Recenzja serialu

Wojenne dziewczyny (2017)
Michał Rogalski
Łukasz Ostalski
Aleksandra Pisula
Vanessa Aleksander

Piękna płeć walcząca.

Tematyka wojenna nie po raz pierwszy przyciąga przed ekrany rzesze widzów. Telewizja Polska postanowiła zaryzykować i spróbować powtórzyć sukces sprzed lat, jakim okazał się "Czas Honoru". Tym
Tematyka wojenna nie po raz pierwszy przyciąga przed ekrany rzesze widzów. Telewizja Polska postanowiła zaryzykować i spróbować powtórzyć sukces sprzed lat, jakim okazał się "Czas Honoru". Tym razem jednak mamy do czynienia z grupą walczących młodziutkich dziewcząt.

Trwa II wojna światowa. W wyniku amnestii z więzienia wychodzi Ewa Fronczak (Vanessa Aleksander). Przypadkowo poznaje na dworcu młodą Żydówkę Marysię Joachim (Aleksandra Pisula). Dziewczyna uciekła z rodzinnej Łodzi w obawie przed zamknięciem w getcie. Ewa chcąc się zrehabilitować po sposobie w jaki poznała Marię, postanawia pomóc zagubionej dziewczynie i organizuje jej schronienie u przyjaciół, rodziny Szczęsnych. Panem domu jest tam młody Witold (Michał Czernecki), który należy do organizacji podziemnej. Wraz z nim w dworku mieszka matka (Danuta Stenka) oraz siostra Irka (Marta Mazurek), z którą Ewa zna się od lat. Stojące u progu dorosłości trzy młode dziewczyny będą musiały zmierzyć się z wojną.

Scenariusz autorstwa Marka Kreutza w zamyśle twórców serialu miał pokazać życie w okupowanej Warszawie i walkę z niemieckim okupantem z perspektywy młodych kobiet. Niestety na dobrych chęciach się skończyło. Już pierwszy odcinek daje przedsmak tego w jakim kierunku będzie się rozwijała akcja. Mamy Warszawę czasów wojny, po mieście biegają niemieccy żołnierze, jest dużo strzelaniny i bombardowań. I tyle. Nie dzieje się nic przykuwającego uwagę. Może warto dać szansę produkcji, czasami rozkręcenie się akcji trwa nieco dłużej niż byśmy tego chcieli. Tymczasem z każdym kolejnym odcinkiem napięcie nie rośnie. Możemy za to obserwować jak trzy młode pannice rwą się do walki, co prawdą niekoniecznie w imię ratowania ojczyzny, a raczej z chęci odwetu i zemsty za doznane krzywdy. Efekt piorunujący – dziewczęta są tak niesforne, tak bardzo niezdyscyplinowane i niesubordynowane, że aż przykro patrzeć. W realiach wojennych nie do pomyślenia byłoby coś takiego. Z miejsca zostałyby stracone stanowiąc zagrożenie dla całej organizacji. Ale przecież to tylko produkcja filmowa, czy to zatem sprawia, że trzeba aż tak odbiegać od realizmu?

Gra aktorska i dialogi również nie powalają. Młode aktorki wcielające się w główne bohaterki (Vanessa Aleksander, Aleksandra Pisula i Marta Mazurek) nie popisały się szczególnie, raz do przesady teatralnie odgrywając swoje role, żeby zaraz potem pokazać się z zupełnie innej, całkowicie drętwej strony. Trzy młode dziewczyny na każdym kroku udowadniają swoją infantylność i brak wyobraźni. "Zadania", których się podejmują nie intrygują, z góry można przewidzieć jak się dalej potoczy akcja danego odcinka. Korzystnie natomiast wypada jedno – niemieccy żołnierze mówią po niemiecku! I to jest jeden z nielicznych elementów, które można pozytywnie odebrać w tej produkcji.

Niestety najnowszy serial TVP  "Wojenne dziewczyny" posiadał  w sobie duży potencjał, który dość spektakularnie został zmarnowany. Fabuła jest mało interesująca, bohaterki są mdłe, a ich zachowanie dziecinne, co powoduje, że ciężko wczuć się w realia odgrywanych wydarzeń. Całość jak na realia wojenne wydaje się być zbyt czysta, elegancka i dopieszczona. Niewątpliwie temat interesujący, ale kiepsko przedstawiony. Aż szkoda.
1 10
Moja ocena serialu:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Okupacja niemiecka i czasy wojenne, jakkolwiek to dziwnie nie zabrzmi, zawsze fascynowały filmowców.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones