Jeśli aktor pokroju Roberta De Niro bierze udział w tego typu filmie, to znaczy, że na naszych oczach po raz kolejny w historii upadają pewne standardy filmowej kultury. Osobiście odczuwam wielki zawód i żal, bo przykro patrzeć, jak utalentowany, świetny i uhonorowany aktor, którego tak wysoko ceniłem, stacza się na samo dno masowej pseudo-kultury. Nie jestem nikim ważnym i nie sądzę, żeby moja opinia miała wielkie znaczenie, ale w moich oczach ten aktor jest przegrany na całej linii. Wyrazy współczucia dla wszystkich fanów wielkiego De Niro z dawnych lat.
Obejrzałem to filmidło i to jest wstyd, to wstyd dla De Niro że zagrał w tym chłamie. To jest jakby szanowany muzyk jazzowy zagrał na jakiejś imprezie dla dresów gdzie grają disco polo i potem myślał że brał udział w jakimś wielkim wydarzeniu wzbogacającym jego dorobek artystyczny. Albo kompletnie pijanym heteroseksualnym mężczyźnie który zagrał nieświadomie w gejowskim porno i myślał potem że to był najlepszy seks w jego życiu a to doświadczenie wzbogaciło jego życie seksualne. Tragedia i wstyd. Nie mam nic do innych orientacji i disco polo ale tylko takie brutalne porównania mi się tutaj cisną.
No tak bo aktorzy powinni grac tylko w filmach które ty uważasz za dobre, chyba ktoś tu zapomina, że to ludzie a mając taki zasób gotówki jak De Niro jestem gotów strzelać, że czasem mają ochotę zagrać w jakimś filmie dla zabawy i własnej przyjemności.
Ale wiadomo, grupa pseudo znawców zawsze znajdzie sposób żeby ponarzekać na czyjąś karierę bo przecież tylko to wam zostaje.
Widzę po Twoich ocenach, że jesteś bardzo surowym krytykiem kina, bo żaden film nie zasłużył na zaszczyt otrzymania od Ciebie dziesiątki, więc chyba usunę się w cień.
Żaden ze mnie krytyk i nie zawsze mam ochotę zastanawiać się nad oceną, ale racją jest, że nigdy nie widziałem filmu któremu z czysty sumieniem mógłbym dać 10/10. Chociaż nie wiem jak to się odnosi do kariery aktora.
To taka dygresja. Ja wychodzę z założenia, że filmowi, który wyjątkowo nam się podoba należy się "10", bo według jakich innych kryteriów powinniśmy oceniać film? W przeciwnym razie nie mamy punktu odniesienia i czekamy tylko na gwizdkę z nieba.
mimo wszystko ciekawie było oglądać Robercika, który "sypał z rękawa" takimi tekstami ;)
Najbardziej żenujący film mojego życia. Popieram autora wątku w całej rozciągłości - nie wiem jak nisko trzeba upaść żeby zagrać w takiej "produkcji". Na tym poprzestanę, bo czuję obrzydzenie już na samo wspomnienie tego gniota. To nie jest nawet humor skierowany do prymitywnej i ubogiej umysłowo części widowni. Uważam że trafi jedynie do wyjątkowych niedorozwojów upośledzonych w każdym aspekcie - więc jeśli kogoś rozbawił, szczerze współczuję... ;/
Zac Efron nigdy nie będzie dobrym aktorem dlatego że gra w takich gównianych filmach. Co te gwiazdy Disneya mają w głowach? Najpierw Miley Cyrus teraz on. Żenada, prostactwo i metr mułu. I jakim cudem nakłonili Roberta De Niro do zagrania w takiej szmirze, przecież to się w głowie nie mieści!!!
Czasem jednak dla aktora jest to pewna odskocznia. To że są jednymi z najlepszych nie znaczy że mają robić jedno i to samo. Skoro sam De Niro stwierdził że to dobry wybór taki musiał być.
http://maritrafilms.blogspot.com/2016/05/co-ty-wiesz-o-swoim-dziadku-2016.html
Nie ma to jak sugerować się wypowiedzią aktora objętego kontraktem z wytwórnią i producentami, który mówi o swojej ostatniej roli w okresie marketingowej promocji filmu. Jego rola w komediowej serii "Poznaj..." była już wystarczającą odskocznią - w pierwszej części nawet udaną i całkiem zabawną. Niestety teraz De Niro trafił do kinematograficznego rynsztoku.
Nie przepadam za komediami z De Niro, bo są zwyczajnie słabe, ale tutaj nawet się uśmiałem.
Głupoty gadasz!Własnie w tym filmie pokazał kunszt aktorski ,dystans do swojej osoby i ogromny talent!Wyobraź sobie gdyby jego role zagrała Melisa Mcarthy {oczywiście na kobiecy sposób zmienić scenariusz} mielibysmy zwykły wulgarny film z babą drąca ryja swoje monologi.De niro jak to robił to płakałem ze śmiechu.Było oczywiście parę niesmacznych żartów nie moje klimaty ale ogólnie na plus!
ale macie problem w tym filmie zagrał rewelelacyjnie podobał mi się super komedia po prostu życie ludzie starzy się tez bawia tak jak na filmie żenią się juz z małolatami a w chyba w sredniowieczu zyjecie zaraz mi pojedziecie za złe pisanie dzieki ok robert nie spada ale czymie sie ma juz swój wiek ale tak jak stallone arnold próbuje jeszcze cos nazwiskiem wyci ągnąć z hoolywood i na razi eidzie mu dobrze moje slowa ni epodoba sie nie oglądaj to tyle super dobra komedia mało takich z dobrym scenariuszem było troche niedociągniec ale nie ma porażki to tyle
Aktor... ma umieć zagrać wszystko :) Starczy mu juz poważnych ról, daj sie dziadowi zabawić!!!! Nie bądźmy tacy poważni, trzeba się uśmiechać,a w tym filmie to się zdarza cały czas. Osobiscie uwazam, ze to bardzo dobra rola. Czesto jest w wywiadach z aktorami jest taie pytanie "czy brakowało, czegos Panu/i w karierze??" i czestą odpowiedzią jest, ze "Wydaje mi sie, ze troche malo mnie wykorystali komediowo" Dobry aktor ma umiec zagrać wszystko... Kino komediowe to tez kino :)
Zdecydowana większość ludzi nie śmiała się w kinie, a raczej czuła zażenowanie. Pewnie spodziewali się przyjemnej komedii w stylu "Poznaj moich rodziców", a dostali wulgarnego bubla z patologicznym poczuciem humoru dla przygłupiego gimnazjalisty na dopalaczach. Jeśli Ciebie śmieszą teksty na temat "końskich k**asów" i "kupy Queen Latifah" to w sumie mój komentarz jest zbędny.
emerytura kiepska sprawa, a tak to zawsze kaska wpadnie. chyba nie sadzisz ze bedzie czekal latami na jakakolwiek ciekawą role i gnił w bujanym fotelu?
Utalentowany to może być 16to letni aktor, a nie DeNiro który jest już w pełni ukształtowanym aktorem. Osobną kwestią jest, że tu zagrał rewelacyjnie i do upadku na miarę Seagal'a, Van Damm'a czy Cage'a jeszcze mu daleko. A co do ról jakie gra, cóż, ciekawe czego Ty będziesz się imał w jego wieku, żeby dorobić do emerytury.
Koniec De Niro też coś. Jak się ma tyle wybitnych ról to nie trzeba nikomu niczego udowadniać. Zagrał w takim filmie bo miał na to ochotę, w niczym nie umniejsza to jego dorobku aktorskiego. A Talibów sztuki aktorskiej powinno to nauczyć, że trzeba mieć dystans do siebie i tego co się robi w życiu, a Pan Robert ma go z pewnością
Niestety prawdziwy artyzm polega na utrzymywaniu pewnego poziomu wiarygodności i standardu twórczego przez czas trwania aktywności zawodowej. Co byś powiedział, gdyby Arthur Miller napisał "50 Twarzy Greya", a David Lynch wyreżyserował "Kac Vegas"? Czy ich wiarygodność i zaufanie, którym darzą ich odbiorcy nie zostałyby zachwiane? "Nic nie musi udowadniać"?! Właśnie, że musi udowadniać (jak każdy artysta) do końca życia. Przede wszystkim to, że cały czas darzy szacunkiem swoich fanów. W twórczych branżach nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. To jest złota zasada, o której niektórzy zapominają.
De Niro przez te wszystkie dekady stał się legendą kina, która w tej chwili jest już bezpowrotnie stracona.
To tylko aktorstwo kolego nie kardiochirurgia, tu można sobie pozwolić na dezynwolturę. Nie wiem po co poniżać aktora, który sobie odpuścił kolejne wiekopomne dzieła, mając na koncie ich więcej niż ty lat. Mając za odbiorców tobie podobnych hejterów, na miejscu De Niro, pewnie też bym w taki sposób pokazał im środkowy palec i również miałbym z tego niezły ubaw. Właściwie polew to mają tu z ciebie od dłuższego czasu niemal wszyscy. i choć nie osiągnąłeś jeszcze statusu legendy niczym Gracjan Roztocki, to już go bezpowrotnie straciłeś.
A swoją drogą to chętnie obejrzałbym "Kac Vegas" w reżyserii Lyncha. Pewnie nie byłoby to już film do wieczornego pośmiania się na rauszu, ale na pewno coś interesującego.
Pozdrawiam uprzejmie :)
Niemal wszyscy mają ze mnie niezły "polew", jak to określiłeś, a jednak 308 osób zdecydowało się poprzeć moją wypowiedź, która stała się tym samym najlepiej przyjętym komentarzem wśród forumowiczów.
Właśnie w tym problem. Zamiast podyskutować na jakimś poziomie i wymienić się uwagami na temat abstrakcyjnego z naszego punktu widzenia filmu, wolisz wkładać kij w mrowisko, żeby udowodnić jaki to jesteś ważny i rezolutny w słownych potyczkach.
Gdzie, nam maluczkim, do twoich arcymerytorycznych, bogatych w argumentację wywodów :)
Wszystko co napisałeś można streścić w jednym zdaniu: De Niro się skończył i c**j. :)
Może właśnie tak powinienem to ująć. Tyle, że w przeciwieństwie do dzieciaków Twojego pokroju, wulgaryzmy nie robią na mnie większego wrażenia i wole wyrażać się w bardziej przyzwoitych formach.
Na przykład takich (pozwoliłem sobie przytoczyć twój cytat): "Jeśli Ciebie śmieszą teksty na temat "końskich k**asów" i "kupy Queen Latifah" to w sumie mój komentarz jest zbędny."?
Przyzwoita forma i jakże inna... :)
Czym jeszcze się pogrążysz? :)
I to by było na tyle jeśli chodzi o stwierdzenie, cytuję: "...wole wyrażać się w bardziej przyzwoitych formach" :):):):)
Rozumiesz, że to nie było moje wyrażenie ani opinia, a jedynie cytat z filmu dla zobrazowania kontekstu? Nie powinno Cię to tak razić skoro wystawiłeś temu filmowi 7/10. Grubo. Zamiast osobistych wycieczek, które mnie już znudziły wolałbym wrócić do meritum: wiem, że ludzie tacy, jak Ty nie uznają żadnych autorytetów i nie biorą pod uwagę punktów odniesienia w swoim rozumowaniu, ale dla zasady przytoczę kilka podmiotów, z którymi powinieneś wdać się w równie żywą polemikę.
The Guardian: 1 / 5
The Rolling Stone: 2.5 / 10
The Telegraph: 1 / 5
The New York Times: NO RATING / "What a shame".
Rotten Tomatoes: 2.8 / 10
Metacritic: 3.8 / 10
Widocznie tak już musi być, że nie podążam za trendem i dobrze mi z tym. Rankingi są dla tych co nie mają własnego zdania, recenzje są pomocne osobom ubogim w subiektywny pogląd. Bo i faktycznie, to dobry punkt odniesienia w ich rozumowaniu - rozumowanie kogoś innego :)
Uznaję autorytety, ale na pewno nie ma ich w branży filmowej czy rozrywkowej w ogóle. Nie moja profesja. Twoje uogólnienie nie sprawdziło się zatem, jak to zazwyczaj bywa z uogólnieniami (nawet z tym).
Tak myślałem, że napiszesz coś w tym stylu. Ja uważam, że trzeba mieć własne zdanie i rozwiniętą percepcję, ale nie oznacza to, że nie można się posiłkować oceną tęższych głów, które potrafią rozebrać wszystko na czynniki pierwsze, zbadać, przerobić, obnażyć. To nie jest kwestia braku własnego zdania, gdy nie przyjmujemy innych opinii bezkrytycznie, a krytycy nie stają się naszym absolutem. Dla własnej satysfakcji stwierdzę, że zdanie wyrobiłem sobie zanim przeczytałem, jakąkolwiek opinię.
Chyba się nie dogadamy, bo mamy skrajnie różne poglądy na ten temat, jak i pewnie na wiele innych. Jedyne, co mogę zaproponować do zejście z wojennej ścieżki, bo to trochę dziecinne i śmieszne, że urządzamy osobiste zapasy na filmowym forum. Tobie się film podoba, mi nie. Takie prawo rynku i nie tylko.
Przyznaję, przysnąłem wczoraj i nie doczekałem twojego pierwszego w miarę mądrego wpisu, z którym jestem w stanie się zgodzić, przynajmniej z jego częścią. Mój pogląd na temat tego filmu nie jest skrajny, ot, film jak film, czym tu się podniecać, nie wiem. Ale doskonale rozumiem twoje wzburzenie, też kiedyś reagowałem złością gdy nie pojmowałem jak ktokolwiek może nie lubić gumy Turbo. To było słabe...
Widocznie jestem na poziomie tego dzieciaka od gumy Turbo, którym kiedyś byłeś - na szczęście Ty rozwinąłeś się w drodze naturalnego postępu intelektualno-emocjonalnego, a ja cały czas tkwię w piaskownicy. W tej całej mojej głupocie i zacofaniu wiem jednak, że jeśli ktoś plasuje film "Co Ty wiesz o swoim dziadku" pomiędzy "Still Alice", a "Spotlight" to mamy do czynienia nie tyle z odmiennym, czy słabym gustem, co ze skrajnym nihilizmem, żeby nie powiedzieć ignorancją. Polacy muszą się nauczyć bardzo ważnej cechy (może nawet cnoty) pt. "nie mów tam, gdzie nie wiesz". Trzeba zrozumieć, że nie wszyscy muszą znać się na filmie. Szkoda, że nie wszyscy znają się na ludzkich emocjach, które niesie kino.
Nie ma to jak się zalogować na innym koncie i sobie samem pomagać, widząc że kompromitacji nie da się już uniknąć :) Tylko do czego tym zmierzasz?
adammo to pewnie pseudonim wiejskiego DJa weselnego z Pobierowa hahaha. I jeszcze ten awatar w dziecięcej masce jakbyś miał 11 lat i grał w lasery. Czego się spodziewać. Balwan
Ja bym do tego podszedł w inny sposób. Liczne genialne role, które zagrał już pewien czas temu kosztowały go wiele przygotowań, wyrzeczeń, głębokiego wejścia w rolę. Teraz już jako spełniony aktor wybiera role, w których nie musi pokazać nic wybitnego. Nie nazwałbym tego jego końcem, nie używałbym dobitnych słów o jego stoczeniu się, bo on już wiele osiągnął, a te role traktuje jako swoją pracę już trochę luźniejszą na starość.
Jeśli zagrał w "Chłopcach z ferajny", "Taksówkarzu" albo "Wściekłym byku" to już do końca życia MUSI grać w ambitnych filmach i pokazywać kunszt aktorski? A może mając lat 70 zapragnął zagrać w głupkowatej komedii? Jego prawo, na litość boską, i cały w tym sens tego filmu.
Oczywiście, że ma takie prawo - nikt mu go nie odbiera, ale w takim wypadku nie może liczyć na szacunek i uznanie ze strony bardziej wymagających (lub przynajmniej ceniących dobry smak i poczucie przyzwoitości) widzów. Nie przekreśla to jego wcześniejszych dokonań, ale odciska silne piętno na ogólnym wizerunku jego filmowej kariery - jest to rysa, której nie oszlifuje do końca życia. Taka jest cena za bezmyślną koniunkturalność szytą na miarę pustych oczekiwań współczesnej widowni.
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Nie wyobrazam sobie Dustina Hoffmana, Jacka Nicholsona czy Seana Connery, zeby stoyczyli się tak nisko.... Chyba De Niro zrobił sie na starość bardzo skąpym człowiekiem, skoro przyjmuje tego typu propozycje filmowe- oby tyle zarobić. Przecież on jest bardzo zamoznym człowiekiem!.... Gdzie dawna klasa, honor i sztuka aktorska? Bardzo się zawiodłam.... Żenujący film niestety.