Recenzja filmu

Warcraft: Początek (2016)
Duncan Jones
Elżbieta Kopocińska
Travis Fimmel
Paula Patton

Fantasy: Odrodzenie

Wiele dobrych blockbusterów pojawia się co roku w kinach. Wiele wielkich widowisk mogliśmy obejrzeć już nawet w tym roku. Wiele świetnych hitów jeszcze przed nami. Wszystko to jednak nicość.
Wiele dobrych blockbusterów pojawia się co roku w kinach. Wiele wielkich widowisk mogliśmy obejrzeć już nawet w tym roku. Wiele świetnych hitów jeszcze przed nami. Wszystko to jednak nicość. Bijcie pokłony, nadciąga "Warcraft".



Nie wiem, jak to właściwie możliwe, iż w natłoku superbohaterów i wszelakich mutantów obdarzonych mocami dobrego fantasy ze świecą szukać. Film Duncana Jonesa proponuje powrót do korzeni gatunku, prostą opowieść o wojnie ludzi z orkami. Nie wiem, czy istnieje bardziej elementarny koncept - do pokojowego świata zamieszkanego przez naszą rasę magicznym portalem wdzierają się żądne krwi bestie zwane orkami. Koniec pokoju, czas ruszać do walki, tyle. Czy to jakaś wada? W żadnym razie. Absolutna prostota pomysłu, na którym swoją serię budują twórcy "Warcrafta" sprawia, że wszystko łatwo zrozumieć, nawet jeśli z grami nie miało się żadnej styczności, tak jak chociażby niniejszy tu autor recenzji.

Reżyser tworzy prostą krainę, bez dziwnych zasad, patologicznych przepowiedni czy niedorzecznych zachowań. Siła jego filmu tkwi w niuansach. Orkowie to nie tylko bezmyślni zabijacy, lecz honorowi wojownicy, ojcowie rodzin i refleksyjni wodzowie, którzy mimo odmiennej fizjonomii mają z ludźmi więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Po jednej i po drugiej stronie konfliktu istnieje cały zastęp zróżnicowanych bohaterów, którzy mniej lub bardziej gwałtownie rwą się do wszczęcia wojny. Natłok postaci jednak zupełnie nie przeszkadza, gdyż praktycznie wszyscy działają w mniejszych lub większych grupach, ramię w ramię, przez co nie dochodzi do sytuacji, iż ktoś dostaje własny wątek, odłączony od reszty. Fabuła jest niezwykle spójna i skupiona na jednym prostym celu, odkrycia tajemnicy, a następnie zapobiegnięciu katastrofy, jaką jest inwazja orków.



Nie wyróżnia się w samej historii może nic specjalnego, ale przedstawiono ją po mistrzowsku. Klucz do sukcesu tkwi w odpowiednim wyważeniu wszystkich elementów. Nie ma zarówno przesadnego patosu jak i na siłę wpychanego humoru. Duncan Jones wie, kiedy pozwolić bohaterom na chwilę luzu, a kiedy utrzymać ich w ryzach, by pozostali poważni. Dodatkowo zrezygnowano z przesadnego dramatyzmu oraz wydumanych wielkich idei. Gra nie toczy się o wolność, równość czy demokrację, lecz bezpieczeństwo najbliższych oraz szanse na spokojne życie w odległej przeszłości. W tym wszystkim zachowano wybitnie dynamiczne tempo, niekiedy może nawet zbyt szybkie. Peter Jackson rozbiłby to na przynajmniej cztery części. Dlatego z chęcią przytuliłbym na dvd edycję rozszerzoną o dodatkowe kilkanaście minut.

Absolutne wyżyny kinematografii zdobywają pełnokrwiste, mocarne sceny walk, gdzie wielkie młoty stają przeciwko gigantycznym pięściom i mimo że wszystko stworzono przy pomocy komputerów, to ostatecznie poziom frajdy z oglądania jest tak wysoki, jak w przypadku raczenia się oldschoolowym filmem sensacyjnym, zrobionym w stu procentach tradycyjnie. Jak można się było spodziewać, strona wizualna stanowi najmocniejszą stronę "Warcraft: Początek". Genialną robotę wykonano już na etapie koncepcyjnym. Projekty zbroi, lokacji, a przede wszystkim orków to czysty geniusz - czuć nosem Oscara. Na potrzeby filmu wymyślono chyba z milion różnych orków, z czego każdy wygląda ciekawie, więc całość mogła by składać się z samych ujęć tych potworów, a i tak byłaby interesująca. Patrząc na te stwory normalnie widać nowy poziom efektów cyfrowych. Trochę szkoda, że aktorzy ich grający w ogóle nie są rozpoznawalni, lecz orkowie sami w sobie wyglądają po prostu fenomenalnie. "Warcraft" to bezapelacyjnie najpiękniejszy film tego sezonu, a może i dekady. Jest barwny, ale nie kiczowaty, atrakcyjnie nakręcony i nieziemsko skadrowany.



Malkontenci niech sobie narzekają, ale każdy wie przecież, na co się nastawiać idąc do kina. To nie jest kino psychologiczne o gejowskich transwestytach z aids. Oglądając arcydzieło Duncana Jonesa obcuje się z filmem nakręconym z radości. Czuć jak twórcy chcieli opowiedzieć fajną historię i zabrać widzów do nowego świata - to im się w stu procentach udało. Mimo braku specjalnie oryginalnych elementów nie ma tego poczucia wtórności jak w tych wszystkich Draculach czy Frankenstainach, które Hollywood teraz masowo produkuje. "Warcraft" bezapelacyjnie zostaje najlepszym filmem fantasy od czasu "Filmowa podróż twórców "Powrotu Króla" (2004)Powrotu króla". Być może niektórzy po prostu potrzebują czasu, żeby to zrozumieć.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film ten jest połączeniem fantasy, lekkiej komedii, akcji, a zwłaszcza świetnych efektów specjalnych.... czytaj więcej
Ekranizacja gry jest przedsięwzięciem trudnym i z pewnością o wiele bardziej wymagającym, aniżeli... czytaj więcej
Reżyser "Moon" podjął się karkołomnego zadania przedstawienia w zrozumiały dla widza sposób, historii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones