PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671050}

Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie

Star Wars: The Rise of Skywalker
5,9 86 826
ocen
5,9 10 1 86826
4,5 48
ocen krytyków
Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie

Poważnie pytam. Na seansie miałem ochotę śmiać się i płakać na przemian. Co jeden plot twist z czterech liter to lepszy. No cóż, chyba aż za bardzo starali się odkręcić "TLJ". Wyszły z tego jakieś "Kosmiczne Jaja" czy jak to się tam nazywało... Powiedzmy sobie szczerze: ta trylogia od początku śmierdziała kupopisarstwem. Jeszcze broniłem "TLJ" bo tam było kilka fajnych rzeczy. A tutaj? Jakiś śmiech. Rycerze Ren niczym Złota Gwardia z GoT czyli chłopcy do bicia, bezużyteczni przez cały film praktycznie. Rey no to chyba ucieleśnienie najskrytszych marzeń Pani Kennedy w tym filmie: biega, skacze, kopie... a skille to już ma takie, że sam Yoda by się nie powstydził. Imperator wyciągnięty z czterech liter na potrzeby tego epizodu, a Rey jako jego wnuczka to już po prostu szczyt braku wyobraźni i lenistwa. Takich koszmarków jest jeszcze więcej. Ten kto popełnił taki scenariusz i tak zgwałcił co ciekawsze postacie powinien w przyszłości dostawać do kręcenia tylko reklamy papieru toaletowego. Bo na takim poziomie jest ten film. I mówię to z przykrością. Omijać szerokim łukiem. Chyba, że chcecie się pośmiać. Jednak w sumie to ubijanie po kolei Skywalkerów i Solo po nic w sumie na pewno do śmiesznych nie należy.

ocenił(a) film na 2
ter_mat

''Na seansie miałem ochotę śmiać się i płakać na przemian.''

Widzę po części siebie 2 lata temu na premierze Ostatniego Jedi. Z tym że zamiast płakania było zwykłe zażenowanie

''Jeszcze broniłem "TLJ" bo tam było kilka fajnych rzeczy.''

Tam nie ma żadnych dobrych rzeczy

Rinzler

Relacja Kylo i Rey była ciekawa. Scena kiedy pojawia się duch Yody i rozmawia z Lukiem jest chyba najbardziej SW sceną z całej nowej trylogii. Pomijając jak ludzie nienawidzą Holdo, ten moment kiedy wlatuje w statek Snoke był meeega. Luke patrzący po raz ostatni na horyzont, na dwa słońca - to było coś. I dobrze, ze Snoke zginął bo był nudny i 'overpowered'

ocenił(a) film na 2
gabris7

Ciekawa to jest relacja Luke'a z Vaderem, ciekawa to jest relacja Qui-Gon Jinna z Obi-Wanem Kenobim. To są
ciekawe relacje. Duch Yody ? Zwyczajny fan service, jechanie na nostalgii i sentymencie fanów do tej postaci.
A co się kryje za nim ? Drzewo mocy i jakieś księgi jak z Harry'ego Pottera. Sorry ale to nie są Gwiezdne Wojny.
Ale wiesz ludzie nienawidzą Holdo bo jest miałką, jednowymiarową i nudną postacią. Jak zresztą większość w
tych nowych filmach. Z perspektywy czasu czy śmierć Snoke'a była dobra, skoro nagle ni stąd ni zowąd pojawia
Imperator i mamy kolejny już fan service. Raczej nie była. Wiesz kotlet jest po prostu smaczny kiedy jest świeży, odgrzewany po raz kolejny smakuje za każdym razem coraz gorzej. I tak z tą całą nową trylogią. To jeden wielki śmietnik i bałagan.

ocenił(a) film na 4
Rinzler

"ciekawa to jest relacja Qui-Gon Jinna z Obi-Wanem Kenobim" lol

ocenił(a) film na 2
mad_monkey

O przeciwnik prequeli... LOL

ocenił(a) film na 3
Rinzler

Narzekanie na last jedi i bronienie prequeli xd

ocenił(a) film na 2
lin606

No widzisz to jest właśnie coś NORMALNEGO

ocenił(a) film na 3
Rinzler

ciekawe

ocenił(a) film na 2
lin606

Jeśli normalność jest dla ciebie ciekawa to spoko, dla mnie normalność to normalność.

użytkownik usunięty
lin606

A czego w tym nie rozumiesz, że się narzeka na TLJ a broni prequeli? Prequele to po prostu kiepskie filmy a TLJ to jeden z najgorszych filmów w historii a na bank jeden z najbardziej tragicznych w skutkach (przed TLJ zaczęli budować Galaxy Edge czyli disneyworldową enklawę star wars opartą na nowej trylogii, planowali kolejnych 10 filmów opartych na gwiezdnych wojnach... 2 lata po premierze TLJ przestają produkować kolejne filmy a GE świeci pustkami bo po tym filmie zainteresowanie sagą zmalało niemal do zera, gdyby nie pamięć o oryginalnej trylogii i obecność The Mandalorian marka była by praktycznie martwa - Prequele były słabe, ale po nich marka nadal była warta 4 miliardy dla disneya a teraz nikt jej za jeden miliard by nie odkupił)

ocenił(a) film na 3

Ok.

ocenił(a) film na 1
Rinzler

Trzeba być przeciwnikiem prequeli, żeby nie uważać relacji Qui-Gona z Obi-Wanem za ciekawą? sam jestem wielkim fanem prequeli, Qui-Gon przez długi czas był moją ulubioną postacią, uważam że Neeson go świetnie zagrał... a jednak.
Jest to "a jednak", bo postać Qui-Gona w dość zakamuflowany sposób strasznie psuje Sagę jako taką. Obejrzyj TPM, AOTC i ROTS. AOTC I ROTS są pieknie powiązane, następują po sobie, zupełnie jak ANH, TESB i ROTJ. Bo jest podobny model zastosowany:
1. Trójka głównych bohaterów: Anakin/Obi-Wan/Padme - Luke/Han/Leia
2. Rywal głównego bohatera: Dooku / Vader
3. Ukryty główny zły: Darth Sidious / Imperator
4. Wielki konflikt jako tło: Wojny Klonów - Galaktyczna Wojna Domowa
Vader i Dooku są inni, cała Saga opowiada o Vaderze, więc Dooku nie może nawet śnić, żeby być równie ważny jak Vader; dlatego właśnie w E3 jest o wiele więcej Sidiousa niż Imperatora w E6, on to przejmuje po Dooku. Reszta się zgadza. Problem w tym, że zestawienie obejmuje EII-III - EIV-VI. W TPM glówny bohater to... Qui-Gon, główny zły to Maul, który ginie i nic sobą nie wnosi do reszty historii. Teraz zamień trochę TPM i wyobraź sobie... że jest spójne:
1. Więcej Obi-Wana i Anakina kosztem Qui-Gona -> lepsze ukazanie ich relacji od początku
2. Anakin w wieku Padme -> lepsze ukazanie ich relacji od początku;
3. Wojny Klonów zaczynają się w TPM -> Wspólne tło dla całej trylogii;
4. Dooku zabija Qui-Gona -> budowanie relacji Dooku i Anakina od E1
5. Pojedynek Maula i Obi-Wana, wskrzeszenie Maula do roli Grievousa - lepsze zbudowanie Maula, jego rywalizacja z Kenobim;
To jest kilka zmian, które sprawiłyby że ta trylogia była by jedną, wielką całością. Qui-Gon powinien być odpowiednikiem Bena w E4, a nie zabierać cały film Anakinowi/Padme/Obi-Wanowi/Dooku/Maulowi, kiedy jego postać ostatecznie nic nie wnosi do Sagi i mogło by go nie być.

ocenił(a) film na 2
Fourteen

Zinterpretowałeś sobie moją wypowiedz tak jak chciałeś i było ci wygodnie.
Ja tu tylko stwierdziłem że relacja Qui-Gon Jinna z Obi-Wanem Kenobim jest
ciekawa, ciekawsza od relacji Rey z Kylo Renem. Mimo podobieństw, mimo
podobnego modelu czy schematu to klasyczna trylogia i prequele są różne.
Opowiadają o różnym okresie w galaktyki, mają inny klimat zupełnie. Dooku
nie pełni takiej samej roli co Vader. Pojawia się zaledwie w dwóch filmach a
nie w trzech. Z czego w tym trzecim tylko na samym początku. Imperator w
klasycznej trylogii nie jest ukryty, tylko stopniowo do w niej wprowadzany. W
Nowej Nadziei jest tylko wzmianka o tym że rozwiązał on senat, w Imperium
Kontratakuje jest jego holo rozmowa z Vaderm. Dopiero w Powrocie Jedi jest
w pełni pokazany. To nadal manipulatora ale już nie musi pociągać za sznurki
jak w prequelach.

''Dooku nie może nawet śnić, żeby być równie ważny jak Vader''

Wiesz to jest postać drugoplanowa, więc nie ma się wcale co dziwić

''jego postać ostatecznie nic nie wnosi do Sagi i mogło by go nie być.''

Z tym że poznać Qui-Gon Jinna sporo wnosi do sagi. Przed śmierdzą mówi
Obi-Wanowi Kenobiemu żeby wyszkolił chłopca - Anakina. Rada Jedi w tym
momencie nie odmawia (choć odmówiła wcześniej) bo to jest ostatnia wola
zmarłego, bo okazuje się że Sithowie wrócili, bo Obi-Wanowi Kenobi jest na
tyle zdeterminowany że oświadcza że może go trenować nawet bez zgody
rady Jedi, byle by tylko wypełnić ostatnią wole swoje mistrza. To również ten
Qui-Gon Jinna jako pierwszy zauważa potencjał Anakina, to dzięki niemu w
zasadzie staje przed radą Jedi i przechodzi test. Co więcej w epizodzie III też
ma swój mały wątek, komunikuje się z Yodą i to on nauczy Yode jak po samej
śmierci jednoczyć się z mocą.

ocenił(a) film na 1
Rinzler

Nie nie, nie zinterpretowałem jej jak chciałem. Ta relacja była po prostu nijaka, fajnie się rozwinęła dopiero przy udziale Anakina

Obi-Wan w TPM jest typowym służbistą, Qui-Gon to ktoś kto uwielbia wolność i niezależność. Oni się dogadują, bo muszą. Bo Obi-Wan przez pryzmat szkolenia i tego kim dla niego Jinn jest, traktuje go jak ojca. Ale ta relacja nie jest ciekawa w filmie bo... nie ma tam nic ciekawego.
Relacja Bena Kenobiego z Lukiem była ciekawa, ciekawe były jego opowieści o ojcu Luke'a, o Wojna Klonów i o relacji łączącej Kenobiego ze Skywalkerem. Ben pokazuje Lukowi coś nowego w każdym momencie - miecz, posługiwanie się Mocą, rozpoczyna jego trening. I to się dzieje przez... 1/3 filmu? Ben miał mało czasu antenowego, ale zrobił z tego coś dużego.
Jinn miał cały czas antenowy i również wypadł świetnie... ale być może właśnie dlatego.

"Przed śmierdzą mówi Obi-Wanowi Kenobiemu żeby wyszkolił chłopca - Anakina. Rada Jedi w tym momencie nie odmawia (choć odmówiła wcześniej) bo to jest ostatnia wola zmarłego, bo okazuje się że Sithowie wrócili, bo Obi-Wanowi Kenobi jest na tyle zdeterminowany że oświadcza że może go trenować nawet bez zgody rady Jedi, byle by tylko wypełnić ostatnią wole swoje mistrza."

Ok, ale co to wnosi? Przypomnę co Kenobi mówił Lukeowi w E6: "Postanowiłem szkolić go na Jedi. Myślałem że umiem nauczać jak Yoda. Myliłem się". Przytaczasz tutaj element fabularny, którego wcale nie musiało być i który... rozwlekał trochę całość. Bo równie dobrze Qui-Gon mógł zostać z królową na statku, a Obi-Wan mógł pójść po części, spotkać Anakina i zdecydować że chce go szkolić... i przedstawienie takiego postanowienia, nie będąc jeszcze rycerzem i mając mistrza było by chyba ciekawsze, nietypowe.

Potencjał Anakina mógł zauważyć właśnie Obi-Wan, to nie czyni postaci Jinna tak ważną.

Nie neguję, że ta postać jest ważna, ale tak ważna jak Ben Kenobi był dla OT. Nie ważniejsza.

Wracając jeszcze na moment do Dooku czy Maula:
Vader był epicki, bo był powiązany z bohaterami filmu, miał niesamowity image i był przeciwnikiem przez 3 części oraz generalnie głównym bohaterem w ujęciu całej Sagi.
Temu nie dorówna żaden bohater Lucasa, nikt nie jest centralnym bohaterem jednej trylogii i centralnym łotrem drugiej. Ale to nie zmienia faktu, że coś mogło być zrobione lepiej. Dooku był dla Anakina swoistym nemesis, właśnie tym czym Vader dla Luke'a (chociaż w mniejszym stopniu). Ich walki i ich rezultaty są odbiciami walk Vadera z Lukiem, są w tych samych częściach (2 i 3 cześć danej trylogii). Problem w tym, że Anakin jest za słabo związany emocjonalnie z Dooku, a Dooku jest bohaterem o wysokim potencjalne:
1. Relacja Jinn-Dooku - relacja uczeń - mistrz, czyli coś jak w ANH między Vaderem i Benem, tylko odwrócone.
2. Relacja Yoda - Dooku - wyeksponowanie Yody, pokazanie że on też doskonały nie jest, jego zrozumienie że zawiódł Republikę i Zakon i więcej powodów dlaczego tak wielki Jedi siedzi na Dagobah na wygnaniu.
3. Dooku jest liderem całej frakcji - prowadzi Separatystów tak jak Vader prowadził Imperium, pan Lee to świetny aktor, dlatego mając kilka scen, jest w stanie fajnie wyeksponować postać.
Zatem, gdyby to Dooku zabił Jinna w TPM świetnie podbudowałoby to relację Dooku - Anakin i mogłoby doprowadzić od razu do Wojny Klonów, żeby cała ta wojna mogła być tłem dla każdej części. Anakin jest nastolatkiem, a nie dzieckiem, od razu pokazujemy zauroczenie Padme, od razu możemy pokazać że ma w sobie więcej gniewu, a wygranie wyścigu czy bitwy na końcu w kosmosie jest wiarygodniejsze.

Dooku ma jednak jedną, olbrzymią skazę - nie jest "cool" w ujęciu młodych widzów, także części starszych. Nie jest tak epicki jak Vader czy Maul, nie wygląda tak fajnie. Ale też postaci w PT jest za dużo, dlatego zastąpienie Grievousa Maulem w E3 pozwala nam korzystać z dwóch przeciwników (Dooku + Maul w E1, Dooku+cyborg-Maul dalej). Grievous jest znikąd, pojawia się w filmie żeby Obi-Wan go po prostu zabił w ważnym momencie. Maul dawałby tutaj coś więcej, rywalizację z poprzedniej części, chęć zemsty itp.

I nie pomyśl że się czepiam. Paradoksalnie mamy bardzo zbliżone poglądy na temat SW, nie znoszę epizodów 7-9, uwielbiam preqele (mimo tego że mają moim zdaniem wady które Ci opisałem), uwielbiam oryginalne stare części. Doczepiłem się trochę, żeby po prostu podyskutować i pokazać inny punkt widzenia, nie irytuj się ^.-

ocenił(a) film na 2
Fourteen

Nie, to była typowa relacja mistrza i ucznia. Jasne że Anakin
ją rozwija dalej ale wcześniej przed jego pojawieniem się też
jest ciekawa. Oni się wcale nie dogadują, bo muszą. Oni chcą
się dogadywać. Mają do siebie zaufanie i szacunek. Obi-Wan
Kenobi nie kwestionuje decyzje rady Jedi, za to Qui-Gon Jinn
już tak bo to typowy wolnomyśliciel. Porównywanie ich jakiś
relacji z relacją Bena Kenobiego i Luke'a Skywalkera uważam
nie ma sensu. Luke dopiero zaczyna, dopiero dowiaduje się
że jest coś takiego jak moc. Ben jedynie przybliża mu to czym
ona jest. A w ''Mrocznym Widmie'' mamy już ucznia i mistrza
który się już znają, już trochę razem przeżyli. Na pewno misja
też dyplomatyczna która rozpoczyna cały film, nie jest wcale
ich pierwszą.

''Ok, ale co to wnosi?'' - wnosi tyle że śmierć Qui-Gon Jinn nie
jako otworzyła Anakinowi Skywalkerowi drogę do zakonu Jedi
i zostania potem nim, ale także sprawiła że Obi-Wan Kenobi
awansował z padawana na mistrza. Rada Jedi przyznaje tytuł
przecież jemu.

''Bo równie dobrze Qui-Gon mógł zostać z królową na
statku, a Obi-Wan mógł pójść po części, spotkać Anakina
i zdecydować że chce go szkolić... '' - ale stało się inaczej
dyskutujemy o faktach, o zdarzeniach które rzeczywiście
miały miejsce a nie o tym że mogło być inaczej lub co by
było gdyby. Jak to mówi zresztą Qui-Gon Jinn do swojego
ucznia w filmie - Skup się na tym co jest tu i teraz ;)

''Potencjał Anakina mógł zauważyć właśnie Obi-Wan, to nie
czyni postaci Jinna tak ważną.'' - ale nie zauważył, zresztą w
filmie jest scena w której jednak podważa decyzję swojego mistrza co do ratowania czy zabrania kolejnej istoty. A więc
tak naprawdę od samego początku to Qui-Gon Jinn wierzył
w chłopca, Obi-Wan Kenobi wierzył po śmierci mistrza, bo
chciał kontynuować i wypełnić jego ostatnią wole w chwili
śmierci.

''Zatem, gdyby to Dooku zabił Jinna w TPM świetnie podbudowałoby to relację Dooku - Anakin.'' - ale nie
zabił, poza tym gdyby stało się to o czym piszesz to
nie dostalibyśmy postaci Dartha Maula. Który jest co
prawda krótki, bo to tylko kilka scen + finałowa walka,
mimo to wystarczyło to aby zainteresować widza i by
zapadł w pamięci. Morał jego przegranej i śmierci (tak
wbrew temu co pokazuje Disney dla mnie zginął na tym
Naboo) jest też ok.

''Nie jest tak epicki jak Vader czy Maul, nie wygląda tak
fajnie.'' - przy Dooku trzeba się po prostu trochę bardziej
wysilić by dostrzec ciekawe rzeczy. Uczeń Yody, świetny
dyplomata, świetny szermierz z nietypowym meczem
świetlnym o zakrzywionej rękojeści. Resztą uzupełniają
źródła poboczne. Grievous ? Moim zdaniem służy tylko
po to aby pokazać jak technologia podtrzymująca jego
życie ewoluuje potem i jest przystosowana do postaci
Dartha Vadera.

ocenił(a) film na 1
Rinzler

Ouch, czekaj, przestajemy się rozumieć. Piszę jak by mogło być, aby Ci wskazać, że dało się to rozwiązać inaczej, lepiej. Albo inaczej... wskazujesz mi, że postać Jinna była ciekawa i ważna dlatego, dlatego i dlatego. Problem w tym, że serio, to mógł być ktokolwiek. Prequele powstawały po oryginalnych, zatem miały pewien zarys który musiał się tam znaleźć, co czyniło go ważnym, koniecznym, niezbędnym:
- Obi-Wan musiał szkolić Anakina;
- Anakin musiał przejść na ciemną stronę
- Leia i Luke musieli się urodzić
- musiało powstać Imperium

To czy tam był Qui-Gon czy nie, nie jest ważne ani kluczowe. Równie dobrze Obi-Wan mógłby tam wylądować z uczniem, spotkać Anakina, podjąć decyzję o szkoleniu go (tak jak wskazywała Oryginalna).
Ważne było budowanie relacji Obi-Wan, Anakin, Padme. Jeśli pominiesz Mroczne Widmo i zaczniesz oglądać Sagę od Ataku Klonów, to... niewiele stracisz. Anakin praktycznie nie wspomina Qui-Gona.
Są dwie sceny które by sprawiły że czegoś by brakowało - rozmowa Obi-Wana z Dooku w E2 i Obi-Wana z Yodą w E3.

Ważniejszą osobą w TPM była Shmi, od której Lucas w Ataku Klonów zaczął budować dla Anakina drogę na ciemną stronę. Drogę która stanowi jeden z najlepszych wątków prequeli. Lucas użył motywu fatum, fajnie opisywanego w tragediach greckich. Bohater poznaje przyszłość, a potem robiąc wszystko żeby do niej nie dopuścić doprowadza do jej realizacji. To było coś. A teraz wyobraź sobie, zupełnie na spokojnie: czy zamiast pokazywać Jinna przez 90 minut filmu, nie lepiej byłoby pokazać że Anakin jednak ma wizję jego śmierci? I że traci go? A potem matkę? A potem Padme?
Jinn mając mniej czasu antenowego byłby ważniejszy, bo byłby widziany przez pryzmat Anakina i Obi-Wana którzy byli głównymi bohaterami, razem z Padme, w tej trylogii.

A tak mamy stracony czas antenowy na bohatera którego mogłoby nie być. A postanowiłem z tobą podyskutować ze względu na Twoja odpowiedź do innego użytkownika, że krytykując wagę/sens/to jak interesująca była relacja Qui-Gona i Obi-Wana, uderzał - Twoim zdaniem - w prequele.

Mi się Mroczne Widmo podoba jako film o Qui-Gonie, zwykły film familijny na niedzielę. Daje mu wtedy mocne 9, może 10. Gdybym miał małego dzieciaka na pewno chciałbym z nim to obejrzeć. Ale jako część trylogii i Sagi, Mroczne Widmo zasługuje na 6 albo 7 w mojej opinii. Jak na dwie godziny filmu, to dzieje się tam naprawdę niewiele...

Co do Dooku i Maula:
W jaki sposób to, że Qui-Gon zginął z ręki Maula wpłynęło na bohaterów? I nie chodzi mi o wpływ samej śmierci Qui-Gona, tylko fakt że zabił go Maul. Czy widziałeś gdzieś odniesienie z perspektywy Obi-Wana lub Anakina do tego? Np. poprzez to, że Anakin byłby wściekły że Palpatine wyszkolił zabójcę Qui-Gona? Cokolwiek? Nie.
A wyobrażasz sobie jak by to wyglądało gdyby to Dooku go zabił? Anakin miałby do niego więcej nienawiści niż z powodu rozpętania wojny, wysłania Jango by zabił Padme oraz ucięcia mu ręki. Nie wiem również czy czytałeś przewodnik z tworzenia "Zemsty Sithów", ale w początkowej wersji scenariusza, Palpatine miał powiedzieć Anakinowi że to Dooku zlecił tuskenom zabicie jego matki. Lucas dopiero w E2 wprowadził Dooku, a potem na gwałt szukał powodów, dla których Anakin mógłby go darzyć nienawiścią, żeby wzmocnić tą negatywną relację.
Zatem Dooku zabijający Qui-Gona ma sens, tak samo jak Maul który powraca jako cyborg w miejsce Grievousa. To jest trylogia, im głębsze i bardziej powiązane ze sobą wątki tym lepiej. Dokładnie dlatego OT jest lepsze od PT. I dokładnie dlatego ST jest totalnie do dupy.

ocenił(a) film na 2
Fourteen

Moim zdaniem jest dobrze jest jak jest, nic bym nie
zmienił i nie poprawiał jeśli chodzi o relacje postaci czy
wątki fabularne. Nie mógłby być to ktokolwiek, musiał
być to właśnie mistrz Jedi i mistrz Obi-Wana Kenobiego.
Dzięki temu wszystko jest spójne, mamy płynne przejście
do następstw które to znamy z klasycznej starej trylogii
októrych piszesz. Poza tym Qui-Gon Jinn wnosi jeszcze
jedno do univerum a mianowicie wątek duchów mocy i
tego że to nie jest tak że jak dany Jedi ginie to zostaje po
nim duch. To jest technika której trzeba się nauczyć i nie
jest prosta skoro Yoda jej nie znał a poznał dzięki właśnie
postaci Qui-Gon Jinna

''Równie dobrze Obi-Wan mógłby tam wylądować z uczniem,
spotkać Anakina, podjąć decyzję o szkoleniu go.'' - oto chodzi
że właśnie nie, bo mistrz Jedi mógł mieć tylko jednego ucznia
i drugiego brać nie mógł.

''Jeśli pominiesz Mroczne Widmo i zaczniesz oglądać Sagę od
Ataku Klonów, to... niewiele stracisz. Anakin praktycznie nie
wspomina Qui-Gona.'' - ale robi to Dooku i Yoda, poza tym w
scenie gdy Anakin zabija Tuskenów słychać głos Qui-Gon Jinna

Moim zdaniem Mroczne Widmo zasługuje na ocenę 9/10. Bo
nadal są to Gwiezdne Wojny. Dzieje się tam naprawdę sporo
kluczowych rzeczy w perspektywie kolejnych filmów ale i nie
tylko. Oczywiście niektórzy mówią że to film jednej sceny czyli
finałowego pojedynku, niemniej nakreśla on wygląd tego jak
wygadała Stara Republika i zaczyna całą polityczną intrygę tej
trylogii.

''W jaki sposób to, że Qui-Gon zginął z ręki Maula wpłynęło
na bohaterów?'' Np. zakon Jedi, Yoda i Mace Windu w końcu
zdają sobie sprawę z zagrożenia czyli obecności Sithów. Ale
choć znają zasadę dwóch, nie widzą czy mieli do czynienia z
uczniem czy z mistrzem. Qui-Gon Jinna zabija Darth Maul a
więc Sith, jego z kolei zabija Obi-Wan Kenobi. Padawan więc
przechodzi automatycznie próbę która zmierza do awansu
w hierarchii zakonu.

''Czy widziałeś gdzieś odniesienie z perspektywy Obi-Wana
lub Anakina do tego?'' Na pewno w komiksie i na pewno w
serialu animowanym Clone Wars. Kiedy Anakin buduje swój
miecz świetlny, przechodzą próbę na rycerza Jedi ukazuje mu
się Darth Maul i wizja tego jak zabija Qui-Gon Jinna

''Anakin byłby wściekły że Palpatine wyszkolił zabójcę Qui-
Gona'' - nie mógł być wściekły bo wiedząc że Palpatine do
Darth Sidious był już po ciemnej stronie mocy. Skończyło
się więc racjonalnie myślenie a zaczęła się żądza władzy

Ciągle gdybasz, gdybanie nie pomoże. Nie zmieni i nie
odwróci tego co jest. Dooku zabijający Qui-Gona Jinna
nie ma sensu, Dooku zabija zresztą bowiem Sifo-Dyasa i
to doprowadza do tego że przechodzi na ciemną stronę.
Skrytobójcze zabicie przyjaciela, przypieczętowuje to że
zostanie uczniem Dartha Sidiousa. Powrót Dartha Maula
to bzdura, zginął na Naboo i tak powinno zostać. Bo jego
śmierć ma wtedy sens.

ocenił(a) film na 1
Rinzler

Moje gdybanie w tym wątku nie jest dla gdybania. Dyskutując z Tobą, pokazuję Ci swoją perspektywę na konkretnych przypadkach, i właśnie temu służy moje gdybanie.

I wiem oczywiście, że moja opinia nie zmieni realiów. Prequele uważam generalnie, wbrew powszechnej opinii za stosunkowo udane, po prostu mają jedną, bardzo nieudaną część.

A teraz po kolei:

Nie, to nie musiał być mistrz Obi-Wana, to mógł być też uczeń, a i Obi-Wan mógł polecieć sam. Fabuła narzuca w tym miejscu tylko i wyłącznie to, że to Obi-Wan musiał finalnie stać się mistrzem Anakina. Tylko tyle i aż tyle. Mogło być zrobione w taki lub inny sposób. Lucas Świadomie wybrał robienie pewnych powtórek; w pierwszej część bohater traci swojego przyjaciela i mentora (Ben / Qui-Gon) a w drugiej dłoń, rękę (Luke, Anakin), by w trzeciej się zemścić (Vader i Dooku tracą dłonie).
Zatem właśnie dlatego jest Qui-Gon, żeby już w pierwszej części zginął jakiś ważny dla bohaterów (nie dla Sagi) bohater. A na wzór relacji Vader - Luke, to właśnie z Anakinem powinien przeżyć to widzi, bo Obi-Wan już był ukształtowany. Poza tym to właśnie Anakin nie potrafi zaakceptować śmierci i odejścia bliskich osób, co finalnie zaprowadzi go na ciemną stronę. Zatem Qui-Gon tu pasuje (nie jest niezbędny, ale bardzo pasuje), a gdyby np. Anakin zobaczył jego śmierć we śnie, to jeszcze mocniej by to uwiarygadniało to co się działo później. Wizja i śmierć Qui-Gona, potem Shmi, wtedy jeszcze mocniej Anakin by to odczuwał przy snach z Padme, Mroczne Widmo miałoby ten sam model powiązania z dalszymi dwiema częściami. A gdyby go zabił Dooku, to od początku by to wyeksponowało nienawiść Anakina wobec Dooku i uwiarygodniło bardziej ich finalne spotkanie.

A Dooku jak najbardziej mógłby zabić Qui-Gona. Z wielu powodów. Gdyby go pokazać w Mrocznym Widmie od początku w tej samej roli jaką miał w Ataku Klonów, to Dooku byłby już po ciemnej stronie. Jego oferta współpracy w kierunku Qui-Gona byłaby tym bardziej logiczna, jako że Jinn był jego uczniem. I byłoby fajne odwrócenie ich relacji wobec relacji Bena i Vadera, gdzie uczeń zabijał mistrza. Tu byłoby odwrotnie.

Pamiętaj, że wątek duchów był czymś normalnym w OT, bo tam nawet Anakin dał radę się z nią zjednoczyć. Tutaj Lucas miał swobodę; Jedi mogli to już potrafić, ale wcale nie musieli. To był jego wybór, rozwiązanie nie było z góry narzucone. Zatem jest tak, bo Lucas tak chciał, a nie dlatego ze musiało tak być, bo tak dyktowały poprzednie filmy.

A skoro tu jesteśmy, to jeszcze słówko o potencjalnej sytuacji w której Obi-Wan przylatuje na Tatooine ze swoim uczniem (żeby nie było, mi też się takie rozwiązanie nie podoba) - piszesz że nie mogło tak być, bo Obi-Wan nie mógłby mieć dwóch uczniów. I co z tego? Qui-Gon przylatując na Tatooine miał ucznia i sytuacja była dokładnie taka sama.

"(...)ale robi to Dooku i Yoda, poza tym w scenie gdy Anakin zabija Tuskenów słychać głos Qui-Gon Jinna."

Ok, a teraz porównaj sobie ile czasu dostał Qui-Gon w TPM a ile Ben w ANH. A teraz porównaj sobie wagę tych postaci i to jaki miały potem dalszy udział w historii. Obi-Wan, mimo że miał kilka scen, był zdecydowanie lepiej napisaną i poprowadzoną postacią o dużo większym znaczeniu, niż Qui-Gon który dostał cały film a potem miał czysto marginalne znaczenie.

"Dzieje się tam naprawdę sporo kluczowych rzeczy w perspektywie kolejnych filmów(...)"

Atak Klonów pokazuje niemal dokładnie to samo, robiąc powtórzenia które są miejscami zbędne. Motywy polityczne w Ataku są liczniejsze i lepiej wyeksponowane. Świątynie Jedi masz przedstawioną po raz pierwszy od wewnątrz i przez to masz wrażenie że w niej jesteś po raz pierwszy. Mroczne Widmo nie zrobiło w tm kierunku wiele, pokazało tylko że jest Rada, która decyduje i powtórkę tego mamy w Ataku. W tym względzie TPM nie pokazuje nic co ma kluczowy wpływ. Kluczową sceną dla serii jest np. zwiększenie uprawnień Kanclerza w celu powołania Armii Klonów. Fajnie że Lucas pokazał to o jeden krok wcześniej, ale to nas też kosztowało utratę wspólnego tła dla całej trylogii, jaki byłaby Wojna Klonów, a jakim była Galaktyczna Wojna Domowa dla części IV-Vi.

Do tego wątek romantyczny cierpi już na starcie, bo to jest strasznie... mm.. nie wiem, mi się Anakina który ma dziewięć lat i zakochuje się w młodej dziewczynie/kobiecie ogląda się jakoś tak niekomfortowo.

Jeśli TPM ma dostać wyższą ocenę bo to Gwiezdne Wojny, to sequele też powinny?

Ja generalnie SW oceniam mniej więcej tak:
10 - Imperium Kontratakuje;
9 - Powrót Jedi, Atak Klonów, Zemsta Sihtów; Łotr 1;
8 - Nowa Nadzieja
7 lub 6 - Mroczne Widmo
4 lub 3 - Przebudzenie Mocy, Solo;
2 - Ostatni Jedi;
1 - Skywalker: Odrodzenie

ocenił(a) film na 1
Fourteen

Zapomniałbym:
Śmierć Maula w Mrocznym Widmie nie ma żadnego sensu ani znaczenia. Po pierwsze, jest nieopłacalna, bo pozbywamy się dobrze sprzedającego się przeciwnika. Po drugie, nie ma prawie żadnego wpływu na zdarzenia, bo za chwilę dostajemy Dooku a potem Grievousa.
Przeciwnicy w OT byli dobrze wprowadzeni i prowadzeni; Vader miał całe 3 filmy, bo był najważniejszy. Imperator był wspomniany w ANH, pojawił się jako hologram w TESB i ostatecznie ukazany został w ROTJ.
Jabba też wspominany (w nowszych wersjach również wprowadzony) w ANH, wspominany w TESB i obecny w ROTJ. To samo Boba Fett. To sami Admirał Piett. Tarkin też dostał tyle czasu, żeby odpowiednio go przedstawić w ANH.
W prequelach tego nie ma: jest Maul, ginie. Pjawia się Dooku, ginie na początku następnej części, to samo Grievous.
W miarę dobrze prowadzony jest Nute Gunray i oczywiście Palpatine. Anakin też zdaje egzamin. Ale ci ostatni mają łatwiej, bo znamy ich już z poprzedniej trylogii. Co do Jango mam mieszane uczucia, w filmie wykreowany był świetnie, Dooku się nie sprzedawał, a Jango zapełnił pustkę po Maulu. Z drugiej strony powrót Maula jako Grievousa miałby mocniejszy przekaz, przynajmniej coś by go łączyło z Kenobim w ROTS.

ocenił(a) film na 2
Fourteen

''Śmierć Maula w Mrocznym Widmie nie ma żadnego sensu ani znaczenia.''

Oczywiście że ma znaczenie. Darth Maul wychowywany był
w nienawiści do zakonu Jedi, w dodatku jego pewność siebie podsycały słowa jego mistrza Darth Sidious że został dobrze wyszkolony i że żaden Jedi mu nie dorówna. W pojedynku z
Obi-Wanem Kenobi gubi go to, gubi go pewność siebie którą z kolei podsyca nienawiść do Jedi. A poza tym dzięki starciu z Sithem, z ciemną stroną mocy to padawan Obi-Wan Kenobi przechodzi test i otrzymuje tytuł mistrza od rady Jedi. O czym zresztą informuje go Yoda w filmie. Dartha Maula, Dooku czy Grievous rozwijają źródła poboczne czyli Expanded Universe.
Warto poczytać. Nie zmieniają one sensu postaci, ale trochę je rozbudowują.

ocenił(a) film na 2
Fourteen

Ale to twoje gdybanie ma absolutnie żadnego sensu, bazuje
na tym co mogłoby się wydarzyć a się wcale nie wydarzyło. A
twoim zdaniem byłoby to lepsze dla fabuły gdyby się jednak
wydarzyło. Moim zdaniem dobrze jest jak jest i nie potrzeba
nic zmieniać czy dodawać, przynajmniej w kwestii epizodów
I-VI. To spójna historia. Dlatego twoje gdybanie, grzebanie w
fabule. Zmienianie znaczenia ważnych scen, wydarzeń czy też
postaci mija się z celem.

''po prostu mają jedną, bardzo nieudaną część.''

Jeśli szukasz bardzo nieudanych części to te najnowsze są
odpowiednie ku temu. Nie jest nią wcale Mroczne Widmo

''Lucas swiadomie wybrał robienie pewnych powtórek; w
pierwszej część bohater traci swojego przyjaciela i mentora
(Ben / Qui-Gon) a w drugiej dłoń, rękę (Luke, Anakin), by w
trzeciej się zemścić (Vader i Dooku tracą dłonie).''

Ale dzięki właśnie tym powtórką czy też podobieństwom ta
saga jest spójna, buduje pewny klimat. Uściślając wypowiedz
to Darth Vader nie traci dłoni a dłoń.

''Nie, to nie musiał być mistrz Obi-Wana, to mógł być też
uczeń, a i Obi-Wan mógł polecieć sam.'' - ale strata mistrza
ma zdecydowanie lepszy wydźwięk niż strata ucznia. Poza
tym Obi-Wan Kenobi nie mógł polecieć sam, ponieważ był
wtedy padawanem. Żeby lecieć na misję dyplomatyczna na Naboo musiałby być co najmniej mistrzem. Co z kolei samo
kłóciłoby się z wiekiem a więc połączeniem tego z tym co już
widzimy potem w epizodzie IV

''Zatem właśnie dlatego jest Qui-Gon, żeby już w pierwszej
części zginął jakiś ważny dla bohaterów (nie dla Sagi)
bohater.''

Ale przecież Qui-Gon Jinn jest ważnym bohaterem dla
sagi i powyżej już wytłumaczyłem ci dlaczego tak jest.


''A Dooku jak najbardziej mógłby zabić Qui-Gona.''

Ale go nie zabił. Dokonał skrytobójstwa na kimś innym.

Uważam że ciekawszym rozwiązaniem jest uśmiercenie
Sifo-Dyasa za tak jakby filmowymi kulisami. Zresztą sam
Dooku jest postacią którą znacząco rozwijają poboczne
źródła. A poza tym przyjmując twoją wersje wydarzeń to
całkowicie zmieniałoby wątek zamówienia armii klonów.

'' Tutaj Lucas miał swobodę; Jedi mogli to już potrafić, ale wcale nie musieli. To był jego wybór, rozwiązanie nie było
z góry narzucone. Zatem jest tak, bo Lucas tak chciał, a nie dlatego ze musiało tak być, bo tak dyktowały poprzednie filmy.''

I moim zdaniem bardzo dobrze że się na to zdecydował.
Są Jedi którzy umierają i nie pojawiają się potem w postaci duchów mocy. Są też ci bardzo silni w mocy, którzy znają
ową technikę i z niej potem korzystają. Jest to też pewien podział.

''Obi-Wan nie mógłby mieć dwóch uczniów. I co z tego?''

Teraz raczysz sobie żartować chyba. No to z tego że skoro nie mógł, to nie mógł. Taka jest zasada w zakonie Jedi a u Sithów jest zresztą podobnie. Dwóch ich jest, czyli to mistrz i uczeń.
Qui-Gon Jinn chciał mając Obi-Wana Kenobiego mieć innego
ucznia, na co rada Jedi się nie zgodziła. Za wszelką cenę chciał
jednak by Anakin był szkolony, więc padła propozycja aby to
zrobił Obi-Wan Kenobie będący jeszcze padawanem. Rada by
się też pewnie i na to nie zgodziła. Śmierć Qui-Gon Jinna była
po prostu kluczowa, otworzyła Anakinowi drogę do zostania
rycerzem Jedi a Obi-Wanowi Kenobiemu do zostania mistrzem

''Ok, a teraz porównaj sobie ile czasu dostał Qui-Gon w TPM a ile Ben w ANH.''

Ale po co to porównywać ? Inny czas, inna historia. A to że wątki sa podobno to musi oznaczać ten sam czas na ekranie dla danych postaci ? Nie musi.

''Obi-Wan, mimo że miał kilka scen, był zdecydowanie lepiej napisaną i poprowadzoną postacią o dużo większym znaczeniu, niż Qui-Gon który dostał cały film a potem miał czysto marginalne znaczenie.''

Dlatego że Qui-Gon Jinna jest mniej a Obi-Wana Kenobiego jest więcej. Musiało być więcej z perspektywy epizodu IV, to chyba logiczne. Rola Qui-Gon Jinna nie jest wcale marginalna, jest ona kluczowa dla samej fabuły i dla popchnięcia wątków innych z postaci dalej. Obi-Wan Kenobi z perspektywy całej
sagi to ważniejsza postać, bo jest jej mimo wszystko więcej

''Świątynie Jedi masz przedstawioną po raz pierwszy od wewnątrz i przez to masz wrażenie że w niej jesteś po raz pierwszy. Mroczne Widmo nie zrobiło w tym kierunku wiele, pokazało tylko że jest Rada, która decyduje i powtórkę tego mamy w Ataku.''

No tak tylko spójrz na to że Mroczne Widmo to film z 1999 roku a Atak Klonów to film z 2002 roku. W tych latach jednak
następuje rozwój CIGI, który zapoczątkowało jednak Mroczne
Widmo. A to że jest to film uboższy w stosunku do kolejnego
wynika też nie tylko ze względów technicznych, ale również i
z tego że George Lucas z każdym kolejnym filmem podnosił
poprzeczkę i pokazywał więcej. Twój argument jest zupełnie
nie zrozumiały więc, bo równie dobrze mógłbym przytoczyć
jakieś sceny z Ataku Klonów i zestawił je z Zemstą Sithów i by wyszło na to samo.

''Do tego wątek romantyczny cierpi już na starcie, bo to jest strasznie... mm.. nie wiem, mi się Anakina który ma dziewięć lat i zakochuje się w młodej dziewczynie/kobiecie ogląda się jakoś tak niekomfortowo.''

Ale to nie jest wątek romantyczny, tylko wątek przyjaźni
który dopiero w Ataku Klonów zmienia się w romantyczny.

''Jeśli TPM ma dostać wyższą ocenę bo to Gwiezdne Wojny, to sequele też powinny?

Zdecydowane nie

ocenił(a) film na 1
Rinzler

"Ale dzięki właśnie tym powtórką(...)"

Nieistotne, mi się one podobają. Mówiłem tylko że one są, nie krytykowałem ich przecież. Nie zrozumiałeś kontekstu.

"Oczywiście że ma znaczenie."

Jedynym znaczeniem jest to, że potwierdziło się to co mówił Qui-Gon na temat gotowości Kenobiego do zostania rycerzem Jedi. Fakt jest jednak taki, że próby Jedi to coś znacznie więcej niż machanie mieczem. I Obi-Wan by je najpewniej zdał, gdyby tylko do nich przystąpił. A Qui-Gon wcale nie miał szczególnego problemu z Anakinem, i tak go ze sobą zabrał na Naboo, a Rada nie oponowała. Śmierć Grievousa miała fabularne znaczenie, oznaczała koniec wojny. Śmierć Dooku była przygotowaną przez Palpatine'a próbą dla Anakina, co potem powtórzył wobec Luke'a z Vaderem w Powrocie Jedi. Poza tym w kontekście fabularnym Dooku spajał Separatystów, po śmierci Dooku Jedi i przeciwnicy Palpatine'a w senacie także liczyli że ten zacznie rozmowy pokojowe. No i ostatecznie sami liderzy Separatystów czuli się pewniej i bezpieczniej przy Dooku. I blokował on miejsce Anakinowi. Z tej perspektywy śmierć Maula jest bez znaczenia. Mógłby uciec i i tak by to było bez znaczenia. Zobacz jakie kluczowe znaczenie miała śmierć Shmi a potem porównaj to do Maula albo Qui-Gona. To, co Anakin sobie obiecał po jej śmierci to preludium przed trzecią częścią. I właśnie takie wydarzenia spajają Sagę czy poszczególne części danych trylogii. W TPM jest tego bardzo, bardzo mało. Fakt że to jedyna z pięciu części, która ma inną budowę też jej odejmuje. Poza tym to właśnie zbytnia rozciągłość wydarzeń w tej części sprawia, że owiane legendą starej trylogii Wojny Klonów, w praktyce trwają od końcówki Ataku Klonów do połowy Zemsty Sithów. I owszem, mierne "The Clone Wars" rozwijają te wydarzenia, ale celem filmów jest to, żeby broniły się bez udziału EU i zbierały kasę. I nie jest to bynajmniej przypadek, że OT ma status serii absolutnie kultowej, od której prequele odcinają kupony.

Może wielu fanów by mnie za to chciało opluć, ale są momenty kiedy prequele mają lepszą fabułą niż oryginalne. Jeśli ktoś jedzie na poczuciu sentymentu i klimatu, to tak, kuszenie Luke'a przez Palpatine'a było super. Ale Luke musiałby też być idiotą, żeby się zgodzić. Lub po prostu chcieć władzy. Prowadzenie Anakina było znacznie lepiej napisane, ciekawsze. Anakin miał realne powody aby taką decyzję podjąć. Chociaż i w EU była super historia, która rozegrała się między Dooku, Vosem, Sorą Bulqiem, Tholmem i paroma innymi postaciami. To, w jaki sposób Dooku próbował tam przeciągnąć Quinlana na ciemną stronę to majstersztyk.

"Co z kolei samo kłóciłoby się z wiekiem a więc połączeniem tego z tym co już widzimy potem w epizodzie IV "

Kłóciło by się? Niby jak? Szczerze mówiąc to akurat kolejna nietrafiona rzecz w Mrocznym Widmie. Bo dziejąc się na 30 lat przed wydarzeniami z Nowej Nadziei i dając nam Obi-Wana jako ucznia w wieku 25 lat, sprawiają że miał 55 w chwili śmierci. Obi-Wan na luzie mógłby mieć 10 lat więcej i z niczym by to nie kolidowało. I nie trzeba byłoby na siłę wymyślać argumentów "dlaczego Ben wyglądał tak staro?" itp.

Szczerze mówiąc, to raczej wydarzenie z Mrocznego Widma trochę przeczy starej trylogii:
"Postanowiłem szkolić go na Jedi. Myślałem że umiem nauczać jak Yoda. Myliłem się."
Nawet przyjmując logikę Kenobiego, do patrzenia na sprawy z "pewnego punku widzenia" mamy tu trochę naciąganą sytuację. Bo na Kenobim to wymuszono, a on sam zgadzał się z Radą w kwestii podejścia do Anakina.

"Teraz raczysz sobie żartować chyba."
W żadnym razie. Skoro Qui-Gon był mistrzem, ale miał ucznia, to ani Qui-Gon ani Obi-Wan nie mogli szkolić Anakina. Dopiero awansowanie Obi-Wana po śmierci Qui-Gona na to pozwoliło. Gdyby Obi-Wan został awansowany a Qui-Gon przeżył, to i jeden i drugi mogliby go szkolić (nie obaj naraz oczywiście).
A ja podaję przykład Kenobiego z uczniem. Zatem po śmierci ucznia Kenobi znów może szkolić następnego, bo już żadnego nie ma. To jest prawie ta sama sytuacja i nie mam pojęcia co Ci tutaj nie pasuje. Wolisz to rozwiązanie które jest, świetnie, ja też. Ale kiedy podaję Ci podobny przykład to powiedz po prostu że Ci sie nie podoba, a nie próbuj go obalać na siłę, bo to bez sensu.

"Ale po co to porównywać ? Inny czas, inna historia."

Po to, żeby Ci pokazać, że dobry scenariusz umie stworzyć postać na drugim planie. Jinn pełnił tą samą rolę co Kenobi w ANH (jak ustaliliśmy, Lucas chciał pokazać taką powtórkę), ale ,ma na to cały film. Przez cały film buje relacje z Padme i Anakinem i prawie jako jedyny ma relację z Obi-Wanem. A szlag to trafia, bo potem nie ma żadnych odwołań do tych relacji. Dlatego właśnie OT jako całość ma lepsze noty, bohaterowie właściwi mają więcej czasu na zbudowanie relacji, co czyni historię lepszą.

PT też pokazują dobrą historię, ale mają takie braki, że musisz czytać co najmniej jedną książkę między filmami, żeby zrozumieć że jakiś bohater mógł być istotny.

"Dlatego że Qui-Gon Jinna jest mniej a Obi-Wana Kenobiego jest więcej. "

Jeśli porównujesz całokształt to tak. Ale Bena w ANH, TESB i ROTJ jest mniej, niż Jinna w samym TPM. Co nie ma żadnego sensu, bo jak sam zauważyłeś Kenobi jest ważniejszą postacią.

"No tak tylko spójrz na to że Mroczne Widmo to film z 1999 roku a Atak Klonów to film z 2002 roku."

Co ma do tego CGI? Ono było potrzebne na Geonosis, a nie w świątyni. W TPM zresztą, przed przeróbkami używano sporo kukieł. Więc to bez różnicy. Piszesz że przedstawienie Świątyni było ważne, a ja uważam że nie, skoro w AOTC znów to zrobiono i to jeszcze znacznie lepiej. I nie dzięki efektom. Pokazano tam innych Jedi w korytarza, salach, pokazano uczniów, archiwa. Kiedy widzisz te sceny w AOTC równie dobrze mógłbyś je widzieć pierwszy raz. Pokazanie Świątyni w TPM nie było ważne ani szczególnie udane. Pokaznie Senatu, wręcz przeciwnie, wyszło dobrze i miało swoją wagę w filmie.
Poza tym teoretycznie słabsze CGI nie przeszkodziło TPM w ukazaniu jednej z najlepszych walk na miecze świetlne w universum.

Nie wiem jak Ci to przedstawić, bo mam po prostu wrażenie że bronisz Widma na siłę. Spróbujmy może tak:
Zobacz, TPM łączy się z AOTC i ROTS w pewnym punkcie:
1. Anakin zostawia matke;
2. Anakin przeżywa śmierć matki i obiecuje że więcej do tego nie dopuści;
3. Bazując na tych wydarzeniach, Anakin przechodzi na ciemną stronę Mocy;

To buduje trylogię, to ją spaja. Jeśli pokazano by więcej Anakina, zamiast Qui-Gona, można byłoby wpleść w to wątek tego, żę Anakin przewidzi śmierć Qui-Gona we śnie. Co sprawia że w E1 traci Jinna, w E2 Shmi a w E3 jest zdeterminowany by to się nie powtórzyło z Padme.

Ale Mroczne Widmo ma naprawdę mało scen, które budują trylogię. Z osobna, jest to świetny film, najlepszy do obejrzenia familijnie z rodziną w niedziele. W takich warunkach Mroczne Widmo miażdży Atak Klonów. Ale jako część całości, trylogii czy Sagi, Mroczne Widmo jest po prostu słabe.

To trochę tak jak TFA. Jeśli weźmiesz syna, brata, kuzyna który ma powiedzmy... 8 lat, to jemu się ten film spodoba. Bo to nie jest tragiczny film. Jest dużo akcji, historia względem siebie trzyma się kupy. Dzieciakowi może się spodobać.
Ale jest totalnie nie logiczne jako część SAGI i jest bezczelną kalką Nowej Nadziei. Zatem to film na mocne 6, może 7 jako niezależny film akcji. Jako część całości, nota 3 lub 4 to absolutny max.

ocenił(a) film na 2
Fourteen

''Fakt jest jednak taki, że próby Jedi to coś znacznie więcej niż machanie mieczem.''

Oczywiście i taką próbę przechodzi Obi-Wan Kenobi walcząc z Darth Maulem. To jest właśnie jego próba. Wychodzi z niej zwycięsko i zostaje mistrzem. Kontynuuje i wypełnia ostatnią wole Qui-Gon Jinna.

''Z tej perspektywy śmierć Maula jest bez znaczenia.''

Z tej tak, natomiast śmierć Dartha Maula ma o tyle znaczenie że ma swoje dalsze następstwa. Wpływa na postacie i dalsze wydarzenia.

''ale celem filmów jest to, żeby broniły się bez udziału EU i zbierały kasę.''

Nie w przypadku Gwiezdnych Wojen. EU ma dopowiadać i rozwijać pewne kwestie, watki czy postacie. Tylko właśnie w
prequelach nie potrzeba dobrej znajomości Wojen Klonów aby zrozumieć fabułę poszczególnych filmów. To jest wręcz zupełna odwrotność do nowych filmów, tej nowej trylogii od Disneya gdzie niestety znajomość źródeł pobocznych jest po prostu kluczowa dla zrozumienia pewnych kwestii w filmach.
Bez znajomości tworzą się dziury fabularne i nieścisłości. Na tej postawie można śmiało stwierdzić że prequele były wiele bardziej przemyślane, spójne. Moim zdaniem trochę zbytnio wymagasz od TPM, które jest pierwszym filmem z prequeli i wprowadzeniem w zupełnie inny świat w stosunku do starej trylogii, jest ekspozycją. Ciesze się że George Lucas wcale nie poszedł od razu z wątkiem Wojen Klonów, tylko rozpisał go w taki sposób że jest w dwóch pozostałych filmach. Do tego kto chce może sięgnąć po dwie animacje dotyczące owych wojen z czego od Genndy'ego Tartakovsky'ego jest uważam lepsza.

''I nie trzeba byłoby na siłę wymyślać argumentów "dlaczego Ben wyglądał tak staro?" - wystarczy tylko podać najprostszy,
nie trzeba wymyślać na siłę. Oto życie pustelnika na Tatooine

''Szczerze mówiąc, to raczej wydarzenie z Mrocznego Widma trochę przeczy starej trylogii.'' - nie widzę akurat żadnej tutaj sprzeczności.

''Gdyby Obi-Wan został awansowany a Qui-Gon przeżył, to i jeden i drugi mogliby go szkolić (nie obaj naraz oczywiście).''

Znów gdybanie ? To nie ma sensu. Wszystko zależałoby od tego jaki przebieg miałby pojedynek. Obi-Wan Kenobi mógłby nie awansować gdyby to Qui-Gon Jinn pokonał jednak Dartha Maula. Dalszy los Anakina Skywalkera mógłby nadal pozostać w sferze sporu Qui-Gon Jinna z radą Jedi i to pomimo tego iż okazało się że Sithowie powrócili a on może być wybrańcem

''Zatem po śmierci ucznia Kenobi znów może szkolić następnego, bo już żadnego nie ma.'' - tylko tutaj znów pojawia się kwestia okoliczności, okoliczności śmierci tego
ucznia i jego wpływu na Obi-Wana Kenobiego dla którego
może to być tak traumatyczne doświadczenie że może nie zechcieć szkolić następnego.

''Wolisz to rozwiązanie które jest, świetnie, ja też.''

Skoro tak, to po co to gdybanie ?

''musisz czytać co najmniej jedną książkę między filmami, żeby zrozumieć że jakiś bohater mógł być istotny.'' - akurat
to się tyczy nowych filmów Disneya świetnie ale nie prequeli

''Co ma do tego CGI? Ono było potrzebne na Geonosis,
a nie w świątyni.'' - otóż właśnie nie. Ne dało się inaczej pokazać świątyni bez użycia CGI, jasne twórcy mogliby
skorzystać z makiet ale efekt byłby zupełnie inny. Tylko
w CGI dało się podkreślić majestatyczny obraz świątyni

''Pokazano tam innych Jedi w korytarza, salach, pokazano uczniów, archiwa.'' - ok pokazano więcej, jak to w nowym
filmie. Jednak w Mrocznym Widmie też masz pokazanych
innych Jedi.

''Pokazanie Świątyni w TPM nie było ważne ani szczególnie udane. Pokaznie Senatu, wręcz przeciwnie, wyszło dobrze i miało swoją wagę w filmie.''

Uważam że pokazanie obu tych lokacji było ważne i udane

''Poza tym teoretycznie słabsze CGI nie przeszkodziło TPM
w ukazaniu jednej z najlepszych walk na miecze świetlne w universum.'' - bo tu więcej do gadania miała choreografia
niż CGI

''Nie wiem jak Ci to przedstawić, bo mam po prostu wrażenie
że bronisz Widma na siłę.'' - nie po prostu bronie filmu przed
absurdalnymi zarzutami :) Mroczne Widmo buduje trylogie a
co ważne buduje okres Starej Republiki, rozpoczyna historie
Anakina Skywalkera i wielu innych postaci. Rozpoczyna wątek intrygi politycznej. Coś czego do tej pory Gwiezdne Wojny nie miały. Mimo swoich wad (a te są zupełnie inne od tych które podajesz) nadal cieszą się uznaniem. Co więcej teraz jeszcze
to uznanie, docenianie będzie rosło wobec filmów Disneya ;)

ocenił(a) film na 1
Rinzler

Cóż, ja myślę - ale to tylko moje zdanie - że samo przeżycie w starciu z Sithem promowało by Obi-Wana do rangi rycerza. Szczególnie w sytuacji w której jego mistrz sam wyraził przed Radą stanowisko, że Obi-Wan jest gotów, a sam Kenobi był odpowiedzialny i miał już 25 lat.

W jaki sposób, inny niż promocja Obi-Wana, śmierć Maula wpływa na postacie? I wyłącz z tego Dooku, który wtedy jeszcze nie istniał nawet.

"Nie w przypadku Gwiezdnych Wojen."

No jak to nie? Przecież Lucas do powstania TCW miał w tyłku EU, pozwalał autorom coś tam robić, ale jak wymyślił sobie coś innego, to nikt go nie był w stanie powstrzymać. I były retcony albo część EU szła do kosza. Cała OT broni się znakomicie bez EU. EU ją rozwija, ale wyjaśnienia nie są potrzebne. Dlatego OT stałą się klasykiem - bo były tak samo dobre dla fanów samej serii jak i dla fanów niedzielnych którzy chcieli po prostu obejrzeć dobry film.

"nie widzę akurat żadnej tutaj sprzeczności. "

Bo bronisz filmu na siłę. Jasne, że można powiedzieć że postanowienie spełnienia życzenia Qui-Gona = postanowienie aby szkolić Anakina. Ale fakt jest taki, że to co opisuje Obi-Wan Luke'owi w OT wykonał Qui-Gon. To Qui-Gon się uparł, nie Obi-Wan. Obi-Wan nawet nie chciał by Anakina szkolić gdyby nie Qui-Gon.

"Znów gdybanie ? To nie ma sensu."
Że co? Napisałem tylko fakt - rycerz bez ucznia ma prawo przyjąć ucznia.

"Skoro tak, to po co to gdybanie ? "
Ano po to, żebyś dostał jakieś przykłady. Bo gdybym pisał jak Ty, np. "moim zdaniem tak jest fajnie" albo "moim zdaniem tak nie jest fajnie", to dyskusja byłaby na jeszcze mierniejszym poziomie. Tak czy inaczej, jeśli odpisujesz mi że moje zarzuty są absurdalne, to nie rozumiesz o czym mówię lub po prostu nie chcesz przyjąć tego do wiadomości. Pozwól, że spróbuję ostatni raz... Wydzielę Ci te ważne i niezbędne elementy które prequele MUSIAŁY pokazać:

1. Relację Obi-Wan - Anakin, relację Anakin - Padme i ewentualnie relację Obi-Wan - Padme;
2. Przebieg Wojen Klonów (niekoniecznie ich rozpętanie);
3. Upadek Zakonu Jedi;
4. Dojście Palpatine'a do władzy;
5. Przejście Anakina na ciemną stronę;
6. Powstanie Imperium;
7. Okoliczności narodzin/narodziny Luke'a i Lei;

Tu masz samo jądro, centrum tego, co miało być ukazane. Dlatego właśnie w ANH (które zaczyna serię) przedstawiono Rebelię i Imperium, to było naturalne. Przedstawienie Republiki to żaden sukces Mrocznego Widma, ot zwykła normalność.
ANH zbudowało relację na linii Luke - Han, Luke - Leia i Han - Leia w miarę możliwości, a potem kontynuowało je w TESB I ROTJ, Żeby nie trzeba było ich budować od nowa od drugiej czy trzeciej części.
TPM miało za zadanie spełnić punkt 1 i opcjonalnie pozostałe. Ale tego nie zrobiło. Tzn. z wyjątkiem awansu Palpatine'a co było dobre.

I jeśli mi mówisz, że czepianie się tego że relację z każdym buduje postać, która w tej części ginie i jest ledwie wspomniana w następnych, co w żadnym razie nie jest kluczowe, bo można by to wyjaśnić na 10 innych sposobów i byłyby równie dobre... to nie masz pojęcia o czym mówisz. Jasne, mogę zrozumieć że lubisz Qui-Gona i uważasz ze to fajna postać a TPM Ci sie podoba. Jako pojedynczy film serii zresztą, zgadzam się. Gdyby ten film był spin-offem o Qui-Gonie, dałbym mu ocenę 9, minusem byłby tylko nadmiar Jar-Jara. Ale to jest część trylogii i sagi a nie spin-off o Qui-Gonie.

Wady pokroju Jar-Jara są oczywiste. Fakt że TPM traci czas na powtarzanie tych samych scen (ataki potworów pod wodą są dokładnie takie same, różni się tylko odrobinę goniący potwór) też jest oczywisty. Ale to są małe błędy, ROTJ też miało pajacujące Ewoki. I pewnie właśnie dlatego TESB jest oceniany lepiej.

Ale skoro tak... to chętnie posłucham, jakie są te oczywiste wady TPM?

ocenił(a) film na 2
Fourteen

''samo przeżycie w starciu z Sithem promowało
by Obi-Wana do rangi rycerza.''

Raczej kontakt z tajemniczym napastnikiem
który okazał się Sithem i pokonanie go.

''jego mistrz sam wyraził przed Radą
stanowisko, że Obi-Wan jest gotów.''

Ale rada mogła być innego zdania, Qui-Gon
Jinn sam zasiadałby w niej gdyby nie był
idealistą i nie miał innego zdania.

''W jaki sposób, inny niż promocja Obi-Wana, śmierć Maula wpływa na postacie? I wyłącz z
tego Dooku, który wtedy jeszcze nie istniał
nawet.''

Yoda, Mace Windu... rada Jedi wie już że
Sithowie wrócili i stanowią zagrożenie. Dooku
nie istniał ? W głowie George'a Lucasa raczej
tak.

''Przecież Lucas do powstania TCW miał w
tyłku EU.''

Bo zawsze chciał stworzyć serial. Jeszcze
tworząc Epizod IV miał taki zamiar, taką myśl.

''. Przedstawienie Republiki to żaden sukces
Mrocznego Widma, ot zwykła normalność.''

Nie powiedziałbym, bo akurat przedstawienie
Republiki niesie za sobą wątek polityczny tak
ważny dla prequeli i tak inny od tej klasycznej
trylogii gdzie zupełnie go nie było.

''a potem kontynuowało je w TESB I ROTJ''

Uważasz że ten film buduje czy raczej
rozbudowuje jakieś relacje na linii Luke - Han,
Luke - Leia i Han - Leia ? Moim zdaniem tego nie
robi. Brakuje w nich na to czasu ekranowego.

'' to nie masz pojęcia o czym mówisz.''

Sądzę że mam :)

''Qui-Gona i uważasz ze to fajna postać a TPM Ci sie podoba. ''

To czy mi się podoba i czy to fajna postać to
sprawa drugorzędna. Uważam że mimo iż
pojawia się tylko w jednym filmie jest mimo
wszystko postacią kluczową. Determinacja
i śmierć tej postaci mają swoje następstwa.

''Wady pokroju Jar-Jara są oczywiste.''

Szczerze ? Dziś już nie uważam występu tej postaci za wadę filmu.

''ROTJ też miało pajacujące Ewoki.''

Tylko że zarówno Jar-Jar Binks jak i Ewoki
odegrały jakąś role, miały swoje 5 minut. Np.
Gunganin stał się narzędziem, użytecznym głupcem w rękach Palpatine'a a Ewoki z kolei
odwróciły los bitwy o Endor :)

ocenił(a) film na 1
Fourteen

Nie chodzi jedynie o sagę filmową a cały kanon. Pod tym względem Qui gon jest bardzo ważną postacią

ocenił(a) film na 1
Majkell_

Ale ja cały czas piszę o czymś zupełnie innym. Kanon to kanon, w nim nawet Jar-Jar mógłby się okazać kluczowy. A serio mówiąc, to w takim kanonie Plageuis jest niezwykle ważny, przynajmniej był w Legendach. Z sugestią że mógł się nawet przyczynić do stworzenia Anakina.

Tak, tak można określić wiele postaci. Osobiście jestem wielkim fanem Legend, w szczególności książek Luceno i Stovera z okresu prequeli oraz komiksów z serii Republic, Obsesja i Jedi. Te źródła moim zdaniem najlepiej budowały bohaterów i historię. Seriale to taki trochę niewypał, ani TCW ani CW nie uważam za szczególnie udane.

Temat dotyczy filmu, to nie fani SW decydują czy coś staje się klasyką i czymś wybitnym, tylko reakcja publiki, zarobiona kasa, głosy krytyków i nagrody.
Stare SW są oceniane bardzo wysoko a prequele zawiodły. Oczywiście sequele nie dorastają im do pięt, szczególnie po TROS. Ale jednak. Swoja drogą wyciekł jakiś czas temu pierwotny scenariusz TROS, a właściwie Duel of the Fates. I po przeczytanie stwierdzam że trochę by ratował te nieszczęsne sequele. A TROS je tylko dobił.

A wracając do prequeli: TPM jest oddzielną historią o Qui-Gonie. Jeśli się tego nie zrozumie, nie zrozumie się istoty słabości prequeli. EU mogło uczynić Qui-Gona mega ważnym, ale dla sagi, przeciętnego widza który nie jest fanem lub krytyka, ważne jest to co widzi na ekranie. OT były mega spójną, dobrą historią. Trójka głównych bohaterów, w szczególności Luke, oraz ten zły - Darth Vader - mieli czas aby się pokazać i zbudować relacje. Obi-Wan był mega ważny ale dzięki dobremu scenariuszowi udało się go trzymać na dystans. Co dało czas Lukowi i innym. W TPM tego nie ma, a zatem AOTC zamiast rozwijać wątki z TPM i wprowadzać widza w mocną i dynamiczną akcję... od nowa wszystko buduje - relacje Anakin-Obi-Wan, relacje Anakin-Padme, daje kolejnego złego który jakoś wchodzi w relację z Anakinem.... i od razu ginie w następnej części. Użycie Dooku w E1 razem z Maulem i odejście od Grievousa na rzecz Maula pomogłaby trochę rozbudować tych złych bohaterów. A tak mieliśmy po jednym na każdy film, który praktycznie staczał walkę i ginął. Vader był epicki bo miał i czas i istotną rolę. Dlatego prequele nie dają rady sprostać dziedzictwu oryginalnych filmów.

Fourteen

Nie masz racji. Widzę, że szczytem twoich marzeń byłoby aby każdy kolejny cykl trzech epizodów opierał się na dokładnie tym samym schemacie, aby każda postać i każde większe wydarzenie miały swojego odpowiednika. Przypomina mi to pedanta, który układa na stole: ołówki - w grupach po 3 (3x H, 3x HB, ...), długopisy - w grupach po 3 (3 niebieskie, 3 czarne, 3 czerwone, ...).

A poza tym, a może przede wszystkim powinieneś oglądnąć JTZMT, NMWP oraz PCML, a także STW, PMPP i LRSD. Zauważyłbyś wtedy jak się mają: JTZMT do STW, NMWP do PMPP i PCML do LRSD. główny bohater LS pojawia się w NMWP i buduje relacje z BK oraz HS. Na drodze stają im LO oraz HD. A najciekawsze jest to jak SD, postać początkowo z dalszego planu, stopniowo wysuwa się na plan pierwszy. W naturalny sposób przedstawiona jest jego historia. Nie ma przełożenia jeden do jeden JTZMT i STW, a jednak umiejętne stworzone nawiązania scalają całą historię. Widać wiarygodną ewolucję bohaterów, LS i BK w NMWP nie pałają do siebie sympatią, w PCML tolerują się, w PMPP współpracują (choć wciąż się nie znoszą), zaś od PCML się szanują. Nie ma tu sztucznej przyjaźni, ale jest szacunek. A najpiękniejsze jest jak LO w LRSD przyznaje się do porażki. Nie chodzi tu o samo przyznanie się, ale sposób w jaki to zrobił. Przypomina mi to jeszcze inny film: PSZ.

ocenił(a) film na 3
Rinzler

Hahahahaha xD

ocenił(a) film na 2
Lucas207

Ale co cie tak rozbawiło. Zdradź. Pośmiejemy się razem

ocenił(a) film na 3
Rinzler

Po prostu raz irytują, innym razem bawią mnie ci wielcy samozwańczy przeciwnicy trylogii prequeli. Sytuacja jest o tyle zabawna że trylogia epizodów VII-IX od prequeli się odcina na ile tylko może i pragnie imitować starą trylogię. Niestety jednak dostaliśmy coś gorszego od wspomnianych prequeli. To sprawia że musimy przyjrzeć się tym filmom w nowym świetle. Sam nigdy nie hejtowąłem epizodów I-III, przeciwnie, bardzo je lubię. To fakt że nie są takie jak OT. To już inna epoka, i nie sposób było dorównać oryginałowi. Cenię za to nowe spojrzenie i odkrywczość, a zwłaszcza poszerzanie granic wyobraźni i ukazanie widzom nowego, nieznanego świata i zapomnianej ery Wielkiej Republiki. To prawda że główny zamysł - ukazanie historii życia przyszłego Vadera udał się tylko połowicznie, wielu przytoczy choćby fatalny wątek romansu z Ataku Klonów i może Zemsta Sithów nie zdołała wszystkiego naprawić, tym niemniej otrzymaliśmy spójną historię ciągnącą się przez trzy filmy do wyraźnego, mocnego finału, pełnego prawdziwego dramatyzmu. Filmy odpowiedziały na wszystkie najważniejsze pytania fanów dotyczące przeszłości, np. dojścia Imperium do władzy saga zamknięta w sześciu epizodach wydawała się kompletną całością.

ocenił(a) film na 2
Lucas207

To cieszyć się, bo na do przeciwników trylogii prequeli nie nalezę.

''nie są takie jak OT. To już inna epoka, i nie sposób było dorównać oryginałowi.''

Poza czasem akcji (co ma wpływ na sam odbiór
wizualny widza, najbardziej widać to w TPM bo
ROTS co oczywiste zbliżyło się pod tym kątem
mocno do OT) zmieniła się także narracja samej
opowieści. W prequelach dominują polityczne
intrygi, polityka, której w OT nie ma.

''Cenię za to nowe spojrzenie i odkrywczość, a zwłaszcza poszerzanie granic wyobraźni i ukazanie widzom nowego, nieznanego świata i zapomnianej ery Wielkiej Republiki.''

Niestety nie wszystkim przez to prequele się
podobały. Oczekiwali drugiego OT, stąd mocna
krytyka jaka spadła na Gwiezdne Wojny już od
czasu premiery TPM.

''wielu przytoczy choćby fatalny wątek
romansu z Ataku Klonów.''

Bardzo słaby element trylogii prequeli, który
sprawa że Atak Klonów oceniam najsłabiej z
epizodów I-III.

''saga zamknięta w sześciu epizodach wydawała się kompletną całością.''

I nadal taką jest. George Lucas w niedawnym wywiadzie powiedział o obecnej sytuacji: ''Tak naprawdę straciłem kontrole nad Gwiezdnymi Wojnami. Więc idą one w inną stronę niż założyłem. Ale pierwsze 6 części, one są moje.''

Więcej nie potrzeba dodawać.

ocenił(a) film na 1
mad_monkey

Oczywiście, że jest. Mentor - uczeń, ale nie do końca w regularnym znaczeniu.

Rinzler

Ja mam wrażenie że wszyscy co tak ujadają na nowe GW, po prostu lubią to uniwersum wyłącznie z sentymentu z lat dzieciństwa. Stare Gwiezdne Wojny, zarówno pierwsza trylogia jak i trylogia prequeli nie były wcale jakimś mega fascynującym kinem, ale miały to coś, te wątki które sprawiały że chciało się oglądać: Jedi, rebelia, relacje miedzy złymi i dobrymi..
Ta nowa trylogia jest rzeczywiście przekombinowana i zbyt "dynamiczna", ale główne wątki, relacje głównych bohaterów, dobrych i złych trzymają poziom. A Rey próbująca uciec, przerażona tym że może upaść w mrok, to żywa postać.

ocenił(a) film na 2
razel482

Sentyment, nostalgia na pewno odgrywają jakieś znaczenie. Ale że zaraz krytyka to ujadanie ? No
widzisz dla mnie cała saga, epizody I-VI to fascynujące kino na wielu płaszczyznach. To filmy co do
których lubię wracać. Do nowej trylogii nie wracam wcale, jeden góra dwa obejrzenia danej części mi wystarcza.

ocenił(a) film na 7
Rinzler

no chyba żartujesz że to kino dla przedszkolaków w części I jest cokolwiek warte, II i III jest jakiś progres ale w porónwaniu do klasyki to IV-VI to tylko jakaś kalka
i skok na kase

ocenił(a) film na 2
bratmat

Nie, nie żartuje. Części I, II i III są więcej warte niż te pseudo Gwiezdne Wojny
w postaci części IV-VI które nazywasz klasyką. To jest uważam żadna klasyka

ocenił(a) film na 7
Rinzler

Są ciekawe w sensie opowieści, dużo wnoszą do całej historii ale są gównianie zrealizowane i czuję to ja, gość przed 50-tką jak i moje dzieciaki, wczesne nastolatki. Że Ty czujesz inaczej, cóż, dla mnie w I-III jest zbyt wiele kretynizmów...poza tym technicznie też strasznie sztuczne, te barokowe stylizacje, trochę jak teatr Balszoj a nie SW Lucasa ;) Gra aktorska Haydena leży, to kawał drewna, Adam Driver przy nim to Artysta...ale nie pasuje mi ten casting, uważam za źle dobrany choć aktorsko lepszy. Najfajniesze są relacje Palpatin-Anakin w I-III.
Nie zgadzam się, że Vader jest główną postacią w ep IV-VI, to Luke nią jest. Może ten odbiór jest inny dla osób, które zaczynały przygodę ze SW od TPM ale Vader jest cały czas tym drugim po Luku. Najbardziej w IV epizodzie, jego znaczenie poźniej rosnie do kulminacji w VI częsci.
wynika to z tego, że gdy nakręcono IV część nie było jeszcze wiadomo czy powstaną kolejne, więc jest to opowieść o młodym chłopaku. Wątek Anakina wtedy w ogóle nie był planowany, Anakin i później Vader stal się ważny dzięki epizodom I-III, gdyby ich nie było i po IV-VI były kolejno VII-IX to zupełnie inne byłoby jego znaczenie w całej historii, to część I_III nadały mu tej ikoniczności, bo nagle wszystko co robi w czasach Luka nabiera głębszego sensu :)

ocenił(a) film na 2
tommyc1

Realizacja prequeli jest na pewno lepsza, od realizacja
sequeli. Bo jest przede wszystkim trylogią przemyślaną od
początku do końca. Widać ciągłość między filmami, spójną
historie. Tutaj nie ma tak że reżyser jednego filmu stara się
prostować fabułę jaką mu zostawił reżyser poprzedniego
filmu. Nie ma czegoś takiego jak tzw. ''Wojna reżyserów''.
Akurat klimat i sama ich stylizacja jest ok. Zupełnie nowy
świat, który zmierza powoli do świata który poznaliśmy już
z klastycznej trylogii. Hayden Christensen się wyrobił, jest
kolosalna różnica między jego grą w ep. II a ep III i to w tym
ostatnim ogląda się go najlepiej uważam. Adam Driver to
się niestety kończy po zdjęciu maski już w pierwszym filmie :)
Miał być niby drugi Darth Vader a wyszła podróbka, imitacja.
Niestety mylisz się, ale oczywiście masz prawo uważać tak jak
chcesz. To Darth Vader jest główną postacią ep. I-VI, patrząc
na ep. IV-VI wydaje się że to Luke, ale prequele rzucają na to
zupełnie inne spojrzenie. I nie mówię tego dlatego że swoją
przygodę rozpoczynałem od prequeli, bo rozpoczynałem ją
od klasycznej trylogii. To jest od początku historia małego
chłopca z Tatooine, historia jego upadku i odkupienia. I tak
to uważam należy traktować, tak właśnie należy rozumieć a
wręcz podochodzić do całej sagi (nie licząc tu filmów Disneya oczywiście). Rola samego Luke'a Skywalker sprowadza się do obudzenia w ojcu ludzkich uczuć, dawnego ja. Nie jako jest on tylko narzędziem do tej przemiany Anakina Skywalkera która to jest kluczowa do przywrócenia równowagi mocy. Jasne Luke ma swoją historie w epizodach IV-VI ale to Darth Vader pełni role kluczową nie tylko za sprawa prequeli ale też i za sprawą Imperium Kontratakuje który najsłynniejszym chyba
w historii kina zwrotem akcji zmienia dosłownie wszystko...

ocenił(a) film na 3
Rinzler

Bardzo ładnie napisane, miło poczytać. Wszystko rzeczywiście się jakoś układa w całość, i pomimo błędów aktorskich, czy idiotycznych dialogów jesteśmy w stanie uwierzyć w ewolucję postaci, staje się ona na swój sposób kompletna. Sęk w tym że wielu po prequelach spodziewało się nie wiadomo czego i do dziś kręci nosem jakby fandom nie miał innych problemów. Podsumowując - Lucas miał swoją wizję, wykonanie nie było najlepsze, wyszły trochę średnie filmy, ale całość epizodów I-IV tworzy kompletną historię. Można by rzec, taki mały, Kanon. Lub sześcioksiąg jak kto woli. A VII-IX to po prostu przyczepki dla kasy.

ocenił(a) film na 1
Rinzler

Jaką imitacją Vadera? On nigdy nie miał być jak dziadek tylko kreowali go na wiecznie pogubionego :) A Adam Driver zrobił z tej postaci majstersztyk

ocenił(a) film na 2
moniarojek1

Może nie miał być, ale wyglądało w TFA że ma być takim
Darthem Vaderem tej całej trylogii. Jeśli to co zrobił z tą
postacią Adam Driver jest majstersztykiem (pomijam że
scenariusz mu na to kompletnie nie pozwalał) to samo to
co zrobił Ahmed Best z postacią Jar Jarem Binksa zasługuje
na Oscara :)

ocenił(a) film na 1
Rinzler

Driver i Isaac i Hamil jako jedyni próbowali wycisnąć cokolwiek ze swoich postaci przy takim scenariuszu w przeciwieństwie do Ridley grającej cały czas z zaciśniętą szczęką i o której nikt nie będzie pamiętał za pół roku XD

ocenił(a) film na 2
moniarojek1

Sorry ja tych prób nie dostrzegam, dlatego całą trójkę do worka i do lasu...

ocenił(a) film na 6
razel482

Nie chodzi o sentyment ( w każdym razie nie tylko ). Wystarczy porównać nową trylogię i "Łotra 1" i od razu widać jaka jest różnica między prymitywnym w gruncie rzeczy skokiem na kasę a filmem zrobionym "z sercem" i autentycznie wnoszącym wiele do uniwersum "Star Wars" .

ocenił(a) film na 2
Rinzler

Czy w całym Mrocznym Widmie Qui-gon i Obi-wan zamieniają dwa słowa o czymś co nie jest ściśle związane z fabułą czy dobrze pamiętam, że w tym filmie wszystkie postacie to figurki ruszające się tam, gdzie potrzebuje ich scenariusz pozbawione indywidualnych cech. Bo serio, Qui-gon ma jakieś szczątki, ale Obi-wan w tym filmie nie ma cech charakteru. Jeśli uważasz że ma, to proszę, wymień mi je. Nie mam zamiaru cię obrażać ani oskarżać o nienormalność za to, że lubisz filmy, lubienie rzeczy jest spoko. Ale należy rozgraniczać to co się lubi i to co jest dobre.
Ostatni Jedi, uwaga uwaga, nie jest bardzo dobrym filmem. Ostatni Jedi, uwaga uwaga, jest bardzo złym gwiezdnowojennym filmem z perspektywy worldbuildingu. Jednakże Ostatni Jedi, uwaga uwaga, nie jest okropnym filmem. Ma przesłanie, jest bardzo ładnie wykonany i jest dobrym widowiskiem, postacie mają charakter i przechodzą podczas filmu drogę (niektóre nie, zgoda). Oprócz tego zawiera silne momenty odwołujące się do emocji i subiektywnego postrzegania widza, na przykład śmierć Luke'a, którą osobiście uważam za jedną z najlepszych scen w Gwiezdnych Wojnach, ale to tylko moja subiektywna opinia i zdaję sobie z tego sprawę.
Prequele z kolei to filmy, które (możliwe że oskarżam niesłusznie, w takim razie wybacz, chodzi mi tylko o ogólną prawidłowość) są kochane głównie przez ludzi, którzy się na nich wychowali. Zemsta Sithów broni się jako film, ale nie przez swoją wysoką jakość, tylko dlatego, że uderza w bardzo mocne emocjonalne tony jest niezwykle przyjemna do oglądania. Prequele od strony fabuły, przesłania, czy w większości przypadków realizacji (legendarne dialogi, nieumiejętne wplecenie CGI do historii) naprawdę nie są dobre.
Powtórzę może jeszcze raz, to ok że lubicie te filmy, ludzie. Tak naprawdę, między nami, to nawet ok że uważacie te filmy za dobre. Każdy ma prawo być w błędzie i mówię zarówno o Was, jak i o sobie. I ktoś z nas jest, skoro się nie zgadzamy, Bóg wie kto, ja uważam że Wy, Wy że ja i jedyny sposób na dojście do prawdy to dyskusja z otwartą głową, mając w pamięci, że przyznanie że film jest zły nie oznacza że jest coś nie tak z wami skoro go lubicie.
Zdaje się, że to do czego brnę, to że niezależnie od tego jakie filmy uważacie za dobre a jakie lubicie, nieprawidłowe jest uważanie tej drugiej strony w sporze za nienormalną, jeśli wcześniej z nią się na merytorycznym poziomie i, jak mówię, z otwartą głową nie przedyskutowało całego zagadnienia.
Pozdrawiam szczerze.

ocenił(a) film na 1
Jerzy_Mossakowski

Sądzę, że się mylisz. I Wy i My możemy mieć rację w tym samym czasie. Problem leży tylko w interpretacji co jest:"dobre" i "złe" (czyli wszystko rozbija się o subiektywne spojrzenie na temat).

"Ale należy rozgraniczać to co się lubi i to co jest dobre."
No właśnie. Twój subiektywizm pokazuje, że to co lubisz jest dobre. Jak to rozgraniczyć?

ocenił(a) film na 1
gabris7

Nie masz racji w niczym. Relacja Kylo i Rey była tragiczna. Tak sobie gadali jak przez Skypa. Do tego ich rozmowy były beznadziejne. To było żałosne. Yoda... czy Ty w ogóle słyszałeś jak debilnie był napisany dialog Yody? Ja umierałem z bólu na tym filmie przy każdej jednej scenie. Scena zderzenia ładnie wyglądała no i co z tego? Nie zrobiło to na mnie wrażenia, bo była zjbana po całości.

Dulk9

Akurat Yoda był Yodą. I to co mówił było najlepsze w tym filmie. Relacja Kylo i Rey to relacja, więź emocjonalna. Mam w dupie to połączenie mocą, które wzięło się znikąd i wyglądało źle. I jest jeszcze gorsze w tej czesci

ocenił(a) film na 1
gabris7

To nie był Yoda. Głupawy Yoda w epV zachowywał się zupełnie inaczej i do tego później okazał swoje oblicze mędrca. W LJ ewidentnie jego dialog był kiepsko napisany.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones