PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=714192}

Nienawistna ósemka

The Hateful Eight
7,7 226 685
ocen
7,7 10 1 226685
7,3 49
ocen krytyków
Nienawistna ósemka
powrót do forum filmu Nienawistna ósemka

Poważnie. Uwielbiam tego reżysera. Kocham Pulp Fiction, bardzo cenię Bękarty Wojny, Django i pozostałe filmy. Ale "ósmy film Quentina Tarantino" jest mizerny. Kilka fajnych sekwencji, bardzo dobra gra aktorska, ale w ogóle nie wiem, czym chciał tu zaskoczyć. O ile Django był oryginalny i naprawdę świetny, o tyle Hateful eight jest zrobiony na siłę, bez specjalnego pomysłu, nie zaskakuje niczym, a momentami żenuje. Zawiodłem się mega.

ze niby az tyle szczelaniny ze az "naszpikowany" hehe lol

użytkownik usunięty
vanillasushy

lol lol lol

jesli uzycie terminu "strzelanina" w odniesieniu do ostatniego obrazu qt mozna nazwac naduzyciem to juz "naszpikowany strzelanina" jest po prostu wysoce niedorzeczne. panie widziales kiedys jakis western poza dzielami qt?

użytkownik usunięty
vanillasushy

pewnie ze widzialem. kilkanascie westernow najrozniejszego kalibru, m.in. z kreacjami eastwooda, gene'a hackmana i johna wayne'a.

ocenił(a) film na 3

Zgadzam się z Tobą w pełni. Gdzieś wyczytałam że Tarantino stworzył scenariusz w 2 godziny i strasznie był z tego dumny. Uwielbiam jego filmy ale tu niestety widać te 2 godziny pracy włożone w scenariusz. Film jest po prostu strasznie słaby i nudny. To że Tarantino to geniusz filmu, samouk i wielki talent to jedno i nigdy nie zmienię mojego zdania o nim, ale każdy może mieć gorszy dzień i my jako widzowie mamy możliwość mu to wytknąć.
Twoje argumenty są jak najbardziej uzasadnione i mają ręce i nogi. Ja również nie oceniam tego filmu zaślepiona miłością do jego filmów.

ocenił(a) film na 6
mitrus80

Są bardzo podobne, ale jeden może być świetny, a drugiemu zwyczajnie brakować tego czegoś (pomysłu, świetnych dialogów itp.) co sprawia, że pierwszy ogląda się z przyjamnościa, a drugi już bez. To bardzo subtelna rożnica. I fakt po nienawistnej ósemce widac, że to Tarantino, ale film jest tylko ok.

mitrus80

Poprzednie filmy to klasa sama w sobie, natomiast po fenomenalnym Django to obecny wygląda jakby brakło pomysłu od razu po pierwszych 10 minutach (mając już w głowie świetne zakończenie tzn. wszędzie latające flaki i porządny stryczek. Jeśli chce przejść na emeryturę to lepiej iść póki człowiek się jeszcze nie ośmiesza.

mitrus80

Poprzednie filmy to klasa sama w sobie, natomiast po fenomenalnym Django to obecny wygląda jakby brakło pomysłu od razu po pierwszych 10 minutach (mając już w głowie świetne zakończenie tzn. wszędzie latające flaki i porządny stryczek. Jeśli chce przejść na emeryturę to lepiej iść póki człowiek się jeszcze nie ośmiesza.

ocenił(a) film na 5

Zupełnie się zgadzam. Też jestem miłośnikiem kina a'la Tarantino, ale mam wrażenie, że tym filmem zabrnął w ślepy zaułek. Prawda, że Hateful 8 jest podobne i do Reservoir Dogs i do Django, ale w przeciwieństwie do obu tych filmów zabrakło mi wejścia głębiej w którąkolwiek postać. We wściekłych psach jest dramatycznie, w Django bardziej śmiesznie, ale wciąż ma się jakiś stosunek do bohaterów, a tutaj taka bieda. Nawet dialogi, mimo kilku perełek, momentami są drętwe i jakby wciśnięte na siłę. Pewnie, można wyjść z założenia, że widzom wystarczy pokazać ketchupową sieczkę, trochę bezkompromisowego walenia kobiety po ryju, doprawić soczystym żartem o Murzynach i będzie hit. Wydaje mi się jednak, że Quentina stać na więcej.

ocenił(a) film na 9
freydance

Kiedy jestes fanem kina a'la Tarantino, to jestes fanem kina podobnego do stylu Tarantino (a nie jego samego) a jeżeli wypowiadasz sie o kinie Tarantino to piszesz po prostu ze jestes fanem kina Tarantino.
No offence, moze wiedza sie przyda w przyszlosci ;-)
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 5
mb_akaberek

Tak, oczywiście, mój błąd. Tak mi się napisało.
Tylko co to ma wspólnego z tematem, smart ass? ;)

ocenił(a) film na 7
freydance

O to, to, trafione w sedno to samo co i ja myślę. Nie jest to film zły, nie jest to film słaby, nawet pewnie wybija się lekko ponad przeciętność w ogólnej kategorii filmowej. Niestety Tarantino, którego bardzo cenię i który w moim osobistym rankingu twórców filmowych zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce, przyzwyczaił nas do czegoś lepszego, i ten film na tle poprzednich wypada blado.

ocenił(a) film na 6

Ja jestem właśnie po premierze i szczerze jestem zawiedziony....spoko, była krwawa jatka, jak zawsze u Tarantino, bardzo ładne zdjęcia i gra aktorska.....ale już np. tych świateł nie ogarniam, dużo światła było totalnie bez sensu np. jak pokazali zajazd w nocy i takie halogeny z 3 stron. Jakby to była etiuda studencka to jeszcze bym może to przebolał ale nie w filmie za 44 mln $. Do tego film mi się strasznie dłużył, był przegadany, w pewnym momencie nawet zasnąłem (i to wcale nie ze zmęczenia tylko z nudy), następna rzecz to sceny z końmi, fakt były bardzo ładnie nakręcone ale zdecydowanie było ich za dużo. Zrozumiałbym gdybym oglądał film promocyjny firmy przewozowej ze 150 letnią tradycją, a nie film bądź co bądź wybitnego reżysera....widziałem dużo nie doróbek, chociażby limo Daisy, wyglądało strasznie tandetnie......może czepiam się szczegółów, ale w mojej opinii to jak na QT to słabiuto....liczyłem zdecydowanie na coś lepszego;/

ocenił(a) film na 10
niebonie

Ile razy widziałeś jak naprawdę wygląda limo?

użytkownik usunięty

kpina z widza. WYPALIŁ sie już i dobrze,

ocenił(a) film na 6

Zgadzam się. Film po prostu przegadany. Zupełnie jakby nie było pomysłu na zamykanie scen i się ciągnęły do znudzenia. Dużo by trzeba napisać aby wypunktować wszystkie rzeczy, które mi się nie podobały. Moim zdaniem film do obejrzenia, tylko dla fanów Tarantino i bez rewelacji.

ocenił(a) film na 4

Zgadzam się. Po wyjściu z kina czułam się, jakby ktoś ze mnie zażartował.

ocenił(a) film na 5

Niestety się zgodzę :( Żeby wyłuszczyć o co mi chodzi przytoczę analogię - dla mnie obejrzenie "Wściekłych psów" i "Pulp Fiction" te ponad 20 lat temu to jak... zjedzenie po raz pierwszy w życiu, lata temu, sushi ;) Czyli doznanie czegoś tak nowego, innego, świeżego, w ogóle poza wszystkim co do tej pory znałam, że jakie by nie były moje smaki (a zdecydowanie to są moje smaki, uwielbiam i Tarantino, i sushi ;) - to była to niezaprzeczalna, wyjątkowa, niezwykła NOWA JAKOŚĆ. Ekstrawagancja i maestria w jednym.
Minęło ponad 20 lat. Tarantino dalej robi swoje sushi, ortodoksyjnie. Bywa lepsze, bywa słabsze, ale niezaprzeczalnie trzyma się jednego i tego samego. Jest mistrzem sushi, wirtuozem po prostu, choć miewa spadki formy, popada w rutynę, egotyczne pędy do nadmiaru. Styl ewoluuje w manierę.
Sushi i styl Tarantino dzisiaj nie są czymś wyjątkowym. W Lidlu kupicie tackę sushi, Tarantinowskie nowinki i chwyty stosuje teraz z lubością masa wyrobników kinematografii. Taki mistrz jak Tarantino powinien się rozwijać. Nie stać w miejscu. Mam wrażenie że włożył koronę, uznał że osiągnął swój top i dla swoich hardkorowych fanów będzie tworzył dalej w swoim stylu/manierze. Oczywiście że pisze genialne dialogi, genialne postaci, aktorów ma najlepszych, grają oskarowo. Ale dla mnie to jest już powielanie siebie samego, autokanibalizm do kwadratu. Przewidywalność, kalka, schemat fabularny rozdmuchany do rozmiarów ponad 3-godzinnego onanizmu twórczego :( Szkoda.
Nie że nie doceniam wymowy "Nienawistnej ósemki", jest to inteligentne i dość teatralne kino o micie założycielskim USA, o nienawiści rasowej, uprzedzeniach, o zabijaniu. Super. Ale forma jest tak manieryczna i ciężkostrawna, że naprawdę każda kolejna, powolna, błyskotliwa i dość zabawna wymiana zdań stawała mi kołkiem w gardle. Ileż razy można tego słuchać? Come on. Fabuła przewidywalna - wiadomo, że wszyscy zginą, wiadomo, że po połowie dialogowego kina drogi zacznie się jatka. A czy to ważne kto kogo i dlaczego? W ogóle mnie to nie interesowało. Czy to Roth czy Madsen czy Goggins będą tymi złymi - so what? Co to zmieni dla wymowy filmu, który jest klasyczną tarantinowską jatką z pretekstem historycznej refleksji w tle.

ocenił(a) film na 7
pris

Nic dodać, nic ująć. Świetnie napisane.
Ja też, jak wiele osób tutaj, uwielbiam filmy QT. Niestety N8 mnie po prostu i najzwyczajniej w świecie znudziła. Doceniam muzykę, kostiumy, scenografię i przede wszystkim aktorstwo, ale rzeczywiście coś tu się nie klei. Całość jest ciężkostrawna i jakby na siłę. Wszystkiego tu jest za dużo. Za dużo gadania, paradoksalnie za dużo krwi. Zgadzam się, że narcyzm w tak monstrualnym wydaniu prowadzi donikąd. Po seansie dominujące uczucie to rozczarowanie. Myślałam, że chociaż zmieni anturaż, a tu znowu western zimą. Ale i tak czekam na film nr 9. Szacuneczek.

ocenił(a) film na 6
pris

Pris właściwie fajnie to podsumowałeś. Dla mnie kluczem jest słowo "teatralne". Oczywiście nie dlatego, że tak napisałeś, ale miałem nieodparte wrażenie po wielokroć podczas seansu, że to nie kino, nie film, ale sztuka teatralna. Sposób mówienia, nawet nagłośnienie, odgłosy czy zgrzytnięcia. Niestety to nie jest w tym wypadku pozytyw tego filmu z prostej przyczyny. Film to film, teatr to teatr. Kocham obie te formy sztuki, ale miksowanie ich - zdecydowanie nie. Kolejna sprawa powtarzalność - czy w każdym niemal filmie muszą być Ci sami - swoją drogą extra - aktorzy? Bo sorry dodanie do ekipy Channing Tatuma jako kowboja - ehhh bez komentarza, wystarczy westchnienie. To potęguje odczucie powtarzalności. Pewnie inaczej byśmy patrzyli na ten film gdyby to nie był jego kolejny w tym samym dokładnie stylu. Jednak Tarantino wyrobił sobie taką markę, że spodziewamy się po nim zdecydowanie więcej. Dla mnie Django było zdecydowanie lepszym filmem!! Jeszcze jedna kwestia, w wywiadzie mówi, że chciałby być zapamiętany jako reżyser westernów, ufff oby z tego pomysłu się wycofał, bo odgrywanie znów tych samych ról, przez prawie tę samą ekipę, znów na "dzikim zachodzie" - będzie już przegięciem.

pris

Zgadzam się w stu procentach. Po świetnych "Bękartach" i "Django" spodziewałem się czegoś równie interesującego, a dostałem wtórny, kosmicznie przegadany i ciągnący się jak flaki z olejem odgrzewany kotlet. Dawno się tak w kinie nie wynudziłem i autentycznie trochę mi przykro, bo bardzo lubię jego filmy, a tu taki zawód.

ocenił(a) film na 3
pris

bardzo trafnie oceniony film! Zgadzam się z Tobą w pełni. Myślę, że określenie autokanibalizmu oddaje to co i ja myślę o tym filmie i o QT na dzień dzisiejszy. Uwielbiam go i uważam za niesamowitego artystę. Samouka, który miał niezwykły talent. Coś co zdarza się nieczęsto. I myślałam że takim mistrzom kina jak QT nie zdarza się odcinanie kuponów od swojego sukcesu ale chyba niestety człowiek jest tylko człowiekiem i jego własna sława oślepiła go porządnie.
No nic.

użytkownik usunięty

mam podobne odczucia,ale w innym wymiarze, pierwsza część filmu mnie wynudziła, szczególnie jak z pleneru akcja przeniosła się do wnętrza zajazdu, na chłopski zdrowy rozum, wiadomo było, ze nie jedna osoba będzie chciała pomóc "złej kobiecie" (co oni nie wiedzieli, ze należy do gangu?), wystarczy logika, cały film opierał się na jednej postaci : "Szubienicy", gdyby był normalną, realistyczną postacią zabiłby tego babsztyla przy pierwszej okazji; najbardziej wkurzył mnie ten zwrot akcji z gościem piwnicy,który strzela Marquisowi w jądra (dlaczego go nie zabija? zagadka) no żesz ku..a, deus ex machina a la Tarantino chyba pierwszy raz na ekranie, ale może się mylę, to było tak tandetne, że aż zęby mnie zabolały. Oczywiście potem była cała sekwencja o tym co wydarzyło się przedtem, ale do cholery, gdyby to wszystko podane było chronologicznie film chyba by zyskał, bo i tak było wiadomo do czego to zmierzało od samego początku.

użytkownik usunięty

Właściwie gdyby film zaczął się sekwencją napadu na zajad jako prolog, a potem rozpoczęłaby się właściwa akcja, może zupełnie inaczej by to wyglądało. Bo ten zabieg pod koniec filmu wprowadził tylko chaos. Wiadomym było to co piszesz, że zmierzało to i tak w tym kierunku.

użytkownik usunięty

filmy tarantino są dość przewidywalne: mało kto przeżywa na końcu; ogólnie jatka, dlatego mógłby czyms zaskoczyć, zabieg polegający na wprowadzeniu do akcji brata babsztyla, bez nawet jakiejś poszlaki, ze gdzieś jest jeszcze jedna osoba, był zwyczajnie tani i zepsuł mi odbiór tego filmu,pomijam dialogi, które były toporne, mam już dość filmów o niewolnictwie ( były większe zbrodnie na ludzkości w tamtym okresie), jeśli następny film Tarantino znowu będzie o jakichś rasistach, murzynach itd. to go zbojkotuję

użytkownik usunięty

z samego założenia tematyka rasizmu splyca film, bo zazwyczaj antagonistą jest jakiś półgłówek,tępak, redneck, świr, trudno zresztą żeby było inaczej, bo rasizm to raczej domena ludzi ograniczonych, co akurat Tarantino dobrze pokazał, tylko, że na tym traci film, fabuła

użytkownik usunięty

Dokładnie. Wzajemnych docinek rasistowskich między "czarnuchami" a "białasami" już dość. Wszyscy wiemy, że świat jest brutalny i przesiąknięty odrazą do szpiku kości, ale uwypuklać to na każdym kroku to zbrodnia. Jest takie przysłowie: nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Nawet naleśniki z syropem klonowym zjadane codziennie przez miesiąc mogą zostać znienawidzone.

użytkownik usunięty

Ano mógłby zmienić scenerię, to po pierwsze. Po drugie poruszył już holocaust, położenie Murzynów w XIX wieku, teraz powinien przyjść czas na Aborygenów w Australii i Nowej Zelandii. A tak na poważnie to obaj dobrze wiemy, że Tarantino jest piekielnie inteligentnym gościem, więc mógłby stworzyć coś nietuzinkowego. Zwolennicy "Nienawistnej ósemki" pewnie napiszą: "Jak jesteście tacy mądrzy, to nakręćcie coś lepszego." Tylko że ja nie siedzę w reżyserce całe życie z tabunami przeszkolonych ludzi, gdzie wspiera mnie Hollywood, mam ogromne zaplecze finansowe i szerokie palety od scenariusza po zdjęcia. Mam nadzieję, ze opublikują moją recenzję, w której napisałem, że każdy się z czasem wypala i traci oryginalność, ale mam ogromną nadzieję, że następnym filmem zmyje tą małą plamę w swoim dorobku reżyserskim.

użytkownik usunięty

mam bardzo dobre zdanie o Tarantino i uważam, że on mógłby z powodzeniem kręcić filmy nie w swoim stylu, gdyby tylko chciał, są takie sceny w niektórych filmach, ze Kubrick by się nie powstydził (ostatnia scena w "Bękartach wojny"), ale on chyba ma mózg zmielony przez kino klasy B/C, ok jest apologetą takich filmów rozumiem, tylko, że to stało się nudne, z drugiej strony, gdyby spróbował czegoś innego zaraz wylałaby się fala nienawiści, takie mam odczucia, wszystkich nie zadowoli

ocenił(a) film na 9

K2 - gdyby zmienił kolejność rozdziałów i od początku wiedziałbyś kto jest kim to... ja dałbym pewnie z 1-2 oceny niżej a Ty byś ten film zrozumiał ;)

ocenił(a) film na 9
cold_dog

Nie wiem czemu nie widać mojej oceny. Dałem 9

ocenił(a) film na 9

A ja akurat z seansu wyszedłem podjarany jak Thich Quang Duc . Jak widać gusta są różne . Ja nie potrafiłem oderwać wzroku od soczystych dialogów . Nie będę odpływał z interpretacją ale film jest swoistą satyrą na problemy społeczne ameryki XIX w. Tarantino jak zwykle robi to , co kocha , czyli destylaty kina , pełne krwii i bluzg . Jak dla mnie to się nie nudzi . Sama forma filmu bardzo mi przypadła - włożyć do jednego pomieszczenia osiem świetnie napisanych postaci (serio , każda z tych postaci mogłaby mieć o sobie własny film) i dać widzowi patrzeć jaj się dalej ich losy toczą .

ocenił(a) film na 9
SlasherManiak

Moim zdaniem jest bardziej "kameralny" jak na kino QT ale nadal jest to Wielkie Kino! Niezwykła gra aktorska, niezwykłe zdjęcia, dobre dialogi. Czuć rękę mistrza w każdej minucie filmu.

ocenił(a) film na 9
Rodota

Dużo osób uważa , że zachłysnął się swoim geniuszem . Kłamstwem byłoby powiedzieć , że nie ma czym się zachłysnąć .

ocenił(a) film na 10

jeju. Przecież ten film bije poprzednie filmy na głowę albo przynajmniej te ostatnie. Od tego filmu nie można oderwać wzroku. Tam każdy szczegół jest ważny. To po prostu arcydzieło. Nawet Sherlock Holmes tam wystąpił

użytkownik usunięty
jerzyfiliptelemann

Cóż. Moim zdaniem nie umywa się do Bękartów i Django. Ale to tylko moja opinia nic nie znaczącego człowieczka.

ocenił(a) film na 9

Widzę że rozpętała się niezła dyskusja, Mi Django się nie podobał za bardzo, a "Nienawistna 8" to taki typowy Tarantino i jego poczucie humoru. "Wściekłe Psy", "Kill Bill 1", "Bękarty Wojny" to moja święta trójca od QT.

ocenił(a) film na 3

No cóż, w zasadzie trzeba odpowiedzieć na zasadnicze pytanie. O czym był ten film, co w nim zaskakuje, co jest odkrywcze, czym można się zachwycić. I tu zaczynają się schody. Fabuła prosta jak kawałek drutu, brak logiki w zachowaniu bohaterów, ładne plenery przez moment, a później niskobudzetowka w jednej szopie. Mnóstwo nic nie wnoszacych ujęć. Długie, przegadane zbednymi dialogami o dupie Maryni, sceny.
Może mi ktoś wyjaśni po co gang wybił wszystkich w Pasmanterii, żeby odbić Ms Damergue? Nie wystarczylo zastrzelić konia w lesie, zatrzymać dylizans i zabić Hangmana skoro myśleli, że jest sam?
Dwa, nawet zakladajac, że zabijanie wszystkich w Pasmanterii miało sens, to po co czekali tak długo po przyjezdzie łowców nagród? Mogli to zrobić od razu i z zaskoczenia. Im wiecej czasu udawali tym było trudniej. Po jakiego grzyba koles siedzial pod podłogą? Major wiedział, że to fake, ale spokojnie jadł potrawke itd. itd. To tak na gorąco :)
Żona zgadła kto jest kim i o co chodzi w połowie filmu i normalnie z nadmiaru wrażeń zaczęła zasypiać. Nazwisko Tarantino zrobi robotę. W kinie dałem radę ale gdybym miał to oglądać na dvd lub na laptopie, to bym wyłączył.

ocenił(a) film na 6
Ponury_Mrukliwy

Mógłby się ten film skończyć po 10 min jak dojechali do tego sklepiku, po tym jak pojawił się ten gość z piwnicy poprzednie wydarzenia i tak przestały mieć znaczenie.

ocenił(a) film na 6
Ponury_Mrukliwy

@Ponury, widać, że film nie za bardzo Ci się podobał, bo kompletnie go nie zrozumiałeś. Na Twoje pytania film odpowiada przez niemal 3h. 1. Motywem głównym było oczywiście to, aby Daisy przeżyła. 2. Tylko kaprys "Szubienicy" powodował, że nie zabijał tych, na których polował a doprowadzał ich przed sąd - stąd otrzymał takie przezwisko. 3. W momencie jakiegokolwiek zagrożenia, ona by zginęła i nici z planu odbicia siostry Jody'ego. Pokazywali z każda nową postacią jak John Ruth dba o to, aby nikt się do dyliżansu nie zbliżył. 4. Jody wymyślił plan odbicia i podkreślił dobitnie w momencie kiedy go omawiał, że najważniejsza jest cierpliwość w tym planie tak, aby choćby nie wiem co, Daisy nie spadł nawet włos z głowy. 5. "Koleś" - Jody siedział pod podłogą, aby w każdej chwili mógł być elementem zaskoczenia. 6. "Major" - a zapewne masz na myśli generała - wiedział o wszystkim, ale został odpowiednio zastraszony oraz obiecane mu było, że przeżyje jak się dostosuje. Podsumowując - kompletnie nie słuchałeś tego filmu, a w filmach Tarantino nie liczy się tylko akcja. Nie chcę być złośliwy bo oczywiście film Cię znudził i pewnie zasnąłbyś razem z żoną gdybyście oglądali z żoną w domu, ale myślę, że to nie rodzaj filmów dla Was.

ocenił(a) film na 3
EryK2013

No tak, film mi się nie podobał, to jasne. Być może go nie zrozumiałem, choć z pozostałymi filmami Tarantino nie miałem tego kłopotu, nie ma też w tych filmach "poziomu rozumienia" Larsa von Triera, żeby trzeba było analizować ich głębię godzinami.
Ale może po kolei:
1. Szubienica pilnował dyliżansu, bo bał się, że ktoś zastrzeli przede wszystkim Daisy. W przypadku ataku na dyliżans musiałby być wróżką, żeby użyć argumentu "odejdźcie bo zastrzelę panią Domergue", bo byłby przekonany, że ktoś chce ją przejąć dla kasy, żywą lub martwą. Tylko Szubienicy obsesyjnie zależało na tym, żeby dojechała żywa, bo był bardzo romantycznym, a jednoczesnie pryncypialnym gościem i wzruszało go wszystko włącznie z filcyjnym listem Lincolna.
2. Tak jak napisałem, siedzenie w Pasmanterii i czekanie było mega ryzykownym planem, bo podjechać mógł każdy. Trzeba było na dzień dobry zabić mnóstwo osób, a tak naprawdę przed dyliżansem mógł się tam pojawić np. odział jenkieskiej kawalerii. Jody pod podłogę wlazł już na wejściu, jeszcze gdy byli przekonani że jedzie sam Szubienica i Daisy. Ale w sumie masz rację, cała czwórka panów mistrzami intelektu i taktyki nie była :D
3.Nieuważnie oglądałeś, głownym bohaterem nie jest generał, a major. Major Marquis Warren.
W każdym filmie szukam logiki i treści których nie przewidzę. Gdy wszystko jestem w stanie przewidzieć, logiki brak, a film nie zachwyca czymś innym, to prawda, oceniam go dość nisko. Ale każdy ma prawo do własnego zdania. Pozdrawiam serdecznie.

ocenił(a) film na 6
Ponury_Mrukliwy

1. Nie, nie bał się, że ktoś Daisy zabije. Ona była jego "łupem" i tylko zasady powodowały, że chciał dowozić więźniów zawsze żywych po to, aby byli straceni na szubienicy - z czego wszyscy ironizowali, że to tylko dodatkowy kłopot. Wyobrażasz sobie, że jakiś snajper miał go ściągnąć z tego dyliżansu tak, aby na pewno Daisy nie ucierpiała? Sam Ruth straszył wielokrotnie, że nie będzie żadnych ceregieli jak coś pójdzie źle to ją zabije bez wahania.
2. Zbliżała się śnieżyca, wątpliwe, aby przetoczył się przez pasmanterię tłum. W razie czego byli na pewno gotowi zabić kogoś jeszcze skoro tak łatwo przychodziło im zabić. Z tego samego powodu nie mogła się tam pojawić kawaleria bo mogli po drodze po prostu zginąć zanim dotrą do jakiegokolwiek schronienia. Nikt nie mówił w filmie, że plan stworzył mistrz intelektu. Plan wymyślił herszt gangu.
3. Oglądałem uważnie, wygłosiłeś tezę: "Major wiedział, że to fake, ale spokojnie jadł potrawke itd. itd. " to myślałem, że mówisz o generale. Major do samego końca starał się dowiedzieć o co tam chodzi i kto jest tym "złym".
Mi chodziło o to, że skoro film Cię nudził to po prostu się na nim nie koncentrowałeś. Stąd sporo jak widać błędnych wniosków, o które Tarantino dbał bardzo mocno, aby były logiczne. I myślę, że nie wiele można mu tutaj zarzucić. Mnie np. rozwaliło gdzie się podziała cała krew wszystkich, których gang zabił. Bo nie ma cudów, aby wytrzeć ją z każdego skrawka pomieszczenia w tak krótkim czasie. Do tego cukierka ominęli a krew co do kropli. :)
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
Ponury_Mrukliwy

dobrze piszesz, bez sensu było rozwalanie wszystkich ludzi w pasmanteri, nie wiem też po co czekali tak długo, mogli od razu załatwić szubienicę, a nie czekać cały wieczór i pieprzyć o dupie maryny.
najbardziej jednak rozbroiły mnie 2 rzeczy:
1. jakim cudem zepsute do szpiku kości bandziory oddały Szubienicy, bez słowa szemrania, swoje gnaty? (meks chyba nie oddał, ale i tak nie zrobił z niego użytku), dlaczego Kat nie załatwił ich skoro widział co się świeci?
2. scena w której Jody odstrzela czarnuchowi jaja, jest bez sensu, skoro odwalił mu gonady i widział, że dalej żyje to dlaczego go nie dobił? ten przeskok o parę minut do przodu, do sceny w której leży w łóżku, jest bardzo wygodny.

ocenił(a) film na 10

Moje zdanie jest chyba idealnym przeciwieństwem twojego zdania. Nie lubię filmów Tarantino. Przed obejrzeniem "Nienawistnej ósemki" chciałem z góry dać mu ocenę 3 ale już w połowie filmu chciałem wystawić mu 10. Dla mnie to kompletne arcydzieło. Obejrzę ten film jeszcze wiele razy. Co do oceny reszty filmów Tarantino, które wymieniłeś. Porównanie "Django" do "The Hateful Eight" to jak porównywać polską koszykówkę do NBA. Właśnie Django to bardzo kiepski film robiony na siłę. Nienawistna ósemka był dopracowany prawie do perfekcji, świetna gra aktorska, świetne dialogi, bardzo dobra muzyka i kupa dobrego czarnego humoru. Django miał tylko jedną z tych rzeczy ale nawet dobra gra aktorska nie pomogła temu filmowi. Pulp Fiction i Bękarty Wojny nie były złe ale nie zamierzam do nich wracać bo daleko im do "Nienawistnej ósemki". Zabawne, że film nie przypadł fanom Tarantino a a hejterom Tarantino takim jak ja, film się podobał.

ocenił(a) film na 6

zgadzam się z autorem posta, słabo. Mało. Niedosyt. Przeciętnie i na siłę

masz rację miałem wielką nadzieję że film będzie na tym samym poziomie co django lub nawet lepszy, niestety był o 2 oczka niżej od django wg mnie. a szkoda...

ocenił(a) film na 7

No bo wyszedł trochu słabszy niż poprzednie (choć lepszy niż "Deathproof"), może dlatego, że zamknął się w jednym pomieszczeniu przez co miał trochę mniej swobody i w sumie wcześniej tego nie próbował, )no chyba, że podciągnąć na siłę magazyn w "Wściekłych psach", ale tam dużo retrospekcji więc hmm..., albo ewentualnie czwarty pokój w "4 pokojach", ale tam z kolei to nowelka więc też nie do końca. Tu zrobił coś nowego i postanowił umieścić akcje w jednym pomieszczeniu, no ewentualnie doliczyć początek w tym dyliżansie, ale ogólnie film w jednym miejscu się rozgrywa. Dla nie go w sumie nowy teren, próbuje go, wcisnął tam swoje charakterystyczne patenty i wyszło jak wyszło. Pieją wszyscy, że te jego dialogi oh i ah, ale niestety prawda jest taka, że są one coraz słabsze. Tutaj były niezłe i to wszystko, parę na prawdę dobrych ale nie więcej. Jego najgorzej zagrany film. Nikt ale to nikt nie wbija się w pamięć i tworzy postaci, którą będzie się jakoś pamiętać nie wiadomo ile. Największy dramat Tim Roth, to co odwalił to ja nie wiem. Zagrał Kinga Schultza na odczepne i cześć. Pffff...no nie ładnie. Zdecydowanie mógł być krótszy, film by nie ucierpiał. Muza dobra, inna niż zwykle. Ładne plenery, fakt. Z interpretowaniem bym się nie zapędzał i nie szukał nie wiadomo czego. QT bardziej kojarzy mi się z tym, ę bawi się kinem, tasuje gatunkami. Bierze coś czego się naoglądał za gówniarza, co lubi, na czym się wzorował i dodaje coś od siebie, łamie schematy itd. Nie kojarzy mi się raczej z tym, że niesie ludziom swoimi filmami jakieś tam prawdy. Jeden Spike Lee wystarczy :) Tam, że długo pokazywał jakiś krzyż...no może pokazał bo stwierdził, że będzie to dobrze na ekranie wyglądać, albo widział coś podobnego kiedyś w jakimś spaghetti westernie, które tez lubiły trwać po 600 godzin. Podejmowanie tematu tak szerokiego jak sprawiedliwość i jej egzekwowanie, na przykładzie łowców głów i band rabujących dyliżanse to ja nie wiem, chyba nijak ma się to do teraźniejszości. Pokazanie kawałka historii to może tak. Jednak ciąż wydaje mi się, że chciał po prostu nakręcić western, przez co siłą rzeczy miał ograniczone tematy do podjęcia. W "Django" np. niewolnictwo, tutaj co innego itd. Szukanie czegoś na siłę jest bez sensu. Tu raczej wszystko było jednoznaczne, no ku...a ludzie, czarny kazał białemu robić kiełbachę na mrozie bo ten przyszedł go wyautować, może ściemniał, może nie. Pewnie tak, bo list też sobie wymyślił, ale jednak. QT uśmiercił Hitlera w płonącym kinie bo mu się zachciało, a Brad Pitt w tym czasie zdejmował naziolom skalpy...bezjajeczny stary murzyn w towarzystwie postrzelonego, średnio rozwiniętego przyszłego szeryfa, leżąc na łóżku, ręcznie wieszają białą laskę...drugie dno? Proszę was, stwierdził, że dobra akcja i zrobił. A jeśli już grzebiąc bez sensu to większym problemem nijako pokazanym w tym filmie, dosłownie bąź między wierszami, jest przemoc wobec kobiet niż rasizm. Fajnie się oglądało, czekam na zwyżkę formy.

ocenił(a) film na 6

Zgadzam się z autorem tematu. 2,5h to dużo za długo. pierwsza połowa przegadana, przysypiałem w połowie (może wina zmęczenia, może filmu), koncówka rewelacyjna. Mam mieszane uczucia co do filmu i samo to niestety wywołuje uczucie zawodu jeśli chodzi o ten film.
I nie nadinterpretowałbym jak Pan stadnicki całego filmu, a juz na pewno nie podejrzewałbym QT o moralizowanie widza. ale to tylko moja skromna opinia.

ocenił(a) film na 8

no, pewnie nie wiedział co robi.

pewnie na plan przyszedł pijany, w ogóle ślepy i nie ogarnia. napisał scenariusz po dragach, cudem mu przepchnęli. bo reżyserzy z reguły nie wiedzą co robią, nikt nie wie jak oni w ogóle dają radę kręcić filmy.

użytkownik usunięty
Obywatel

oto jest zagadka

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones