PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=776316}

Król Lew

The Lion King
7,3 86 419
ocen
7,3 10 1 86419
5,0 27
ocen krytyków
Król Lew
powrót do forum filmu Król Lew

Nie umywa sie do pierwowzoru z 1994 r . Znam do dziś każdy tekst i każda piosenkę , najbardziej wzruszająca scenę gdzie za każdym razem jak oglądałam łza płynęła po policzku . Jestem po seansie , łzy nie było , wzruszeń zabrakło , magi zabrakło wielkie rozczarowanie filmem .

ocenił(a) film na 6
loczekmag

Film animowany ROZDZIERAŁ SERCE, film cyfrowy ogląda się z zainteresowaniem, ale bez większyzch emocji - to spora różnica, wynikająca z kilku powódów, ale jeden jest ewidentny - film cyfrowy jest bardziej zawoalowany.
Trudno w to uwierzyć, ale bajka była bardziej dosadna przez to, że była przejrzysta, jednoznaczna. Śmierć Mufasy (i tego następstwa) zostały ukazane wprost), tymczasem tu wszystko spowija mgła niedopowiedzenia (do tego stopnia, że dzieci na sali dopytywały, co się właściwie stało?). Podobnież finałowa scena pojedynku Simby ze Skazą - jest tak niejasna, tak nieczytelna, że gdy Skaza spadał w przepaść, dzieci dopytywały, któ wygrał?!
Film cyfrowy pogrywa z emocjami dzieci, bawi się z nimi w ciuciubabkę nie nazywając rzeczy po imieniu. Traktuje dzieci jak dzieci. O katharsis nie może być mowy. Co więc pozostaje? Obojętność, obojętność wypełniana popcornem.
Bolesne doświadczenie.
A to przecież seans miał nim być. Miał być katartycznym doświadczeniem żywcem wyjętym z tragedii greckiej i film animowany tym właśnie był: opowieścią o śmierci, traumie i przepracowaniu, a następnie przezwyciężeniu jej bez zaprzeczania jej.
Śmierć pozostawała w pamięci, naznaczała na całe życie. Nie wolno jej było wymazać, zanegować pomimo usilnych prób (hakuna matata). Śmierć jest taką samą wartością jak życie. Bez tej pierwszej nie docenialibyśmy tej drugiej. Dlatego w oryginale, w spotkaniu ojca z synem po latach, Mufasa gniewnie mówi mu: ZAPOMNIAŁEŚ MNIE. ZAPOMNIAŁEŚ MNIE I ZAPOMNIAŁEŚ, KIM JESTEŚ. PAMIĘTAJ!

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

Co pozostaje?
Piękna oprawa graficzna, rozwinięcie charakterów postaci ( Zazu, Sarabi, Nala, Timoi i Pumba ), znacznie lepsze, ciekawsze i groźniejsze hieny, więcej filozofii "Hakuna Matata", więcej Timona, Pumby i Simby, więcej humoru związanego z tą trójką, oaza Timona i Pumby, która w końcu tętni życiem.

Czego zabrakło?
Przynajmniej trzech piosenek z musicalu, ciekawszej pracy kamery, jakiś ujęć z szerokim planem, więcej oddechu, byłoby idealnie, gdyby film mógł trwać te 150 minut. Moim zdaniem, i tak jest to najlepszy remake klasycznej animacji Disneya i najlepszy z wielkiej trójki lat 90-tych ( "Piękna i Bestia", "Aladyn" i "Król Lew" ).

ocenił(a) film na 6
lelen_lis

Zgoda.
Z jednym wyjątkiem. "Księga dżungli".
"Księga dżungli" Jona Favreau, tego samego reżysera, była filmem wyjątkowej urody i dodatkowo wolnym od animowanego oryginału, bardzo dojrzałym i oryginalnym. To jest najlepsza jak dotąd wersja aktorska filmu animowanego Disneya (choć "101 dalmatyńczyków" Stephena Hereka pozostaje równie brawurowym, udany jest także "Kopciuszek" Kennetha Branagha, a nawet "Piotruś Pan" Joe Wrighta - wszystkie pomysłowe i choć wierne do pewnego stopnia animowanemu oryginałowi, to wybijające się na własną niepodległość, filmy z własną tożsamością. Być może dlatego najciekawsze pozostają rewizjonistyczna "Czarownica" z Angeliną Jolie i wciąż absolutnie wywrotowa "Zaczarowana" z Amy Adams).

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

Jaki "Piotruś Pan"? Nie było jeszcze Disneyowskiej wersji live action.
"Księga Dżungli" miała o tyle łatwiej, że animacja z 1967 roku bardzo luźno opierała się na powieści Kiplinga, więc nowa wersja nie miała tego bagażu w postaci fabuły animacji i mogła eksperymentować, wziąć trochę z animacji, trochę z powieści i zrobić inny, nowy film. "Król Lew" stoi fabułą, wiec tu nie było już takiego pola do popisu, bo fabuła musiała być taka sama. Moim zdaniem, dopiero teraz jest szansa na coś nowego, ponieważ "Lwia Straż" i "Czas Simby' są wewnętrznie niespójne i kontynuacja może opowiedzieć jakąś nową historię, bazując na serialu, choć nie wiem, jak w takiej wersji sprawdziłby się magiczny "ryk przodków", którym dysponuje Kion?

ocenił(a) film na 6
lelen_lis

Znakomity reżyser Jon Favreau ("Księga dżungli), jeszcze lepszy scenarzysta Jeff Nathanson ("Terminal") okazali się niewolnikami oryginału. I jednocześnie... nie.
To rzecz niesłychanie rzadka: zrobić remake tak bardzo wierny oryginałowi, a jednocześnie tak poprzesuwać akcenty poszczególnych scen, by w zasadzie wywrócić wszystko do góry nogami. Reżyser i scenarzysta chyba chcieli w ten sposób zaznaczyć swój wkład i swoją odrębność wobec oryginału, ale paradkosalnie nie uszanowali w ten sposób oryginału, ba, zaszkodzili mu. Wykecili wymowę poszczególnych scen.
Np. scena ponownego spotkania po latach Simby z Mufasą w chmurach (teraz, w wersji cyfrowej to spotkanie-pojednanie ojca z synem, w animowanym oryginale była to scena pełne żalu i słusznej pretensji ojca do syna o to, że wyparł się swoich korzeni).
Niby to samo a nie to samo.
Piosenki - tu są od czapy, zwyczajnie nie pasują do bądź co bądź filmu, nie bajki. Należało je porzucić.
Film wizualnie zachwycający i to co fabularnie nowe też zachwyca (wędrówka... sierści Simby aż do Rafiki, pasywna postawa Królowej Sarabi wobec Skazy, przepędzanie zwierzyny z lwiej ziemi przez nienażarte hieny, pustka idei hakuna matata - to wszystko się naprawdę udało. Szkoda, że twórcom zabrakło nonkonformizmu, by opowiedzieć swoją historię, bo tę historię, którą opowiedzieli, opowiedzieli nieudolnie.

W pamięci pozostają 2 dialogi (to naprawdę niewiele):
1)
"Nadchodzi czas DOBREJ ZMIANY!" - rzecze Skaza z lwiej skały do poddanych tuż po zabiciu prawowitego władcy, Mufasy i zaprowadzając rządy hien.

2) Timon na widok Zazu powiada "O ptak!... Zrób jajko" :-)
bodaj jedyna zabawna kwestia w całym filmie.

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

Jeśli idzie o piosenki, to ja chciałbym usłyszeć ich jeszcze więcej - chętnie zobaczyłbym, usłyszałbym "They Live in You" , "Shadowland" i "Endless Night" , brakuje mi tutaj też tych typowo Afrykańskich utworów, jak "Grasslands Chant", "The Lioness Hunt", "One by One" czy "Busa". Paradoksalnie, piosenki znacznie gorzej wypadły w 'Księdze Dżungli", gdzie oryginalnie wesoła piosenka króla Louisa, "I Wan'na Be Like You (The Monkey Song) " w ogóle nie pasuje do wydźwięku sceny ucieczki Mowgliwgo przed wielką małą. W nowym "Królu Lwie" piosenki wypadły znacznie lepiej, a tego obawiałem się najbardziej. O piosence Skazy założyłem osobny temta, więc nie będę się tu rozpisywał, wywaliłbym tylko piosenkę Beyonce, która nic nie wnosi do filmu i jest tylko pod postacią refrenu.

Co do sceny z duchem Mufasy, to ta wersja jest ogólnie mocno okrojona z mistycyzmu, Rafiki też gra mniejszą rolę, pewnie chodzi o ten realizm i dlatego zastanawiam się, czy ryk Kiona pasowałby do wersji live action.

Co do dialogów,jest sporo fajnych pomiędzy Simbą, Timonem i Pumbą oraz pomiędzy surykatką i guźcem ( Nazwę Go Fafik ), jest świetne nazwiązanie do "Pięknej i Bestii", fajny dialog Pumby o tym, że potrzeba kogoś na przynęte dla hien ale najbardziej zapadł mi w pamięć tekst jednej z hien: "Naruszasz moją strefę komfortu" ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones