No spoko. Miały być odpowiedzi, a póki co tylko wciąż coraz więcej pytań. Dwa odcinki do końca sezonu, niestety nie serialu. Drugi sezon stał pod znakiem zapytania, więc powinniśmy otrzymać w miarę zamkniętą całość.
Co myślicie o odcinku? Sama Dolores już nie wie ile istnieje linii czasowych. Za to na pianoli dostaliśmy "Dom wschodzącego słońca".
O tym, że przyjął to ze spokojem, jakby to nie było nic zaskakującego. W końcu Maeve panowała nad innymi Hostami. Choć może to zwykła rutyna i chcę zobaczyć coś czego nie ma.
No wlaśnie on w ogóle na to nie zareagował, zwykła łapanka, dzień jak co dzień :) może jest tak jak pisałem wyżej, my tu widzimy jakąś wspaniałą akcję a tymczasem okaże się, że to standard.
Miałam wrażenie, że oni tego nie zauważyli- że Meave kontroluje inne hosty. Po prostu sama się dziwnie zachowywała i nie reagowała jak trzeba, stąd potrzeba jej serwisowania.
Zakładam, że kontrola głosowa( i to tak wyrafinowana) zwróciłaby uwagę obsługi, bo cały behawioralny potrzebuje komend+ tabletów.
Przypadkiem widziałam powtórkę- dalej obstaję przy tym, że nie zauważono nadmocy Meave.
W scenie od kiedy zwróciła na siebie uwagę poderżnięciem gardła, widać tylko było jak szepcze coś do Hectora i idzie dalej, a ten zaczyna strzelać do pozostałych hostów( my wiemy że na jej polecenie, obsługa mogła założyć, że ze względu na łączące ich uczucie, Hector wyświadcza jej przysługę). W kwaterze mówią, że nie reaguje na polecenia i inne hosty jej nie powstrzymały- ale nikt raczej nie miał szans zaobserwować, że została administratorem i to formatu Forda.
Co do reakcji Stubbsa- primo moje założenie, ze nikt nie wie, co potrafi Meave; drugie primo- szef ochrony w super strzeżonym ośrodku, w który ładowane są miliony albo i miliardy dolarów, raczej nie był szeregowym z obrony terytorialnej i panować nad sobą potrafi.
Mnie bardziej dziwi, że w ogóle poderżnęła gardło :) ma zawiechy?
Twoje argumenty mnie przekonują :)
Odnośnie poderżnięcia gardła, porównuję Meave z Dolores i sądzę, że jest to oznaka zagubienia hosta we wspomnieniach, które dla niego są rzeczywistością. Mimo całej swojej inteligencji Meave to nadal host. A jej chyba naturalną reakcją jest atak.
Meave chyba tak naprawdę chciała trafić do centrum operacyjnego, ale nie do "rzeźników". Tam jest brama, dzięki której może się przedostać do realnego świata.
Ma identyczne przeskoki pamięci co Dolores. Jedyna różnica polega na tym, że przypominają jej się traumatyczne wydarzenia.
Było widać jak Bernard ja dusi gdy Ford go okłamał że nie zdążyło mu się nikogo zabić dla Forda ;)
NA stole drukują nową pomocnice Bernarda Hosta Elsie - pozdrawiam.
Nie wiem ale jak dla mnie to była jakaś inna losowa ofiara pomimo pasujących desek na podłodze. Zobaczcie sami.
Powiem tak : ta twarz z niczym mi się nie kojarzy.
http://imgur.com/a/kMRP1
co najgorsze, wszystkie sceny w 5 i 6 odcinku gdzie miałbyć zoom na jej buty zostały ucinane tuż przed ich pokazaniem... pozostały tylko takie, niewyraźne i z daleka. http://imgur.com/a/suWRt
Mam wrażenie, że ona nosi buty trochę delikatniejsze niż te trepy ze wspomnienia. No i morda mi się nie zgadza:) Ale pewnie nie widzę tego, czego po prostu nie chcę zobaczyć.
Elsie musi żyć!
To kogo niby innego miałby zamordować? W 8 odcinku wprowadziliby postać, która zaraz ginie?
Wybacz, ale Elsie musi nie żyć. Co suma sumarrum doprowadzi do zdemaskowanie Forda. Wyeliminowanie dwóch osób w tym samym czasie zawsze budzi podejrzenia. O ile Stubs nie jest Hostem, to powinien tym się zainteresować głębiej.
to wy się bijcie o chłopaków a ja się zadowolę Natalią. Ona w ogole będzie w Ragnaroku? Jak nie to nie idę do kina. PItolę.
Nie, Thor podobno zamienil Ziemianke na Walkirie. Biedna Lady Sif (czy jak ona tam ma na imię).
Wcale się nie bijemy:) Thor to nie moja bajka. Pocieszam się, że z Ziemian będzie dr Strange;D
W sumie Sif też niczego sobie, lubię Alexander od czasów Kyle XY..
A co znów Strange wymyśli może okazać się poezją. Czekam!
pewnie dlatego jest na urlopie - skończy się drukować i wróci do pracy. tylko wciąż nie wiem jaki Ford miał motyw, żeby ją od razu zabijać - ona nie stanowiła takiego zagrożenia ani nie stanęła otwarcie przeciw Fordowi jak Teresa
Wątpię. W poprzednich odcinkach mówili, że nauka hostów trwa tysiąc godzin, więc Ford nie jest w stanie samodzielnie, ani nawet z pomocą w krótkim czasie przywrócić Elsie jako hosta. Wierzę, że Elsie powróci, a ten drukowany host ma nam tylko namieszać w głowie, że Elsie to nie Elsie :)
To jest Elsie ! Porównałem zdjęcia krój ust jest ten sam kształt czubka nosa ten sam - uwierz mi znam się na tym mam zmysł artystyczny rysuje dość sporo :) takie rzeczy rozpoznaje od razu.
http://media.comicbook.com/2016/11/elsie-210209.png
Tu twój link http://imgur.com/a/kMRP1
cicho, nos od razu zauważyłem ale zignorowałem jak Bernard drzwi na ścianie. Pierdziele, póki nie pokażą ciała to dla mnie ona żyje. Będzie dla mnie niczym kot Schroedingera.
Elsie Schroedingera.
Bernard kogo innego zabił, mówię wam. :)
Madre de Dios.
Caramba.
To wytłumacz mi proszę o jakich innych światach (poza realnym) wspominał MiB? Chyba, że to tylko metafora:)
PS. Skończ z tym słownikiem! ;d
Caramba :) Nie wiem czemu ale mam przed oczami kogoś herbu zielona pietruszka.
Omg jak Ty zmuszasz by odpalać ten odcinek w kółko na nowo. Moment. :)
to ja Ci dorzucę nadziei. jaki miał motyw Ford, żeby rękoma Bernarda zabić Elsie? przecież pokazali nam, że odkryła "szpiegostwo" Teresy i wcześniej mówiła, że chce awansu, więc raczej Ford mógłby ją wykorzystać jako sprzymierzeńca. jedyne możliwości to, że odkryła (czego nam nie pokazali) jakąś istotną tajemnicę Forda (ciekawe jaką?) albo, że Ford zabił ją za zbytnią ciekawość i żeby ją zastąpić hostem (ale jak do tej pory nie ma dowodu, że zastępuje ludzi hostami - Benek nie zastąpił człowieka) swoją drogą to pewnie mógłby nawet otwarcie to robić - dlaczego ktokolwiek miałby mu tego zabraniać? może nawet Zarząd wie o tym, że Benek to host?
mam jeszcze jedną uwagę - zwróciliście uwagę na zachowanie Williama po pytaniu Dolores "czy jesteś prawdziwy?". wydaje mi się, że on do końca nie pokazuje swoich motywów i celów - może on testuje Dolores? przy tej scenie przyszła mi do głowy dziwna myśl, że to on jest Arnoldem i testuje człowieczeństwo Dolores. fakty na 99% przeczą temu (chociaż chyba każdy rozwój akcji jest aktualnie możliwy w tym serialu), ale jakoś mnie ta scena zastanowiła
- czy ten świat należy do ciebie?
- nie tylko ten
i opowiada o życiu w realu, więc tak na dobrą sprawę mógł mówić tylko o Parku i o świecie realnym jako jakiegos giga potentata korpo-overlorda. A czemu i w jakim sensie park należy do niego ? Teoria o jednym z najważniejszych akcjonariuszy zaczyna trochę się sypać. Coś w niej powoli nie gra.
Do niego należy Delos. Ford zaś ma pod wyłączną kontrolą własność intelektualną.
może i tak, czyli co, Ed ma >51% akcji i wsio w temacie?
Cullnen mówiła do Lee ,że o co innego chodzi zarządowi, co innego Fordowi a co innego akcjonariuszom.
Bardzo sluszne uwagi o Maeve w p. 2. Inne hosty odstawiano do magazynu za bardziej blahe przewinienia, to nie ma sensu, ze ja zostawiono.
Ja odnioslem wrazenie, ze wszystkie hosty, ktore wycofywano nie stworzyly takiego zagrozenia jak Maeve (zranila MiBa).
Dlatego najrozsądniejszą byłaby jedna z dwóch opcji: obsługa nie wiedziała o tym, co Maeve zrobiła lub MiB jest hostem :)
Albo MiB wykorzystał swoją uprzywilejowana pozycję i wymógł pozostawienie niezwykłego hosta w Parku.
4. Ta ich rozmowa o tym, bardzo skłania do refleksji nad naturą człowieczeństwa, co czyni nas lepszymi - bardziej prawdziwymi. I w sumie można by odpowiedzieć (i takiej też odpowiedzi spodziewałem się i oczekiwałem od Forda), że skoro (przyjmijmy) w podobny sposób odczuwamy i ludzie i maszyny, to w tym momencie najbardziej tym, co różniło Forda od Bernarda było to, że ten pierwszy stworzył tego drugiego oraz jest w stanie w pełni go kontrolować i na wszystkie sposoby modyfikować jego osobowość, każde reakcje, uczucia itd. Nas oczywiście geny też kształtują, że ktoś jest nerwowy, a ktoś cierpliwy. Tyle że w naszym przypadku nikt bezpośrednio na to nie wpływa w programistyczny sposób.
W tym jednak miejscu nasuwa się trochę refleksja, do czego zaprowadzi nas genetyka. Pomijam już takie "niuanse", jak chęć wyboru, jaki dziecko ma mieć kolor oczu i włosów, tudzież jaki maksymalnie wzrost osiągnąć. Trochę już natomiast może nie tyle przeraża, co stawia duży znak zapytania z jednocześnie napisem "stop" kwestia próby kształtowania osobowości.
Myślę, że geny, szeroko rozumiana biologia jest trochę za bardzo demonizowana. Nie lekceważylabym wykształcenia, środowiska, poszerzania barier poznawczych. Nasz mózg przyswaja więcej informacji niż mózg naszych przodków. I co istotniejsze nasze dzieci szybciej uczą się niż my.
I miejsce urodzenia naprawdę ma wpływ na to kim się stajemy, a raczej jakie są nasze szanse na przełamanie pętli. Uwierzyłbyś, że w XXI wieku można zrezygnować z małżeństwa bo astrolog Ci powie, że partner z którym jesteś od kilku lat, to nie ten. Ja myślałam, że to wariactwo. W byłych Indochinach to naturalne zjawisko, a nie anachronizm.
Osobowość to wypadkowa wielu czynników. Biologia to tylko jeden z elementów :)
kiedyś myśleli, że geny to 80% tego czym się stajemy, ostatnio słyszałem już o 20% :) Im głębiej w genotyp tym rola środowiska większa, i dobrze.
Warto zainteresować się epigenetyką. W skrócie nauka ta zajmuje się wpływem czynników zewnętrznych na genom. Nawet sposób odżywiania się powoduje, że niektóre nieaktywne geny mogą się aktywować lub odwrotnie. Kiedyś w prasie popularnonaukowej czytałem artykuł na ten temat, którego tytuł brzmiał mniej więcej tak: "Jesteś tym, co jesz" xD Patrząc na rosnących wszerz Amerykanów wierzę, że stają się tłustymi hamburgerami ;)
Jak najbardziej podzielam te poglądy związane z wpływem choćby środowiska na rozwój człowieka.
Co do natomiast tej astrologii, to (zaznaczam, że opieram to na własnych doświadczeniach), wielokrotnie już się przekonałem i nadal przekonuję, że w znakach zodiaku i numerologii coś jest, jeśli chodzi o to z kim teoretycznie jest większa szansa, że się będziemy dobrze czuć, nadawać na podobnych falach, a z kim bardzo prawdopodobne, że nie znajdziemy wspólnego języka. Dodałbym do tego coś jeszcze, a mianowicie, czy się to przyjmuje na bardziej poważnie, czy z większym dystansem lub wręcz kompletnie w to nie wierzy, to jestem zdania, że warto znać te zarysy charakteru, które miałyby wynikać ze znaku i liczby, gdyż gdy już coś z tego zaczyna się ujawniać w drugiej osobie, powiedzmy z którą się poznajemy, to wtedy taka wiedza może pozwolić nam lepiej ją zrozumieć, mniej więcej wiedzieć, czego można się spodziewać (bez robienia z góry jakichś założeń, ale ot po prostu obserwując rozwój wydarzeń), a w konsekwencji szybciej zdać sobie sprawę z tego, czy dana znajomość ma większe szanse na niepowodzenie, czy być szczęśliwa.
"wielokrotnie już się przekonałem i nadal przekonuję, że w znakach zodiaku i numerologii coś jest" - to witaj w klubie ;)
Tego przereklamowanego kolca się nie boję ;), acz wiem, że jak Skorpionowi się tak mówi, to lubi nim czasem ukuć ;P lub choćby pokazać, że go ma ;)
Zaś "1" tylko potwierdza, jak bardzo obszernie poruszanych jest wiele zagadnień, dzięki czemu mamy o czym pisać :)