Recenzja wyd. DVD filmu

Joker (2015)
Simon West
Jason Statham

Zostawić Las Vegas

Pomimo iż za kamerą produkcji stanął Simon West znany przede wszystkim z kina sensacyjnego, w "Jokerze" nacisk położony został w głównej mierze na powoli rozwijającą się historię. Niestety,
Jason Statham jest aktorem o tyle ciekawym, że próbuje uciec od łatki "twardziela kina akcji", grywając raz po raz w mniej wybuchowych produkcjach. Czasem pojawi się w kinie rabunkowym ("Angielska robota"), innym razem weźmie udział w mało dynamicznej historii obyczajowej ("Koliber"); niemniej w prawie każdym tytule reżyserom udaje się wpleść nieco staromodnego prania po buziach, co by nie rozczarować fanów Brytyjczyka. Najnowszy film "Joker", będący remakiem "Żaru" z 1986 r. z robiącym wówczas furorę Burtem Reynoldsem, pod względem prowadzenia fabuły przypomina właśnie wspomnianego wcześniej "Kolibra", jednak w ogólnym rozrachunku wypada o klasę lepiej. "Lepiej" nie znaczy jednak "dobrze"...



Nick Wild (Jason Statham) pracuje jako ochroniarz do wynajęcia w Las Vegas, centrum hazardu i stolicy zabawy. Sam fakt, że mężczyzna dobija pięciotysięcznego dnia w zawodzie, bynajmniej nie napawa go optymizmem. Na horyzoncie nie ma żadnych perspektyw zwiastujących zmianę w rutynie... do czasu. Gdy pewnego dnia przyjaciółka Wilda, Holly (Dominik García-Lorido), zostaje znaleziona ledwie żywa na ulicy, mężczyzna postanawia wszcząć prywatne śledztwo. Wszelkie tropy prowadzą do Danny'ego DeMarco (Milo Ventimiglia), samozwańczego playboya za dychę. Nick wypowiada wojnę gangsterowi, ściągając na siebie nie lada kłopoty...



Chociaż za kamerą produkcji stanął Simon West znany przede wszystkim z kina sensacyjnego (rewelacyjny debiut z kultowym już "Con Air – lot skazańców" z 1997 r.), w "Jokerze" nacisk położony został w głównej mierze na powoli rozwijającą się historię. Sceny z klasycznym Stathamowskim "łubu-dubu" występują w ilości ograniczonej, do tego w nietypowej jak na jego filmy konwencji. Cokolwiek pisać, starcia wręcz Wilda z watahami oprychów mogą się pod pewnymi względami podobać. Osaczony Nick robi użytek ze wszelkich przedmiotów znajdujących się w kasynie, poczynając od popielniczki, kończąc zaś na stołku barowym. Zmyślność protagonisty w wykorzystaniu elementów otoczenia przywodzi na myśli wyczyny Jackiego Chana, ale w tym przypadku w pozbawionej komediowego tonu konwencji.



Co więcej, pojedynki okraszone zostały zwolnionym tempem niczym z nowych odsłon "Sherlocka Holmesa" z Downeyem Jr. Widz jak na dłoni widzi skutki zadawanych ciosów, włącznie z falującymi po ciosach policzkami czy krwią leniwie tryskającą ze świeżo otwartych ran. Niestety, poza ciekawym zastosowaniem dobrodziejstwa slow-motion, kolejne potyczki denerwować mogą nieco chaotycznym montażem, mającym zapewne maskować wszelkie niedoróbki techniczne. Mając w pamięci efektowne walki Stathama z pierwszego "Transportera" (bójka w smarze), nie jestem w stanie życzliwie patrzeć na rwane sekwencje walk kręconych na modłę najnowszych produkcji ze Stevenem Seagalem. Czyżby brytyjskiego aktora również dopadł syndrom wieku średniego?



Poza wspomnianymi scenami akcji, "Joker" ma jeszcze parę asów w rękawie. Klimat Las Vegas działa niczym magnes, przyciągając wzrok widza jednorękimi bandytami, pstrokatymi neonami i wszechobecnymi kartami. To właśnie rozgrywka papierowymi kartonikami składa się na jedną z najbardziej wciągających sekwencji, w której na jaw wychodzi uzależnienie Wilda od hazardu. Największe brawa należą się jednak cenionemu scenarzyście za motyw zemsty z ręki Holly, prostytutki zmasakrowanej przez DeMarco i jego rzezimieszków. Cała scena trzyma widza w napięciu niczym wyborowy thriller, przypominając film "Dziewczyna z sąsiedztwa" z 2007 r. Jest "ostro", dosłownie i w przenośni.



Niestety, poza paroma ciekawymi zabiegami "Joker" nie oferuje widzowi zbyt wiele. Niektóre wątki budzą politowanie (bogaty szczyl widzący w Nicku, o zgrozo, idola), całości brakuje polotu, dodatkowo znane nazwiska widniejące na okładce filmu pojawiają się raczej epizodycznie. Do męskiej części widowni – nie nastawiałbym się na duży udział ponętnej Sofii Vergary w całym przedsięwzięciu...



Abstrahując od obsady, "Joker" to po prostu film niedorobiony i nie do końca przemyślany, w którym ciekawe elementy wymieszane zostały z elementami spartaczonymi na całej linii. Dobrze zrealizowane zwolnione tempo w scenach pojedynków na gołe pięści zestawione zostało z rwanym montażem, trzymające w napięciu sceny ustępują zaś pola powolnie rozwijanej narracji. Najwyraźniej scenarzysta chciał złapać parę srok za jeden ogon, ostatecznie kończąc jednak z pustymi rękami i wyrazem zdziwienia na twarzy.



Reasumując, kolejny owoc współpracy Simona Westa z Jasonem Stathamem to niekoniecznie całkowita porażka, jednak fanów charyzmatycznego Brytyjczyka odrzuci od "Jokera" stosunkowo mała dynamika filmu, zwolenników ambitniejszych pozycji zaś nie zdoła przykuć do ekranu niewystarczająco wciągająca i głęboka fabuła. Wyłączając mrożącą krew w żyłach każdego samca sekwencję, po seansie "Jokera" nie pozostanie choćby mgliste wspomnienie. Nie pomogła nawet atmosfera hazardowego centrum rozpusty, w którym to Statham ustawia do pionu całe zastępy przeciwników. Film do jednorazowego użytku.

Ogółem: 5/10

W telegraficznym skrócie: "Joker" to film bardzo nierówny, do tego skierowany do nikogo; fanom typowego Stathama brakować będzie jatki, miłośników kryminałów zaś nie zadowoli sama intryga; na plus cieszące oko zwolnienia przy ciosach, na minus niezbyt czytelne starcia; gdyby nie dwie intrygujące sceny, "Joker" nie byłby wart rzucenia nań okiem; ukłony dla projektanta okładki wydania DVD ociekającej dynamizmem, szkoda jedynie, że w samym filmie wspomnianego dynamizmu nieco zabrakło.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones