Recenzja gry

Risen 2: Mroczne wody (2012)
Jacek Jarzyna
Michael Rüve
Jacek Kopczyński

Ahoj, przygodo!

Ludzie z Piranha Bytes musieli być nieco zmęczeni konwencją średniowiecznego świata fantasy i w kolejnej grze dali temu upust. Przez to "Risen 2: Mroczne wody" bardzo się różni od ich
Ludzie z Piranha Bytes musieli być nieco zmęczeni konwencją średniowiecznego świata fantasy i w kolejnej grze dali temu upust. Przez to "Risen 2: Mroczne wody" bardzo się różni od ich poprzednich poczynań. Po śródziemnomorskiej "jedynce" klimaty zmieniono na pirackie ze wszystkimi konsekwencjami takiego stanu rzeczy. Do tej pory morscy rozbójnicy w grach niemieckiego dewelopera byli jednym z elementów świata gry, w "Risen 2" to oni grają pierwsze skrzypce. Pierwsze zapowiedzi oraz zwiastun CGI sugerowały, iż piraci w nowej grze niemieckiego studia będą inni niż ci ukazywani w "Piratach z Karaibów". Miało być mrocznie, groźnie i brutalnie. Jak wiemy nic z tych zapowiedzi nie wyszło i ostatecznie uderzono właśnie w lżejsze, awanturnicze klimaty.



Od wydarzeń z "jedynki" minęło 10 lat, świat oraz główny bohater zmienili się w tym czasie nie do poznania. Bezimienny popadł w alkoholowy nałóg i nie można w nim poznać tego młodego, pełnego werwy chłopaka z "Risena". Po ujarzmieniu Tytana Ognia został jednym z najważniejszych ludzi w Inkwizycji. Mimo uratowania Farangi świat coraz bardziej pogrąża się w chaosie, a Tytani sieją spustoszenie w różnych jego częściach. Jednak nie wszystko jest jeszcze stracone. Krążą pogłoski, że kapitan piratów Gregorius Stalowobrody wie, jak powstrzymać nieuchronną zagładę. Zaczynamy w mieście portowym Caldera, by dowiedzieć się czegoś więcej, porzucamy mundur Inkwizycji i przywdziewamy strój pirata! Fabuła jest poprowadzona lekko, ciekawie i z humorem. Piracki, awanturniczy klimat wylewa się z ekranu monitora litrami rumu i grogu. Postacie przewijające się przez grę na długo pozostają w pamięci. Co jak co, ale takich osobowości jak Stalowobrody, Jaffar czy Kostuch się nie zapomina. Posiadamy własną załogę, a na ląd możemy do pomocy zabrać jedną osobę. Mamy tu więc całkowite przeciwieństwo pierwszej części, gdzie nasz Bezimienny samotnie przemierzał wyspę, mając za towarzysza jedynie siebie i własne myśli. W "dwójce", gdy u boku mamy towarzysza jest raźniej, bo pomaga w trakcie walki, a i podczas dialogów potrafi wtrącić swoje trzy grosze.

Nie zdobywamy już poziomów doświadczenia a zbieramy punkty chwały, które możemy wydać rozwinięcie kilku atrybutów takich jak: broń palna, broń biała, cwaniactwo, wytrzymałość oraz voodoo. Każdy z tych atrybutów posiada biegłości, które zwiększają się automatycznie gdy rozwijamy dany atrybut oraz zdolności - tych uczymy się już u nauczycieli. Ci znowu każą płacić sobie sporo kasy, więc przez większość gry nie będziemy śmierdzieć groszem. Rozwój postaci wydaje się całkowicie przemodelowany, ale przypomina ten z poprzednich gier Piranii.



System walki również został poddany gruntownemu odświeżeniu. Na początku, gdy umiemy jedynie kilka podstawowych ciosów, może nieco irytować. Dopiero jak nabędziemy kilka zdolności odpowiedzialnych za fechtunek zaczyna być ciekawie. Możemy robić efektowne uniki, pchnięcia, kontry, finty... System ten zyskuje przy walce z innymi ludźmi, i to tylko wtedy, gdy walczymy jeden na jednego. A to, niestety, nie zdarza się zbyt często. Oprócz tradycyjnego wymachiwania żelazem w "Risen 2" otrzymujemy broń palną! To jest jedna z największych nowości w grach Piranii. Pistolet cały czas mamy pod lewą ręką i możemy użyć raz na jakiś czas podczas walki. Zamiast pistoletu możemy umieścić np. kokosy, które rzucimy w przeciwnika, sól, którą go oślepi, czy też papugę, która odwróci jego uwagę. Za skuteczność tychże akcji odpowiada biegłość podłe sztuczki. Jest to dość ciekawe urozmaicenie, a do tego utrzymane w bardzo pirackim klimacie. Wróćmy jednak do broni palnej, oprócz miecza jako broń główną, dzierżyć możemy strzelbę albo muszkiet, które dają ogromną przewagę w walce. Broń ładuje się automatycznie, więc musimy jedynie chwilkę poczekać, by znów oddać salwę w stronę przeciwnika. Strzelby i muszkiety sprawdzają się świetnie, gdy musimy walczyć z większymi i potężniejszymi przeciwnikami. Możemy np. rzucić im pod nogi beczkę prochu i w nią strzelić! Strzelanie w "Risen 2" sprawia sporo frajdy także dlatego, że nie musimy walczyć za pomocą broni białej, bo o ile w walce z ludźmi jest ciekawie, o tyle jeśli za przeciwników mamy zwierzęta i potwory, jest to męczące i sprowadza się do naparzania kordelasem i strzelania od czasu do czasu za pomocą pistoletu.

Jeśli pojawiły się muszkiety, to i pancerz musiał się zmienić tak, by wpasować się w pirackie klimaty. Otóż tutaj nie uświadczymy płytówek, czy kolczug a zwykłe płaszcze, kapelusze, spodnie, buty. Duży plus za "rozbicie" pancerza na części. Ubieranie bohatera daje sporo frajdy. Poszczególne elementy ubrania, a także kolczyk, amulet i pierścień, w które także możemy się wyposażyć, wpływają stale na nasze statystyki. Nowością w stosunku do poprzednich gier Piranha Bytes są legendarne przedmioty. Jeśli wyczytamy gdzieś albo usłyszymy coś o intrygującym przedmiocie, możemy się wybrać na jego poszukiwania. W ten sposób zgromadzimy nie lada kolekcję (m.in. kula armatnia, fajka, grzebień z trzema zębami, skrzydło papugi), która także trwale poprawia nasze umiejętności. Mimo tych wszystkich nowości nie utracono ducha poprzednich gier. Jest w "Risen 2" ta toporność i to "coś" tak charakterystyczne dla gier deweloperów z Essen. Warto wspomnieć o kilku minigierkach (picie na czas, strzelanie do kokosów), które urozmaicają nieco rozgrywkę.



Graficznie drugi "Risen" również prezentuje inną stylistykę niż poprzednie gry studia. Świetnie wyglądają tekstury różnych materiałów, roślinność, oświetlenie - zwłaszcza wschody i zachody słońca. Widać też poprawę, jeśli chodzi o animacje. Szkoda trochę, że mapki są stosunkowo małe. Świat gry składa się z kilku niezbyt dużych wysepek. Podczas eksploracji ogranicza nas głęboka woda (bohater nadal nie potrafi pływać), a także wszelkie wzniesienia i góry, na które nie możemy się wdrapać. Przez to świat wydaje się jeszcze mniejszy niż na początku. Wystarczy spojrzeć na mapę jakiejś wyspy by przekonać się, iż niemal połowę jej powierzchni (w wielu przypadkach nawet więcej) zajmują góry, które tworzą coś na kształt korytarzy, po których możemy się poruszać. Eksploracja nie sprawia już takiej frajdy jak w "Gothicach" czy pierwszym "Risenie". Co prawda daleko jej do tej z "Wiedźmina", jednak w porównaniu do poprzednich tworów Piranii jest to spory krok w tył. Nie stworzono też tak żywego świata jak w "Gothicach". Osady są niewielkie, słabo zaludnione a pogadać możemy jedynie z nauczycielami, handlarzami czy osobami związanymi z jakimś zadaniem. Zabrakło też większej interakcji z otoczeniem, a jeśli jakaś zachodzi (tworzenie przedmiotów, otwieranie skrzyń) to w stosownym menu a nie w samej grze. Trochę szkoda, że Piranie podążają w tym kierunku... Wolałbym by te elementy rozwijali jeszcze bardziej, miast je kastrować, gdyż to one uczyniły "Gothiki" grami niepowtarzalnymi i niezwykle klimatycznymi.



Nie ustrzeżono się bugów, jednak nie przeszkadzają one zbytnio w rozgrywce. Obecne jest przenikanie tekstur, nieraz pojawiają się migoczące cienie czy doczytujące się obiekty. Mógłbym się jeszcze przyczepić do tego, że wszystkie statki, które spotykamy w grze są identyczne. A w końcu skoro Piranha Bytes postawiło na pirackie klimaty, to powinno się postarać, by każdy statek był niepowtarzalny i oddawał charakter jego kapitana, tym bardziej że nie spotykamy ich znowu tak wiele.

Za muzykę w grze odpowiada Bastian Seelbach. Wykonał kawał dobrej roboty, bo chociaż kawałków jest niewiele to są one klimatyczne. Rozczarowałem się nieco, gdy spojrzałem na tył okładki soundtracku. Spodziewałem się, że każda wyspa będzie posiadała własny motyw. Jedynie bardziej charakterystyczne miejscówki go posiadają (jak Wyspa Umarłych). Przez większą część gry słyszymy te same motywy dla osiedli, dżungli, podziemi, świątyń, co na dłuższą metę może znużyć. Utwory te stanowią bardzo dobre tło dla rozgrywki, jednak tylko tło. W "Gothicach" soundtrack pełnił mimo wszystko większą rolę, niekiedy wysuwał się na pierwszy plan. Jednak muzyce w "Mrocznych wodach" nie można odmówić tego, że wpada w ucho i pasuje do klimatu świata. Polski dubbing wyszedł rewelacyjnie (genialni Jaffar i Kostuch), dał grze jeszcze więcej klimatu. Dialogi prowadzone są lekko, choć nie brak w nich dosadnego, nieco rubasznego poczucia humoru. Jedynie Nergal jest łyżką dziegciu w tej beczce rumu i wypadł poniżej przeciętnej, choć można się było tego spodziewać.



Mogę powiedzieć, że "Risen 2: Mroczne wody" spełnił moje oczekiwania. Jestem w pełni usatysfakcjonowany tą piracką przygodą i pewnie nie raz, i nie dwa do niej powrócę. Z pewnością jest to powiew świeżości wśród gier Piranha Bytes, co nie dla wszystkich musi być zaletą. Jest kilka zmian na gorsze (brak frakcji, małe mapki czy niewielkie osady), zabrakło dopracowania niektórych elementów, całokształt jest jednak bardzo dobry. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na trzecią część, która zapowiadana jest jako powrót do korzeni. Czekam z niecierpliwością!
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdy w 2009 roku pojawił się pierwszy "Risen", slogany głosiły: Fani "Gothica" będą zachwyceni.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones