PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=682170}
7,7 228 040
ocen
7,7 10 1 228040
8,6 44
oceny krytyków
W głowie się nie mieści
powrót do forum filmu W głowie się nie mieści

Witam. Zazwyczaj do pisania takich tekstów mam swojego bloga, ale ostatnio postanowiłem, że nie będę tam pisać o filmach których nie polubiłem. Dlatego wylądowałem tutaj.

---

Zawiodła mnie wizja świata, próba zobrazowania tego co się dzieje wewnątrz umysłu człowieka. Przede wszystkim, było to bardzo... banalne i zachowawcze, jak spódnice za kostki. Z abstrakcją też możecie się pożegnać. Ot, emocje jako ludziki. Czytają gazetę, pracują na zmiany, śpią. Czy te ludziki mają swoje ludziki wewnątrz swoich główek? To ile ja mam ludzików w swoje główce? Wybiegam z sami, to zbyt męczące i przerażające.

Cały ten system zarządzania pamięcią i emocjami był bardzo niewystarczający. Nie dałoby raczej rady zrobić np. serialu osadzonego w tym świecie, bo te mechanizmy wydają się dopasowane tylko wstępnie do tej jednej historii. Potem zresztą historię trzeba było naginać do tych biednych mechanizmów itd. (czysta głupota w postaci wagoniku z myślami, który zatrzymuje się na noc, żeby film był dłuższy o 15 minut) I jeśli ktoś oczekuje jakiegoś reprezentatywnego sposobu na przedstawienie tego, jak umysł pracuje, z szacunkiem do istoty ludzkiej, to dostanie samochód z Flientstone'ów jako przedstawiciel rakiet kosmicznych.

Wszystkie te zasady są nieprzemyślane, mylące i dziurawe. Zupełnie jakby kolejne 10 minut robili zupełnie nowi ludzie, którzy byli przydzielani do projektu po zwolnieniu poprzedników. Dla przykładu, bohaterki by przejść z jednej strony na drugą korzystają z pomieszczenia abstrakcyjnego. A tam robią im się trójkątne nóżki, bo Pixar zżyna tu z Kubańczyka Pabla, więc bohaterki biegną, wydostają się, są normalne... i co? I nic. Scena zbędna. Albo to: poza radością i smutkiem jest tu jeszcze strach oraz gniew. I jakaś piąta emocja. I co? I nic. Po wspomnieniach chodzą typy i wsysają odkurzaczem wspomnienia. I co? I nic. Pomiędzy wspomnieniami błąka się Wymyślony Przyjaciel z dzieciństwa. I co? Nic, jest przedmiotem który zostanie wykorzystany podczas jednego dużego filleru. Połowę filmu można by wywalić i nikt by się nie zorientował.

cały ambaras dzieje się z tego, że Radość i Smutek zostają wessane i wyrzucone po drugiej stronie umysłu. I mogą zginąć na zawsze, jeśli nie zdążą. (Co?! To nie ma sensu!) Mało tego - później Strach będzie też chciał być wessany, bo się podda, ale nie będzie mógł. No bo nie. (Co?!) Albo to: po co w tym filmie smutek? Cały czas coś psuje. Ot, dotyka wspomnień i zmieniają się one w żałosne. Czemu dotyka? Bo zapomniała. Bo... bo. I tak dalej. Strasznie irytująca postać, aż do finału Garret się zastanawia, po co w ogóle w głowie bohaterki są inne emocje poza radością, skoro i tak to ona robi wszystko, a pozostałe postaci tylko się patrzą. Taki mechanizm nie ma sensu na żądnym poziomie. Przy okazji - Radość tutaj często czuje Smutek. Zero konsekwencji. Nie wiem, jak mogli oczekiwać, że dziecko za tym bałaganem nadąży, skoro to samo dziecko według nich może nadążyć tylko za konceptem samochodu Flienstone'ów.

(Moje rozwiązanie to kopiowanie świata Paraludzi z "Równi bogom" Asimova, którzy byli dosłownie z innej planety. Zbudowanie wnętrza umysłu na całkowitej abstrakcji, gdzie wszystko jest ze sobą połączone na zasadzie jedności, bycia częścią jednego mechanizmu. Oparcie historii o konflikty między emocjami, które by ze sobą dyskutowały przy użyciu argumentów [tak, mamy 2015 rok, dziś można dyskutować bez argumentów, więc muszę zaznaczyć takie detale. Jeśli to było dla ciebie zbędne, przyślij zdjęcie i dane kontaktowe, ożenię się z tobą]. Ale to pewnie byłoby zbyt skomplikowane dla dzieci i dorosłych. Znaczy, "dorosłych". Takich, co myślą, że okres dojrzewania przychodzi z wiekiem automatycznie itd. Już nie mówiąc o tym, że twórcy musieli by się faktycznie wysilić przy tworzeniu czegoś takiego.)

Aha - zapewne pojawi się argument, że dzieci to dzieci, są debilami do czasu, aż osiągną pewien wiek i wtedy magia działa, i mogą oglądać nieco bardziej wymagające filmy. Widziałem już filmy popularne, które umiały opowiedzieć trudne tematy dzieciom, więc w taką sztuczną granicę zwyczajnie nie wierzę. Skoro tyle dzieci dało radę zrozumieć, czemu Kamień Filozoficzny pojawił się w spodniach Harry'ego, to Pixar mógł pójść o wiele dalej ze swoim filmem.

A że większość dzieci jest wychowywana na debili które nic nie mogą zrozumieć to już inna sprawa.

Jest tu jedna scena zachęcająca do uronienia łezki, mianowicie - żeby nie zdradzać wiele - pożegnanie wymyślonego przyjaciela z dzieciństwa. Można było ją zrobić lepiej, nie miała ona żadnego znaczenia dla Riley, bla bla bla, ale to co się wtedy działo, było piękne i zasługiwało na swoją łzę. Radocha upuszcza ją - łzę - mówi, że będzie o nim pamiętać, i coś-tam jeszcze, że zrobi coś dla niego, po czym... biegnie do fabryki, trzepie miliard kopii "idealnego chłopaka" który powstał w umyśle dziewczynki, ustawia z nich słupek na który się wdrapuje, po czym leci heeen, japą do przodu. Jej się udaje w ten sposób przedostać na drugą stronę kanionu, a klony giną w identyczny sposób jak przed chwilą ta ważna postać, której odejście miało wywołać smutek... i tutaj moment konsternacji. Co twórcom strzeliło do głowy by zrealizować tak masakryczną scenę? Ja wiem, to były tylko piksele, nawet w świecie filmu, ale przed chwilą była scena która kazała z powodu tych samych pikseli czuć smutek, widzieć w nich coś więcej. Czy serio żyję już w świecie, który przejąłby się tymi ludźmi tylko wtedy, gdyby byli oni czarni lub homoseksualni? Serio, gdzie była ta różnica?!

Najgorszą wadą jest jednak co innego - całkowicie zignorowanie myśli jako składnika humanitaryzmu. Są jedynie emocje i nic poza tym. Jeśli są jakieś odczucia, to ich źródło jest niejasne, mistyczne i nienazwane. Ot, wszystko wywołuje jakieś emocje, które następnie są dotykane na niebiesko lub żółto by w ten sposób zdeterminować czy jesteśmy szczęśliwi czy nie. I to wszystko. Ten film twierdzi, że za tymi oczami nie ma nic z inteligentnej istoty. Co więcej, człowiek za nic nie jest odpowiedzialny i nie ma żadnej kontroli. Jak ludziki w twojej głowie się pokłócą i wszystko fest zepsują z własnej winy to masz przerąbane i nawet się nie zorientujesz. Zamienisz się w roślinę. Nie, nie że to zrodzi jakieś twoje podejrzenia. Nie, po prostu nic nie będziesz czuć. Tylko tyle umiesz. Czuć.

W sumie tylko to pożegnanie wymyślonego przyjaciela było dla mnie zaletą, innych nie widzę w tym filmie. Nawet z tym morałem, nad którym ludzie się zachwycają, jest wiele rzeczy nie tak. Chodzi o zrozumienie, że dobrze jest się smucić, bo ze smutku mogą wyjść radosne wspomnienia. Po pierwsze, nie wyszły. Popłakali i koniec filmu, a potem Radocha robiła wszystko po staremu samodzielnie i było dokładnie tak, jakby środkowa część opowieści w ogóle się nie wydarzyła. Po drugie, co było złego w początkowym stanie - gdy z radosnych momentów wynikały kolejne radosne momenty? Z niepoddawania się i cieszenia się tym, co dobre?

Aha - "Zostaw Jake, to miasto chmur". Dosłownie złapałem się za głowę, bo nie mogłem uwierzyć,że to naprawdę miało miejsce. Na cztery sekundy znowu byłem na seansie "Hobbita 2". OKROPNOŚĆ. Najgorszy żart nawiązujący do innego kina w historii... cóż, kina.

PS. Czy Radocha w oryginalnej wersji jest trochę mniej irytująca? W Polskiej brzmi jak joł-joł-luz-wyczes-babcia, która by nie przetrwała podstawówki, bo by ją dzieci zabiły śmiechem za taki styl.

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Cześć. Postaram się ustosunkować do paru kwestii, które poruszyłeś.

Osobiście uważam, że świat przedstawiony w tym filmie jest tak ogromnie pojemny, że starczyłby na serial (akurat taką formę zaproponowałeś). Idealnym przykładem jest te parę fantastycznych scen, w których przenosimy się do głów postaci innych niż Riley. Widzimy nie tylko, jak emocje sterują 'swoim człowiekiem', ale także jak dwa systemy dowodzenia komunikują się ze sobą. A jest przecież bardzo wiele rzeczy, których twórcy w filmie nie zawarli, nie wyjaśnili lub nie rozwinęli. W moim przekonaniu niewyczerpany potencjał tego uniwersum potęguje fakt, że każda osoba ma swoją historię, swoje lęki, swoją osobowość. Co zresztą jest dość niepokojące, że nadejdzie czas na odcinanie przez Pixara kuponów - już najnowsza krótkometrażówka ma być swoistą kontynuacją 'Inside Out'.

Nie wywalałbym tych scen, o której piszesz. To w dużej mierze one podbiły moje filmowe serce :D Czystą przyjemnością było oglądanie tych pomysłów, proces abstrakcji został pokazany w sposób genialny. Jaki miało to sens dla samej historii Riley? Ano, pewnie żadnego. Możesz napisać, że traktujesz to jako efekciarstwo - bo spotkałem się z taką opinią. I w porządku, chociaż ja się z tym nie do końca zgodzę. Pixar przyzwyczaił nas, że dużo w filmach poświęca pokazywaniu swojego świata przedstawionego - bez wyraźnej przyczyny fabularnej. Wystarczy wspomnieć o 'Autach' albo 'Potworach i spółka'. Tak mi się wydaje, że to właśnie ta złożoność światów Pixara i ilość pomysłów na jego antropomorfizację (samochodowa wersja królowej Elżbiety II wysuwająca antenkę, aby pasować obywatela :D) jest w dużej mierze powodem, dla którego na ich filmach tak dobrze się bawimy. A 'Inside Out' jest przypadkiem szczególnym. Tutaj historia Riley jest właściwie tylko pretekstem do pokazania nam tego, co dzieje się w naszych głowach i pięknego przekazu, o którym jeszcze wspomnę poniżej. Nie bez powodu filmem zachwycają się psycholodzy.

ocenił(a) film na 10
kacperpiotrkow2

Gdzieś ktoś zaznaczył, że sytuacja w 'Inside Outcie' to prawdopodobnie jedyne tego typu ukazanie popadania w depresję. Radość i Smutek znikają z centrum dowodzenia - a Riley przestaje je odczuwać. Dochodzi do emocjonalnej katastrofy - Riley staje się obojętna. Czemu Strach nie mógł odejść? Pewnie jeszcze nie był na niego czas (chociaż mam poważne wątpliwości, a właściwie jestem niemal pewien, że Strach nigdy nie może odejść z centrum dowodzenia, no chyba, że przy jakichś poważnych uszkodzeniach neurologicznych). Dlaczego Smutek o głosie Kingi Preis dotyka wspomnień? No bo ma taką potrzebę. Robi dokładnie to samo, co wszystkie inne emocje - przy czym jej działania są przez resztę piętnowane, uznawane za zupełnie niepotrzebne i destrukcyjne. A ona CZUJE, że musi dotknąć fundamentu. To jej odpowiedź na dziejące się w życiu Riley zmiany. Tak to działa. Co zaś do pozycji Radości, no to przecież nawet w opisie filmu zaznaczone jest wyraźnie, że to ona tutaj rządzi - do czasu. To takie symboliczne podkreślenie jej prymatu u Riley, ale w głowie jej rodziców widzimy, nieco stereotypowo, inne emocje jako szefów - Smutek u matki, Gniew u ojca.

ocenił(a) film na 10
kacperpiotrkow2

W sumie, Garret, jesteś doświadczonym filmomani.akiem i dziwi mnie, że nie załapałeś przesłania 'Inside Out' :D Przecież łzy Riley nie są jakimiś tam zwykłymi łzami - to nic innego jak katharsis. Film mówi o bardzo ważnej psychologicznej prawdzie, o której wiedzą dobrze w prymitywnych ludach kolektywnych, a zapominają kultury zachodnie - smutek jest emocją równoważną pod względem, nazwijmy to, użyteczności. Jest w filmie scena, w której Radocha kreśli do okoła Smutku 'kółko smuteczków' i każe jej nie wychodzić poza granice. To alegoryczne przedstawienie wyparcia uczucia smutku idealnie odzwierciedla zachowanie szeregu ludzi, którzy później coraz bardziej przestają sobie radzić. Jaki był sens wędrówki głównych bohaterek? Radość zrozumiała, że musi oddać koleżance po fachu możliwość sterowania konsolą. Gdyby nie ona, Smutek mogła przemienić fundamenty znacznie wcześniej. Riley nie mogła pogodzić się ze zmianami dopóty, dopóki radosnego wydźwięku wspomnień nie zastąpiła melancholia. To jest to ogromne przesłanie, które niesie 'Inside Out'.

P.S. Mnie tam nawiązanie do 'Chinatown' całkiem rozbawiło :D
P.S.2: Wybacz podzieloną odpowiedź, ale nasz cudowny Filmweb uznał, że słowo 'filmoma.niak' jest obraźliwe, a nie chciało mi się przeszukiwać całego komentarza :D

ocenił(a) film na 4
kacperpiotrkow2

Ty wybacz późną odpowiedź. Byłem tu zaraz po pierwszym poście, ale napisałeś na końcu, że za chwilę "niżej" poruszysz któryś temat, więc czekałem... dopiero dziś wchodzę i widzę trzy odpowiedzi. Hm. Ale tak było.

Przede wszystkim, dzięki za odpowiedź. Ona i kilka innych postów na tym forum pozwoliły mi zrozumieć, czemu ludzie tak lubią ten film - ponieważ nie odbierają go obiektywnie takim jakim jest. Ja tak robię, kieruję się zasadami świata filmowego, konsekwencją w budowie postaci i innymi. Inni czytają ten film osobiście i nie boją się dopisać czegoś, bo znają to z własnego życia. Choćby okres dojrzewania, pierwszą depresję, moment w którym odkryli jak ważny jest smutek. Ale to w prawdziwym świecie i tak dalej. W świecie filmu Smutek faktycznie był bezużyteczny, a jako postać nie miała ona żadnych motywacji by coś dotykać. Jednak inni widzowie widzą w niej prawdziwy Smutek i wypełniają luki. Inny przykład - z tym Strachem, czemu nie mogli go wessać. Wg praw świata filmowego, albo powinien móc być wessany, albo film w ogóle nie powinien się wydarzyć, bo Radocha nie zostałaby wessana i nadal by była u steru. Ty z kolei odbierasz to jako "to nie była jego pora".

Tak samo z morałem - w prawdziwym życiu smutek jest równorzędną emocją i wtedy mógłbym się zgodzić. Ale w filmie tak nie było, stąd moje zdezorientowanie.

Podobnie z tym, co piszesz o serialu na podstawie pracy mózgu. Piszesz o prawdziwym umyśle, i tutaj pełna zgoda, ten pomysł nie ma prawa się wyczerpać, to drugi "Star Trek". Ale jeśli piszemy wyłącznie o tym umyśle przedstawionym w filmie, tu nie widzę niczego wartościowego. Poza całym odrzuceniem myślenia, jest tu oczywiście kilka ciekawych momentów. Zaglądanie do głowy rodziców i zobaczenie tam identycznej sytuacji mogło mieć olbrzymie znaczenie - ale tak jak pisałem w temacie. Ludzie którzy to wymyślili zostali zastąpieni przez nowych, którzy nie wiedzieli co z tym zrobić, i nic nie zrobili. A na koniec obrócono to w żarcik. Podobnie jest z wszystkim innym - każdy mechanizm obracano w gag lub filler, nie przekładało się to na historię lub morał. Cała podróż Radochy i końcowe wnioski sprowadzają się do przewinięcia Kuli w lewo, to wszystko. Cała reszta to tylko zapychacz.

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Koledzy niżej piszą, że się czepiasz, a mnie zastanawia dlaczego. Ewidentnie usilnie starasz się zachować racjonalne podejście i trochę ci nie wychodzi. Chociaż rozumiem podejście - podobny problem mam z powszechnym uwielbieniem dla 'Boyhood', w którym wszyscy widzą swoje dzieciństwo, a ja, oprócz tego - wyzierającą nudę i ot, historię, którą można byłoby uzyskać poprzez połączenie starych nagrań video przeciętnej amerykańskiej rodziny. 'Inside Out' jest o emocjach i w założeniu ma działać na emocje. Plus, 'obiektywizm w odbiorze filmu'? Czy przypadkiem nie na tym polega kino, czy też sztuka w ogóle, że przede wszystkim ma poruszać (nie wzruszać, a poruszać)? Wiesz o co mi chodzi, nie możesz twierdzić, że twoja ocena jest obiektywna, a wszyscy inni odbierają film personalnie i są przez to nieobiektywni.

Czym jest prawdziwy świat i świat filmu? Rozgraniczasz te dwa światy? Bo nie rozumiem zarzutu. Przecież Smutek to JEST Smutek. A Helen Mirren w 'Królowej' to Elżbieta II. Strach nie miał prawa zostać wessany, bo Riley nie miała uszkodzonego ciała migdałowatego, żeby być konkretnym :D Smutek motywacji do dotykania fundamentów nie ma - a przynajmniej żadnej racjonalnej. Podobnie jak Odraza, która chroni Riley przed zdrowymi brokułami.

Może problem leży w tym, że traktujesz Emocje jako typowe postaci. Szukasz w ich zachowaniu motywacji i tak dalej. No to tak się nie da ugryźć tego filmu.

ocenił(a) film na 4
kacperpiotrkow2

Cóż, co do Boyhood sam nie potrafię w pełni pojąć, czemu ten film tak na mnie działa. Ale nie mogłem oderwać od niego wzroku przez cały seans i do dziś wiele o nim myślę. Wiem z całą pewnością, że to coś więcej niż tylko zbiór scenek które ktokolwiek mógł połączyć. Jest w tym pomysł, struktura, odpowiedni rytm. Zastosowanie języka obrazu, idee na kolejne etapy, włożony w ten film mnóstwo niewidzialne roboty. I coś jeszcze, co wciąż mi umyka.

Cóż, świat filmowy to twór sztuczny, oparty na zasadach które ustawił sobie autor. To już trochę bardziej zaawansowane scenopisarstwo. Ten świat musi przestrzegać własnych zasad, ma być spójny i logiczny na swój sposób. Postaci w filmie to musi być w jej są tak naprawdę sugestią. Nie wystarczy tylko nazwać postaci w jakiś sposób, to musi być też zawarte w jej charakterze oraz roli fabularnej. I tak dalej. Ja widzę te zasady, dostrzegam tez, ze film ich nie przestrzega. Tu można wyciągnąć obiektywna opinię.

ocenił(a) film na 4
kacperpiotrkow2

Jeszcze odnośnie "Boyhood", ta scena może pomóc w zrozumieniu i docenieniu tego filmu:
https://www.youtube.com/watch?v=G8GGOq-WRdk

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Faktycznie przez długą część filmu, Radość przedstawiana jest jako lepsza i ważniejsza emocja niż Smutek.
To takie typowo amerykańskie przesłanie na zasadzie how are u, great, fine and you. Nie cierpię tego.
Ale pod koniec filmu to się zaczyna zmieniać. Emocje uświadamiają sobie, że wszystkie są równie ważne.
Co więcej, okazuje się, że są momenty w życiu, kiedy możemy być i szczęśliwi i smutni zarazem. Np. kończąc szkołę - cieszymy się w związku z nowym etapem życia i jednocześnie smutno zostawiać starych przyjaciół i nauczycieli których polubiliśmy.

Na końcu Riley nauczyła się czegoś takiego jak ambiwalencja uczuć. Czyli to, że są momenty w których coś może budzić różne, czasem sprzeczne ze sobą uczucia.

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Często zdarza ci się pisać głupoty np. narzekać w Szeregowcu Ryanie na debilną ideę lądowania na dobrze ufortyfikowanej plaży. Po latach wychodzi na to, że nie tylko nie preferujesz tego typu kina, ale wręcz zamykasz się na nie.

Spuszczę zasłonę milczenia na te twoje teorie w stylu: Dlaczego orły nie mogły zanieść krasnoludów bezpośrednio do smoka? Gdyby Vito nie miał zawału...to by nie umarł! Gdyby nic nie wessało Smutku i Radości...nie byłoby filmu! Gdyby De Niro nie zagrał we Wściekłym byku...to by nie zagrał we Wściekłym byku! Twoje wnioski są zabójczo prostackie i wywracają kino na stronę, o której raczej nikt nie mówi. Wszyscy tutaj piszą ładnie, fajnie i grzecznie, ale ja zapytam w sposób, który jest tutaj niezbędny: Czy ty, kuhwa, jesteś normalny?
" ponieważ nie odbierają go obiektywnie takim jakim jest" - a jaka istota ludzka odbiera film obiektywnie? To jest w ogóle możliwe?
Ten pan najlepiej wyjaśnia, dlaczego W głowie się nie mieści to taka dobra animacja:
https://www.youtube.com/watch?v=d4WYtXkeeFE

kacperpiotrkow2

ale ładnie napisałeś, łał :)

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Zdaje mi się,że narzekasz na coś zupełnie normalnego w filmach. Zbędność niektórych scen, założenia danej konwencji, banalność gatunku i rozwiązań fabularnych. Doskonale cię rozumiem, nie preferujesz takiego kina, stąd mnóstwo takich zarzutów jakie ja np. wysnuwam w związku z archaicznością np. Wstrętu czy Rękopisów z Saragossy

ocenił(a) film na 7
_Garret_Reza_

Czepiasz się.

ocenił(a) film na 1
_Garret_Reza_

Co za ulga - jednak nie jestem jedynym, któremu film się nie podobał. Niestety nie dotrwałem do jego końca, jeszcze tylko jestem zmuszony do słuchania kątem ucha dialogów. To, co widziałem, jest kolejnym rozwinięciem tego, czego u Pixara nie znoszę. Film jest przeładowany audiowizualnymi fajerwerkami - obrzydliwie jaskrawe kolory, fragmenty animacji swoją gwałtownością przyprawiające o chorobę morską, przepełnione egzaltacją i wrzaskiem dialogi o błahostkach pokroju organicznych brokułów, sylaby wyrzucane w tempie i z energią karabinu maszynowego. Zasada decorum została więc zachowana - skoro w treści, jak piszesz, zignorowano myśl i zredukowano motywy ludzkiego postępowania do przejaskrawionych emocji, tak też należało zrobić z formą, ładując nadmiar prymitywnych bodźców zmysłowych.

epij

Powiedział typ który ocenia Nową Nadzieję (Star Wars) na 2/10

To ma być film dla dzieci

ocenił(a) film na 1
DR16

Szanowny Panie, na cóż te wycieczki osobiste? Czy do wszystkich zwraca się Pan per „typ”? „Nową nadzieję” oceniam na aż 2 punkty ze względu na techniczną stronę scenografii i efekty specjalne, które do tej pory robią wrażenie. Cała reszta jest tak schematyczna i naiwna, że również nadaje się wyłącznie na film dla dzieci – mniej więcej od 7 do 12 lat.

epij

Taa i dlatego warto dawać mu 2/10 tak naprawde za nic

użytkownik usunięty
DR16

Taa jak ja kocham ten argument, "to film dla dzieci i przez to nie można się czepiać", tylko widzisz, to nie dzieci oceniały to filmidło na Rotten Tomatoes i innych krytycznych serwisach to dorośli którzy uznali, że ten film nie ma żadnych wad, nawet (o zgrozo) sam Nostalgia Critic tak twierdził. Tylko filmy Disneya (pod którego Pixar podlega) zawsze charakteryzowały się tym, że można oglądać je w każdym wieku i czerpać z tego wielką przyjemność, sama ostatnio zaczęłam oglądać te Disneyowskie klasyki które umknęły mi w dzieciństwie i co, "Pies i Lis" stali się jednym z moich ulubionych filmów, a "Dzwonnika z Noter Dame" zrozumiałam i doceniłam dopiero jako osoba dorosła. Dobry film dla dzieci charakteryzuje się tym, że mogą oglądać go "dzieci" w każdym wieku, a te nahypowane crappy które ostatnio produkują Disney i Pixar na pewnym poziomie IQ są wprost nieoglądalne, "Inside out" zalicza się właśnie do nich. Co ja mam do tego filmu? To, że jest totalnie nieorginalny, schematyczny jak ból zęba, postacie potrafią jedynie grać na nerwach, a sama koncepcja, że człowiek jest sterowany przez jakąś piątkę kolorowych przygłupów i jest tylko maszynką w ich łapskach sprawia, że mam ochotę strzelić sobie w łeb. Mój ostatni argument jest również powodem przez który nawet gdybym była młodsza o te 15 lat ten film zdecydowanie by mi się nie podobał. Moją opinię dość dobrze odzwierciedla recenzja tego filmu kanału YourMovieSucks . Na końcu chciałabym odnieść się do pewnego zjawiska, które w naszym pięknym kraju jest totalnie obce, mianowicie poszanowania cudzej opinii. Każdy z nas charakteryzuje się tym, że ma inny, specyficzny gust, którego oceniania nikt nie ma prawa. Ja sama nienawidzę innego, przereklamowanego Disneyoskiego shitu Frozen, a za to lubię dość niedoceniane "Księżniczkę i żabę" oraz "Ralpha demolkę" tej samej wytwórni i co czy to robi ze mnie człowieka gorszej kategorii? NIE, bo to kuśde moja sprawa i tylko moja, tak więc uprzejmie proszę o nie wtykanie nochala w nie swoje oceny w celu ośmieszenia współrozmówcy. Trochę empatii, to tak samo jakby ktoś wyciągnął w dyskusji twój ulubiony film mówiąc "OMG jak w ogóle można lubić takie g**no". Miło by ci było?

"sama koncepcja, że człowiek jest sterowany przez jakąś piątkę kolorowych przygłupów i jest tylko maszynką w ich łapskach sprawia, że mam ochotę strzelić sobie w łeb." - Riley nie była żadną maszynką, ona była człowiekiem jak każdy z nas która pod wpływem emocji różnie reagowała na otoczenie, nawet gdyby nie było tego wszystkiego (personifikacji emocji, pamięć długotrwała itd) to film potoczyłby się tak samo, ale żeby to zauważyć trzeba poświęcić temu filmowi trochę uwagi, trzeba sobie nad nim pomyśleć i nie traktować go tak całkowicie dosłownie bo pomija się ten morał który przekazuje

ocenił(a) film na 4

No cześć, małe sprostowanie: to nie Nostalgia Critic tak lubi "Inside Out", to akurat prywatne zdanie Douga Walkera :)

I tego, chyba się zapędziłaś, bo w pewnym momencie ta walka o empatię zaczęła być zbyt agresywna i ocierać się o ubliżanie tej "niewrażliwej osobie", która nie potrafi uszanować czyjegoś zdania.

użytkownik usunięty

"sama koncepcja, że człowiek jest sterowany przez jakąś piątkę kolorowych przygłupów i jest tylko maszynką w ich łapskach sprawia, że mam ochotę strzelić sobie w łeb" - chętnie cię wyręczę

ocenił(a) film na 9
DR16

Że słucham? Nowa nadzieja - 2? Samo to dyskwalifikuje tę osobę, jako rozmówcę i adwersarza.

ocenił(a) film na 3
_Garret_Reza_

Zgadzam się z tobą, film mógłby być potencjalnie ciekawy, ale przez te wszystkie uproszczenia i irytujące emocje (tak Radość w oryginale również była niesamowicie wkurzająca). wychodzi na to, że człowiek nie jest istotą myślącą, ale działającą pod wpływem emocji, które nie mają nawet konkretnego źródła, ale zależą od tego który ludzik szybciej znajdzie się przy konsoli czy dotknie szklanej kulki, która ma być twoim wspomnieniem... Nie potrafię zrozumieć zachwytów ludzi, bo historia była zupełnie nieciekawa i jak mówisz, wiele scen było nic nie wnoszącymi do fabuły wypełniaczami. Oprócz tego, że rozczarowała mnie historia, dostałam brzydką grafikę (naprawdę projekty postaci nie były zbyt ciekawe), słabe dialogi i nudną (nie pamiętam żeby kiedykolwiek jakaś bajka tak mnie znudziła - jak dzieci na tym wytrzymują?) opowieść... także 3 razy nie :/

PS Już szykuję zdjęcie do cv. :D

Azille799

"wychodzi na to, że człowiek nie jest istotą myślącą, ale działającą pod wpływem emocji, które nie mają nawet konkretnego źródła" - ja pie*dole... no po prostu JA PIE*DOLE, Te emocje to nie są jakieś smerfy które żyją jak każda inna istota to są personifikacje emocji i nawet gdyby nie było tego wszystkiego (personifikacje, pamięć długotrwała itd.) to historia RIley potoczyła by się tak samo.

Poza tym to jest bajka dla dzieci a wy traktujecie to jak jakiś Dramat Psychologiczny

ocenił(a) film na 10
Azille799

A ja nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy zarzucają, że działania Emocji nie są umotywowane psychologicznie (sic!).

ocenił(a) film na 4
Azille799

!!!!

Dlaczego dopiero teraz widzę twój post? A mogliśmy się nawet spotkać na Filmweb offline.... :-)

Pozostaje mi obecnie tylko podziękować za komentarz. Do napisania!

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Najlepszy film tego roku :)

ocenił(a) film na 4
szczupok16

Sam widziałem kilka lepszych, choćby dokument o Fassbinderze.

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Widzę, że typ konesera, co? xD
"Sam widziałem kilka lepszych, choćby dokument o Fassbinderze."

XD

Jak zostać koneserem - dużo krytykować wszystko a chwalić tytuły które obchodzą wąskie grono, co? ;D
Niemiecki dokument w zestawieniu z lekką animacją... aleś Ty alternatywny.
I to dosłowne interpretowanie historii przedstawionej w komedii... proponowanie zastąpieniem jej czymś co wymyślił Asimov xD

Wiesz że podróżowanie emocji pociągiem to tylko takie zobrazowanie na potrzeby filmu?

Może moje słowa brzmią jak atak ale to nieprawda, chciałbym Cię poznać i delektować się tym
jak bardzo spięty musisz być na co dzień i poważny.

ocenił(a) film na 4
szybki1244

Teraz obelgą jest "koneser"? Coś takiego! Za moich czasów mówiło się "snob". Ech, te młodsze pokolenie! Nie dość, że nie wiedzą kiedy się z nich żartuje, to jeszcze mają zero szacunku dla tradycji. Albo logiki. Co jest złego w byciu koneserem? To wspaniała rzecz!

Ale poza tym z łezką w oku czytam takie komentarze, absolutny antyk. Widać, że zatrzymałeś się na 2007 roku pod każdym możliwym względem, szczególnie nieumiejętności czytania ze zrozumieniem i dorabianiem mi czegoś, czego nie napisałem. Mocne 0/10.

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Koneser obecnie to obelga, teraz najmodniej jest być ignorantem ;)
2007 to był ładny rok :)

ocenił(a) film na 4
szybki1244

A jednak wiesz! :-)

Mam dzisiaj dobry humor.

ocenił(a) film na 10
szczupok16

Potwierdzam, film jest super! :-D

_Garret_Reza_

Niezwykle irytujący film... mega rozczarowanie

ocenił(a) film na 4
_Garret_Reza_

Ani razu się nie zaśmiałam...No może jak były scenki przy napisach końcowych..

kamazur

Tak, scena z kotem to jedyny dobry moment filmu. :D

ocenił(a) film na 7
_Garret_Reza_

Ja również jestem zaskoczona tym szeregiem pozytywnych opinii. Zacznijmy od głównych bohaterów: Railey, która miała być w centrum, zdaje się być na uboczu, o wiele bardziej chciałabym zobaczyć jak ona wchodzi z interakcje ze środowiskiem, jak stara się wpasować, ale różnie jej to wychodzi - zdecydowanie za mało jej było. A kogo było za dużo: emocji. Wiem, że ten film miał być o nich, ale Radość jest jedną z bardziej irytujących postaci ever, zbyt krzykliwa, zbyt optymistyczna, zbyt nastawiona: musimy cały czas się cieszyć, nie można mieć chwili przerwy. Po prostu męcząca. Inne postaci można powiedzieć jednowymiarowe i po prostu nieciekawe. Wstręt móglby być interesujący, ale dostał mało czasu antenowego. Wymyślony przyjaciel? Wręcz czekałam kiedy zniknie z ekranu, przewinęłam smutny moment, bo po prostu mnie nudził. Wszyscy mówią o kreatywności tego filmu: owszem jest kilka ciekawych rozwiązań, ale to dosłownie namiastka tego co mogłoby się tam znaleźć. Sceny, które przedstawiają określone funkcjonowanie emocji czy wspomnień nie wnoszą nic w przedstawieniu czy rozwoju postaci, to tylko ekspozycja, która do wartwy fabularnej nic nie wnosi. Na zasadzie, dlatego nie możemy wyrzucić głupiej piosenki z głowy, o tutaj jest deja vu, o tak powstają dziwaczne sny. Z jednej strony to fajne, z drugiej gdy nie stoja za tym ciekawi bohaterowie po prostu nic nie wnosi. Ktoś już wcześniej zauważył: jak na to że pokazują nam zakątki mózgu, jest to dość mała przestrzeń. Duzy pokój, kanion, i pustynia z regałami. Poza tym, nie zaśmiałam się na tym filmie ani razu, no może raz, jak u tego chłopca pojawił się alarm:dziewczyna, to mnie rozbawiło. Rozumiem na czym miały polegać żarty, ale jako że byłam znudzona chyba nie mogłam ich docenić. Poza tym, naprawdę tylko 5 emocji? To są emocje podstawowe, ale wraz z rozwojem pojawia się ich troche więcej. To dość duże uproszczenie i wiadomo nie mogłoby być za dużo bohaterów, ale wystarczyłoby mi gdyby zasygnalizowali, ze są też inne tylko rzadziej przychodzą. Podsumowując nie wiem czy to kwestia, tego że wszyscy opowiadają takie cudowne rzeczy o tym filmie i miałam po prostu inne oczekiwania, ale nie potrafię go docenić. Po prostu nie ma tam bohaterów, których mogłabym polubić, jedyna pojawia sięstanowczo za rzadko by obronila film. P

ocenił(a) film na 4
kundzia44

Cześć, dzięki za opinię.

Sam nie jestem zaskoczony owym szeregiem pozytywnych opinii, już pierwszy komentarz w tym temacie od @kacperpiotrkow2 uświadomił mi, jak ten film odbierają jego zwolennicy - polecam przeczytać. Nie ma w tym nic złego, więc nie mam z tym problemu :)

Podsunęłaś mi też kilka pomysłów odnośnie tej mojej idei (ten akapit o paraludziach). Dziękuję! :)

kundzia44

Też wolałabym, żeby film skupiał się na głównej bohaterce, na tym, jak próbuje się odnaleźć w nowym środowisku, wśród nowych przyjaciół (tym bardziej, że to była jedyna dobrze wyglądająca postać, bo emocje od strony wizualnej wypadły tragicznie). To był jedyny ciekawy wątek filmu.

kundzia44

Każdy odbiera film jak chce, jednym się podoba, a innym niekoniecznie i to jest jak najbardziej w porządku. ALE osobiście nie rozumiem argumentu:
"Radość jest jedną z bardziej irytujących postaci ever, zbyt krzykliwa, zbyt optymistyczna, zbyt nastawiona: musimy cały czas się cieszyć, nie można mieć chwili przerwy".
No nie ogarniam. Przecież to jest Radość :D Radość MUSI być optymistyczna, Radość musi się cały czas cieszyć. Po to istnieje Smutna, żeby zachować w tym wszystkim jakiś balans. Rozumiem, że można Radości (jako postaci w bajce) nie lubić, ale czepianie się Radości za to, że jest "zbyt optymistyczna", to jakby powiedzieć, że nie podoba mi się żółta kredka, bo ma zbyt żółty kolor. Emocje w filmie muszą być przedstawione w kategorii czarno-białej, bo to są pojedyncze emocje, a nie złożona osobowość ludzka (mimo tego, że w filmie są one przedstawione jako postacie). Radość nie może się smucić z samej definicji siebie.

ocenił(a) film na 7
snowdog

Rozumiem do czego zmierzasz, ale to nie przeszkadzało Radości być smutnej gdy wpadła do tego kanionu i opłakiwała przyjaciela. Ale to już się czepiam, wiadomo, że taki fragment również musiał się tam znależć (chociaż mnie w ogóle nie ruszył). Zdaję sobie sprawę, że radość miała taka być, ale po prostu była zbyt przerysowana. Wiadomo to film dla dzieci i przekazy muszą być nieco bardziej "czarno-białe", ale dla mnie była po prostu irytująca. Radość radości nie równa, można być radosnym, a można mieć objawy mani, więc tutaj zasada złotego środka najlepiej się sprawdza ;P Ja po prostu nie mogłam jej znieść, chociaż z reguły lubię postaci pogodne i krzykliwe, jednak co za dużo to nie zdrowo moim zdaniem.

kundzia44

Pewnie, nie każdemu taka postać musi odpowiadać (ja osobiście ją uwielbiam).

Z tą smutną Radością w kanionie chyba im nie wyszło, bo w rzeczywistości taka scena w ogóle nie powinna mieć miejsca, powód podałam wyżej. Mnie ten fragment też jakoś bardzo nie ruszył (może trochę było mi smutno), bardziej zrobiła na mnie wrażenie scena powrotu Riley do domu na koniec filmu.

ocenił(a) film na 10
kundzia44

hej, wspomonianym złotym środkiem okazał się na końcu kompromis między dwoma dominującymi emocjami. Wyimaginowana kula rdzenia o kontrastowych kolorach smutku i radości miała być dowodem rozwoju, co należy podkreślić, jedenastolatki. W tym filmie jest tyle pięter że można by było napisać cały felieton. Ja lubie filmy które inspirują, zmuszają do myślenia. Chyba tutaj się różnimy. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
hampel88

To nie o taki złoty środek mi chodziło, chodziło mi o osobowość radości, a nie jakikolwiek kompromis, który miał miejsce w filmie. Ten o którym mówisz, był bardzo fajnym morałem, rzadkim w amerykańskim kinie, jednak nie na tyle, żeby wszystkie inne wady zaczęły mi przeszkadzać. Nie wiem, czy atak w moją stronę był zamierzony, ale ja również lubię filmy inspirujące i wzbudzające refleksję, to że nie zgadzam się z tobą w kwestii jednego filmu nie znaczy, że jest inaczej. Rozumiem, że jestem dość odosobniona w opinii o tym filmie, nie znaczy to jednak, że nie mam gustu.

ocenił(a) film na 10
kundzia44

Dla mnie to było bardzo nowe i do tego lepszego sposobu na pokazanie takiego morału sam bym nie wymyślił. Czasami oglądam film tylko po to żeby się wyłączyć po ciężkim dniu. Na przykład wtedy sięgam po ,,człowieka demolkę". Dlatego rozumiem, że można chcieć się odmóżdżyć i wydać pieniądze na bilet który ma mi zapewnić rozrywkę a nie przegrzanie neuronów. A zmierzam do tego że to nie miał być atak absolutnie. Może lekki prztyczek wyszedł ale to za tą piątkę :)

ocenił(a) film na 10
hampel88

A tak jeszcze dodam apropo płaczącej radości. Uosobienie radości uroniło łzy!!! - ja wymiękłem. Wyciskacz łez jak słowo daję. Piękny film

ocenił(a) film na 7
hampel88

Nie wiem, do mnie o wiele bardziej przemawia Up czy Toy Story, to chyba filmy na których najbardziej sobie poryczałam jeśli chodzi o animacje CGI.

_Garret_Reza_

Dobra recenzja, nie ze wszystkim się zgodzę, ale cieszę się, że nie tylko ja dostrzegam masę wad tego filmu zamiast zachwycać się nie wiadomo czym. Mój ulubiony fragment recenzji to ten o idealnym chłopaku, trafne! :D Widzę ciekawy gust i ciekawe opinie, na bloga będę zaglądać.

ocenił(a) film na 4
szarosen

:) dziękuję!

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Jestem w stanie stwierdzić, że Twoja opinia to "żywy" dowód na to, że nie jest to animacja tak głupia za jaką ją uważasz. A dlaczego ? Wspominasz, że człowiekiem nie kierują tylko emocje, że kompletnie ignoruje myśli. Tymczasem Twoja recenzja aż kipi od emocji i już sam jej tytułu wskazuje na emocjonalne podejście do tematu. Oczywiście są na świecie ludzie kompletnie pozbawieni empatii, są ludzie zimno kalkulujący, psychopaci, socjopaci itp. Inside Out opowiada akurat o 11 letniej dziewczynce . To co jednak najbardziej przeraża mnie w tym co napisałeś to w zasadzie brak pozytywów, ja rozumiem, że może się nie podobać, że niektórzy zatracają gdzieś w sobie to dziecko którym się było ale aż do tego stopnia ?

ocenił(a) film na 4
Kolbe

Twój komentarz nie ma sensu i niemożliwe jest udzielenie nań odpowiedzi.

Pozdrawiam i dziękuję za wizytę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones