Recenzja filmu

Za jakie grzechy, dobry Boże? (2014)
Philippe de Chauveron
Christian Clavier
Chantal Lauby

Rodzinny przekładaniec

Stereotypy zawsze były wdzięcznym materiałem do obróbki. Trochę się pozmienia to tu, to tam i komedia niemal gotowa.
Stereotypy zawsze były wdzięcznym materiałem do obróbki. Trochę się pozmienia to tu, to tam i komedia niemal gotowa. Nieważne, czy będą to uprzedzenia natury religijnej czy rasowej. Grunt to zmontować lekką i dowcipną produkcję z dialogami nie grzeszącymi wtórnością. Tak też uczynił Philippe de Chauveron, twórca, o którym za wiele nie wiemy, poza tym, że... jego "Za jakie grzechy, dobry Boże?" zostało nominowane do nagrody Goyi w kategorii najlepszy film europejski. Czy zasłużenie?

Fabuła jest prosta: konserwatywne, katolickie małżeństwo musi zmierzyć się z nietypowymi wyborami swoich czterech córek. Gdy trzy z nich wybrały na mężów mężczyzn różnej narodowości – Araba, Żyda i Chińczyka – tolerancja ich teściów zostaje wystawiona na próbę, tym cięższą, iż ostatnia nadzieja państwa Verneuil, najmłodsza Laure, owszem, wybrała na męża katolika (ku pokrzepieniu serc rodziców), ale... z Afryki. Co dalej może z tego wyniknąć? Raczej nietrudno się domyślić. Pan Verneuil nie przepuści żadnej okazji, by dać upust swym uprzedzeniom, a zięciowie nie pozostaną mu dłużni. I tak to się będzie kręciło, aż rodzinny galimatias osiągnie swe apogeum w momencie wkroczenia do gry czarnoskórego Charlesa.

Faktem jest, że od międzynarodowego sukcesu "Nietykalnych" (2011) francuska komedia ma się dobrze. Philippe de Chauveron ani jej nie zaszkodzi, ani też jej z piedestału nie zrzuci. Miało być śmiesznie i nie głupkowato, i tak rzeczywiście jest. Dialogi, choć czerpiące z "oczywistych stereotypowych oczywistości", nie zniżają się do poziomu żenującego żartu czy – o zgrozo – ciosów poniżej pasa.
 
Wśród obsady prym wiedzie Christian Clavier, znany przede wszystkim z roli Asteriksa. Jako konserwatywny i sknerowaty senior rodu wypada wprost wyśmienicie. Pozostała męska część obsady – Ary Abittan jako David, Medi Sadoun jako Rachid, Frédéric Chau jako Chao oraz Noom Diawara jako Charles Koffi – trzyma niemal równie wysoki poziom, co niestety kontrastuje z rolami kobiecymi, zbyt mało wyrazistymi na tle silnego samczego zespołu. Niemniej całość skleja się sprawnie dzięki dynamicznej formule, wartkiej akcji i sprytnie obalanym mitom przez celne riposty. W ostatecznym rozrachunku nikt nie zostaje stereotypowo oszczędzony ani też pokrzywdzony. Bilans zawsze wychodzi zero. Jak widać, walka z uprzedzeniami to nie tylko zbiorowe manifestacje i protesty. Nie od dziś przecież wiadomo, że wyśmiewanie potężna bronią jest. I choć "Za jakie grzechy, dobry Boże?" nie może się równać z wyjątkową atmosferą "Nietykalnych", warto go zobaczyć. Jest miło i sympatycznie, a ponadto przyzwoicie. Jak dla mnie, na zdobycie Goi ciut za mało, lecz na rozrywkę w czystej postaci i zdrowy śmiech aż nadto.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po fenomenalnej produkcji z 2011 roku pt. "Nietykalni", francuskie komedie przeżywają swój lepszy okres.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones