PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=682170}
7,7 228 229
ocen
7,7 10 1 228229
8,6 45
ocen krytyków
W głowie się nie mieści
powrót do forum filmu W głowie się nie mieści

Witam. Zazwyczaj do pisania takich tekstów mam swojego bloga, ale ostatnio postanowiłem, że nie będę tam pisać o filmach których nie polubiłem. Dlatego wylądowałem tutaj.

---

Zawiodła mnie wizja świata, próba zobrazowania tego co się dzieje wewnątrz umysłu człowieka. Przede wszystkim, było to bardzo... banalne i zachowawcze, jak spódnice za kostki. Z abstrakcją też możecie się pożegnać. Ot, emocje jako ludziki. Czytają gazetę, pracują na zmiany, śpią. Czy te ludziki mają swoje ludziki wewnątrz swoich główek? To ile ja mam ludzików w swoje główce? Wybiegam z sami, to zbyt męczące i przerażające.

Cały ten system zarządzania pamięcią i emocjami był bardzo niewystarczający. Nie dałoby raczej rady zrobić np. serialu osadzonego w tym świecie, bo te mechanizmy wydają się dopasowane tylko wstępnie do tej jednej historii. Potem zresztą historię trzeba było naginać do tych biednych mechanizmów itd. (czysta głupota w postaci wagoniku z myślami, który zatrzymuje się na noc, żeby film był dłuższy o 15 minut) I jeśli ktoś oczekuje jakiegoś reprezentatywnego sposobu na przedstawienie tego, jak umysł pracuje, z szacunkiem do istoty ludzkiej, to dostanie samochód z Flientstone'ów jako przedstawiciel rakiet kosmicznych.

Wszystkie te zasady są nieprzemyślane, mylące i dziurawe. Zupełnie jakby kolejne 10 minut robili zupełnie nowi ludzie, którzy byli przydzielani do projektu po zwolnieniu poprzedników. Dla przykładu, bohaterki by przejść z jednej strony na drugą korzystają z pomieszczenia abstrakcyjnego. A tam robią im się trójkątne nóżki, bo Pixar zżyna tu z Kubańczyka Pabla, więc bohaterki biegną, wydostają się, są normalne... i co? I nic. Scena zbędna. Albo to: poza radością i smutkiem jest tu jeszcze strach oraz gniew. I jakaś piąta emocja. I co? I nic. Po wspomnieniach chodzą typy i wsysają odkurzaczem wspomnienia. I co? I nic. Pomiędzy wspomnieniami błąka się Wymyślony Przyjaciel z dzieciństwa. I co? Nic, jest przedmiotem który zostanie wykorzystany podczas jednego dużego filleru. Połowę filmu można by wywalić i nikt by się nie zorientował.

cały ambaras dzieje się z tego, że Radość i Smutek zostają wessane i wyrzucone po drugiej stronie umysłu. I mogą zginąć na zawsze, jeśli nie zdążą. (Co?! To nie ma sensu!) Mało tego - później Strach będzie też chciał być wessany, bo się podda, ale nie będzie mógł. No bo nie. (Co?!) Albo to: po co w tym filmie smutek? Cały czas coś psuje. Ot, dotyka wspomnień i zmieniają się one w żałosne. Czemu dotyka? Bo zapomniała. Bo... bo. I tak dalej. Strasznie irytująca postać, aż do finału Garret się zastanawia, po co w ogóle w głowie bohaterki są inne emocje poza radością, skoro i tak to ona robi wszystko, a pozostałe postaci tylko się patrzą. Taki mechanizm nie ma sensu na żądnym poziomie. Przy okazji - Radość tutaj często czuje Smutek. Zero konsekwencji. Nie wiem, jak mogli oczekiwać, że dziecko za tym bałaganem nadąży, skoro to samo dziecko według nich może nadążyć tylko za konceptem samochodu Flienstone'ów.

(Moje rozwiązanie to kopiowanie świata Paraludzi z "Równi bogom" Asimova, którzy byli dosłownie z innej planety. Zbudowanie wnętrza umysłu na całkowitej abstrakcji, gdzie wszystko jest ze sobą połączone na zasadzie jedności, bycia częścią jednego mechanizmu. Oparcie historii o konflikty między emocjami, które by ze sobą dyskutowały przy użyciu argumentów [tak, mamy 2015 rok, dziś można dyskutować bez argumentów, więc muszę zaznaczyć takie detale. Jeśli to było dla ciebie zbędne, przyślij zdjęcie i dane kontaktowe, ożenię się z tobą]. Ale to pewnie byłoby zbyt skomplikowane dla dzieci i dorosłych. Znaczy, "dorosłych". Takich, co myślą, że okres dojrzewania przychodzi z wiekiem automatycznie itd. Już nie mówiąc o tym, że twórcy musieli by się faktycznie wysilić przy tworzeniu czegoś takiego.)

Aha - zapewne pojawi się argument, że dzieci to dzieci, są debilami do czasu, aż osiągną pewien wiek i wtedy magia działa, i mogą oglądać nieco bardziej wymagające filmy. Widziałem już filmy popularne, które umiały opowiedzieć trudne tematy dzieciom, więc w taką sztuczną granicę zwyczajnie nie wierzę. Skoro tyle dzieci dało radę zrozumieć, czemu Kamień Filozoficzny pojawił się w spodniach Harry'ego, to Pixar mógł pójść o wiele dalej ze swoim filmem.

A że większość dzieci jest wychowywana na debili które nic nie mogą zrozumieć to już inna sprawa.

Jest tu jedna scena zachęcająca do uronienia łezki, mianowicie - żeby nie zdradzać wiele - pożegnanie wymyślonego przyjaciela z dzieciństwa. Można było ją zrobić lepiej, nie miała ona żadnego znaczenia dla Riley, bla bla bla, ale to co się wtedy działo, było piękne i zasługiwało na swoją łzę. Radocha upuszcza ją - łzę - mówi, że będzie o nim pamiętać, i coś-tam jeszcze, że zrobi coś dla niego, po czym... biegnie do fabryki, trzepie miliard kopii "idealnego chłopaka" który powstał w umyśle dziewczynki, ustawia z nich słupek na który się wdrapuje, po czym leci heeen, japą do przodu. Jej się udaje w ten sposób przedostać na drugą stronę kanionu, a klony giną w identyczny sposób jak przed chwilą ta ważna postać, której odejście miało wywołać smutek... i tutaj moment konsternacji. Co twórcom strzeliło do głowy by zrealizować tak masakryczną scenę? Ja wiem, to były tylko piksele, nawet w świecie filmu, ale przed chwilą była scena która kazała z powodu tych samych pikseli czuć smutek, widzieć w nich coś więcej. Czy serio żyję już w świecie, który przejąłby się tymi ludźmi tylko wtedy, gdyby byli oni czarni lub homoseksualni? Serio, gdzie była ta różnica?!

Najgorszą wadą jest jednak co innego - całkowicie zignorowanie myśli jako składnika humanitaryzmu. Są jedynie emocje i nic poza tym. Jeśli są jakieś odczucia, to ich źródło jest niejasne, mistyczne i nienazwane. Ot, wszystko wywołuje jakieś emocje, które następnie są dotykane na niebiesko lub żółto by w ten sposób zdeterminować czy jesteśmy szczęśliwi czy nie. I to wszystko. Ten film twierdzi, że za tymi oczami nie ma nic z inteligentnej istoty. Co więcej, człowiek za nic nie jest odpowiedzialny i nie ma żadnej kontroli. Jak ludziki w twojej głowie się pokłócą i wszystko fest zepsują z własnej winy to masz przerąbane i nawet się nie zorientujesz. Zamienisz się w roślinę. Nie, nie że to zrodzi jakieś twoje podejrzenia. Nie, po prostu nic nie będziesz czuć. Tylko tyle umiesz. Czuć.

W sumie tylko to pożegnanie wymyślonego przyjaciela było dla mnie zaletą, innych nie widzę w tym filmie. Nawet z tym morałem, nad którym ludzie się zachwycają, jest wiele rzeczy nie tak. Chodzi o zrozumienie, że dobrze jest się smucić, bo ze smutku mogą wyjść radosne wspomnienia. Po pierwsze, nie wyszły. Popłakali i koniec filmu, a potem Radocha robiła wszystko po staremu samodzielnie i było dokładnie tak, jakby środkowa część opowieści w ogóle się nie wydarzyła. Po drugie, co było złego w początkowym stanie - gdy z radosnych momentów wynikały kolejne radosne momenty? Z niepoddawania się i cieszenia się tym, co dobre?

Aha - "Zostaw Jake, to miasto chmur". Dosłownie złapałem się za głowę, bo nie mogłem uwierzyć,że to naprawdę miało miejsce. Na cztery sekundy znowu byłem na seansie "Hobbita 2". OKROPNOŚĆ. Najgorszy żart nawiązujący do innego kina w historii... cóż, kina.

PS. Czy Radocha w oryginalnej wersji jest trochę mniej irytująca? W Polskiej brzmi jak joł-joł-luz-wyczes-babcia, która by nie przetrwała podstawówki, bo by ją dzieci zabiły śmiechem za taki styl.

tubylam

oo, przereklamowany to słowo idealnie opisuje "W głowie się nie mieści" i "Krainę Lodu". ale to pewne że W głowie się nie mieści dostanie Oscara. ja już przestaje się nastawiać pozytywnie na tak bardzo wychwalane filmy, bo później okazuje się że to zupełnie nic specjalnego.

pozdrawiam ;)

ocenił(a) film na 4
isobel

Tego typu wypowiedzi są tu w drastycznej mniejszości, dlatego z mojej strony rada: warto się przyjrzeć komentarzom w tym temacie, bo wielu dobrze potrafi wytłumaczyć gdzie dostrzegli wspaniałość tego filmu. Wiesz, jeśli to cię ciekawi.:)

..a filmweb chyba naprawił błąd z forum i teraz ten temat znowu jest na wierzchu, zamiast cztery strony w tył. Miło.

_Garret_Reza_

nie twierdzę że to beznadziejny film czy komplety gniot. film ma swoje dobre momenty, ale i tak bardzo daleko mi do zachwytów. niezły, ale i tak mocno przeciętny. nastawiałam się na coś naprawdę bardzo dobrego, a tu takie rozczarowanie. będę musiała się dokładniej przyjrzeć wypowiedziom w tym temacie skoro jak twierdzisz są tu takie rzeczowe wypowiedzi :) a w oczy bardziej rzuciły mi się te .... mniej dojrzałe.


pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Nie wiem czy to padło, ale radość dominuje - jest na pierwszym planie, bo Riley jest zwykłą, szczęśliwą, małą dziewczynką. Nie ma większych trosk, dlatego smutek, strach, odraza i gniew są w tyle. W końcu Riley dorasta i hierarchia pośród emocji się zmienia.

ocenił(a) film na 4
lenka96

Jesteś pierwsza. :) serio zaskakuje mnie, jak ludzie odczytują ten film, i nawet z przyjemnością czytam takie przykłady.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

To dobrze, że potrafisz to przyjmować. W wolnej chwili odpowiem ci na resztę twoich "zarzutów". ;)

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Nie jestem specjalistką od chemii mózgu, ale z tego co wiem, działanie hormonów wygląda mniej więcej tak, jak je przedstawiono w filmie (pięć głównych hormonów, których różny poziom powoduje różne emocje, uproszczona infografika: https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/7e/62/d4/7e62d42e779c9a9d89d1332afadf9 f00.jpg ).
Z punktu widzenia psychoanalizy też się wszystko zgadza: wypieranie Smutku, które angażuje cała Radość do walki ze stresem, wyczerpuje organizm i prowadzi na krawędź depresji.
Scenarzyści ewidentnie mają za sobą porządny research z psychologii, z psychiatrii prawdopodobnie też. Dlatego ten film w pełni zasługuje na docenienie.
Owszem, rozumiem, że koncepcja "tak naprawdę sterują nami emocje" jest dość straszna i może powodować natychmiastowe odrzucenie, ale - stety czy niestety - jest w niej bardzo dużo prawdy. Warto się z nią pogodzić, bo to wiele ułatwia. :)

ocenił(a) film na 4
LittleTeapot

Albo trenować samokontrolę.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Samokontrola to dobra rzecz, ale jej nadmiar może prowadzić do absolutnego przeciążenia organizmu. Pewnych rzeczy po prostu nie da się zatamować bez negatywnych skutków ubocznych. Racjonalność nie zawsze jest najlepszym wyjściem, co zresztą dobrze jest ukazane w filmie: Radość, pełniąca poniekąd rolę super ego (i jako dowódca z pewnością będąca najbardziej świadomą częścią Riley) musi w pewnym momencie oddać kontrolę Smutkowi. Sprzeciwianie się naturalnym uczuciom doprowadziło do całego zamieszania, które w filmie przedstawiono. Na koniec to własnie nieracjonalna Smutek musiała wszystko ratować i jej się to udało.

Myślę, że jesteś osobą bardzo racjonalną i nie lubisz tego filmu, bo nie zgadza się z twoim światopoglądem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones