z synem po latach, Mufasa gniewnie mówi mu: ZAPOMNIAŁEŚ MNIE. ZAPOMNIAŁEŚ MNIE I ZAPOMNIAŁEŚ, KIM JESTEŚ. PAMIĘTAJ!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones