Film jest zmontowany z 3 naprzemiennych scen: publicznego czytania wiersza ,,Skowyt’’ przez Ginsberga, wywiadu, jakiego udziela Ginsberg i wreszcie procesu sadowego o rozpowszechnianie treści wulgarnych, który wytoczono wydawcy ,,Skowytu’’. Recytacja Ginsberga ilustrowana jest obszernymi fragmentami animacji komputerowej. Właściwie tylko akcja dziejąca się na sali sadowej jest interesująca, co nie znaczy, że zrealizowana w sposób wybitny – kino amerykańskie obfituje w sceny i całe filmy o tematyce sadowej, a fragmentom ,,Skowytu’’ dziejącym się w sadzie daleko do takich klasyków gatunku, jak choćby ,,Anatomia morderstwa’’. Podsumowując, film jest koszmarnie wręcz przegadany, a przez to nudny (z wyjątkiem wszakże scen sadowych). Co do idei przewodniej filmu (poszerzanie obszaru wolności twórczej), to jest ona potraktowana w filmie, w sposób kontrowersyjny i stronniczy – od razu wiadomo, po czyjej stronie stoją autorzy filmu.