Recenzja serialu

Wojenne dziewczyny (2017)
Michał Rogalski
Łukasz Ostalski
Aleksandra Pisula
Vanessa Aleksander

O okupacji w rytmie poppatriotycznym

"Wojenne dziewczyny" trafią w gusta przeciętnego, niedzielnego widza. Idealnie wpisują się w zjawisko "poppatriotyzmu". 
Okupacja niemiecka i czasy wojenne, jakkolwiek to dziwnie nie zabrzmi, zawsze fascynowały filmowców. Można powiedzieć, że owa tematyka to recepta na sukces. Wystarczy wspomnieć bardzo udany serial "Polskie drogi" czy przyzwoity "Czas honoru". Nic zatem dziwnego, że producenci TVP po raz kolejny zapraszają widzów w lata 40. Tym razem jednak w centrum wydarzeń stają kobiety. Wreszcie, chciałoby się powiedzieć.

Głównymi bohaterkami są trzy dziewczyny z trzech całkiem różnych środowisk. Młoda studentka Irka (Marta Mazurek) pochodzi z inteligenckiego domu o patriotycznych tradycjach. Jej znajomą jest pyskata Ewa Fronczak (Vanessa Aleksander), złodziejka z Czerniakowa. Obie poznają uciekinierkę z łódzkiego getta Marysię Joachim (Aleksandra Pisula). Różnią się charakterami, czasami sposobem podejścia do wielu spraw. Nie są jednak bierne i wspólnie decydują się zaangażować w konspirację i walczyć z okupantem niemieckim.
Casting to jedna z większych zalet omawianej produkcji. Nieznane szerszemu gronu młode aktorki wypadają całkiem znośnie i prawdopodobnie o nich jeszcze usłyszymy. Również drugi plan ogląda się bez zgrzytania zębami. Podobnie jest ze scenografią. Rekwizyty i lokacje są jakie być powinny i oddają ówczesny klimat. Naturalnie można przyczepić się do panującego niemal wszędzie ładu i porządku oraz nienagannej garderoby. Rzeczywistość okupacyjna nie była jednoznaczna o czym czasem widzowie zapominają. Z jednej strony łapanki, rozstrzeliwanie i nędza, ale z drugiej strony toczyło się "normalne" życie. Nie wszyscy Polacy byli bohaterami. Serial prezentuje spectrum postaw aczkolwiek nie jestem przekonany czy w dostatecznym stopniu.

Podstawową wadą "Wojennych dziewczyn" jest w pewnym stopniu scenariusz. Poszczególne odcinki nie trzymają równego poziomu. Zdecydowanie lepiej ogląda się te, w których wątki bohaterek są oddzielne. Mają swoją dawkę emocji i w pewien sposób intrygują. Wprost przeciwnie jest gdy fabuła splata ze sobą dziewczyny. Niektóre sceny wydają się być absurdalne jak chociażby ta z pierwszego odcinka kiedy to niedoświadczone dziewczyny bez problemu terroryzują niemieckiego żołnierza. Można byłoby w to uwierzyć gdyby nie sposób realizacji. Bardzo infantylny i amatorski. Nie są może to nagminne wpadki, ale jednak obnażają warsztat twórców odpowiedzialnych za serial.

Zastrzeżenia budzi język, który wydaje się być miejscami zbyt uwspółcześniony. Należy jednak podkreślić, że seriale przygodowe rządzą się swoimi prawami. Trzeba więc przymknąć oko na wiarygodność. "Wojenne dziewczyny" trafią w gusta przeciętnego, niedzielnego widza. Idealnie wpisują się w zjawisko "poppatriotyzmu". Serial nie porwie jednak bardziej wymagających odbiorców, bo też nie znajdziemy w nim specjalnie niczego nowego, czegoś o czym nie wiedzieliśmy wcześniej. Uczciwe 5/10.
1 10
Moja ocena serialu:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tematyka wojenna nie po raz pierwszy przyciąga przed ekrany rzesze widzów. Telewizja Polska postanowiła... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones