Recenzja filmu

33 sceny z życia (2008)
Małgorzata Szumowska
Julia Jentsch
Maciej Stuhr

Opowieść o umieraniu

Obraz Małgorzaty Szumowskiej jest bez wątpienia świeżym powiewem wśród naszej rodzimej kinematografii. "33 sceny z życia", obwołane przez wielu najlepszym filmem tegorocznego festiwalu w Gdyni,
Obraz Małgorzaty Szumowskiej jest bez wątpienia świeżym powiewem wśród naszej rodzimej kinematografii. "33 sceny z życia", obwołane przez wielu najlepszym filmem tegorocznego festiwalu w Gdyni, to kino gorzkie, bezkompromisowe i w każdej z tytułowych trzydziestu trzech scen – przerażająco prawdziwe.   Szumowska z ogromną precyzją kreśli przeszywające na wskroś studium dramatu rodzinnego i dokonuje precyzyjnej wiwisekcji rozpadu rodziny. Całość zaczyna się sielankowym obrazem domowego ogniska – spotkanie przy posiłku, wymiana uśmiechów. Nic nie zapowiada nadchodzącego nieszczęścia – rozwijającej się choroby nowotworowej u matki. Wraz z odkryciem prawdy o postępującym przypadku, legnie w gruzach całe rodzinne szczęście, a rozwijający się rak swą niszczącą siłą pośrednio zderzy się z każdym z jej członków. Śmierć zaczyna być obecna na każdym kroku, jej świadomość powoli niszczy bohaterów, burząc całe ich życie. Na przykładzie sytuacji, w której znalazła się główna bohaterka, Szumowska ukazuje ból związany z odejściem ukochanej osoby, ale również wewnętrzny bunt, niemoc czy załamanie wyznawanych wartości. Pyta o granice wytrzymałości psychicznej, ukazując niekiedy totalnie absurdalne, acz boleśnie prawdziwe zachowania bohaterów. Reżyserka wykazała się ogromną odwagą i wyczuciem, tworząc sceny ocierające się o groteskę, jak te na cmentarzu czy podczas rodzinnej Wigilii. Jednak to właśnie one, będące ciętym komentarzem na temat kondycji otaczającego świata czy po prostu zachowań ludzkich, świadczą o wybitności tego filmu. Reżyserka każe nam, widzom, obserwować cały dramat okiem osoby postronnej, przejrzeć się w tym filmie jak w lustrze – odnaleźć siebie, odpowiedzieć na mnożące się w trakcie seansu pytania o własną postawę wobec zaistniałej sytuacji. Co ważne - nie operuje tanim sentymentalizmem, brak tu również łopatologii. Świetnie napisany scenariusz zmusza do refleksji oraz pozostawia wiele niedopowiedzeń, które drążą w głowach oglądających jeszcze przez długi czas po seansie. Sprzyjają temu zimne, surowe zdjęcia Michała Englerta, muzyka Pawła Mykietyna, a także wyważone, dopracowane do perfekcji kreacje aktorskie.   Perełką aktorską jest z pewnością rola Małgorzaty Hajewskiej – Krzysztofik jako chorej na raka matki. Główna rola kobieca przypadła znakomitej niemieckiej aktorce Julii Jentsch, której gra jest bez zarzutu, jednak sam jej angaż do występu w filmie jest co najmniej dziwny. Otóż rola została zdubbingowana przez Dominikę Ostałowską, co było jedynym fałszywym tonem w całym filmie, chwilami dość mocno irytującym. Podobnie z resztą jak bardzo dobra rola Petera Gantzlera, zdubbingowanego przez Więckiewicza. Pozostała część obsady zaprezentowała równie dobre kreacje – z pewnością warto wspomnieć o znakomitym Andrzeju Hudziaku w roli ojca Julii.   "33 sceny z życia" są dowodem na to, że i w Polsce może powstać film, którego należy rozpatrywać tylko i wyłącznie w kategoriach kina wybitnego. To kino pesymistyczne, wymagające, złożone i absolutnie rewelacyjne. To właśnie kino, którego ja jako widz oczekuję od rodzimych reżyserów.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Piszę o tym filmie drugi raz. Za pierwszym razem zrobiłem to źle: zacząłem pisać świeżo po seansie,... czytaj więcej
O twórczości Małgorzaty Szumowskiej wiem niewiele. Jednak kiedy jakieś dwa miesiące temu zobaczyłem w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones