PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=698847}
8,1 309 147
ocen
8,1 10 1 309147
7,5 50
ocen krytyków
Whiplash
powrót do forum filmu Whiplash

„Whiplash” obejrzałam skuszona wysokimi ocenami i pochlebnymi recenzjami, które przed seansem mnie ekscytowały, a po seansie mnie przerażają!!!
To, że film był dla mnie wielkim rozczarowaniem, jestem jeszcze w stanie sobie wytłumaczyć. Jednakże fakt, że jest on tak przez wszystkich gloryfikowany - beyond me!
Postanowiłam więc przeczytać kilka recenzji, by dotrzeć do informacji, które być może mi umknęły…
Lecz wtedy załamałam się jeszcze bardziej… Bo w tym „Arcydziele” nie ma jednak zupełnie NIC godnego uwagi.

Ludzie są przekonania, że film jest o dążeniu chłopaka do perfekcji za wszelką cenę, by urzeczywistnić swoje marzenia. W filmie „good job” to synonim „good enough”, a to w rzeczy samej (wg autora) jest antonimem sukcesu. Dlatego trzeba sięgać wyżej i dalej, by osiągnąć maksimum swoich możliwości i spełnić swoje marzenia.
I choć widzom wydaje się, że takie jest przesłanie filmu, sama „fabuła” pokazuje coś zupełnie innego.
Choć Andrew marzy o byciu sławnym perkusistą, to dla niego liczy się, by być wystarczająco dobrym w oczach Fletchera i grać w zespole szkolnym. Jego ambicje nie wychodzą poza te ramy. Gdy po incydencie z atakiem na Fletchera, zostaje on wydalony ze szkoły, Andrew nie pokazuje wytrwałości w dążeniu do celu za wszelką cenę. Wręcz przeciwnie- wyrzuca wszystko, co dotyczyło jego marzeń, a „ukochaną" perkusję zamyka na klucz. Zatem zwyczajnie się poddaje. Choć mógłby próbować grać gdzieś w pubach, wciąż się rozwijać, szukać edukacji w innych szkołach. Ale nie- Andrew wybiera porażkę. Dopiero przypadkowe spotkanie ze swoim byłym nauczycielem prowadzi go do „kolejnej szansy”, która początkowo okazje się okrutną zemstą Fletchera na Andrew, a kończy „A-Co-Mi-Tam-I-Tak-Już-Nie-Mam-Nic-Do-Stracenia” występem solowym głównego bohatera.

Postać Andrew jest bardzo jednopłaszczyznowa i nie ma w niej nic wychodzącego poza typowe schematy osoby przejawiającej chociażby namiastkę ambicji w życiu. Jest zwykłym, prostym chłopakiem, który ma swoje pasje. Lecz żenujące są recenzje, które opisują go jako „niepoddającego się młodzieńca, który musi dokonać wyboru między miłością do dziewczyny na obsesyjną ambicją”. Nie wiem gdzie ktoś się tam dopatrzył miłości, bo w wersji, która ja widziałam, była zaledwie namiastka jakiegoś płytkiego młodzieńczego zauroczenia, które skończyło się zanim się jeszcze miało okazję zacząć! W ogóle to zastanawiam się po co został wprowadzony wątek tej dziewczyny, który absolutnie nic nie wprowadza do tej historii. Ich relacje zostały spłycone do totalnego minimum.

Z kolei postać Fletchera jest jakąś mentalną żenadą. Przez cały film psychicznie molestuje swoich uczniów pod pretekstem zachowania swojej „nieskazitelnej” reputacji w gronie zwolenników jazzu. Jednakże w punkcie kulminacyjnym filmu dobrowolnie wystawia ową reputację na pośmiewisko, (oszukuje Adrew co do repertuaru zespołu), kierując się przy tym tylko i wyłącznie osobistą zemstą na swoim byłym podopiecznym… Czyli cała jego charakterystyka postaci legnie w gruzach w finale filmu, podczas którego zupełnie przeczy temu, czym się motywował molestując wszystkich dookoła.
Drugim motorem jego poczynań była misja osobistego odnalezienia kolejnego Charlie Parkera, która wydawać by się mogła celem jego nędznego życia. Dlatego nie ma nic przeciwko uciekania się to totalnego reżimu podczas swojego nauczania. Dla niego „good job” jest synonimem porażki i tym samym próbuje zarazić innych. Nie interesuje go, że podczas tych praktyk podetnie setki skrzydeł przyszłych potencjalnych geniuszy. Dla niego ważny jest jedynie własny sukces - odkrycie prawdziwej perły muzycznej. Jego techniki prania mózgu kończą się jednym samobójstwem (byłego ucznia, który nie mógł sobie poradzić z życiem po zakończeniu edukacji u boku Fletchera) oraz nieszczęsnym wypadkiem samochodowym głównego bohatera, który o włos uniknął prawdziwej tragedii. (Szokiem jest również moment, kiedy Andrew wchodzi na scenę cały we krwi i nikt nawet się tym nie zainteresowa!!!- w jakim świecie tak wygląda rzeczywistość???!!!!)

Cała ta opowieść przypomina mi historię Billa Cosbiego i jego molestowanych seksualnie ofiar. One też zostały oddane w ręce psychicznie chorego świra, by w zamian dostać szansę na sukces… (!)
Ale chyba nikt się nie zgodzi z ceną jaka musiała być zapłacona za ową szansę.. Sięganie po marzenia ma swoje granice, ale także i alternatywy. „Whiplash” nie pokazuje ani jednego ani drugiego.

Dlatego zastanawia mnie fenomen tego filmu. Myślę i myślę.. zadając sobie pytanie: „skąd ta cała aprobata i zafascynowanie filmem?”. Skąd te wszystkie nominacje i nagrody???! Ja jedynie widzę amatorskie kino zrobione w 19 dni. Kiepski montaż, kiepskie zdjęcia, płytka charakterystyka postaci, zero oryginalnych i kreatywnych aspektów. Całokształt przypomina to, o czym jest film- próby i przygotowania do czegoś. Jednakże mam wrażenie, że na tym się kończy. Że reżyser zapomniał nagrać film i zostały jedynie posklejane jakieś sceny z prób, które są dosłownie pasmem wypocin, krwi i łez. Inne wątki są wprowadzone do filmu, ale nie mają żadnego celu i znaczenia (rodzina Andrew, jego dziewczyna). Efektem jest amatorski patchwork pełen dziur i mankamentów.

Dlatego wciąż sobie zadaję pytanie: „skąd ten fenomen na całym świecie? Co inni widzą w tym filmie, czego ja nie dostrzegam?”.
I wtedy przyświeca mi jedna myśl: to czasy dzisiejszego pokolenia i jej mentalna papka. Ludzie zapomnieli już, co to znaczy mieć ambicje i dążyć do celu. Nie mają hartu ducha, który by ich motywował do działania. Boją się wykraczać poza ramy społeczne, bo nie daj Boże, wystawią się na pośmiewisko facebookowych przyjaciół i ich idealnie zmanipulowana rzeczywistość legnie w gruzach. Inna opcją jest po prostu akceptacja tego, co się ma, choć w głębi serca marzy się o czymś więcej. Jednak strach przed poniesieniem klęski powoduje brak decyzji do podjęcia ryzyka.

Niemniej jednak, film ten na mnie nie działa motywująco czy też mobilizująco. Sięganie po marzenia jest piękne i często wymaga odwagi. Ale ma też swoje granice. Czasami obieramy jedną drogę, by dotrzeć do obranego przez nas celu, lecz dochodzimy do przepaści. Wówczas nie skaczemy w przepaść (tak jak to pokazuje film) tylko zawracamy i szukamy innego drogi, która doprowadzi nas do tego samego celu! Cel może być jeden, ale alternatywy jego osiągnięcia są niezliczone!!! Ważne by się nie poddawać! A główny bohater „Whiplash” poddał się po tym, jak sam pozwolił się zepchnąć w przepaść. Powodem jego ostatecznego sukcesu nie jest determinacja, a zwykły przypadek. Gdyby nie spotkał ponownie swojego nauczyciela, któremu przyświecała żądza zemsty, Andrew pewnie do tej pory sprzedawałby kanapki...

ocenił(a) film na 4
AnyaBudde

Lepiej bym tego nie napisała :) Zgadzam się z każdym słowem :))

aisha5

Ja też!!!!! :)

ocenił(a) film na 7
AnyaBudde

Cholernie dużo atramentu wylałaś... Ogólnie się zgadzam, ale mam inną teorię odnośnie jego fenomenu i wielkiej popularności. Prostą i sprawdzającą się w 90% filmów, które - po obejrzeniu - chciałabyś szybko zapomnieć, a miały być takie oj! ej!.

Reklama.

Krócej napisałem, nie? :-P

Tataaleksandrykatarzyny

Reklama? Czyli co, kupiłeś dobrze reklamowany towar (w tym przypadku bilet na seans), okazał się on beznadziejny, ale że był dobrze reklamowany, to wmawiasz sobie, że jest jednak dobry? Nie rozumiem.

ocenił(a) film na 7
Puolalainen

Tak, mniej więcej na tej zasadzie, że "Mickiewicz wielkim poetą był".
Skoro kilka razy dziennie z różnych źródeł widzowie dowiadują się, że film jest bardzo dobry, rewelacyjny, przełomowy, genialny itd, itp., wielu z nich po prostu zaczyna w to wierzyć. Albo głupio im się przyznać, że im się nie podoba - bo może zostaną uznani za zbyt głupich, by go zrozumieć?
No bo ten Mickiewicz, wiadomo, rzecz pewna - wielkim był poetą.

Tataaleksandrykatarzyny

Słowacki wielkim poetą był ;D

ocenił(a) film na 7
MojNickBylZajety

Mickiewicz większym! :-D

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

Nie moge sie zgodzić iż Fletcher wystawił swoją reputacje na pośmiewisko. Podejrzewam iż zdawal sobie sprawe od poczatku z tego jak bardzo Andrew jest zdolny i zdeterminowany . Dało sie to zauważyć, mimo jego zasady ze nie należy chwalić innych

ocenił(a) film na 3
luterkrzys

Fletcher zaprosił Adrew do udziału w konkursie motywowany tylko i wyłącznie zemstą na chłopaku. Dlatego repertuar był Andrew zupełnie obcy. Celem była totalna kompromitacja na oczach najważniejszej elity jazzowej. (I jak wcześniej Fletcher w filmie wspominał- podczas koncertu przed ową śmietanką towarzyską albo wygrasz los na loterii albo na zawsze pogrzebiesz szansę na sukces w tej branży).
Tuż przed występem, Fletcher podchodzi do Andrew i informuje go, że w pełni jest świadomy tego, że on na niego doniósł. Ma to na celu pogłębić dezorientacje Adrew i jeszcze bardziej go pogrążyć w zaistniałej sytuacji. Tymi słowami Fletcher chciał dopiąć swego i w pełni delektować się każdą sekundą słodkiej dla niego zemsty. Podczas koncertu Fletcher był całkowicie usatysfakcjonowany osiągniętym rezultatem; nie przeszkadzało mu to, że jego orkiestra się kompromituje nieudolnym perkusistą- jego ego było dużo większe niż cała sala zebranych ludzi.

Po wykonanym utworze Fletcher podchodzi do Adrew i z drwiną w głosie stwierdza: "I guess maybe you don't have it". Miała to być wisienka na torcie jego bajecznej zemsty. Nie było w tym cienia aprobaty czy wiary w jego możliwości. Była jedynie błyszcząca satysfakcja ze zniszczenia zwykłego chłopaka, który dokonał próby zrujnowania wybitnej osobistości jaką był Fletcher.

Adrew schodzi ze sceny, zmiażdżony zaistniałą sytuacją; wita się z ojcem, by po kilku sekundach postawić wszystko na jedną kartę i ponownie stanąć na scenie, by jakoś ratować swój honor. I tak już nie miał nic do stracenia. Gdy zasiada za perkusją, na twarzy Fletchera widać zaskoczenie i poirytowanie! Tylko i wyłącznie dlatego, że nie spodziewał się go tam ponownie zobaczyć- w jego oczach Andrew był totalnym zerem (mimo tego, że początkowo dostrzegł w nim potencjał, nigdy nie widział tego talentu wystarczająco, by nawet utrzymać się w szkolnej orkiestrze!!! a to świadczy o tym, że w mniemaniu Fletchera Adrew nigdy nie był wybitnym muzykiem z wielkimi aspiracjami).
Po kilkunastu sekundach utworu Fletcher podchodzi do Andrew i mówi: "I'm gonna gouge out your motherf***ing eye." Jak widać, nie są to przyjazne słowa... Gdyby kompromitacja Adrew miała drugie dno i tak naprawdę miała na celu prowokację chłopaka do rozłożenia skrzydeł swojego drzemiącego talentu, to zachowanie i reakcja Fletchera była by inna. Ale wyraźnie widać, że Fletcher miał złe zamiary w stosunku do Adrew i nie było tam poświęceń w imię większego dobra.
Dopiero po kilku minutach solowego występu bohatera, Fletcher się zachwycił i docenił talent Adrew. Wówczas na jego twarzy zawitał uśmiech, bo uświadomił sobie, że oto przed nim siedzi osoba, której szukał całe swoje życie....

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

łał, cóż za dogłębna interpretacja. w większości się nie zgadzam. myślę, że tego filmu nie wolno interpretować jako "go and chase your dreams!", bo to tylko rujnuje film. bo to nie tylko film o pasji, ale o zemście, o relacji love-hate, nauczyciel-uczeń.

film genialnie nakręcony, kadry niesamowicie płynne, nawet bez muzyki wizualnie ją słychać! podobnie jak birdman czy hotel budapest - świetnie nakręcone!

czy dajesz tylko 3 punkty za ścieżkę dźwiękową? jeśli tak bardzo nie podoba Ci się fabula, może aktorstwo? Simmons przecież zagrał tam pierwsze skrzypce. głównego aktora nie trawię, ale o dziwo nie zepsuło mi to klimatu.

ocenił(a) film na 3
mel89

Za co 3 gwiazdki?
-nudna, monotematyczna fabuła (wiem, wiem- to był dramat muzyczny, ale Wielkie Nieba! wątek można rozwinąć na tyle interesujących sposobów)
-nieestetyczne, często brzydko oświetlone kadry, które w dzisiejszych czasach wyglądają wręcz amatorsko (w jednej ze scen głowa Fletchera wydaje się jakby latała w powietrzu, gdyż aktor nosił czarny sweter i stał na tle czarnej ściany- takie ujęcia w pracy przy obrazie (stałym czy ruchomym) rozwiązuje się lekko doświetlając kontury postaci!)
-przejścia kamery czasami aż irytujące
-płytka charakterystyka postaci (także nawet aktorzy nie byli w stanie się popisać aktorstwem, bo ich charaktery ograniczają się do jednej i tej samej cechy)
-muzyka w ogóle do mnie nie trafia- wysłuchiwanie praktyk muzyka walącego w perkusje przez 2 godziny nie należało do najprzyjemniejszych "koncertów" jakie miałam okazję doświadczyć oraz powtarzający się w kółko ten sam repertuar
-bezsensowne, jednorazowe wprowadzenie nowych postaci, które nic nie wnoszą do historii
-irracjonalne zachowania wszystkich postaci w filmie, przerysowane do granic możliwości (zwłaszcza postać Fletchera)
-próba podjęcia podniosłej tematyki dążenia do perfekcji i jej mierna realizacja
-i wiele innych powodów, o których nie ma już sensu pisać

Porównywanie tego filmu do Grand Budapest Hotel jest jakimś nieporozumieniem... Ten drugi jest fantastycznie zrobiony i w zasadzie jest moim faworytem do Oscara za najlepszy film 2014! Ralph Fiennes zagrał swoją rolę genialnie, film jest zabawny i ma interesującą historię, każda klatka filmu jest idealnie skomponowana (jako profesjonalny fotograf jestem w stanie w pełni docenić ten aspekt do każdego szczegółu). W zasadzie wszystko w tym filmie mi się podobało. A przede wszystkim to, że był artystycznie i kreatywnie zrealizowany!
Niestety nie jestem w stanie powiedzieć niczego podobnego o "Whiplash"...

AnyaBudde

- A jaka miała być? Jakbyś rozwinęła fabułę, która miała się kręcić wokół relacji dwóch postaci?
- Naprawdę zwróciłaś na to uwagę? Jeśli szukasz takich rzeczy w filmach to nie dziwię się że potem masz złe wrażenia, bo w każdym można się tak do czegoś przyczepić.
- Co znaczy irytujące?
- Jak uważasz.
- Jak uważasz, mi tam się podobało.
- Które postacie zostały niepotrzebnie wprowadzone?
- Takie życie, nie wszyscy zawsze zachowują się racjonalnie. Jeśli uważasz że Fletcher jest przerysowany to chyba nigdy ie spotkałaś kogoś z chorobliwym poczuciem misji.
- Nie widzę w historii nic podniosłego. :P
- Czemu nie? Chętni do dyskusji się znajdą.

_Martyn_

Co do punktu drugiego - dlaczego nie miałaby zwrócić na to uwagi? Jak widać ocenia zarówno techniczne/estetyczne strony filmu jak i samą historię. Ty jak widzę nie zaprzątasz sobie głowy obserwowaniem pracy kamery i poszczególnych kadrów, a wyłącznie linią fabularną. Ale na podstawie tylko tego, czy podoba ci się scenariusz, czy nie, nie możesz oceniać całego filmu.
Ps. irytujący - nieznośny, wprowadzający w gniew, drażniący (źródło - SJP, tak na przyszłość).

ocenił(a) film na 10
AnyaBudde

Jak sie nie docenia muzyki instrumentalnej to tak jest

ocenił(a) film na 3
Himiteshu

Doceniam dobrą muzykę instrumentalną, ale niekoniecznie wysłuchiwanie czyichś wypocin podczas prób i praktyk. Zwłaszcza jeżeli chodzi o perkusję! Interesujące jest to, że do tej pory lubiłam sobie od czasu do czasu posłuchać dobrego jazzu. Ale niestety od seansu Whiplash unikam tego gatunku muzycznego... (Przesyt talerzy daje się we znaki)
Dla mnie perkusja to głównie wystukiwanie rytmu i pełni raczej funkcję podkładu muzycznego do innych, bardziej wysublimowanych instrumentów. Dla mnie 100% perkusji to 100% hałasu. Nie moja bajka...
Do mnie bardziej przemawia fortepian.
Ale każdy słucha co lubi.

ocenił(a) film na 10
AnyaBudde

Ja słucham przede wszystkim rocka/metalu gdzie perkusja razem z gitarą elektryczną są najważniejszymi instrumentami. Widze jednak Twój punkt w tym wszystkim i pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

ok już wiem dlaczego nie podobał Ci się ten film. nie masz za grosz słuchu muzycznego, jeśli perkusja to wystukiwanie rytmu to posłuchaj jakiegokolwiek zespołu z metronomem zamiast perkusji, albo lepiej. długopis uderzający o ławkę. to jest "wystukiwanie" bądź tak dobra i nie oglądaj więcej filmów o perkusistach jeśli jeszcze ktoś taki zrobi

ocenił(a) film na 3
Gerzee

"ok już wiem dlaczego nie podobał Ci się ten film. nie masz za grosz słuchu muzycznego"...
wow! twoja wypowiedź jest tak durna, że szkoda słów na jakiekolwiek próby polemiki...
(P.S. w nagrodę za swój udział w dyskusji możesz sobie wkleić słoneczko do zeszytu)

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

....co?
to tobie nie podoba sie film bo postaci są dla siebie niemiłe i bohater nie dąży do tego do czego "powinien" wg ciebie. nie podoba ci się bo perkusja to hałas. nie podoba ci się, bo andrew jest zwykłym chłopakiem, który woli się rozbić samochodem i pójść grać koncert niż do szpitala(zwykły chłopak chyba by tak nie zrobił)
w prawdziwym życiu baletnice wylewają krew z tych swoich bucików, dosłownie, ale chcą bo dążą do czegoś, a nie każdy się na to zdobywa. nikt z nas nie chce nimi być bo jest coś więcej w życiu niż to, żeby być sławnym. ale film to film postać może być kompletnie zmyślona. nawet jeśli to nie chodzi o karierę tylko zadowolenie nauczyciela. najwyraźniej tak miało być w filmie.
reputacja fletchera? jaka reputacja? wyrzucili go za dręczenie uczniów. nie uczy już w najlepszej szkole na świecie, więc nie znajdzie nowego charlie parkera.
twoje pretensje do tego filmu są o kant potłuc jakieś wypociny "kontrowersyjnej" interpretatorki która jest taka fantastyczna, lepsza od wszystkich krytyków i internautów, że znalazła PRAWDZIWE przesłanie tego filmu, które sprawia, że film jest fatalny.
moja wypowiedź jaka by nie była nie spadnie poniżej poziomu twojej. usuń konto, nie zanudzaj innych użytkowników swoimi problemami, nie zaniżaj ocen dobrych filmów bo przez takich ludzi jak ty filmweb daje złe średnie. przed obejrzeniem nie czytałem recenzji, po zresztą też nie i moja ocena jest poparta tylko moim doświadczeniem. szkoda twojego i wszystkich innych czasu na to co się dzieje na tym forum. jeżeli widzisz na ulicy różowego słonie a nikt inny go nie widzi, to ty jesteś szalona a nie inni

ocenił(a) film na 3
Gerzee

>"Postaci są dla siebie niemiłe"?- czy tak postrzegasz relacje Fletchera i Andrew? Tak tyranię pewnie naziści nazywali...

>"nie podoba ci sie bo perkusja to hałas" - dla przypomnienia: "Dla mnie perkusja to głównie wystukiwanie rytmu i pełni raczej funkcję podkładu muzycznego do innych, bardziej wysublimowanych instrumentów. Dla mnie 100% perkusji to 100% hałasu." - jak masz problemy z poprawnym zrozumieniem tych zdań, to poproś kogoś o pomoc...

>"nie podoba ci się, bo ANDREW JEST ZWYKŁYM CHŁOPAKIEM, który woli się rozbić samochodem i pójść grać koncert niż do szpitala(ZWYKŁY CHŁOPAK chyba by tak nie zrobił) - to zdanie jest sprzeczne i nie ma sensu

>"reputacja fletchera? jaka reputacja? wyrzucili go za dręczenie uczniów. nie uczy już w najlepszej szkole na świecie, więc nie znajdzie nowego charlie parkera." - jeśli ci się wydaje, że reputacja Fletchera ograniczała się do bycia nauczycielem w szkole, to najwidoczniej wiele ci umknęło podczas seansu.

>"nie zaniżaj ocen dobrych filmów bo przez takich ludzi jak ty filmweb daje złe średnie." - średnie filmów zaniżają trolle, czyli osoby, które wystawiają złą ocenę tylko i wyłącznie po to, żeby wystawić złą ocenę. Nie motywują się niczym innym. Ja oceniłam film na postawie swojej indywidualnej opinii, do której każdy użytkownik ma prawo. Ale osoby takie jak ty nie rozumieją na czym polega system oceniania filmów na filmwebie. Idąc twoim sposobem "rozumowania" powinnam powiedzieć, że filmweb pokazuje fałszywe średnie przez takich ludzi jak ty, którzy zawyżają oceny złych filmów...

>"usuń konto, nie zanudzaj innych użytkowników swoimi problemami" - mam lepszy pomysł - nie wchodź na forum, które dotyczy zagadnienia, z którym się nie zgadzasz. Pomoże ci to zaoszczędzić swój cenny czas i energię. Wówczas będziesz miał okazję wyjść na spacer na ulicę by pooglądać różowe słonie...

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

najsmutniejsze jest to, że za słownictwem godnym osoby inteligentnej kryje się inteligencja godna taboretu

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

"Ale osoby takie jak ty nie rozumieją na czym polega system oceniania filmów na filmwebie"

Nikogo nie broniąc, napiszę...
Ocenianie filmów na Filmwebie to kwestia indywidualna. Nie wszyscy zwracają uwagę na kadry, muzykę, a nawet na aktorstwo. Jeśli im się spodobało to mają prawo wystawić dobrą ocenę pomimo faktu, że aktorzy byli fatalni a muzyka nie pasuje. Ja wiem, Ty na takie rzeczy zwracasz uwagę, ale system oceniania filmów na FIlmwebie nie ma być obiektywny, nie wszyscy są wysmakowanymi znawcami.

A to czy Ci walenie w bębny się podobało to jest już Twoja ocena, ale obiektywnie patrząc gość perkusistą był niezłym i jakoś tam grał. Film był o perkusiście, więc co innego Mogłabyś usłyszeć jak nie perkusję? Gdyby był o całej orkiestrze, to tak owszem sceny z "waleniem w blachę" byłyby nie do końca na temat.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

Koleżanko, nie powinnaś sie unosić, gdy ktoś konstruktywnie wytyka Ci błędy w rozumowaniu i analizie filmu. Nieobiektywne jest ocenianie filmów muzycznych, skoro nie jesteś muzykiem bądź muzyki nie trawisz, a wieczorami słuchasz eski.
Po pierwsze Są dwa instrumenty, które wymagają słuchu absolutnego, to skrzypce oraz gary.
Motywacja, ambicja, chorobliwa zazdrość, chęć sławy (nie pieniędzy), metody edukacyjne zakrawające na terror. O tym jest ten film, w tle z klasycznym Jazzem, nie a'la Pan Stańko, ale fantastycznym głębokim orleańskim nurtem muzycznym. Lekko wpinajacym w całość elementy bluessa. Genialna rola Fletchera i fajny zarys postaci Newmana, niestety nie zagrana na miarę możliwości kreacji.
Skoro nie rozumiesz postaci Fletchera, bo wg Ciebie jest nie spójny i kieruje nim jedynie nienawiść, to włącz film raz jeszcze, nastaw scenę w Pubie i przesłuchaj co Pan F. Mówi. -spokojnie do tego wiedza muzyczna nie bedzie Ci potrzebna. Wówczas zakończenie filmu zrozumiesz dużo bardziej.

Na końcu, nie fochuj sie i nie strzelaj dziecinnymi tekstami z podręczników dla akwizytorów. Podejdź konstruktywnie do faktu, ze ten film to nie historia American Dream, a dużo bardziej złożona konstrukcja.

ocenił(a) film na 3
Joey15

Kolego, czy uważasz że słowa:
"ok już wiem dlaczego nie podobał Ci się ten film. nie masz za grosz słuchu muzycznego" to konstruktywna krytyka? (nie musisz odpowiadać- to pytanie retoryczne...)

>"Nieobiektywne jest ocenianie filmów muzycznych, skoro nie jesteś muzykiem bądź muzyki nie trawisz, a wieczorami słuchasz eski."
Każda ocena filmów, muzyki i filmów o muzyce jest tylko i wyłącznie subiektywna. Nie istnieje coś takiego jak indywidualny obiektywizm. Ponadto nie muszę być muzykiem, by subiektywnie oceniać muzykę bądź też filmy o muzyce. Tak samo jak nie muszę być kucharzem, by ocenić, czy posiłek mi smakował czy też nie.
Nie wiem w jaki sposób doszedłeś do konkluzji, że skoro nie podobał mi się Whiplash, to na pewno wieczorami słucham Eski... Pewnie masz jakąś magiczną kulę, która "prawdę ci powie"... Ale niestety chyba owa kula niezbyt sprawnie działa, bo ja nie słucham ani eski ani żadnej innej stacji radiowej. Ani rano, ani po południu, ani wieczorem. Co nie oznacza, że muzyki nie słucham wcale.

>"Skoro nie rozumiesz postaci Fletchera, bo wg Ciebie jest nie spójny i kieruje nim jedynie nienawiść, to włącz film raz jeszcze, nastaw scenę w Pubie i przesłuchaj co Pan F. Mówi. -spokojnie do tego wiedza muzyczna nie bedzie Ci potrzebna. Wówczas zakończenie filmu zrozumiesz dużo bardziej. "

A ja zachęcam do bardziej uważnego zgłębienia tematu sceny końcowej. Nie piszę tu o subiektywnej interpretacji, lecz o faktach. Zarys fabuły można znaleźć na oficjalnej stronie filmu Whiplash na facebooku bądź też na angielskiej wikipedii.
Wówczas może okaże się, że ta "złożona konstrukcja" żyje jedynie w czyjejś głowie, a w rzeczywistości jest prosta jak kreska.

Joey15

"Podejdź konstruktywnie do faktu, ze ten film to nie historia American Dream, a dużo bardziej złożona konstrukcja." -albo dużo prostsza, tj. jak uprzykrzyć życie sobie innym zamiast je ułatwiać. Bowiem można dążyć do nieosiągalnej perfekcji, albo można wybrać jakąś bardziej wyważoną drogę życia. Jednakże główne postaci "Whiplasha" uważały cokolwiek pośredniego za porażkę. Ponadto fetyszyzowanie jazzu w tym filmie mnie odrzuca. Istnieje mnóstwo innych gatunków muzycznych i uważanie jazzu (i Nowego Jorku) za pępek świata jest dla mnie zwyczajnie absurdalne.

Koleżanka zareagowała emocjonalnie, bo i osoba wypowiadająca się przed nią pisała w sposób dość intensywny. Koleżanka jest atakowana personalnie za to, że ma odmienną opinię niż większość i wszyscy starają się ją upupić, tj. (dla osób, które nie czytały "Ferdydurke") sprowadzić do poziomu nic niewiedzącego dziecka. To nie wnosi żadnej treści, a tylko wywołuje więcej negatywnych emocji.

Z tego, co zdążyłam przeczytać, owszem, odbiór tego filmu częściowo zależy od doświadczeń osób oglądających (zarówno tych będących w branży muzycznej, jak i spoza niej). Niemniej nie wydaje mi się, aby było to związane z wiekiem. Jednak nawet gdyby taka korelacja występowała, nie widzę powodu, dlaczego nie miałaby się młodsza osoba na ten temat wypowiedzieć - choćby po to, aby można było porównać różne punkty widzenia. Byleby tylko wyrażać się kulturalnie i nie obrażać ani nie pomniejszać znaczenia innych członkiń ani członków forum.

W ostatecznym rozrachunku to, jak odbierzemy ten (i pewnie każdy inny) film zależy od naszego podejścia do życia i świata. Mnie film zmęczył psychicznie i nie sprawił mi żadnej przyjemności. Jednakże na poziomie intelektualnym daje do myślenia i pobudza do dyskusji, co jest jakąś wartością dodaną. Aspektów technicznych nie umiem ocenić, więc się do nich nie odniosę.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
Gerzee

Joey15 - POPIERAM twoje słowa. Film jest rewelacyjny. Polecam każdemu, kto nie obejrzał.

WSZF030

To dość ryzykowne, polecanie każdemu. :D Pozdrawiam. :)

AnyaBudde

Bez sensu, skoro przed seansem przeczytałaś jakieś recenzje to dlaczego w ogóle obejrzałaś ten film? Opowiada o dążeniu do perfekcji w grze na PERKUSJI, więc 'wysłuchiwanie czyichś wypocin podczas prób i praktyk' to nieodłączna część bo droga do bycia najlepszym właśnie tak wygląda. Główny bohater miał na początku wyskoczyć w smokingu, zachwycić wszystkich grą a my przez resztę filmu oglądać jak układa mu się z dziewczyną? Skoro nigdy nie uważałaś perkusji za coś więcej niż tylko tło dla innych instrumentów to nie polubisz tego filmu, prosta sprawa i nie ma w tym nic złego bo każdy ma inny gust. Tylko po co tracić tyle czasu na irytowanie ludzi swoją postawą typu 'czytałam, że szpinak jest dobry, JA uważam, że jest obrzydliwy - dlaczego inni ludzie go jedzą? Muszę ich przekonać jak bardzo jest niesmaczny.'? Lubimy i tyle. ;)

ocenił(a) film na 3
MiLusiAP

"Bez sensu, skoro przed seansem przeczytałaś jakieś recenzje to dlaczego w ogóle obejrzałaś ten film?"

Czyli wg Twojej logiki osoba zaciekawiona zwiastunem, reklamą czy zwykłym plakatem promującym film, nie powinna tracić czasu na pełny seans... bo już przecież wie "mniej więcej" o czym ten film jest... Interesujące podejście do tematu... o_O

ocenił(a) film na 3
AnyaBudde

Stary temat ale co tam - odkopie :) Jezeli ktos ma wyrobiony gust filmowy powinien bardzo szybko ocenić po kilku minutach czy film mu pasuje czy nie, oszczedność czasu i nerwów. Ja wylaczylem Wihplash po kilkunastu minutach kiedy wiedziałem jak przeciętne kino się szukuje. Nawet to, że lubie perkusje i różne odmiany jazzu nie miały w tym wypadku żadnego znaczenia.

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

moze powinna byc uwaga ze film przeznaczony dla ludzi kochajacych jazz i w ogole ambitniejsza muzyke, wtedy takie nieporozumienia jak Twoje nie mialy by miejsca. ZOstalabys w domu, obejrzala M jak Milosc w tv i wszyscy byliby szczesliwi. Fani filmu i muzyki, ze nie musza czytac Twoich wypocin a Ty ze oszczedzilas opuszki palcow na stukanie tych bzdur w klawiature.

Muzyka jest nieprawdopodobnym atutem tego filmu, wciaz na jej wspomnienie mam ciarki...

ocenił(a) film na 3
sobanek

Film nie jest przeznaczony jedynie dla ludzi kochających jazz. Prawda jest taka, że ponad 80% odbiorców Whiplash w ogóle nie słucha jazzu. Gdyby jazz był tak popularny, jakim go próbujesz uczynić, to muzyka jazzowa stała by się muzyką POP... A wszyscy wiedzą, że tak nie jest.

Gdybyś był choć trochę spostrzegawczy, to zauważyłbyś, że kilka postów wyżej już pisałam, że ja należę do grupy osób, które od czasu do czasu lubią sobie posłuchać dobrego jazzu. Ale może czytanie zbyt bardzo cię męczy, więc wolisz raczej podłączyć się bezmyślnie do jakiegoś tematu, by uzewnętrznić swój bełkot... (Który, tak na marginesie, daleki jest od poprawnej polszczyzny...)

Niestety nie jestem zaznajomiona z M jak Miłość (choć mniemam, że ty wiesz wiele na ten temat i dlatego polecasz) ani z żadną inną telenowelą... ani brazylijską, ani argentyńską a już tym bardziej nie polską. Ponadto w ogóle nie posiadam w domu TV... pewnie dlatego, że obawiam się, że mogę zarazić się medialną sieczką, od której aż się wszędzie dookoła roi!

Nie wiem jaki masz kontakt z rzeczywistością, ale chciałabym przypomnieć tobie i innym użytkownikom (którzy wchodzą na to forum tylko po to, by obrazić ich użytkowników), jaki jest cel forum na Filmwebie:
(CZYTAJ PILNIE!) Forum na Filmwebie jest to forum dotyczące dyskusji na temat FILMÓW, a nie ich użytkowników.
Jeżeli wam się nie podobają czyjeś opinie na temat omawianego filmu, a nie macie nic konstruktywnego do powiedzenia na temat FILMU, to po prostu tu nie wchodźcie! Nikt was tu nie zaprasza ani nie namawia to udziału w dyskusji! Dlatego swoje "urocze" komentarze dotyczące telenoweli M jak Miłość, radia Eski czy też piosenek o kwiatuszkach i innych duperelach możecie sobie zachować na specjalne okazje ze swoimi drugimi połówkami... (Które, z racji tego, że są "drugimi połówkami", zapewne są też waszymi własnymi odzwierciedleniami. Jak chcecie pisać głupoty, to dzielcie się nimi z kimś na waszym poziomie!)

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

Skad przekonanie, ze film nie jest dla milosnikow jazzu? Masz talent do pisania elaboratow jak i mnóstwo czasu. Chcialbym tylko odniesc sie do fragmentu jak wszystkich, ktorzy maja inne zdanie niz Ty ladujesz do jednego wora hejterow i trolli forumowych Zanim tak zrobisz zerknij na profil danej osoby, zobacz czy nie jest na forum kilkanascie lat dluzej niz Ty czy nie ocenil(a) kilka tysiecy wiecej filmow itd a potem pier dol glupoty dalej, sorry wole zwiezle i na temat niz piepr zyc w gimbusowskim stylu, moze to wina wieku - czasu juz coraz mniej wie szkoda go marnowac na klotnie z kims kogo jedynym grzechem jest brak gustu ;)

ocenił(a) film na 3
sobanek

"Film nie jest przeznaczony JEDYNIE dla ludzi kochających jazz." - oznacza to, że film przeznaczony jest ZARÓWNO dla miłośników jazzu jak i dla osób, które jazzu nie słuchają. Jazz nie jest jedynym wyznacznikiem miary tego filmu.

Doceniłabym, gdyby osoby wypowiadające się na tym forum wstrzymywały się z wulgarnym słownictwem.
Wiek nie powinien być wymówką dla grubiańskiego zachowania.
Ludzie mówią, że człowiek jest jak wino - z wiekiem zyskuje na jakości.
Niestety ludzie zapominają, że są jeszcze takie wina, które mają na etykiecie datę ważności... A takie wina z wiekiem pleśnieją...
Ufam, że nie pozwolisz, by Ciebie to też spotkało.

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

Wulgaryzmy są takimi samymi wyrazami jak każde inne inaczej nie byłyby ieszczane w Słowniku Języka Polskiego... kwestia ekspresji ;) nie będę prowadził dysputy na temat wieku z kimś kto jest w wieku mojego syna za przeproszeniem.

AnyaBudde

"Gdyby jazz był tak popularny, jakim go próbujesz uczynić, to muzyka jazzowa stała by się muzyką POP... A wszyscy wiedzą, że tak nie jest."

... nie jest , ale był w latach 20'-50' XX wieku, wyparty przez inne nurty, m.in przez rock

ocenił(a) film na 5
sobanek

Co to za faszyzm filmowy? Tudzież filmowo-muzyczny? Niech sobie każdy ogląda to, co chce, i ocenia wedle swoich własnych, absolutnie subiektywnych, kategorii. W tym tkwi piękno filmów i ich odbioru.

ocenił(a) film na 9
kiki222

A CIebie odhibernowali po 7 latach? Czy wtedy miałaś 15 i ogładałaś tylko Hanna Montana? ;)

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

muzyka była super... bardzo wysoki poziom wykonawców

ocenił(a) film na 8
AnyaBudde

Głupoty gadasz. Jak już wcześniej zauważyłaś, Andrew zamknął swoją perkusję na klucz. Nie miał nic do stracenia uczestnicząc w JVC, pogodził się już z faktem, że nie będzie wielkim perkusistą. A Fletcher słabym występem mógł stracić wszytko. Jeśli uważałby, że Andrew jest niczym i nie ma talentu, to nie zaprzątałby sobie głowy chęcią zemsty.

AnyaBudde

Film średni ale ostatnią scenę źle zinterpretowałaś. Fletcher zmienił repertuar nie z chęci zemsty, to by było zbyt proste, zwłaszcza dla niego. Zmieniając repertuar rzucił w Andrew talerzem ( jak w historyjce którą opowiadał mu w pubie), zmiana repertuaru to była operacja na otwartym sercu która miała potwierdzić talent. Jazz charakteryzuje się dużą dozą improwizacji więc Fletcher tą zmianą dał mu pole do popisu

ocenił(a) film na 3
brzeszczot_3

Źródło- Wikipedia (niestety tylko w języku angielsku, bo polska wikipedia nie posiada opisu fabuły) :
http://en.wikipedia.org/wiki/Whiplash_(2014_film)

"(...) Months later, Andrew sees Fletcher performing at a club. They drink together and Fletcher explains that he pushes his students beyond the expected so they might achieve greatness. He invites Andrew to perform at the opening of a festival concert with his band. Andrew agrees and invites Nicole, but she is in a new relationship and declines.

On stage at the jazz festival, Fletcher reveals that he knows Andrew testified against him, and in revenge leads the band in a new piece for which Andrew was not given sheet music. Andrew leaves the stage humiliated, but returns and begins "Caravan", interrupting Fletcher as he addresses the audience. The rest of the band joins him and the surprised Fletcher follows suit. Andrew ends the performance with an extravagant drum solo, and Fletcher gives him a nod of approval."

Tutaj jeszcze podobny, ale nieco bardziej szczegółowy opis końcowej sceny:
(Źródło- Facebook: https://www.facebook.com/pages/Whiplash/574950175916659# )

"(...)Fletcher leads the band in a new piece Andrew was not given sheet music for. Fletcher reveals to Andrew that he knew all along he was responsible for getting him fired, and keeping the new piece a secret is his revenge. Andrew leaves the stage humiliated, but returns and begins playing "Caravan", interrupting Fletcher as he addresses the audience. The rest of the band joins him, and, though surprised, Fletcher follows suit. Andrew ends the performance with an extravagant drum solo; Fletcher gives a smile and nod of approval to Andrew as he finishes."

Tak więc z oficjalnego opisu fabuły wynika, że Fletcherem kierowała jedynie zemsta, nic więcej. Sytuacja w barze była zwykłą manipulacją Andrew dokonaną przez Fletchera w celu pozyskania jego przychylności, by ostatecznie skłonić go do udziału w koncercie. Nuty z premedytacją nie zostają mu dostarczone, gdyż celem całego planu jest totalna kompromitacja ucznia. Dlatego też, gdy Andrew wraca na scenę, Fletcher jest wyraźnie ZASKOCZONY, gdyż NIE SPODZIEWAŁ się takiego obrotu akcji. Dopiero w połowie jego ostatecznego solowego występu Fletcher docenia talent Andrew. (Talent, którego nigdy wcześniej nie widział).

AnyaBudde

Dla mnie cały zabieg Fletchera był celowy. Nie jest to człowiek tak łatwo godzący się z porażką. Scena końcowa mówi wiele.

ocenił(a) film na 3
Xt4l

Tu nie chodzi o subiektywną interpretację lecz o oficjalny opis fabuły, który przeczy temu, że "cały zabieg Fletchera był celowy".

ocenił(a) film na 9
AnyaBudde

Ja skuszony wysoką oceną też obejrzałem film i mi się bardzo podoba. Recenzji filmu w ogóle nie czytałem. Film właśnie jest o dążeniu do perfekcji. Andrew wierzy, że droga do mistrzostwa wiedzie przez orkiestrę Fletchera. On jest dla niego guru. Gdy został wyrzucony ze szkoły, stracił szanse na wielką karierę – przynajmniej w jego mniemaniu. Mógł oczywiście iść do innej szkoły, ale to jest tylko gdybanie – gdybać można w każdym filmie. Miał chłopak wielka ambicję (krew, pot, łzy na próbach, odizolowanie się od znajomych, odrzucenie dziewczyny, wypadek), ale właśnie Fletcher podciął mu skrzydła. I zgadzam się z tobą, że jego metody były bardzo surowe. A dlaczego Fletcher wystawił swoja reputacje na pośmiewisko ? Może też się poddał ? Chciał przecież znaleźć perełkę – a donos wszystko to zniszczył. Dlatego się zemścił, ale ta zemsta spowodowała coś nieoczekiwanego :-)

Amatorskie kino ??? A co oczekiwać po filmie o budżecie 3.000.000 $.

Alternatyw było wiele, ale nikt nie jest idealny. Gdyby nie wcześniejsza determinacja Andrew to by nie było sukcesu. A szczęście tylko dopomogło.

ocenił(a) film na 6
AnyaBudde

nie mam talentu wypowiedzi jak autor wątku, ale zgadzam się kompletnie, ocenę wystawiłam za "oprawę"- muzykę i aktorstwo.... sam scenariusz jest faktycznie dziurawy.... a pewnie większośc osób powie mi, że nie doceniam :( żałuję, że nie potrafię docenić granej muzyki i różnic w tempie, bom muzycznie głucha. chociaż przecież nie o technice grania miał być ten film, prawda? ;)

ocenił(a) film na 8
k_trojanek

AnyaBudde dała Whiplashowi 3 gwiazdki a Ty 7. Ja bym więc powiedziała, że różnicie się diametralnie. Ty uznałaś, że film jest dobry, ona, że słaby.

ocenił(a) film na 6
Polly_81

jak napisałam, doceniłam zdjęcia i ogólny klimat filmu. im dłużej jednak o nim myślę, tym dostrzegam więcej wad, ale oceny już chyba nie zmienię, przyjełam taktykę oceny zaraz po seansie :) podobała mi się też relacja głównego bohatera z ojcem i z dziewczyną. nie uważam, że jej wątek był niepotrzebny, właściwie to dokładnie podkreślił charakter Andrew.

ocenił(a) film na 8
AnyaBudde

Co do Twojego drugiego akapitu, to nie wiem jak można twierdzić, że Whiplash nie jest filmem o dążeniu do perfekcji. Tylko dlatego, że pewnym momencie Andrew się poddaje? Bo nie spełnia Twoich wyobrażeń dążenia do celu? O czym więc jest? Po co te sceny potu, krwi, łez, ciągłych upokorzeń, rezygnacji z życia towarzyskiego? Andrew miał swoją wizję jak zostać najlepszym perkusistą, chodził do najlepszej szkoły i stał się częścią najbardziej prestiżowego zespołu, a Fletcher był dla niego guru. Był tak zdeterminowany, że zaciskał zęby i znosił ból oraz dręczenie psychiczne i fizyczne ze strony swojego mistrza. Kto inny i w imię czego znosiłby takie upokorzenie? Ale gdy jego najwyższy autorytet, po tylu trudach i poświęceniach, po prostu go przekreśla, oczywiste, że chłopak się załamuje. Poza tym, rzucił się na swego nauczyciela, to też tam jakoś odbiło się na jego reputacji w środowisku. Sam fakt, że ktoś ma chwile załamania, zwątpienia nie oznacza, że był za mało zdeterminowany. "Obrażenie się" na jazz/perkusję, to symboliczne wyrzucenie plakatów/płyt swoich idoli było jak najbardziej naturalną reakcją. Akcja filmu nie toczyła się na przestrzeni lat, nie jest powiedziane, że po pewnym czasie odpoczynku, przemyśleń, nie powróciłby do gry. Spotkanie z Fletcherem nie jest przypadkowe, on po prostu poszedł na jego występ czyli gdzieś tam cały czas kręcił się wokół swej pasji. Czy chociaż scena przy końcu, gdy Fletcher znowu upokarza go przed słuchaczami nie dając mu odpowiednich nut i początkowo Andrew wychodzi, ale po chwili znowu wraca. W filmach o dążeniu do perfekcji jest miejsce na chwilę zwątpień. Niejeden wielki muzyk je miał. Nie każdy za to miał takiego nauczyciela-sadystę.

Co do Twojego trzeciego akapitu tj. "Postać Andrew jest bardzo jednopłaszczyznowa i nie ma w niej nic wychodzącego poza typowe schematy osoby przejawiającej chociażby namiastkę ambicji w życiu. Jest zwykłym, prostym chłopakiem, który ma swoje pasje".
No jeśli dla Ciebie, prawie przypłacenie życia (patrz wypadek samochodowy) i znoszenie policzkowania, znieważań i humorów Fletchera, to przejaw zaledwie namiastki ambicji. Andrew to w sumie prosty chłopak, ale nie powiedziałabym, że to jednopłaszczyznowa postać. I tak jest ciekawszą postacią niż to zwykle bywa. Właśnie nie jest jednoznaczny, nie jest takim goody-goody bohaterem. Przez dużą część filmu jest nawet trochę antypatyczny. Z jednej strony wzbudza współczucie, ale z drugiej sam bywa dupkiem, ta ich bezlitosna konkurencja wewnątrz zespołu, oby tylko wyprzeć rywala, absolutny asshole w stosunku do dziewczyny, arogancja na obiedzie u znajomych, brak zrozumienia dla ich zainteresowań/celów, kompletny brak empatii, czy ciche znoszenie upokorzeń. Ale to można też tłumaczyć częściowo brakiem matki. Andrew jest trochę emocjonalnie upośledzony. Oczywiście nie musiał wybierać między miłością a pasją, ale tak sobie ubzdurał, że posiadanie dziewczyny będzie zbyt czasochłonne i będzie to zmarnowany czas. Zgadzam się, że zresztą nie ma tu mowy o wielkiej miłości, tylko ledwie zalążkach uczucia. Jednak była to próba zerwania z samotnością, ale stchórzył.

Fletcher, no cóż, nie pierwszy filmowy geniusz tyran. Ale Simmons gra go świetnie. Według Fletchera cel uświęca środki. Jak sam mówi, chce popchnąć uczniów na taki poziom, o który nawet siebie nie podejrzewają. Raz jakieś przebłyski "człowieczeństwa" jakaś minimalna pochwała czy rozmowa z dziewczynką, by zaraz sponiewierać każdego kto nie jest w stanie sprostać jego wymaganiom. Ja myślę, że jeśli chodzi o finałową scenę, to Fletcher uznał, że bez znajomości utworu, Andrew zrezygnuje od razu. Poza tym, stracił już pracę więc może już tak bardzo nie przejmował się drobną wpadką. W każdym razie większą radość sprawiła mu zemsta.

"Ludzie zapomnieli już, co to znaczy mieć ambicje i dążyć do celu. Nie mają hartu ducha, który by ich motywował do działania. Boją się wykraczać poza ramy społeczne, bo nie daj Boże, wystawią się na pośmiewisko facebookowych przyjaciół i ich idealnie zmanipulowana rzeczywistość legnie w gruzach. " - Ja bym, powiedziała, że sporej części za to brak samokrytyki. Tak wielu dzisiaj pisze, śpiewa, jest bardzo ambitnych nie mając za wiele do zaoferowania. Zresztą zaraz potem piszesz:
"Sięganie po marzenia jest piękne i często wymaga odwagi. Ale ma też swoje granice" - więc nie wiem już czy Andrew niezbyt konsekwentnie dążył do celu przekraczał te granice.

Co do zdjęć, montażu to czuję się zbyt słabo w tej kwestii by oceniać. Tu akcent przełożony jest bardziej na relacje Neiman-Fletcher, nie oczekuje tak atrakcyjnej formy jak w Grand Budapest Hotel czy Birdmanie. Whiplash jest bardziej kameralny. Nie rozpieszcza nas wielością plenerów. Ale wczułam się w tę historię. Aktorstwo było świetne, refleksje nad tym "ile można poświęcić w imię realizacji swej pasji" czy "jak daleko może posunąć się nauczyciel by dać światu drugiego Louisa Armstronga czy Jimiego Hendrixa etc." też jakieś zostały. Jak bardzo oklepane to tematy?, jak to mówią "w modzie i w filmie wszystko już było". Imo nie jest też tak bardzo przewidywalny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones